Shadow Raptors. Tom 2. Sygnał. Sławomir Nieściur

Читать онлайн.
Название Shadow Raptors. Tom 2. Sygnał
Автор произведения Sławomir Nieściur
Жанр Зарубежная фантастика
Серия Shadow raptors
Издательство Зарубежная фантастика
Год выпуска 0
isbn 978-83-66375-09-3



Скачать книгу

w celu – zakomunikował po raz kolejny kapitan. – Wracamy do punktu zbornego.

      Ponieważ nadawał na kanale ogólnym, Ian nie był do końca pewien, czy informacja skierowana jest do niego, czy dowódców poszczególnych jednostek wchodzących w skład eskadry. Nie zwlekając dłużej, mocnym ruchem pchnął dźwignię zwalniającą zaczepy segmentu głównego napędu.

      6

Krążownik „Rubież”Układ planetarny Epsilon Eridani

      – Komandorze, przyszedł raport kapitana Sellige’a! – zawołał kapral Kulak, szef pionu łączności. – Przesyłam na pański terminal.

      Wyrwany z zadumy Lupos zamrugał, po czym wyprostował się w fotelu i uruchomił konsolę. Ukośny blat natychmiast rozjarzył się blaskiem wyświetlaczy i diod, ożyły również trzy otaczające go półkolem ciekłokrystaliczne ekrany.

      – Jest też plik ze strumieniem wideo – powiedział łącznościowiec. – Niestety, uszkodzony. Spróbuję przepuścić go przez kompilatory, być może uda się odtworzyć przynajmniej fragment.

      – Nie ma takiej potrzeby – odrzekł komandor, przewijając na jednym z ekranów tekst otrzymanego meldunku. – Poruczniku. – Skinął na Mossa, gawędzącego akurat z siedzącą przy konsoli napędu inżynier Sniegową. – Przyszedł meldunek od fregat – oznajmił, gdy oficer podszedł bliżej. – Władowali w Skunów wszystko, co mieli w magazynach amunicyjnych, i wycofują się w kierunku Fałdy.

      – Co z wrakiem? – spytał Moss, zerkając na ekran.

      – Przetrwał ostrzał, ale chyba ostatecznie stracił napęd. Teraz to już faktycznie tylko kawał dryfującego gruzu.

      – Nie byłbym tego taki pewien, komandorze. Skunowie są mistrzami przetrwania – stwierdził ponuro Moss.

      – Mogą sobie być i arcymistrzami. – Lupos machnął lekceważąco ręką. – Bez zasobów, na zniszczonej łajbie długo nie pociągną. Martwi mnie co innego, poruczniku – dodał, zniżając głos. – Według raportu torpedowiec Dresslera miał wyciek z reaktora. Na tyle poważny, że pułkownik zdecydował się odrzucić moduł napędu.

      – Niedobrze – zasępił się Moss. – Na silnikach manewrowych za nami nie nadąży. Będzie musiał lecieć na AEgira, a to zajmie mu kilkanaście dni. Z niedziałającymi systemami podtrzymywania życia, cały czas w skafandrze… Nie zazdroszczę… – Wzdrygnął się. – Czemu go nie ewakuowali?

      – Proponowali, ale odmówił – wyjaśnił Lupos. – Gdy wyczepił segment reaktora, stracili z nim kontakt.

      – To akurat mnie nie dziwi – stwierdził Moss. – Na jednostkach typu PF-2 podstawowym źródłem zasilania jest właśnie reaktor. Również dla systemów łączności.

      – Tu nie chodzi o łączność, poruczniku. Niedługo po odrzuceniu modułu torpedowiec znikł im z ekranów. Sonda, którą mieli w pobliżu, zarejestrowała moment wyczepienia modułu i rozruch silników manewrowych, potem zaś weszła w obłok jakiegoś śmiecia, a gdy zeń wyleciała, okrętu pułkownika już nie było. Albo zderzył się z jakimś odłamkiem, albo ściągnęło go na Oumuamua. Sellige obstawia to drugie, bo zaraz po tym, jak sonda oślepła, zarejestrowali na powierzchni wraku kilka wybuchów. Sellige twierdzi, że wyglądały jak eksplozje zbiorników paliwa.

      – Pułkownik przyziemił na wraku?! – Na twarzy Mossa pojawiło się osłupienie.

      – Raczej się rozbił… – westchnął ciężko Lupos. – Co z tym nagraniem, kapralu? – Obejrzał się na Kulaka.

      – Właśnie je kompilujemy – odpowiedział łącznościowiec. – Troszkę to potrwa, bo rejestratory fregat używają starych kodeków. Musimy od nowa przekonwertować wszystkie pliki, a jest tego niemało.

      – Sellige dołączył do raportu zapisy wizyjne z przebiegu operacji – wyjaśnił Mossowi komandor. – Według raportu – stuknął palcem w ekran – są na nich utrwalone również te eksplozje.

      – Do diabła! – rozległo się nagle pełne irytacji warknięcie ze stanowiska łączności, któremu towarzyszył powtarzający się, melodyjny i rytmiczny dźwięk dobiegający z modułu kompilatora danych. – Wykrzaczyło się!

      – Co się dzieje, kapralu? – Lupos podszedł do mamroczącego coś pod nosem łącznościowca.

      – Kompilator! Najpierw się zawiesił, potem wyłączył, a teraz nie idzie go uruchomić!

      Przysłuchujący się jego słowom Moss zerknął na Sniegową, która skinęła głową, po czym wstała i kołysząc biodrami, podeszła do pulpitu łączności.

      – Mogę rzucić okiem?

      – Ależ proszę bardzo! – Kulak zdjął z uszu słuchawki i ze złością rzucił je na blat konsoli. – Kod dostępu osiem dwa osiem – powiedział, podnosząc się z fotela.

      Inżynier podziękowała mu lekkim uśmiechem.

      – Gdy już się z tym uporacie, prześlijcie plik na mój terminal osobisty – powiedział Lupos, sadowiąc się na powrót przy konsoli dowodzenia.

      – Poruczniku, ogłaszam stan podwyższonej gotowości. Proszę ściągnąć wszystkich na stanowiska. Zawracamy! – oznajmił gromko.

      – Do wraku? – upewnił się Moss.

      – Zgadza się. Już raz zostawiłem pułkownika na pastwę losu. Powtórki nie będzie.

      – Tak jest! – Oficer żwawym krokiem podszedł do stanowiska astronawigatorów, by wydać im stosowne dyspozycje. Kilkanaście minut później, przy akompaniamencie przeraźliwego zgrzytu pracujących pełną mocą pochłaniaczy inercji, krążownik zwolnił, a następnie rzygając oślepiająco białymi strumieniami plazmy z dysz silników manewrowych, wykonał łagodny zwrot.

      – Zainicjować sekwencję pulsacyjną! – zarządził Lupos, gdy tylko okręt znalazł się na właściwym kursie.

      – Panie komandorze, pochłaniacze nie zdążyły jeszcze oddać energii! – zaprotestował szef sekcji napędu, wskazując na jeden z monitorów. Na ekranie wyświetlał się szereg pionowych słupków, obrazujących stopień sprężenia materiału energochłonnego. Wszystkie miały czerwony kolor.

      – Wytrzymają – stwierdził Lupos, nawet nie oglądając się w jego stronę.

      – Sierżant ma rację, admirale – poparła mężczyznę Sniegowa. – Nadwyżka energii nie tylko odparuje nam część wkładów pochłaniających, ale zostanie też uwolniona do otoczenia. Powyrywa nam dziury w poszyciu… – przerwała, gdy za jej plecami rozległ się nagle trzask. – Słyszy pan to? – zapytała, wskazując za siebie kciukiem.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной,