Na szczycie. K.N. Haner

Читать онлайн.
Название Na szczycie
Автор произведения K.N. Haner
Жанр Любовно-фантастические романы
Серия
Издательство Любовно-фантастические романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-7942-511-2



Скачать книгу

Chcesz wracać czy zostaniesz?

      – A jest jakieś wolne łóżko?

      – Moje – posłał mi ten swój zadziorny uśmiech.

      – Nawet o tym nie myśl, widziałeś, co się ze mną dzieje. Jestem obolała…

      – Żartowałem! – przerwał mi i pocałował w nadgarstek. Wstaliśmy i wyszliśmy z łazienki.

      – O! Mamusia i tatuś się pogodzili! – krzyknął narąbany Alex, a dziewczyna, która przyszła z Sedem, wstała i wybiegła z płaczem z autobusu.

      – Gdzie Nicki? – zapytał Sed.

      – Z Simonem i tamtymi dwiema… – odpowiedział Erick i uśmiechnął się do mnie. Kiwnął pytająco głową, czy wszystko w porządku. Puściłam mu oczko i całusa w powietrzu.

      – Ja spadam spać. Idziesz, Alex? – zapytał Clark.

      – Ta. Nara wszystkim! – chłopaki poszli do drugiego autobusu. Zostaliśmy tylko we dwoje z Sedem. Znowu…

      ***

      – Od poniedziałku zaczynamy próby przed trasą – powiedział, siadając za stolikiem w kuchni.

      – Ja też będę miała jakieś próby?

      – Tak. Musisz ułożyć układy do siedmiu utworów i na bis.

      – A nie mogę improwizować? Nie lubię trzymać się układu…

      – To dość ryzykowne.

      – Ryzykowne jest to, że zatrudniasz mnie trzy tygodnie przez trasą. Tamte dziewczyny miały dużo więcej czasu na przygotowania – stwierdziłam fakt. Nie jestem przekonana do jego pomysłu. To przecież jakieś kompletnie szaleństwo.

      – Ufam ci i wiem, że dasz czadu.

      – Dzięki – uśmiechnęłam się. Z tyłu autobusu dobiegały takie jęki i krzyki, że nie potrafiłam się skupić.

      – Wytrzymasz to? – zapytał Sed, rozbawiony moją zniesmaczoną miną.

      – Nie będę spała z nimi busie, więc chyba tak…

      – Bzykalnia jest tylko w tym.

      – Bzykalnia? – parsknęłam śmiechem.

      – Chłopaki tak to nazywają, brzmi łagodniej niż kącik ruchania.

      – Kącik ruchania! – prawie się oplułam.

      – Teraz już rozumiesz, czemu śpię w tamtym autobusie. Może syf, ale nie muszę słuchać tych jęków co noc…

      – W sumie to jestem przyzwyczajona, Trey co weekend sprowadza sobie facetów.

      – Będziecie musieli się podzielić, jest jedna prycza wolna tutaj i jedna w tamtym autobusie.

      – A kto śpi tutaj?

      – Nicki, Simon i Alex, ale, jak widać, różnie to bywa.

      – To wolę tam. Erick i Clark wyglądają na spokojniejszych…

      – Ja też tam śpię.

      – Jakoś to zniosę, o ile będziesz grzeczny.

      – Grzeszny?

      – Grzeczny! – Sed pociągnął mnie gwałtownie na swoje kolana, pisnęłam zaskoczona.

      – Cholernie mnie kręcisz, Reb. Wiesz o tym, prawda? – zamruczał, zanurzając nos w moje włosy. Odepchnęłam się rękami, ale nadal mnie mocno trzymał.

      – W ten sposób nic nie zdziałasz… – próbowałam go jakoś zniechęcić.

      – Pachniesz tak cudownie słodko.

      – To szampon waniliowy.

      – Nie mówię o włosach, choć faktycznie pachną wanilią – spojrzał na mnie. Jego szmaragdowe oczy błyszczą i widać tańczące w nich iskierki. Cholera, no! Co za facet. Jak ja mam mu się oprzeć?

      – Sed, proszę…

      – O co mnie prosisz, kochanie?

      Kochanie? Nie wiem, dlaczego się roześmiałam.

      – Puść mnie.

      – Po co? – Wsunął mi rękę pod pupę i jednym ruchem posadził na sobie okrakiem.

      – Nie chcę takich gierek.

      – Więc czego chcesz? – Zaczął mnie całować po szyi. Jęknęłam, aż odbiło się to echem tam na samym dole. Och!

      – Nie uwodź mnie… Proszę – zakwiliłam, wciągając powietrze.

      – Nie lubisz być uwodzona? – zamruczał tuż przy moim uchu i polizał je, a potem przygryzł.

      – O Boże! – Instynktownie otarłam się kroczem o jego biodra.

      – Jesteś taka wrażliwa, twoje ciało idealnie na mnie reaguje – wyszeptał i zsunął mi ramiączka bluzki, pod którą nie mam stanika. Materiał prześliznął się po skórze i zatrzymał na krągłości piersi.

      – Sed, proszę…

      – O co mnie prosisz, kochanie? – Pocałował mój obojczyk, jego zagłębienie i ramię.

      – Och! – wyjęczałam, odrzucając głowę do tyłu. Dlaczego on na mnie tak działa? Dwie godziny temu miałam ochotę go zabić, a teraz mam ochotę się z nim pieprzyć. Naprawdę – albo się pozabijamy, albo zostaniemy małżeństwem.

      – Będę delikatny, teraz już wiem, co z tobą zrobić… – zsunął mi koszulkę na brzuch, odsłaniając piersi. Sutki stwardniały mi już dawno, przy pierwszym jego dotyku. Polizał prawy, potem lewy i wessał się w niego łapczywie.

      – Och, Sed! – jęknęłam znowu. Moje ciało pokryło się gęsią skórką, a obolała cipka zaczęła pulsować.

      – Czujesz, jaki jestem przez ciebie twardy? – Naparł na mnie biodrami tak, że jego wielki penis otarł się o moje udo.

      – Tak.

      – Chcesz mnie w sobie poczuć? W tej swojej małej, ślicznej, ciasnej cipce…

      – Och tak! Tak! – Co ja wygaduję? Nie potrafię się opanować. To silniejsze ode mnie.

      – Co tak, Reb?

      Oczy mam zamknięte, ale wiem, że uśmiechnął się, pieszcząc nadal moje piersi.

      – Chcę cię poczuć!

      – Gdzie?

      – Wszędzie! – krzyknęłam bo akurat w tym momencie przygryzł mocniej sutek. Mało mnie interesuje, że ktoś może w każdej chwili wejść do autobusu i nas zobaczyć. Chcę go poczuć w sobie, chcę, by mnie wypełnił, by moja cipka przyjęła go całego. Oderwał się od moich piersi i zajął ustami. Pieścił mój język swoim, przygryzając co i rusz. Jest taki zachłanny, a zarazem delikatny i namiętny.

      – Chodźmy stąd – powiedział nagle i wstał, nie puszczając mnie ze swoich bioder.

      – Gdzie? – pisnęłam zaskoczona i strasznie rozpalona.

      – Tu nie ma warunków – postawił mnie delikatnie na podłodze i wyprowadził z autobusu. Chwycił moją dłoń i ruszył do samochodu. No, faktycznie, dziś nie pił, więc może prowadzić. Czeka tu kolejne auto, widziałam je na podjeździe jego domu. BMW, tyle że większe niż to, którym jechaliśmy wczoraj.

      – Gdzie jedziemy? – zapytałam, cała podniecona i zaintrygowana.

      – Do mnie, chcę cię mieć w swoim łóżku.

      Poczułam