Jak świadomość związana jest z ciałem. Susan Sontag

Читать онлайн.
Название Jak świadomość związana jest z ciałem
Автор произведения Susan Sontag
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788362376476



Скачать книгу

mar­gi­ne­sie:] Moje pop-ar­to­we opo­wia­da­nie

      Osią­gnię­cia

      • Ra­czej trze­cia oso­ba, a nie pierw­sza

      • Fik­cyj­na Ame­ry­ka, a nie fik­cyj­na Fran­cja (bo je­stem w Pa­ry­żu?)

      • Uży­cie slan­gu – cza­sow­ni­ki czyn­ne

      24/08/64

      Wiel­ką sztu­kę ce­chu­je pięk­na mo­no­to­nia – Sten­dhal, Bach. (Ale nie Szek­spir).

      Styl jest rze­czą nie­unik­nio­ną – ar­ty­sta nie ma in­nej moż­li­wo­ści, gdyż jest cał­ko­wi­cie skon­cen­tro­wa­ny we wła­snym sty­lu.

      Przy­kład: [Gu­sta­ve] Flau­bert i [Ja­mes] Joy­ce („vo­ulu”, wy­my­ślo­ny, za­wi­kła­ny) kon­tra [Cho­der­los de] Lac­los i [Ray­mond] Ra­di­gu­et.

      Naj­więk­sza sztu­ka wy­da­je się po­wsta­wać przez wy­dzie­la­nie, nie wy­my­śla­nie.

      * * *

      Kamp: iro­nia, dy­stans; am­bi­wa­len­cja (?)

      Pop-art: moż­li­wy je­dy­nie w spo­łe­czeń­stwie za­sob­nym, gdzie kon­su­mo­wać moż­na w spo­sób iro­nicz­ny. Dla­te­go pop-art roz­wi­ja się w An­glii, ale nie w Hisz­pa­nii, w któ­rej kon­sump­cja wciąż jesz­cze poj­mo­wa­na jest zbyt se­rio. (Je­dy­ne ga­tun­ki ma­lar­skie w Hisz­pa­nii to abs­trak­cja albo re­alizm pro­te­stu spo­łecz­ne­go).

      * * *

      Ste­laż – w rzeź­bie

      * * *

      Ma­ro­ko [film Jo­se­fa von Stern­ber­ga z 1930 roku z Mar­le­ne Die­trich i Ga­rym Co­ope­rem]:

      Die­trich: kla­row­na, so­lid­na – ge­sty po­zba­wio­ne mięk­ko­ści czy nie­pew­no­ści, kon­kret­ne – oszczęd­ne

      Von S: wy­lew­ny

      [Na mar­gi­ne­sie:] Pod­kre­śla­ją się na­wza­jem tym, co ich róż­ni

      * * *

      „Fa­go­ta­ge” (m.) – schrza­nie­nie cze­goś; ab­sur­dal­ny spo­sób ubie­ra­nia się >

      „Fa­go­ter” (czas.) – ubrać (się) w ab­sur­dal­ny spo­sób > Czy stąd po­cho­dzi „fag­got” – cio­ta?

      * * *

      Fil­my obej­rza­ne od 11 sierp.:

      Czło­wiek z tłu­mu (King Vi­dor) – Ci­ne­ma­thèque

      Ama­tor­ski gang ([Jean-Luc] Go­dard) – Gau­mont Rive Gau­che

      Ko­bie­ta jest ko­bie­tą (Go­dard) – Ci­ne­ma­thèque

      La Gran­de Mu­ra­il­le (jap[oń­ski]?) – Nor­man­die

      Ma­ci­ste kon­tra Cy­klop (wł[oski]?) – Ciné Go­be­lins

      * * *

      Pierw­szy film peł­no­me­tra­żo­wy [fran­cu­skie­go re­ży­se­ra Geo­r­ges’a] Fran­ju, Gło­wą o mur, opo­wia­da o szpi­ta­lu dla umy­sło­wo cho­rych – strasz­ny, głu­pi, zło­śli­wy re­ży­ser

      ([po­rów­ny­wal­ny] z Ocza­mi bez twa­rzy [na­stęp­nym fil­mem Fran­ju])

      Hor­ror go­tyc­ki w ki­nie

      Za­kład psy­chia­trycz­ny – zob. [we­imar­ski film Ro­ber­ta Wie­ne’a Ga­bi­net dok­to­ra] Ca­li­ga­ri itp.

      28/08/64

      „Pierw­szą i naj­pięk­niej­szą wła­ści­wo­ścią na­tu­ry jest ruch, któ­ry nią wstrzą­sa nie­ustan­nie, ale ruch ten sta­no­wi po pro­stu wiecz­ną kon­se­kwen­cję zbrod­ni i tyl­ko zbrod­ni­czy­mi środ­ka­mi jest pod­trzy­my­wa­ny”.

      – de Sade

      Hu­ma­nizm = nada­wa­nie świa­tu wy­mia­ru mo­ral­ne­go, a więc od­mo­wa przy­ję­cia do wia­do­mo­ści ist­nie­nia „zbrod­ni”, o któ­rych mówi de Sade.

      * * *

      Czło­wiek jest wy­obra­że­niem o sa­mym so­bie. Je­śli ktoś uwa­ża, że jest god­ny mi­ło­ści, to taki jest; pięk­ny, uta­len­to­wa­ny itp.

      29/08/64

      P. [Phi­lip Rieff, ame­ry­kań­ski so­cjo­log, mąż S.S. w la­tach 1950–1959] –

      Inni lu­dzie są nie­re­al­ni – to bar­dzo od­le­głe, małe po­sta­cie. Mu­sia­ła­bym prze­pły­nąć ty­siąc mil, by do­trzeć do brze­gu re­la­cji, na któ­rym mo­gli znaj­do­wać się inni lu­dzie, ale to było za da­le­ko, by­łam za bar­dzo zmę­czo­na.

      Roz­sze­rza­ją­ca się nie­mal w nie­skoń­czo­ność sieć tego związ­ku; jego gę­sta fala

      To mnie wła­śnie po­wstrzy­my­wa­ło –

      A nie (w każ­dym ra­zie nie tak moc­no jak I. [Ire­ne For­nés])

      Po­czu­cie wy­jąt­ko­wo­ści, war­to­ści, dro­go­cen­no­ści P. –

      H. [Har­riet Soh­mers Zwer­ling, ko­chan­ka S.S. pod­czas jej stu­diów na Uni­ver­si­ty of Ca­li­for­nia, póź­niej – w la­tach 1956–1957 w Pa­ry­żu – ko­chan­ka za­rów­no S.S., jak i Ire­ne For­nés] – zwią­zek byle jaki, luź­no tka­ny – dzię­ki temu znacz­nie póź­niej moż­li­wa przy­jaźń.

      * * *

      Gdy­by czło­wiek wie­dział, że bę­dzie żył 200 lat, czy też czuł­by się tak zmę­czo­ny, ma­jąc ich 35?

      Czy po­czu­cie zmę­cze­nia to mi­mo­wol­na zgo­da na śmierć – po­czą­tek po­wol­nej ka­pi­tu­la­cji roz­po­czę­tej w chwi­li, któ­ra wy­da­je się do tego w sam raz, bo wy­zna­cza po­ło­wę dro­gi?

      A może tak czy ina­czej w wie­ku 35 lat czło­wiek czuł­by się zmę­czo­ny i po­zo­sta­łe 165 prze­ży­wał „se tra­înant” [włó­cząc się bez celu]?

      * * *

      Gdy­by tak się dało am­pu­to­wać część wła­snej świa­do­mo­ści…

      To, co An­net­te [Mi­chel­son, ame­ry­kań­ska fil­mo­znaw­czy­ni, któ­rą S.S. po­zna­ła w 1957 roku w Pa­ry­żu] sześć lat temu bra­ła za nar­cyzm: wciąż by­łam jesz­cze tak nie­roz­bu­dzo­na, tak zde­kon­cen­tro­wa­na. Tak mar­twa, czy ra­czej nie­na­ro­dzo­na.

      * * *

      Nie uda mi się po pro­stu prze­cze­kać tego bólu. (Uzdra­wia­ją­cy upływ cza­su itd.). Je­stem za­mro­żo­na, spa­ra­li­żo­wa­na, za­tar­ły mi się bie­gi. Ból ustą­pi, zma­le­je tyl­ko wte­dy, gdy uda mi się go w ja­kiś spo­sób prze­kształ­cić, tak jak żal prze­kształ­ca się w gniew, roz­pacz w ak­cep­ta­cję. Mu­szę być ak­tyw­na. Do­pó­ki będę po­strze­gać się jako ta, któ­rej coś jest ro­bio­ne (a nie: któ­ra robi), ten nie­zno­śny ból mnie nie opu­ści –

      * * *

      Po­wra­ca­ją­cy mo­tyw w moim pi­sar­stwie:

      X mówi, pyta, do­ma­ga się – lecz je­śli Y nie od­po­wia­da,