Название | Przypadkowe szczęście |
---|---|
Автор произведения | Abbi Glines |
Жанр | Любовно-фантастические романы |
Серия | |
Издательство | Любовно-фантастические романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-7642-455-2 |
Autor: Abbi Glines
Tłumaczenie: Agata Żbikowska
Redakcja: Ewa Ressel
Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak
Skład: Władysław Gólski
Projekt graficzny okładki: Katarzyna Borkowska
Zdjęcie na okładce: Deborah Jaffe/Getty Images
Przygotowanie eBooka: Jarosław Jabłoński/Władysław Gólski
Copyright © 2013 by Abbi Glines
Copyright for the Polish edition © Wydawnictwo Pascal
First Atria Paperback edition July 2013, Atria Books a Division of Simon & Schuster, Inc.
Ta książka jest fikcją literacką. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób, żywych lub zmarłych, autentycznych miejsc, wydarzeń lub zjawisk jest czysto przypadkowe. Bohaterowie i wydarzenia opisane w tej książce są tworem wyobraźni autorki bądź zostały znacząco przetworzone pod kątem wykorzystania w powieści.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, przechowywanie lub wprowadzanie do systemu wyszukiwania, dystrybucja w jakiejkolwiek formie lub za pomocą jakichkolwiek środków (elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych) bez wcześniejszej pisemnej zgody wydawcy jest zabronione.
Bielsko-Biała 2014
Wydawnictwo Pascal Spółka z o.o.
ul. Zapora 25, 43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, faks 338282829
[email protected], www.pascal.pl
Podziękowania
Dziękuję Keithowi, mojemu mężowi, który tolerował bałagan w domu, brak czystych ubrań i moją huśtawkę nastrojów podczas pisania tej książki (zresztą nie tylko tej).
Moim trzem wspaniałym dzieciom. Zjadały ogromne ilości płatków kukurydzianych, corn dogów i pizzy, kiedy ja zamykałam się w pokoju, żeby pisać. Obiecałam, że po wszystkim przygotuję im wiele dobrych, gorących posiłków.
Dziękuję Colleen Hoover, Tinie Reber, Autumn Hull i Liz Reinhardt za ich opinie na temat tej powieści. Jestem wdzięczna za waszą pomoc, drogie panie!
Genialnej Sarah Hansen, która zaprojektowała oryginalną okładkę. Kocham ją także za to, że świetnie można spędzić z nią czas. Uwierzcie mi… coś o tym wiem!
Dziękuję najfajniejszej agentce w literackim świecie, Jane Dystel. Uwielbiam ją. To takie proste. Także Lauren Abramo, zajmującej się sprzedażą praw do moich powieści; to dzięki jej pracy moje książki publikowane są na świecie.
Przede wszystkim jednak Bogu. To On dał mi umiejętność pisania. Fakt, że każdego dnia robię to, co kocham, jest darem, jaki tylko On może dać.
Dla Autumn Hull. Kiedy zatracam się w procesie tworzenia, niełatwo się ze mną rozmawia. Bywam irytująca. Świadomość, że mam kogoś, do kogo mogę zadzwonić i kto wysłucha moich narzekań, jest bezcenna. Dziękuję ci, Autumn.
Della
Ach śpij, kochanie. Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz, dostaniesz. Czego pragniesz, daj mi znać…
Nie przestawaj teraz śpiewać, mamusiu. Nie teraz. Przepraszam, że odeszłam. Chciałam tylko zaznać trochę życia. Nie boję się tak jak ty. Pragnę, żebyś śpiewała. Proszę, zaśpiewaj dla mnie. Nie rób tego. Nie idź do niego. On nie był prawdziwy. Nie widzisz? Nigdy nie był prawdziwy. Umarł szesnaście lat temu.
Powinnam była komuś o tobie powiedzieć. To wszystko moja wina. Potrzebowałaś pomocy, a ja jej dla ciebie nie znalazłam. Może jednak się bałam… że mi ciebie zabiorą.
– Dello, kochanie, podaj mi ręce. Muszę je wyczyścić. Spójrz na mnie, Dello. Wróć do mnie. Jej już nie ma, ale tobie nic się nie stało. Musimy cię oczyścić. Zabrali jej ciało. Nadeszła pora, żebyś opuściła ten dom, na zawsze. Nie wracaj tu. Proszę, Dello, spójrz na mnie. Powiedz coś.
Zamrugałam, próbując pozbyć się wspomnień, i zagapiłam się na Braden, moją najlepszą przyjaciółkę. Zmywała krew z moich dłoni mokrą myjką. Łzy płynęły jej po twarzy. Powinnam wstać i sama wszystko posprzątać, ale nie byłam w stanie. Musiała to zrobić za mnie.
Zawsze wiedziałam, że ten dzień nadejdzie. Może inaczej go sobie wyobrażałam. Nie spodziewałam się, że mama może umrzeć. Zazwyczaj, kiedy myślałam o tej chwili, czułam się winna. Ale nie przestawałam marzyć. Poczucie winy nie było wystarczająco mocne, żebym nie śniła o wolności.
Ktoś musiał się zorientować, że moja mama nie jest do końca normalna, a przynajmniej tak mi się wydawało. Sądziłam, że kogoś zastanowi, co dzieje się w domu tego dziwnego dziecka, które cały dzień siedzi z matką i odmawia wyjścia na zewnątrz. Chciałam, żeby tak się stało… i jednocześnie bałam się tego. Gdybym zyskała wolność, jednocześnie straciłabym matkę. Wiedziałam, że jest szalona, ale potrzebowała mnie. Nie mogłam pozwolić na to, żeby ją zabrali. Ona tak bardzo się bała… wszystkiego.
Della
Kiedy Braden dała mi swój stary samochód i kazała jechać w świat, żadna z nas nie pomyślała o tym, że przecież nie umiem go zatankować. Miałam prawo jazdy zaledwie od trzech miesięcy. A auto, którym mogłabym jeździć, dopiero od pięciu godzin. Wiedza, jak się tankuje, nie była mi potrzebna… aż do teraz.
Sięgnęłam do torebki i wyjęłam telefon. Postanowiłam zadzwonić do Braden i sprawdzić, czy mogłaby mnie przeprowadzić przez ten proces. Z drugiej strony była w podróży poślubnej, więc nie chciałam jej przeszkadzać. Kiedy wcześniej tego dnia wepchnęła mi kluczyki do ręki, mówiąc, że chciałaby, abym „wybrała się w podróż i zasmakowała życia”, tak bardzo przejęłam się wspaniałością tego gestu, że nie pomyślałam, aby zapytać o cokolwiek innego. Po prostu ją przytuliłam i patrzyłam, jak razem ze swoim nowym mężem, Kentem Fredrickiem, wsiada do limuzyny.
Myśl, że nie potrafię zatankować samochodu, nie przyszła mi do głowy. Aż do teraz. Miałam tak mało paliwa, że ledwie dotoczyłam się do niedużej stacji benzynowej w jakimś nadmorskim miasteczku w środku kompletnej głuszy. Śmiejąc się z siebie, próbowałam dodzwonić się do Braden. „Nie mogę odebrać telefonu. Jeśli chcesz się ze mną skontaktować, proponuję się rozłączyć i wysłać esemes”. Skrzynka głosowa. Pewnie siedziała w samolocie. Sama będę musiała wymyślić, jak to zrobić.
Wysiadłam z małej czerwonej hondy civic. Na szczęście zatrzymałam się po właściwej stronie dystrybutora. Znalazłam klapkę, przez którą wkładało się końcówkę pistoletu. Widziałam, jak Braden to robiła. Dam sobie radę. Może.
Pierwszy problem polegał na tym, że nie wiedziałam, jak otworzyć te magiczne drzwiczki. Były tam. Widziałam je, ale nie miały rączki. Przez moment przyglądałam im się, po czym rozejrzałam się za kimś, kto nie wyglądałby przerażająco. Potrzebowałam pomocy. Musiałam przejść dwa lata terapii, zanim nauczyłam się rozmawiać z nieznajomymi. Teraz często to robiłam. Tak naprawdę Braden miała w tym więcej zasług niż psycholog, do którego musiałam co tydzień chodzić. Wypchnęła mnie w świat i nauczyła żyć.
Cytat z Franklina D. Roosevelta, „Jedyną rzeczą, jakiej powinniśmy się bać, jest sam strach”, miałam przyklejony do lustra w łazience. Czytam go codziennie, a raczej czytałam przez ostatnie trzy lata. Powtórzyłam go teraz w myślach i rozluźniłam się. Nie bałam się. Nie byłam moją matką. Byłam Dellą Sloane i wyruszyłam w podróż, żeby się odnaleźć.
– Wszystko w porządku? Potrzebujesz pomocy? – Głęboki aksamitny głos zupełnie mnie zaskoczył. Poderwałam głowę i zobaczyłam, że jakiś chłopak uśmiecha się do mnie z przeciwnej strony dystrybutora. Kiedy mi się przyglądał, jego ciemnobrązowe oczy zdawały się błyszczeć od śmiechu. Nie miałam zbyt dużego doświadczenia z chłopakami, ale wiedziałam, że nawet