Hayden War. Tom 5. Za wszelką cenę. Evan Currie

Читать онлайн.
Название Hayden War. Tom 5. Za wszelką cenę
Автор произведения Evan Currie
Жанр Зарубежная фантастика
Серия
Издательство Зарубежная фантастика
Год выпуска 0
isbn 978-83-64030-98-7



Скачать книгу

sygnały płynące z implantów. Niestety, niewiele to pomogło. Z wściekłością uderzyła w ścianę pięścią, a ból przyniósł małą ulgę. Zdecydowała się iść na siłownię. Jeszcze latając z Walkirią, nauczyła się, że trzeba się czymś zająć, aby przetrwać lot.

      Odrzuciła wspomnienia, ale pozostała przy swojej decyzji i poszła w stronę windy. Siłownia znajdowała się osiem pięter wyżej. Lepsze to niż nurzanie się w cierpieniu fizycznym i przykrych wspomnieniach.

      * * *

      – To ona?

      Ukradkowe spojrzenia i szepty towarzyszyły kobiecie biegnącej na stacjonarnej bieżni, ale ostentacyjnie je ignorowała. To jednak nie znaczyło, że przestała przyciągać uwagę.

      – Słyszałem, że była jedyną, która przeżyła na ostatnich trzech okrętach, na których służyła.

      – Nie bądź głupcem. To był jeden okręt, „Los Angeles”. Ostatnim razem przetrwał prawie cały jej zespół, a za drugim razem krypa nie została zniszczona.

      – Była na „Hoodzie”, a ten dostał.

      – Ale zniszczone zostało tylko stanowisko dowodzenia, większość załogi przeżyła.

      – Nadal jest Jonaszem. Nie chcę widzieć tej pechowej ślicznotki nigdzie w swojej okolicy.

      – Lepiej się zamknij, chyba że chcesz wracać na piechotę.

      * * *

      „Dupki z marynarki”.

      Sorilla nie winiła marynarzy za to, co myśleli, sama często się nad tym zastanawiała, nie mogła im jednak wybaczyć tego, że uważali, iż nie jest w stanie usłyszeć ich przyciszonej rozmowy. Jej implanty były tajne, to prawda, ale nawet standardowy zestaw wychwyciłby rozmowę tych idiotów.

      Nie zwracała na nich uwagi, nic dobrego nie wynikłoby z przekrzykiwania się z jakimiś durniami. Ignorowała także alarmujące sygnały z bieżni, polegając na swoim własnym procesorze przy monitorowaniu pracy serca.

      Była na czwartym kilometrze, kiedy maszyna obok została uruchomiona, a ona usłyszała charakterystyczne uderzenia stóp o elastyczny podest. Nie patrzyła w bok, nie obchodziło jej, kto tam biegł. Sama lubiła biegać w ciszy.

      Trwała ona jednak jeszcze tylko około trzech minut.

      – A więc ty jesteś Aida – odezwał się sąsiad.

      Nie raczyła odpowiedzieć, patrzyła przed siebie. Jednak przesłała próbkę głosu do analizy w bazie danych okrętu.

      – Daj spokój – odezwał się sąsiad ponownie – i nie obciążaj komputera. Jestem Hadrian Swift.

      To wzbudziło jej zainteresowanie, spojrzała w bok i wyrównała tempo biegu. Na HUD-zie pojawiło się zdjęcie mężczyzny wraz z krótkim opisem.

      „Cywilny ochroniarz. Świetnie”.

      – Szef ochrony ambasador – powiedziała, patrząc przed siebie. – Przypuszczam, że to czyni cię moim przełożonym.

      – Teoretycznie.

      – Monitorujesz moje implanty?

      – Nie, ale uprzedzono mnie, że spróbujesz, więc monitorowałem komputer okrętu pod kątem wyszukiwań dotyczących mojej osoby. Szczerze mówiąc, byłbym rozczarowany, gdybyś tego nie zrobiła.

      – Oczywiście… – odpowiedziała kwaśno. – Co cię sprowadza do części dla pariasów?

      – Staram się porozmawiać z podwładnymi, zanim znajdziemy się w sytuacji, kiedy będę musiał na nich polegać.

      Sorilla chrząknęła.

      – Zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę nie wchodzę w skład twojego zespołu, prawda?

      – Oczywiście – odpowiedział. – Nie spodziewam się pomocy z twojej strony, majorze. Staram się tylko upewnić, że nie utrudnisz mi pracy.

      Sorilla wyłączyła program maszyny, przechodząc do truchtu, by wyciszyć organizm.

      – Nie mam zamiaru deptać ci po palcach, jeśli o to chodzi, Swift.

      – Widzisz, nie to mnie martwi, majorze – powiedział, dostosowując tempo swojej bieżni do jej. Odwrócił się i spojrzał na Sorillę. – Pracowałem już z wojskowymi maniakami i uważam was za koszmar.

      – Nas? – Aida zatrzymała się i spojrzała na niego.

      On także się zatrzymał i odpowiedział spojrzeniem.

      – Żołnierze kochają krew. Moim zadaniem jest zapobieganie przemocy, podczas gdy waszym czynienie jej jak najbardziej efektywną. Pozwól więc, że wyrażę się jasno. Jesteś oficjalnie członkiem mojego zespołu i nic na to nie mogę poradzić, ale jeśli zaczniesz szaleć w pobliżu mojego obiektu, osobiście wpakuję ci pocisk w czaszkę.

      Sorilla zeszła z bieżni, jej sylwetka nikła przy potężnym ochroniarzu. Podeszła do niego i uśmiechnęła się.

      – Jeśli zacznę szaleć w pobliżu twojego obiektu, będzie to oznaczać, że jesteś w bardzo głębokim gównie… A swoją drogą, to nie nosisz nic wystarczająco dużego, by mi wpakować z tego pocisk… sir.

      Potem pchnęła go, na pozór lekko, od niechcenia i nie oglądając się, uruchomiła bieżnię za pomocą zdalnego sterowania, ustawiając ją na najwyższe obroty.

      Łomot Swifta uderzającego z impetem o ścianę wywołał na jej ustach pierwszy prawdziwy uśmiech od wejścia na pokład.

      „Ochrona dyplomatyczna. Nigdy w życiu nie przyznam się, że robiłam coś takiego”.

      * * *

      „Mexico” opuścił przestrzeń Haydena o dwudziestej pierwszej, prawie co do sekundy, kierując się w stronę pierwszego punktu skoku z długiej listy, jaką miał w planie lotu.

      Punkty skoku były miejscami w przestrzeni, w których interferencja z lokalną gwiazdą niemal całkowicie równoważyła stałe fale grawitacyjne. To pozwalało okrętom przebijać się do przestrzeni, w której prawa dotyczące czasu i przestrzeni nie obowiązywały.

      USS „Mexico” odpalił napędy skokowe, zbliżając się do niewidocznego punktu, a potem rozpłynął się w czerni.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAAAAAQABAAD//gBBSlBFRyBFbmNvZGVyIENvcHlyaWdodCAxOTk4LCBKYW1l cyBSLiBXZWVrcyBhbmQgQmlvRWxlY3Ryb01lY2gu/9sAhAACAQEBAQECAQEBAgICAgIEAwICAgIF BAQDBAYFBgYGBQYGBgcJCAYHCQcGBggLCAkKCgoKCgYICwwLCgwJCgoKAQICAgICAgUDAwUKBwYH CgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgr/wAARCASu AwADASIAAhEBAxEB/8QBogAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgc