Star Force. Tom 2. Zagłada. B.V. Larson

Читать онлайн.
Название Star Force. Tom 2. Zagłada
Автор произведения B.V. Larson
Жанр Зарубежная фантастика
Серия
Издательство Зарубежная фантастика
Год выпуска 0
isbn 978-83-65661-22-7



Скачать книгу

…nie jest już personelem dowódczym. Taa, załapałem to, Alamo, ty niewdzięczny, stalowy sukinsynu, jak cię zawsze nazywa Sandra.

      Okręt nie odpowiedział. Z jego punktu widzenia byłem już tylko hałaśliwym kawałkiem mięsa, nadającym się jedynie do tego, by w przyszłości testować inne kawałki mięsa. Nanity nie miały pojęcia o honorze, normach zachowania czy innych abstrakcyjnych wymysłach mojego mózgu. Znały swoją misję i podejmowały decyzje, które pozwalały im ją wykonać. Nic innego nie wchodziło w rachubę.

      Spojrzałem na SSK, satelitarny system komunikacyjny, otrzymany z Pentagonu. Czy znajdowaliśmy się już poza zasięgiem? Powiedziano mi, że w okolicach Księżyca nadal będę mógł spokojnie prowadzić rozmowę, a może nawet dalej. Wstałem z fotela i ostrożnie odstawiłem puszkę z piwem. Wszystkie plany na radosne upicie się wyparowały. Być może trzeba będzie zacząć racjonować piwo na najbliższe dni, tygodnie, lata? Miałem tkwić na pokładzie tej jednostki przez nieokreślony czas. Otworzyłem SSK i pozwoliłem samonaprowadzającej się, parabolicznej antenie ustawić się w kierunku ziemskich transponderów, mając nadzieję, że na drodze sygnału nie znajdą się silniki Alamo. W przeszłości, kiedy jeszcze mogłem okrętowi wydawać polecenia, nakazywałem mu, by ustawiał się tak, aby nic nie zakłócało odbioru. Teraz wiedziałem jednak doskonale, że takie polecenie zostanie odrzucone.

      Miałem szczęście. Połączenie uzyskałem prawie natychmiast. Poprosiłem o łączność głosową. Generał Kerr pojawił się w niecałe dwie minuty. Zapewne „wciągał swoją kawę”, jak to zwykł mówić, w pobliżu odbiornika satelitarnego.

      – Riggs? Wasze okręty urwały się i przemieszczają. Czy istnieje jakieś nowe zagrożenie? Co tam się dzieje? Melduj.

      – Przepraszam za przerwę w komunikacji, generale – odpowiedziałem. W skrócie wyjaśniłem, że nanity uznały swoją misję za zakończoną sukcesem i skierowały się ku następnemu światu i gatunkowi, który mogą „uratować”. Generał był prawie tak samo zaskoczony jak ja.

      – A więc… lecicie w otwartą przestrzeń? Zostawiacie nas bezbronnych? Wpakowaliśmy w waszą amatorską armię miliardy dolarów, pochodzących od podatników, Riggs!

      – Sir, nie mamy już kontroli nad naszymi okrętami.

      – To ją przejmij – rzucił. – Jeśli ty tego nie zrobisz, nikt nie da rady. Koniec przekazu.

      Kiwnąłem głową w stronę SSK. Cały Kerr. Pełen zrozumienia i współczucia.

      Spojrzałem na ścianę przed sobą. Dysk obrazujący Ziemię już dawno znikł, wciskając się pod mój fotel. Nie widać było nic prócz srebrnej ściany i bąbelków obrazujących nasze jednostki. Setki złotych żuczków podążało za mną. Pełzły w stronę pustki.

      Jedno z moich świateł zgasło. To obok fotela, którego używałem do czytania. Sprawdziłem żarówkę. Wyglądała na sprawną. W innych lampach działała. Przygryzłem wargę i pomyślałem, aby zapytać o to okręt. Zrezygnowałem jednak. Po co przyspieszać ten proces? Najwyraźniej Alamo uznał, że moje rozkazy przestają obowiązywać, i przegrupowywał nanity tak, aby służyły jego celom. Za jakiś czas miałem siedzieć w ciemnym, zimnym pomieszczeniu. Kiedy okręt zdecyduje, by zaprzestać tworzenia obrazu przestrzeni na ścianach? Kiedy w ogóle przestanie mi odpowiadać?

      Wiedziałem już dokładnie, jak czuły się centaury. Zostały porwane ze swojego świata i przeniesione na Ziemię. Czy wiedziały, co się za tym kryje? Prawdopodobnie tak. Nie było powodu, by zakładać, że ich świat był pierwszym, który nanity próbowały „ocalić”. Przynajmniej w naszym wypadku misja zakończyła się sukcesem. Nanity i ludzie zdołali utrzymać makrosy z dala od planety. Zagłada świata została odsunięta w czasie.

      Zmarszczyłem brwi, myśląc o układzie z makrosami.

      – Alamo – zwróciłem się niepewnie do okrętu.

      Nie było odpowiedzi. Wziąłem głęboki oddech. Musiałem spróbować.

      – Alamo, Ziemia nie została uratowana. Nie wykonaliśmy zadania.

      Przez kilka sekund okręt nie odpowiadał. Czy „mózg” jednostki zajęty był ważniejszymi sprawami? Być może zmieniał oprogramowanie językowe, budując nowe wzorce, dostosowane do gatunku, który miał nas zastąpić.

      – Podstawowa misja została wykonana – odezwał się w końcu głos.

      Uśmiechnąłem się nieznacznie. Moja przynęta zadziałała.

      – Nie, nie została. Zawiodłeś przy wykonywaniu zadania.

      – Podstawowe zadanie wymagało pokonania przeciwnika. Parametry zadania zostały spełnione.

      – Przeciwnik się wycofał, ale za rok powróci. To nie jest zwycięstwo.

      – Wynegocjowano pokój.

      – Nie. Złamałeś warunki umowy. Obiecałem im, że dostaną nanożołnierzy, aby dla nich walczyli. Siły nanitów nas opuściły. Makrosy nie są zainteresowane normalnymi, ludzkimi żołnierzami.

      – Jednostki reprodukcyjne pozostały na Ziemi. Istnieje możliwość wyprodukowania żołnierzy i wypełnienia warunków rozejmu. Można wyprodukować dla nich broń. Wszystkie niezbędne systemy są funkcjonalne.

      Uświadomiłem sobie, że „jednostki reprodukcyjne”, o których mówił okręt, to fabryki, które postawiłem na wyspie Andros. Alamo był sprytnym potworem. Ziemia miała możliwość stworzenia żądanej armii bez udziału okrętów. Myślałem gorączkowo nad kolejnym argumentem.

      – Ale oni nie wiedzą o rozejmie – zauważyłem. – Nikt na Ziemi o tym nie wie. Nie powiedziałem im. Nie wiedzą także, jak rozmawiać z makrosami. Tylko ja to wiem.

      Alamo na chwilę ucichł. Spojrzałem na ścianę przed sobą. To, co zobaczyłem, wywołało uśmiech. Okręt przestał się poruszać. Mój mały, zielony żuczek odłączył się od złotych i pozostał z tyłu. Może uda mi się zobaczyć ponownie Sandrę.

      – Przekażesz informacje swoim siłom zbrojnym – powiedział okręt.

      – A jeśli odmówię?

      – Zostaniesz zmuszony.

      Podłoga zaczęła się nagrzewać. Nosiłem buty, ale i tak już to czułem. Wiedziałem, że nanity mogły rozgrzać pomieszczenie do temperatury tysięcy stopni, gdyby zaszła taka konieczność. Wystarczająco, by spalić wszystko, co się tutaj znajdowało.

      – W porządku – powiedziałem ugodowo.

      Podszedłem do SSK. Nie siadając nawet, potrąciłem stolik ze szklanym blatem. Kalecząc się, zrzuciłem na podłogę zestaw komunikacyjny, krew popłynęła z moich rozciętych przedramion.

      Tuzin czarnych macek wysunęło się ze ściany i unieruchomiło mnie. Uśmiechnąłem się ponownie. A więc nanity nie opuściły jeszcze mojej krwi. Bez nich nie miałbym szans na zniszczenie urządzenia, zanim okręt zareagował.

      – Przepraszam, chyba mamy problem – powiedziałem spokojnie.

      – Zniszczyłeś sprzęt niezbędny do wykonania zadania.

      – Przypadkowo – odparłem z pełnym przekonaniem. – Sprawdź swoje zapisy. Jednostki biotyczne czasem niszczą przedmioty, nie mając takich zamiarów. Takie przypadki zdarzają się losowo, w nieprzewidywalnych odstępach czasu.

      Okręt zawahał się. Miałem nadzieję, że wyliczanie prawdopodobieństwa przepali mu jeden czy dwa obwody. Tymczasem jednak podłoga zaczęła stygnąć.

      – Powiadomisz swoje siły zbrojne – powiedział okręt.

      – Nie mogę tego zrobić z tego miejsca.

      – Zostaniesz