Podpalacz. Peter Robinson

Читать онлайн.
Название Podpalacz
Автор произведения Peter Robinson
Жанр Поэзия
Серия
Издательство Поэзия
Год выпуска 0
isbn 978-83-7508-952-3



Скачать книгу

w którymś z poprzednich śledztw policyjnych.

      Oczywiście wszyscy mieli nadzieję na coś więcej niż tylko ogólna charakterystyka, zdarzają się bowiem unikalne ślady świadczące o sposobie chodzenia oraz zużyciu obuwia. Albo pinezka wbita w podeszwę. Wtedy po schwytaniu podejrzanego zabezpiecza się jego buty, które stanowią solidny dowód w sądzie, pozwalający powiązać go z miejscem zbrodni.

      Doszli do zatoki, przy której parkowało mobilne laboratorium policyjne, całkowicie blokując przejazd. Nie miało to jednak większego znaczenia, ponieważ mało kto używał leśnej drogi, żeby dojechać do mostu rozpiętego nad kanałem około trzech kilometrów na zachód. Gdyby jednak ktoś chciał tamtędy przejechać, znak objazdu na skrzyżowaniu z główną szosą informował go, żeby skręcił w następną leśną drogę.

      Annie zauważyła jeszcze kilka zabezpieczonych odcisków na terenie zatoczki.

      – Imponujące – pochwaliła. – Mieliście mnóstwo roboty.

      – Zobaczymy, co z tego wyniknie – odparł Stefan. – Badanie miejsca zbrodni w taki sposób jest jak obieranie kolejnych warstw cebuli, tylko nie wiadomo, która warstwa okaże się najważniejsza. – Wskazał na jeden ze śladów. – Tutaj mamy ślady opon, równoległe. Powinny wystarczyć do określenia producenta. Ustalimy też rozmiar opony i rozstaw osi pojazdu, co być może doprowadzi do zidentyfikowania marki samochodu. Jeśli się okaże, że opona ma jakieś charakterystyczne cechy, czego nie wykluczam w tym wypadku, to zapewne odlew da się porównać z ogumieniem konkretnego wozu.

      – Jeśli go odnajdziemy – dodała Annie.

      – Naturalnie. Zebraliśmy też próbki gleby z całego terenu. Oczywiście o tej porze roku nie mogło być mowy o rzadkich kwiatach, ale skład mineralny też pozwoli powiązać z miejscem zbrodni buty oraz opony pojazdu, gdybyśmy je odnaleźli.

      – Pod warunkiem, że będą jeszcze brudne.

      Stefan zmrużył oczy.

      – Czasem wystarczą mikroskopijne ślady. Powinnaś o tym wiedzieć. Byłabyś zaskoczona, jak niewiele nam potrzeba do pracy.

      – Przepraszam. Nie chcę szukać dziury w całym – zapewniła. – Po prostu nie mogę się pozbyć wrażenia, że nie mamy tu do czynienia z amatorem.

      – Ale my także nie jesteśmy amatorami. Poza tym nie wiemy jeszcze, z czym mamy tu do czynienia.

      – Racja – zgodziła się Annie. – Twierdzę tylko, że sprawca zrobi wszystko, żeby zatrzeć ślady. Im więcej czasu upłynie, zanim go złapiemy…

      – Tym więcej śladów zdoła pozacierać. Owszem, tu przyznam ci rację. Ale trzeba czegoś więcej niż umycie i staranne wyczyszczenie samochodu, żeby usunąć każdą cząsteczkę gleby, którą tutaj się zabrudził. Nie zapominaj też, że mamy odcisk opony. Znaleźliśmy także plamę oleju, a przynajmniej na olej to wygląda. – Wskazał drugi koniec otoczonego taśmami terenu. – Próbka będzie gotowa do końca dnia. Niewątpliwie ktoś tutaj parkował auto całkiem niedawno i jeśli to nie byliście wy ani strażacy…

      Annie wiedziała, że nie była to ani ona, ani Banks. Niemal instynktownie. Obydwoje postępowali tak, aby zachować jak najwięcej śladów na miejscu zdarzenia, zostawili więc samochody dalej i przeszli między drzewami, nie korzystając ze ścieżki. W sumie zapowiadało się obiecująco. Nawet jeśli dowody, które Stefan i jego zespół tak skrupulatnie zebrali, nie doprowadzą ich do podpalacza, to przydadzą się w sądzie później, kiedy go w końcu dopadną.

      – Jest szansa, że to jeep cherokee? – zapytała Annie, przypominając sobie, co Banks przekazał jej po przesłuchaniu Marka. – Albo coś podobnego.

      Stefan zamrugał powiekami.

      – Jest coś, o czym nie wiem?

      – Po prostu widziano w tej okolicy jeepa cherokee. Nie wczoraj wieczorem, ale niedawno.

      Stefan spojrzał na ślady opon.

      – Przynajmniej mamy od czego zacząć – stwierdził. – Porównamy rozstaw osi i szerokość opon. – Teatralnym gestem otworzył drzwi mobilnego laboratorium. – Co prawda to nie Ritz, ale przynajmniej działa ogrzewanie. Może zajdziesz na herbatkę?

      Annie uśmiechnęła się, a jej ciało zwróciło się do źródła ciepła jak słonecznik do słońca.

      – Jak nic, czytasz w myślach – powiedziała, wchodząc za nim do środka.

      Zanim Banks dotarł na komendę po pozytywnej identyfikacji zwłok Christiny przez panią Aspern w kostnicy szpitala w Eastvale, Annie pojechała już nad kanał, żeby porozmawiać z ekipą kryminalistyczną. Banks polecił, aby mundurowy policjant odwiózł panią Aspern do domu i już miał się zabrać do analizy dotychczasowych ustaleń, przy cichym akompaniamencie przebojów Jimiego Hendrixa w aranżacjach Gila Evansa, gdy w drzwiach jego gabinetu pojawił się Geoff Hamilton.

      – Przytulny pokoik – stwierdził.

      – Może być – odparł Banks. – Kawy? Herbaty?

      – Kawy, jeśli jest. Czarnej, dużo cukru.

      – Zamówię. – Przez telefon Banks polecił przynieść dwie czarne kawy. – Coś nowego?

      – Właśnie wracam z laboratorium – odpowiedział Hamilton. – Po południu przeprowadziliśmy chromatografię.

      – I?

      Hamilton wyjął z teczki dwie kartki papieru oraz kasetę wideo i położył je na biurku Banksa. Na kartkach widniały wędrujące w górę i w dół zygzaki wykresów.

      – Jak pan wie – spojrzał na Banksa – zebrałem w kilku miejscach na barce próbki pogorzeliska, zwłaszcza na barce numer jeden, na której mieszkał Tom i gdzie stwierdziłem ognisko pożaru. Nie wiem, na ile pan się w tym orientuje – ciągnął – ale chromatografia to względnie prosty i szybki proces. W tym wypadku umieściliśmy próbki w dużych puszkach, podgrzaliśmy je, następnie strzykawką zebraliśmy wytrącony gaz, a potem wstrzyknęliśmy go do chromatografu. To – wskazał na wykres po lewej stronie – jest chromatogram gazów, które się wytrąciły po podgrzaniu próbek pobranych w miejscu, gdzie pożar się zaczął. – Następnie wskazał na drugi wykres, który zdaniem Banksa wyglądał niemal identycznie. Obydwa przedstawiały serię niskich do średnich wychyleń z olbrzymim szpicem pośrodku. – To chromatograficzny zapis terpentyny.

      – Czyli mieliśmy rację – rzekł Banks, uważnie oglądając chromatogramy. – A druga barka?

      – Oprócz wstęg, które zauważyłem podczas wstępnych oględzin, nie znaleźliśmy żadnych śladów cieczy łatwopalnych. W każdym razie ma pan pierwsze konkretne dowody. Do przyśpieszenia pożaru użyto terpentyny. Jej temperatura zapłonu wynosi dwieście pięćdziesiąt trzy stopnie Celsjusza, czyli raczej niewiele. Ponieważ nie ma śladów mechanizmu zegarowego ani zapalnika, powiedziałbym, że ktoś użył zapałki.

      – Czyli celowe podpalenie?

      Hamilton rozejrzał się dookoła, jakby się obawiał, że pomieszczenie jest na podsłuchu, po czym pozwolił sobie na uśmiech, tak u niego rzadki.

      – Tylko niech to zostanie w tych czterech ścianach – zaczął. – Nie mam cienia wątpliwości.

      Funkcjonariusz przyniósł kawę i obydwaj zamilkli, czekając, aż opuści gabinet. Hamilton wypił łyk i sięgnął po kasetę.

      – Chce pan obejrzeć nagranie? – zapytał.

      Rejestrowanie dowodów na taśmach wideo stało się tak powszechne, że Banks miał w gabinecie mały telewizor z odtwarzaczem. Hamilton wsunął taśmę do kieszeni urządzenia i na ekranie zobaczyli szosę przed pędzącym na miejsce pożaru wozem strażackim.

      Większość