Название | Morawiecki i jego tajemnice |
---|---|
Автор произведения | Tomasz Piątek |
Жанр | Документальная литература |
Серия | #ArbitrorFakty |
Издательство | Документальная литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-66095-13-7 |
Dlatego pytanie zasugerowane przez portal Onet, pytanie o możliwy udział Morawieckiego w aferze taśmowej, dotyczy czegoś więcej niż jego ewentualne uczestnictwo w intrydze politycznej. Chodzi nie tylko o współudział w wielkim przemeblowaniu polskiej sceny politycznej w latach 2014–2015. Przede wszystkim chodzi o współudział w przygotowaniu wielkiego przesunięcia geopolitycznego z lat 2015–2019. Albowiem macki ośmiorniczek i łapki „pluskiew” nie tylko przewróciły do góry nogami polską politykę wewnętrzną. Stało się coś gorszego: te macki i łapki naderwały więź, która przez ostatnie 30 lat łączyła nas z Europą Zachodnią. Nasz kraj zaczął się oddalać od Unii Europejskiej. Przesunięto nas z Zachodu na Wschód – ku Kremlowi i Putinowi, ku postsowieckim tyraniom, w których dyktator decyduje o wszystkim, uszczęśliwiając i unieszczęśliwiając lud zależnie od swych przelotnych kaprysów i możliwości.
Politycy obozu rządzącego i sprzyjający im publicyści – jak się zdaje – sugerują nieraz, że oddalenie od Zachodu niekoniecznie oznacza zbliżenie ze Wschodem. Że Polska oddala się w strefę neutralną. Kłamią albo się łudzą, bo taka strefa zwyczajnie nie istnieje.
Mam tu na myśli lansowaną przez liderów PiS ideę Międzymorza, względnie Trójmorza, czyli konfederacji państw położonych między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Właściwszym określeniem byłoby jednak „Międzymocarstwie”. Chodzi przecież o państwa położone między dwoma mocarstwami, Zachodnią Europą i Rosją (albo po prostu między Zachodem i Rosją). Ideę takiej konfederacji lansuje również premier Morawiecki. Radykalni prawicowcy podejrzewają go o brak entuzjazmu w tej kwestii, jednak Morawiecki ma swoją „międzymorską” wizję, którą przedstawił w 2018 r. na Szczycie Inicjatywy Trójmorza w Bukareszcie. Według Morawieckiego Trójmorze miałoby nadal stanowić część Unii Europejskiej, ale co do niektórych spraw integrowałoby się w swoich własnych ramach. Do tych specyficznie trójmorskich kwestii miałoby należeć… cyberbezpieczeństwo19. Każdy, kto wie, jak bardzo jesteśmy wystawieni na cyberataki hakerskie i dezinformacyjne ze strony Kremla, ten zadrży na myśl, że moglibyśmy w tej kwestii „integrować się w ramach Trójmorza” – czyli wciąż odstając od zachodnich standardów. Zadrży jeszcze bardziej, jeśli wspomni o nominacji antyzachodniego nacjonalisty Andruszkiewicza na wiceministra cyfryzacji.
Prawda jest taka, że między Zachodem a Rosją nie istnieje żadne Międzymorze czy Trójmorze. Ani w „wersji hard”, czyli oderwanej od Unii Europejskiej, ani w „wersji soft” czy też „software”, którą próbuje nas uspokajać Morawiecki. Nie istnieje żadna konfederacja neutralnych państw konserwatywnych, w której szeregach Polska mogłaby się schronić – nie mówiąc o przewodzeniu takiej konfederacji. Praga i Budapeszt, gdy odwracają się od Berlina i Brukseli, to patrzą na Moskwę, nie na Warszawę.
Zatem nasz kraj nie odpływa na neutralne wody. Nasz kraj rozpoczął dryf na Wschód, ku Kremlowi. Wiemy już, że zwrot nie jest dziełem przypadku. Wielkie zamieszanie lat 2014–2015, które wyniosło do władzy Kaczyńskiego i Morawieckiego, było wynikiem działań rosyjskich służb specjalnych. Jak uważa światowy autorytet w dziedzinie najnowszej historii Europy Środkowo-Wschodniej, profesor Timothy Snyder, władcy Kremla postanowili ukarać Platformę Obywatelską za wsparcie dla Ukrainy w latach 2013–2014. Państwo to uparcie starało się zbliżyć do Zachodu i Unii Europejskiej, wyrywając się z rosyjskiej strefy wpływów. Liderzy PO popierali dążenia Ukraińców. „Polski rząd Platformy Obywatelskiej pod przewodnictwem premiera Donalda Tuska wspierał zbliżenie Ukrainy do Europy. Na Majdanie powiewały polskie flagi […]. Wkrótce potem polski rząd został zniszczony. Upubliczniono nagrania prywatnych rozmów prowadzonych […] przez polityków PO” – pisze Snyder20. A gdy Rosja napadła na ukraiński Donbas i zagarnęła ukraiński Krym, usilne starania Tuska w europejskich stolicach przyczyniły się znacząco do wprowadzenia unijnych sankcji wobec agresora. Premier Tusk zapewne nie wiedział wtedy, że Moskwa szykuje brudny odwet. Szkoda, że nie zabezpieczył siebie i Polski przed prowokacją. Gdy afera taśmowa wybuchła, Tusk mówił to samo co Snyder, choć w mniej dosłowny sposób. Publicznie zasugerował, że scenariusz afery mógł zostać pisany obcym alfabetem. Mogło chodzić tylko o cyrylicę, ponieważ w swej wypowiedzi Tusk wspomniał o Rosji i jej interesach paliwowo-eksportowych. Powiedział, że podsłuchy „mają związek z osobami, które działały w dziedzinie połączeń gazowych między Polską a Rosją […] W tle jest handel węglem zza wschodniej granicy, na wielką skalę […]. Ten, kto podjął decyzję o podsłuchiwaniu i ujawnieniu podsłuchów, pisze scenariusz w konspiracji, a jego efektem są straty dla państwa polskiego, a nie zyski. Nie wiem, jakim alfabetem jest pisany, ale wiem, kto może być beneficjentem chaosu państwa polskiego, nie mam co do tego żadnych wątpliwości”21.
Jednak rząd Tuska i jego partia nie ujawniły rosyjskich powiązań Falenty, przez co odwetowa operacja Rosjan zakończyła się pełnym sukcesem. Afera nie tylko wybuchła, lecz także obaliła prozachodnie władze Polski.
ROSYJSKI WĘGIEL, ROSYJSKIE METODY
Syberyjscy dostawcy Falenty. Kopalnia kontrolowana przez ludzi Putina. Robert Szustkowski i mafijni oligarchowie Kremla. Mafia sołncewska i rosyjski wywiad wojskowy GRU. Grupa Radius i podsłuchowa restauracja. Minister w balii i specjaliści od kompromitujących nagrań
Mechanizm operacji najlepiej opisał Grzegorz Rzeczkowski, dziennikarz śledczy tygodnika „Polityka”22. Zgodnie z ustaleniami sądu organizatorem nagrań był biznesmen Marek Falenta, który potajemnie umieścił urządzenia podsłuchowe w restauracji Sowa & Przyjaciele. Zrobił to przy pomocy kelnerów (przede wszystkim przy udziale niejakiego Łukasza N.). Krótko przedtem Falenta wszedł do spółki Składy Węgla, która importowała surowiec z Rosji. Pojechał wtedy do tego kraju, do syberyjskiego Kemerowa, gdzie działa firma KTK eksportująca węgiel do Polski. Firma ta jest całkowicie kontrolowana przez ludzi kremlowskiego dyktatora Władimira Putina. Do niedawna nadzorował ją lokalny gubernator Aman Tulejew, człowiek zasłużony dla rosyjskiego reżimu (Tulejew m.in. organizował pieniądze na wyciąganie Krymu z zapaści gospodarczej po tym, jak półwysep został zagarnięty przez Rosję). Rosjanie z KTK potraktowali Falentę niezwykle ulgowo – od razu dostał węgiel, nie płacąc ani kopiejki.
Skąd taka łaskawość? Jak podaje tygodnik „Polityka”, Falentę miał polecić Rosjanom Robert Szustkowski – polski biznesmen, który od lat robi interesy na terenach podległych władzy Kremla, obywatel… Gambii i były przedstawiciel dyplomatyczny tego kraju w Moskwie. A poza tym – współwłaściciel i współzałożyciel działającej w Polsce deweloperskiej Grupy Radius. Szustkowski włożył w nią pieniądze uzyskane od swych przyjaciół, rosyjskich oligarchów Andrieja Skocza i Lwa Kwietnoja23.
Kim są Skocz i Kwietnoj? Miliarderami, którzy swoje fortuny zarobili dzięki związkom z Kremlem i tzw. mafią sołncewską. Czym jest mafia sołncewska? „Sołncewo”, jak się czasem określa tę grupę, to jedna z najpotężniejszych organizacji przestępczych w Rosji i na świecie. Od samych swych początków mafia sołncewska współpracowała z rosyjskim wywiadem wojskowym GRU. Andriej Skocz całkiem jawnie współdziała z tym wywiadem: w porozumieniu z GRU tworzy w Rosji organizacje paramilitarne.
Tak się składa, że w Instytucie Pamięci Narodowej znajduje się teczka Roberta Szustkowskiego24 założona przez
19
20
T. Snyder,
21
M. Chądzyński, J. Kapiszewski,
22
G. Rzeczkowski,
23
T. Piątek, G. Rzeczkowski,
24
IPN BU PF 1055/16290.