Название | Zwodniczy punkt |
---|---|
Автор произведения | Дэн Браун |
Жанр | Поэзия |
Серия | |
Издательство | Поэзия |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-7999-258-4 |
Senator zademonstrował niezadowolenie. Był oburzony, że mu przerwano.
Rachel wyłowiła pager z torebki i wcisnęła sekwencję pięciu klawiszy, potwierdzając swoją tożsamość. Popiskiwanie ucichło, zamrugał wyświetlacz. Za piętnaście sekund miała otrzymać zaszyfrowaną wiadomość.
Sneeden uśmiechnął się do senatora.
– Pańska córka najwyraźniej jest bardzo zapracowana. To miłe, że znajdujecie czas na wspólne posiłki.
– Jak mówiłem, rodzina na pierwszym miejscu.
Sneeden pokiwał głową, a jego spojrzenie stwardniało.
– Mogę zapytać, jak radzicie sobie z konfliktem interesów?
– Z konfliktem? – Senator Sexton podniósł głowę z niewinnie zdziwioną miną. – Jaki konflikt ma pan na myśli?
Rachel z grymasem niezadowolenia obserwowała grę ojca. Dokładnie wiedziała, do czego zmierza rozmowa. Cholerni reporterzy, pomyślała. Połowa z nich figuruje na politycznej liście płac. Pytanie postawione przez Sneedena w żargonie dziennikarskim nazywano „grejpfrutem”–wyglądało na element bezpardonowego przesłuchania, ale w rzeczywistości było zgodne z wcześniej przygotowanym scenariuszem i wyświadczało przysługę indagowanej osobie. Przypominało podaną wysokim łukiem piłkę, którą senator miał bez wysiłku przejąć i wybić z boiska, przy okazji oczyszczając atmosferę z paru innych rzeczy.
– Cóż, panie senatorze… – Reporter kaszlnął, udając zakłopotanie. – Konflikt polega na tym, że pańska córka pracuje dla pańskiego przeciwnika.
Senator Sexton wybuchnął śmiechem, błyskawicznie bagatelizując problem.
– Po pierwsze, prezydent i ja nie jesteśmy przeciwnikami. Jesteśmy dwoma patriotami, mającymi inne poglądy na kwestię kierowania krajem, który obaj kochamy.
Reporter się rozpromienił. Miał już swój krótki wywiad.
– A po drugie?
– Po drugie, moja córka nie jest zatrudniona przez prezydenta. Pracuje dla wywiadu, analizuje raporty wywiadowcze i wysyła opracowania do Białego Domu. Jest pracownikiem niższego szczebla. – Umilkł i popatrzył na Rachel. – Szczerze mówiąc, moja droga, nie jestem pewien, czy kiedykolwiek miałaś okazję porozmawiać z prezydentem.
Rachel wbiła w niego pełne złości oczy.
Ćwierknięcie pagera skierowało jej uwagę na wiadomość ukazującą się na wyświetlaczu.
RPRT DYRNRO NIEZWŁ
Natychmiast rozszyfrowała skróty i ściągnęła brwi. Niespodziewana wiadomość bezsprzecznie oznaczała coś niedobrego, ale przynajmniej stała się pretekstem do zakończenia spotkania.
– Panowie, z przykrością muszę was pożegnać. Spóźnię się do pracy.
Reporter szybko sformułował pytanie:
– Panno Sexton, czy mogłaby pani skomentować pewną pogłoskę? Podobno ojciec zaproponował pani wspólne śniadanie, by omówić możliwość porzucenia przez panią dotychczasowej pracy i zaangażowania się w jego kampanię. Czy to prawda?
Rachel poczuła się tak, jakby ktoś chlusnął jej w twarz gorącą kawą. Pytanie zupełnie ją zaskoczyło. Popatrzyła na ojca i po jego uśmieszku poznała, że zostało z góry przygotowane. Miała ochotę wskoczyć na stół i dźgnąć go widelcem.
Reporter przysunął mikrofon do ust Rachel.
– Panno Sexton?
Spojrzała mu w oczy.
– Ralph, czy jak ci tam na imię, wyjaśnijmy sobie jedno: nie mam zamiaru rezygnować z posady, żeby pracować dla senatora Sextona. Jeśli wydrukujesz coś innego, będzie ci potrzebna łyżka do butów, żeby wydłubać sobie ten magnetofon z dupy.
Reporter otworzył szeroko oczy. Po chwili wyłączył magnetofon, tłumiąc uśmiech.
– Dziękuję państwu. – Zniknął.
Rachel natychmiast pożałowała swojego wybuchu. Temperament odziedziczyła po ojcu i za to też go nienawidziła. Spokojnie, Rachel, tylko spokojnie.
Ojciec popatrzył na nią z dezaprobatą.
– Mogłabyś się nauczyć trochę nad sobą panować.
Zaczęła zbierać swoje rzeczy.
– Spotkanie dobiegło końca.
Senator najwyraźniej też skończył. Wyjął komórkę.
– Pa, skarbie. Wstąp kiedyś do mnie do biura. I wyjdź za mąż, na miłość boską. Masz trzydzieści trzy lata.
– Trzydzieści cztery – warknęła. – Twoja sekretarka przysłała mi kartkę na urodziny.
Zacmokał ze smutkiem.
– Trzydzieści cztery. Prawie stara panna. Wiesz, gdy ja byłem w twoim wieku, to już…
– Poślubiłeś mamę i pieprzyłeś sąsiadkę? – dokończyła za niego głośniej, niż zamierzała. W restauracji panowała akurat cisza. Ludzie siedzący w pobliżu odwrócili głowy w ich stronę.
Oczy senatora Sextona jakby zamarzły. W jej twarz wwierciły się dwa kryształy lodu.
– Uważaj, młoda damo.
Rachel ruszyła do drzwi. To ty uważaj, senatorze.
Rozdział 2
Trzej mężczyźni siedzieli w milczeniu w namiocie. Lodowaty wiatr szarpał tkaniną, grożąc zerwaniem linek. Żaden z nich nie zwracał na to uwagi; bywali w sytuacjach o wiele groźniejszych.
Rozbity w płytkim zagłębieniu śnieżnobiały namiot był prawie niewidoczny. Zajmujący go mężczyźni dysponowali supernowoczesnym sprzętem łączności oraz bronią. Dowódca grupy miał kryptonim Delta Jeden. Był muskularny i zwinny, z oczami pustymi jak otaczający ich krajobraz.
Wojskowy chronometr na jego nadgarstku pisnął przenikliwie. Dźwięk zbiegł się z sygnałami wyemitowanymi przez zegarki jego towarzyszy.
Minęło trzydzieści sekund.
Już czas. Znowu.
Delta Jeden bez słowa zostawił swoich partnerów i wyszedł w ciemność i wyjący wiatr. Przez lornetkę na podczerwień omiótł oświetlony przez księżyc horyzont. Jak zawsze skupił uwagę na budowli. Stała kilometr dalej – ogromna, niezwykła, wzniesiona na jałowej ziemi. Obserwował ją już od dziesięciu dni, od czasu ukończenia budowy. Nie miał wątpliwości, że informacje kryjące się w jej wnętrzu zmienią świat. Ich ochrona już kosztowała ludzkie życie.
W tej chwili wokół budowli panował spokój.
Najważniejsze jednak było to, co działo się wewnątrz.
Delta Jeden wszedł do namiotu i zwrócił się do żołnierzy:
– Czas na przelot.
Obaj pokiwali głowami. Wyższy, Delta Dwa, otworzył i włączył laptopa. Usadowił się przed ekranem, położył rękę na joysticku i poruszył nią. Ukryty w oddalonej o tysiąc metrów budowli robot obserwacyjny wielkości komara odebrał sygnał i zbudził się do życia.
Rozdział 3
Rachel Sexton wciąż gotowała się ze złości, gdy jechała swoją białą integrą Leesburg Highway. Marcowe niebo było pogodne, ozdobione koronką nagich gałęzi