Wieczny odpoczynek. Aleksandra Marinina

Читать онлайн.
Название Wieczny odpoczynek
Автор произведения Aleksandra Marinina
Жанр Полицейские детективы
Серия Anastazja Kamieńska
Издательство Полицейские детективы
Год выпуска 0
isbn 9788366431379



Скачать книгу

nigdy nie uprawiała sportu, w dodatku często bolały ją plecy i dostawała zadyszki…

      – Proszę się z nimi zapoznać. W jednej teczce są materiały sprawy karnej, a w drugiej akta skazanego Niemczinowa. Nie będę pani pouczał, co i jak czytać, bo zna się pani na tym lepiej ode mnie. Teraz druga rzecz. Ma pani świetną pamięć, więc zakładam, że nie zapomniała pani sprawy Siergieja Gradowa, jesień dziewięćdziesiątego trzeciego roku.

      – Pamiętam – odparła zdziwiona Nastia. – Nie sądziłam jednak, że pan ją zna.

      – W tamtych czasach jeszcze się nie znaliśmy, ale wtedy po raz pierwszy o pani usłyszałem. Nie mogłem nie znać sprawy, bo Gradow, jak pani wiadomo, był deputowanym i miał duże szanse, by zostać liczącym się politykiem. Nie o niego tu jednak chodzi. Pamięta pani chłopaka, którego przysłano do pani na staż?

      – Oczywiście. – Nastia kiwnęła głową, domyśliwszy się w końcu, ku czemu generał zmierza. – Chłopak studiował w Moskiewskim Instytucie Prawa MWD2, tam gdzie pański syn. Udało nam się wtedy ustalić, że od samego początku, jeszcze zanim trafił na uczelnię, został zwerbowany przez struktury przestępcze, które umieściły go potem w naszej resortowej uczelni, żeby mieć swoje oczy i uszy w milicyjnych szeregach. Sądzi pan, że to nie był jedyny taki przypadek?

      – Nie mogę nie uwzględniać tej ewentualności. Biorąc pod uwagę stanowisko, które piastuję, muszę pamiętać, że mój syn to łakomy kąsek dla zainteresowanych osób. Skoro jego kolega z uczelni jest powiązany z kryminalistami, nie wolno mi zamykać na wszystko oczu i sądzić, że Maksim mieszka w wieży z kości słoniowej, jego zamiary są czyste i niewinne, natomiast cała reszta studentów stąpa po grzesznej ziemi. Wokół jest tyle głupoty, chciwości, zdrady i brudu, że nawet bliskie nam osoby są nimi dotknięte. Wszyscy jesteśmy równi przed Bogiem. Ma pani jakieś pytania?

      – Owszem. Nie jestem już oficerem operacyjnym, a to oznacza, że nie mam uprawnień, by prowadzić sprawę. Jak rozwiążemy tę sytuację?

      – Nie będzie pani prowadziła sprawy zabójstwa Barsukowa. Pani zadaniem jest analiza materiałów pod kątem ujawnienia powiązań studentów ze światem przestępczym. Może zresztą chodzić nie tylko o studentów, ale też o pracowników uczelni. Wykładowców, oficerów będących opiekunami roku, kadrowców i tak dalej. W dodatku nie tylko w jednym instytucie, ale i na innych uczelniach MWD, ich zaś jest sporo.

      Nastia skrzywiła się. Łatwo powiedzieć: będzie pani robiła to i to, inni zrobią co innego. A niby jak mają się podzielić? Skoro zabójstwo szeregowego milicjanta Aleksandra Barsukowa wiąże się z przeniknięciem mafii do instytutu, trudno będzie wytyczyć granicę między interesami różnych służb. Śledczy i wywiadowcy szybko pokażą właściwe miejsce jakiejś Kamieńskiej, która się wtrąca w nie swoje sprawy i plącze pod nogami. Zatoczny powinien to wiedzieć, a nie przydzielać jej zadania w tak niefrasobliwy sposób, jakby wysyłał do kiosku po papierosy.

      Smętna mina Nastii nie uszła uwagi Iwana Aleksiejewicza. Po raz pierwszy tego ranka generał uśmiechnął się nagle swoim słynnym uśmiechem, kiedy to jego oczy zamieniały się w dwa małe słoneczka i ogrzewały rozmówcę niespodziewanym ciepłem, któremu mało kto potrafił się oprzeć.

      – W ramach rekompensaty przekażę pani miłą wiadomość. Śledztwo w sprawie zabójstwa Barsukowa powierzono pani znajomemu, Olszańskiemu, a wywiadowców przydzielono spośród pani dawnych kolegów. Mam nadzieję, że uda się pani z nimi dogadać.

      No cóż, pomyślała Nastia, teraz to co innego. Kostia Olszański nie będzie robił problemów, jeśli nikt nie naruszy reguł gry, a o chłopcach nawet nie ma co mówić.

      Zabrała teczki z biurka i otwierała już drzwi pokoju, żeby wyjść, gdy zatrzymał ją kpiący głos Zatocznego.

      – A Maksim?

      – Co Maksim? – Odwróciła się zdziwiona.

      – Nie chce pani z nim porozmawiać?

      – Chcę. Ale niezręcznie mi o to prosić. Zresztą już pewnie został przesłuchany na Pietrowce. Pan zaś prosił o delikatność…

      Iwan Aleksiejewicz roześmiał się, ale w jego śmiechu pobrzmiewały niewesołe nuty.

      – Znam panią wystarczająco długo, Anastazjo, by wiedzieć, że nigdy nie czuje się pani niezręcznie, jeśli w grę wchodzi sprawa. Proszę nie mydlić mi oczu. Na kiedy wezwać Maksima?

      – Najpierw chcę przejrzeć materiały – odparła oględnie.

      – Dobrze. Po południu, od drugiej do siódmej, Maksim jest na uczelni. Przed ósmą będzie tutaj.

      Nastia ruszyła do swojego pokoju, z trudem dźwigając teczki, które wyślizgiwały jej się z rąk, i zachodząc w głowę, dlaczego tak spokojnie pozwala Zatocznemu rozporządzać swoim czasem. Szef już zadecydował, że rozmowa z Maksimem odbędzie się dzisiaj o ósmej, ona nie miała nic do powiedzenia. Nie zapytał jej, jakie ma plany, co zamierza robić i w ogóle czy będzie o ósmej w pracy. Zadecydował i koniec. Gordiejew był inny. No cóż, trudno, każdy szef ma swój styl. W dodatku Iwan Aleksiejewicz Zatoczny zdobył nad nią jakąś niepojętą władzę. Nastia mogła się na niego gniewać, obrażać, chwilami czuła niemal nienawiść, mimo to nie potrafiła oprzeć się urokowi generała i czegokolwiek mu odmówić.

      Rozłożywszy teczki na biurku w swoim pokoju, dokończyła przerwane zajęcie, to znaczy parzenie kawy, po czym z kubkiem w rękach zaczęła przeglądać dokumenty. Sprawa karna dotycząca zabójstwa małżeństwa Niemczinowów w 1987 roku nie była zawiła. Typowe zabójstwo na tle obyczajowym, jakich tysiące. Na letnisku odbywała się huczna impreza alkoholowa. W pewnej chwili doszło do kłótni, w trakcie której pijany Niemczinow senior zastrzelił z broni myśliwskiej syna i synową. Wystraszywszy się swojego czynu, podpalił dom, żeby zatrzeć ślady, po czym ruszył na stację, zamierzając wrócić do miasta. Pociągi podmiejskie kursowały widocznie rzadko, bo mężczyzna długo czekał na peronie. W tym czasie sąsiedzi, którzy usłyszeli odgłosy strzałów i zobaczyli, że z domu wydobywa się dym, wezwali milicję, i Wasilij Pietrowicz Niemczinow, rok urodzenia 1931, został zatrzymany na peronie, gdzie cierpliwie czekał na pociąg. Od razu przyznał się do winy, ani razu nie zmieniając zeznań podczas śledztwa i rozprawy sądowej. Skazany z artykułu 102 za umyślne zabójstwo z okolicznościami obciążającymi (zabójstwo dwóch i więcej osób) na dwanaście lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, został wypuszczony warunkowo po dziewięciu latach, ponieważ „uczciwą i rzetelną pracą oraz przestrzeganiem zasad regulaminu udowodnił swoją poprawę”. I to właściwie wszystko.

      W sprawie karnej nie było niczego ciekawego, ale Nastia odniosła wrażenie, że coś jest mgliście… Nie, nie znajome, raczej nielogiczne. Może to właśnie dawno niespotykana prostota sprawy sprawiła, że z akt wyzierał i kłuł w oczy pewien brak logiki. Ale na czym on polega? Gdzie? Na której stronie? Było to tylko wewnętrzne odczucie.

      Nastia wiedziała, że w takiej sytuacji należy oderwać myśli i zająć się czymś innym, by potem znowu wrócić do czytania. No cóż, przejrzyjmy tymczasem akta osobowe skazanego W.P. Niemczinowa. Podczas przebywania w areszcie śledczym pobił współwięźnia. To niedobrze. Potem się jednak okazało, że ów wielokrotnie karany współwięzień dręczył i szykanował dwudziestoletniego chłopaka, anemicznego i słabowitego, więc Niemczinow pobił go, szczerze mówiąc, nie bez racji. To już lepiej. Prawo właściwie nie zezwala na umieszczanie w jednej celi recydywistów z osobami wcześniej niekaranymi, ale kto by przestrzegał przepisów? Zatrzymanych umieszcza się tam, gdzie jest miejsce. Wiele aresztów znajduje się w rozpaczliwej sytuacji, budynki od dawna nie są remontowane, cele wyglądają fatalnie, sufity przeciekają,



<p>2</p>

MWD (Ministierstwo Wnutriennich Dieł) – Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.