Название | Anioły w czerni |
---|---|
Автор произведения | Evan Currie |
Жанр | Космическая фантастика |
Серия | Archangel One |
Издательство | Космическая фантастика |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-66375-15-4 |
– A czy ty nie jesteś „fruwającą zabijaką”? – upewniła się Milla.
– Pewnie, że jestem – odparła Alex, szczerząc się w uśmiechu. – I pewnie wybrałabym te same filmy, co Stephanos.
Milla wyglądała na całkowicie zagubioną. Nachmurzyła czoło, próbując rozwikłać to, co właśnie usłyszała.
– Ale powiedziałaś przecież… – zaczęła, lecz Alex jej przerwała:
– Nie bardzo wpisuję się w stereotyp damy dworu, Millo. – Zaśmiała się, machając ręką, jakby chcąc rozwiać konsternację młodej porucznik. – Więc… jak poradziły sobie systemy?
Milla odłożyła na bok zagmatwane tematy i spojrzała za siebie, na otwarty właz prowadzący do wnętrzności myśliwca.
– Całkiem dobrze, jak sądzę – stwierdziła. – Zwłaszcza biorąc pod uwagę prędkość, jaką wymusił komandor, i to w atmosferze planety.
– Mogło być gorzej – stwierdziła rzeczowo Alex. – Piloci Archaniołów słynęli podczas wojny również z tego, że żyłowali swoje generatory masy przeciwnej ponad wszelkie rozsądne granice. Wtedy jeszcze nie latałam, ale czytałam zapisy z akcji tych świrów. Wracali do hangaru ledwie zipiącym samolotem z pancerzem rozwarstwionym przez tarcie atmosferyczne… a nawet z otworami wlotowymi przytkanymi najprawdziwszymi rybami.
Milla zmarszczyła brwi.
– Nie jestem przekonana, czy w ogóle chcę wiedzieć, jak tego dokonali.
– Systemy masy przeciwnej rzekomo zyskują na wydajności w gęstszej „atmosferze” – wyjaśniła Alex. – A jeszcze wydajniejsze są, znów podobno, w cieczy. Używali masy przeciwnej do pchania bańki wokół swoich maszyn i podchodzili cel spod poziomu morza.
Milla zastygła na chwilę z otwartymi ustami, wykonując w pamięci obliczenia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że terrańskie systemy masy przeciwnej były nieco toporniejszą wersją technologii Priminae, umożliwiającej manipulacje czasoprzestrzenne, ale nikt jeszcze nie próbował zrobić tego, w co zabawiali się Ziemianie.
– Ale… – zaczęła z wahaniem – co do wydajności, tak, rozumiem ideę, ale to wcale nie oznacza, że układ będzie w stanie odepchnąć tak duże ilości cieczy. Istnieją pewne granice efektywności, nawet jeśli zwiększa się wydajność. Byłby pewien punkt, w którym… jak się to mówi? „Zmalałyby przychody”, czy tak?
– Jest taki zwrot, zgadza się. A mimo to najwyraźniej jakimś cudem to działało, w przeciwnym razie nie wessałoby ryb do wlotów – odparła Alex.
– Ale… – Milla miała świadomość, że się powtarza, jednak nie umiała znaleźć lepszego słowa – Archanioły miały napęd reakcyjny! Jak… przecież…
– Nigdy nie mówiłam, że to logiczne, tylko że widziałam raporty – odparła Alex.
– Platforma „AA” to coś więcej niż tylko układ z napędem reakcyjnym – oświadczył nagle trzeci głos. Odwróciły się i ujrzały Stepha kucającego przy górnym punkcie dostępowym do kokpitu. – To zmodyfikowany reaktor strumieniowy typu scramjet, umożliwiający spalanie zmagazynowanego tlenu przy mniejszych prędkościach, by rozwinąć prędkość hiperdźwiękową. Eric kazał nam puścić pełną moc przez dyfuzory wlotowe, by uzyskać błyskawiczną elektrolizę wody do tlenu i wodoru, i użyć układu filtrowania oparów, żeby nie wpuścić wody do środka.
Wskoczył do przestronnego kokpitu nowego myśliwca.
– Szczerze mówiąc, to nie powinno działać, ale przy systemie masy przeciwnej puszczonym na pełną moc mieliśmy do czynienia bardziej z parą niż zwykłą wodą. Ryby miały po prostu pecha, że je zassało.
Zawiesił głos.
– No dobra, może „latanie” to nie do końca dobre słowo, ale to działało. Ten superlotniskowiec Bloku nawet się nie dowiedział, co go trafiło.
– Nie wiedzieli, skąd się wzięliście, bo nie byli obłąkani, Stephanos. – Alex przewróciła oczami. – Jaki świr przygotowuje się na natarcie myśliwców przewagi powietrznej spod wody?
Steph machnął obojętnie ręką.
– Ale zadziałało.
– Zepsuty zegar dwa razy dziennie też wskazuje dobry czas – Alex napierała dalej z szelmowskim uśmiechem. – Nie znaczy to, że jest sprawny, w jakimkolwiek sensie.
– Auć – Steph złapał się za serce. – Nie mów facetowi, że jest niesprawny, Black. To cios… cóż, poniżej pasa.
Zrezygnowana Alex wbiła wzrok w sufit.
Milla ze swej strony była raczej zakłopotana ich wymianą zdań, ale starała się skupić na faktach.
– Nie przeglądałam dokładnej specyfikacji waszej technologii manipulacji czasoprzestrzennej – przyznała. – Muszę jednak stwierdzić, że nie powinno to działać w sposób, jaki opisałeś. Najwyraźniej będę musiała lepiej zapoznać się z tą technologią.
– Znajdź inżyniera z Bloku – doradziła Alex. – Eric wykradł im tę technologię, ale do dziś to oni wiedzą najlepiej, jak ona właściwie działa.
Milla przytaknęła z namysłem.
– Uczynię tak przy najbliższej okazji, dziękuję.
– Jestem przekonany, że rozmowa będzie porywająca – rzucił Steph, opuszczając się na miejsce pilota i lądując lekko na podłożu wyścielającym pokład, gdy interfejs myśliwca był nieaktywny. – Przeglądałem parametry misji i dokumentację, którą zostawiła mi admirał. Jeśli mamy sprostać jej harmonogramom, musimy mieć tutaj świeżutką eskadrę w ciągu miesiąca. Jak z tym stoimy?
– W budowie jest sześć kolejnych platform – wyjaśniła rzeczowo Milla. – Cztery z nich będą gotowe w określonych przez admirał ramach czasowych. Powiedziano mi, że formalna rekrutacja do ich załóg zaczęła się dwa dni temu.
– Sześć jednostek – podjął Steph. – Oznacza to co najmniej tuzin pilotów z kwalifikacjami do obsługi interfejsu neuronowego.
– Wolałabym zwiększyć tę liczbę do osiemnastu – stwierdziła Alex.
Steph przytaknął.
– Ja również, ale kiedy Kongres odciął po wojnie finansowanie dla eskadry, zamrozili też rekrutację pilotów. Przy stratach, jakie ponieśliśmy w czasie walki z Drasinami, nie jestem nawet pewien, czy uda się nam zebrać choćby i tych dwunastu z pełnymi kwalifikacjami na system i loty kosmiczne.
Alex spochmurniała, najwyraźniej szczególnie poirytowana tym faktem.
– Jako że sama byłam jedną z tych osób, które dotknęło zawieszenie rekrutacji, mam pojęcie, jak trudna to będzie robota. Jasne, parłam przed siebie i w końcu trafiło mi się miejsce na vorpalu, ale to była prawdziwa orka na ugorze. Większość znajomych po prostu rzuciła kurs i zaczęła rozglądać się za czymś innym.
Steph z powagą pokiwał głową.
– Też miałem kilku takich. Ludzie na liście oczekujących, którzy ćwiczyli z nami całymi miesiącami, by w końcu wypaść z powodu redukcji. Spróbuję wygrzebać ich namiary.
– Na mojej liście kontaktów też może będzie kilka nazwisk – stwierdziła po namyśle Alex. – Admirał będzie o nich wiedziała, rzecz jasna, ale mogą mieć dość niskie priorytety, bo wypadli z programu, kiedy stało