Название | Fjällbacka |
---|---|
Автор произведения | Camilla Lackberg |
Жанр | Современные детективы |
Серия | Saga o Fjallbace |
Издательство | Современные детективы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788380156821 |
– Dziadzia Bertil? – powiedział Leo, budząc się w ramionach Johanny.
– Właśnie, gdzie Bertil? – spytała Paula. – Już śpi przed telewizorem?
– Nie… – odparła Rita. – Jest w pracy.
– Tak późno?
Mellberg raczej nie brał wieczornych dyżurów.
– Musiał. A ty jesteś jeszcze na urlopie macierzyńskim – powiedziała Rita, patrząc z wahaniem na Johannę.
Zdawała sobie sprawę, że niełatwo było przekonać jej córkę do wzięcia urlopu. Johanna stale się obawiała, że Paula wróci do pracy wcześniej. Plan był taki, że lato spędzą razem, całą rodziną.
– Co się dzieje? – spytała Paula, odkładając sztućce.
– Szukają kogoś, kto zaginął.
– Kto zaginął?
– Dziecko – odparła Rita, nie patrząc jej w oczy. – Czteroletnia dziewczynka.
Znała swoją córkę.
– Od jak dawna jej nie ma?
– Możliwe, że od wczorajszego wieczoru, ale rodzice zorientowali się dopiero późnym popołudniem, więc poszukiwania trwają dopiero od paru godzin.
Paula spojrzała błagalnie na Johannę. Johanna popatrzyła na Lea i kiwnęła głową.
– Jasne, leć. Przyda im się każda pomoc.
– Kocham cię, pędzę.
Wstała i pocałowała swoją partnerkę w policzek.
– Gdzie to jest? – spytała, stojąc w przedpokoju i wciągając cienką letnią kurteczkę.
– Jakieś gospodarstwo. Bertil mówił o gospodarstwie Bergów.
– Bergów?
Paula znieruchomiała. Znała to miejsce. I jego historię. Nie miała złudzeń, to nie mógł być zwykły zbieg okoliczności.
Karim zapukał do drzwi. Wiedział, że Adnan jest u siebie, i nie zamierzał odejść, dopóki nie otworzy. Doświadczenia ze świata, w którym pukanie do drzwi bywa równoznaczne ze śmiercią, sprawiły, że ludzie otwierali niechętnie. Karim załomotał. W końcu drzwi się otworzyły.
Na widok wielkich oczu Adnana Karim prawie pożałował, że tak walił.
– Rozmawiałem przed chwilą z Rolfem. Powiedział, że cała Fjällbacka szuka zaginionej dziewczynki. Musimy pomóc.
– Dziewczynki? Dziecka?
– Tak. Rolf mówił, że ma cztery lata. Przypuszczają, że zabłądziła w lesie.
– Pewnie, że musimy pomóc. – Adnan odwrócił się i sięgnął po kurtkę. – Khalil! Chodź!
Karim się cofnął.
– Popukaj do innych. Powiedz ludziom, że zbieramy się przy kiosku. Rolf obiecał, że nas podwiezie.
– Jasne. Śpieszmy się, dziecko nie powinno być w nocy samo w lesie.
Karim zapukał do kolejnych drzwi. Słyszał, że Khalil i Adnan robią to samo. Po chwili okazało się, że zmobilizowali kilkanaście osób. Rolf będzie musiał obrócić dwa albo nawet trzy razy, żeby wszystkich podwieźć, ale to na pewno nie problem. Miły człowiek. Pomocny.
W tym momencie Karim się zawahał. Rolf jest miły. I zna ich. Ale jak inni Szwedzi zareagują, kiedy się zjawią? Ciapaci z ośrodka dla uchodźców? Wiedział, że tak na nich mówią. Czarnuch albo ciapaty. Ale zaginione dziecko to sprawa wszystkich, nieważne, czy to dziecko szwedzkie, czy syryjskie. Gdzieś jakaś matka płacze z rozpaczy.
Kiedy podjechał Rolf, Karim, Adnan i Khalil czekali już z Rashidem i Faridem. Karim spojrzał na Rashida, którego dzieci zostały w Syrii. Nie miał pojęcia, czy jego dzieci jeszcze żyją, ale był zdecydowany pomóc w poszukiwaniu małej szwedzkiej dziewczynki.
Dzieci poszły spać i w domu zapadła błogosławiona cisza. Erika miewała nawet wyrzuty sumienia, że tak ją cieszy wieczorny spokój. Kiedy Maja była malutka, weszła na internetowe forum „życie rodzinne”. Chciała napisać o tym i znaleźć kogoś, kto czuje podobnie jak ona. Myślała, że na pewno jest więcej kobiet, które przeżywają swego rodzaju konflikt między byciem mamą a potrzebą, żeby czasem być tylko sobą. Napisała o swoich emocjach, ale spadła na nią taka fala hejtu, że już nigdy więcej tam nie weszła. Kompletnie zaskoczyły ją obelgi i wyzwiska ze strony innych matek. Pisały, że jest okropna, skoro nie umie cieszyć się każdą chwilą karmienia, nocnego czuwania, przewijania i płaczu. Dowiedziała się, że nie powinna mieć dzieci, że jest egoistką, skoro nie potrafi się wyrzec własnej przestrzeni. Wpadła w gniew, kiedy przypomniała sobie, jak ją odsądziły od czci i wiary tylko dlatego, że nie postępowała i nie czuła dokładnie tak samo jak one. Dlaczego miałabym nie robić tego, co mi odpowiada? – pomyślała i dla odprężenia usiadła z kieliszkiem czerwonego wina na kanapie przed telewizorem.
W tym momencie powędrowała myślami do Evy, matki małej Nei. Wyobrażała sobie, co w tej chwili przeżywa. Wysłała Patrikowi SMS-a z pytaniem, czy na pewno nie mogłaby pomóc. Poprosiłaby Kristinę, żeby posiedziała z dziećmi. Powtórzył, że jest ich tylu, że więcej nie trzeba, i że większy będzie z niej pożytek, jeśli zostanie w domu, z dziećmi.
Erika nie znała Bergów i nigdy nie była w ich gospodarstwie. Myślała nawet o tym, żeby tam pojechać, by móc jak najdokładniej opisać to miejsce. Chciała poprosić, żeby jej pozwolili się rozejrzeć i zrobić zdjęcia, ale jakoś do tego nie doszło. Znała stare zdjęcia, mogła więc opisać gospodarstwo w czasach, kiedy mieszkali tam Strandowie. Ale to nie to samo co poczuć atmosferę, zapoznać się ze szczegółami i wyobrazić sobie, jak się tam żyło.
Wypytywała trochę o Bergów. Przeprowadzili się z Uddevalli, żeby znaleźć spokój na wsi. Dobre miejsce do wychowywania dziecka. Erika miała nadzieję, że ich pragnienie się ziści, że wkrótce dostanie od Patrika wiadomość, że znaleźli dziewczynkę, wystraszoną, ale żywą. Intuicja podpowiadała jej jednak coś innego.
Zakręciła kieliszkiem. Pozwoliła sobie na mocne amarone, mimo że wieczór był upalny. Latem większość ludzi wybiera schłodzone różowe wino albo białe z kostkami lodu. Ale ona nie lubiła ani białego, ani różowego i niezależnie od pory roku piła wyłącznie wina musujące albo mocne czerwone. W ogóle nie czuła natomiast różnicy między drogim szampanem a niedrogą cavą. W tym sensie była tania w utrzymaniu, jak lubił żartować Patrik.
Głupio jej się zrobiło, że rozmyśla o winach, kiedy czteroletnie dziecko błąka się po lesie. W najlepszym razie. Ale właśnie tak funkcjonowała. Myśl o tym, co mogło się przydarzyć dziecku, była tak przykra, że podświadomie szukała ucieczki w sprawach banalnych. Cóż, mama Nei nie mogła sobie pozwolić na taki luksus. Ona i jej mąż na pewno przeżywali koszmar.
Erika wyprostowała się i odstawiła kieliszek. Sięgnęła po leżący na stole wielki notes. Od lat zawsze starała się mieć pod ręką papier i długopis. Rzucała na papier przemyślenia i koncepcje, sporządzała listy spraw, które powinna załatwić, żeby zrobić postępy w pisaniu. Instynkt podpowiadał jej, że musi istnieć jakiś związek między zaginięciem Nei a śmiercią Stelli. Od kilku tygodni się leniła. Górę wzięły lato i słońce, nie mogła ruszyć z pisaniem tak, jak zamierzała. Ale teraz ruszy, a jeśli stało się najgorsze, może będzie mogła pomóc dzięki temu, czego się dowiedziała o tamtej, dawnej sprawie. I może znajdzie to, co je łączy. Była przekonana, że tak jest.
Spojrzała