Название | Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań |
---|---|
Автор произведения | Agnieszka Krawczyk |
Жанр | Любовно-фантастические романы |
Серия | |
Издательство | Любовно-фантастические романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8075-258-0 |
Sylwia szczerze nienawidziła Ady Bielskiej i tę głęboką niechęć najwyraźniej przeniosła na jej najstarszą córkę. Co takiego opowiedziała Tomaszowi, że zdecydował się tutaj zjawić i grozić jej? Miała nadzieję, że się tego dowie dzisiejszego popołudnia. Mimo wszystko zamierzała działać ostrożnie i nie wdawać się z Halickim w żadne kłótnie czy utarczki, nie dawać mu powodu, by myślał, że się go boi czy usiłuje przed nim bronić.
Wprawnym ruchem przestawiła jeszcze wazonik z kwiatami na stoliku i wygładziła koronkową serwetę. Te proste i zwykłe czynności bardzo podniosły ją na duchu. Była u siebie i czuła się dobrze na własnym terenie, który dawał jej przynajmniej duchową przewagę.
Zobaczyła cień przy furtce i spojrzała w tamtą stronę. Tomasz Halicki stał i patrzył na herbaciarnię trudnym do odgadnięcia wzrokiem. Czaiła się w nim jednak jakaś dezaprobata, gdy spod zmarszczonych brwi lustrował dawny kiosk przerobiony na patio i taras z ogrodem. Wyraźnie nie podobało mu się ani to miejsce, ani jego wystrój.
Agata zbliżyła się do furtki.
– Dzień dobry – zaczęła oficjalnym tonem, uśmiechając się z rezerwą.
– Dzień dobry. Przyjemny zakątek. Taki milutki – ostatnie słowo wypowiedział tak sarkastycznym tonem, że trudno było mieć złudzenia, co naprawdę myśli o herbaciarni „3 Siostry i 3 Koty”.
Bez słowa otworzyła furtkę i wpuściła gościa do środka. Zaproponowała miejsce na patio, ale Tomasz chciał zwiedzić wnętrze herbaciarni. Usiedli więc przy dużym oknie, wychodzącym na ogródek.
– Sama pani zaprojektowała wystrój? Widać, że bardzo się pani starała, żeby było przytulnie.
– A nie jest? – zapytała Agata przekornie, choć obiecywała sobie, że nie pozwoli wciągnąć się w żadną grę.
– Raczej prowincjonalnie – wzruszył ramionami. – Ale w końcu jesteśmy w małym miasteczku. Te wszystkie ptaki z kolorowymi piórami, te książki i bibeloty… Proszę wybaczyć, ale ten lokalik przypomina trochę lamus zapchany różnymi śmieciami. Osobiście nie lubię wystroju vintage, uważam, że brakuje mu stylu.
Agata odchrząknęła. Tomasz Halicki naprawdę robił, co mógł, aby ją do siebie zniechęcić. Jego zachowanie było tak śmieszne, że nawet jej nie irytowało.
– Nie jest to zbyt miłe, ale rozumiem, że nie każdemu musi się u nas podobać – powiedziała więc lekko. – Mam nadzieję, że mimo wszystko przyjmie pan zaproszenie na herbatę lub kawę – popatrzyła na niego przeciągle, aby dać mu do zrozumienia, jak niestosowne są jego uwagi i ogólnie to aroganckie zachowanie. Tomasz najwyraźniej liczył na to, że wyprowadzi ją z równowagi i obrazi, bo zaczął kręcić się na fotelu i rozglądać na boki.
– Nie miałem niczego złego na myśli – zastrzegł się. – Po prostu wyraziłem swoje zdanie. Poproszę o herbatę, chętnie jakąś specjalność zakładu.
– Oczywiście, proszę poczekać – odpowiedziała i stwierdziła, że właściwie nie ma ochoty prowadzić z nim tej rozmowy. Wstała i wyszła na zaplecze, licząc na to, że będzie potrafiła się uspokoić. Odetchnęła głęboko, gdy wsypywała mieszkankę „Ada” do czajniczka. Była to specjalna kompozycja Danieli, ich najlepsza herbata, tajna broń lokalu. Zerknęła dyskretnie na to, co w tym czasie robi Halicki.
Wstał i zaczął przeglądać pocztówki z reprodukcjami obrazów Ady. Po chwili odłożył je ze wstrętem na kontuar. Sięgnął po pierwszą z brzegu książkę i zaczął ją mimowolnie kartkować.
9
Agata podała herbatę i spojrzała na Tomasza Halickiego z wyczekiwaniem. Właściwie po raz pierwszy miała okazję dobrze mu się przyjrzeć. Tomasz odziedziczył po matce jasne włosy w nietypowym, płowym odcieniu, który przypominał Niemirskiej aktora Roberta Redforda z filmu Pożegnanie z Afryką.
W ogóle Halicki był w tym typie – podróżnik z ogorzałą twarzą o mocno zarysowanej szczęce, która nadawała jego obliczu zdecydowany i nieustępliwy wyraz. Miał jasne oczy w specyficznym kolorze lapis lazuli. Próbowała doszukać się w nim podobieństwa do Cezarego, ale nie mogła. Prezes Halicki, gdy go poznała, był już starszym i schorowanym człowiekiem, a w oczy najbardziej rzucała się jego nienaturalna szczupłość. Tomasz był postawny i dobrze zbudowany, choć na pewno nie można było o nim powiedzieć, że jest masywny. Na lewej ręce nosił dziwną bransoletkę z plecionki, zapewne pamiątkę z jakiejś dalekiej wyprawy, a poza tym nie miał żadnej biżuterii, również obrączki.
– Chciałbym wyjaśnić pewne kwestie od razu na początku – powiedział, gdy nalała mu nieco płynu do filiżanki. – Sprawdziliśmy w sądzie i rzeczywiście jest pani prawnym opiekunem Antoniny.
– Może moglibyśmy mówić sobie po imieniu? – zaproponowała nieoczekiwanie Agata, która po chwili namysłu doszła do wniosku, że dyplomatyczniej będzie skrócić dystans. Cała sytuacja wydawała się jej bowiem sztuczna i nienaturalna. – Trudno uznać, że jesteśmy rodziną, ale łączy nas jednak coś więcej niż zwykła znajomość, prawda?
Skinął głową i uniósł lekko filiżankę.
– To prawda. Tak będzie wygodniej. Nigdy nie lubiłem tych naszych polskich konwenansów. Są takie nieznośnie mieszczańskie. Wracając do tematu, prawnik poinformował mnie, że wszystko załatwiłaś legalnie, parę tygodni temu, jeszcze przed śmiercią ojca.
– Może najpierw ja ci coś wyjaśnię. Obawiam się, że mogły tu zajść pewne nieporozumienia związane z twoją mamą, Sylwią Wolańską van Akern. Spróbuję pokrótce opowiedzieć, jak wygląda ta sprawa z mojego punktu widzenia.
Tomasz skinął głową, a ona zaczęła opowiadać swoją historię od początku. Mówiła o matce, której nie znała, a która porzuciła ją w dzieciństwie, i o szoku, jakiego doznała, gdy pewnego dnia otrzymała telefon od weterynarza Wilka z wiadomością, że Ada nie żyje. I kolejnym wstrząsie, gdy na pogrzebie dowiedziała się, że ma nieletnią siostrę, którą powinna się zaopiekować. O swojej niechęci do małego miasteczka i dziwnego kiosku z gazetami prowadzonego przez matkę i późniejszej wielkiej miłości do tego miejsca, wreszcie o śledztwie mającym na celu wyjaśnienie, kto jest ojcem Tosi.
– W ten sposób doszłam do Sylwii Wolańskiej, którą znałam wyłącznie jako przyjaciółkę mamy ze studiów. Poprosiłam ją o spotkanie, licząc na to, że czegoś się o niej dowiem, trafię na jakiś dalszy trop. Jak się okazało – trop był właściwy, z czego na początku zupełnie nie zdawałam sobie sprawy. Odkryłam rozwiązanie dręczącej mnie zagadki tożsamości ojca Tosi, ale wtedy twoja matka zaczęła podejrzewać, że dybiemy na wasz majątek, co zapewniam cię – nie było moją intencją.
Agata zaczerpnęła tchu i spojrzała wyczekująco na Tomasza, który z tym samym nieodgadnionym wyrazem twarzy obracał w palcach filiżankę.
– Rozumiem – powiedział, ale takim tonem, jakby w istocie wcale nie rozumiał, a właściwie nie chciał przyjąć do wiadomości tego, co usłyszał. Najwyraźniej jego interpretacja faktów była zupełnie inna.
– Ojciec zrobił zapis w testamencie – zaczął, patrząc na Agatę znacząco. Ona milczała. Wiedziała, do czego Tomasz zmierza, ale nie zamierzała odkrywać swoich kart. Była wobec niego szczera, może aż za bardzo, a on do tej pory się nie odwzajemnił, wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że jeszcze