Название | Marzenie Zuzanny |
---|---|
Автор произведения | Agnieszka Biegaj |
Жанр | Любовно-фантастические романы |
Серия | |
Издательство | Любовно-фантастические романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-7859-430-7 |
– Ja też nie chcę być z nikim innym – powiedziałam, mocno się do niego przytulając. – I też bardzo cię pragnę.
John wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
Leżeliśmy nago obok siebie, całując się i dotykając. Znaliśmy się od zawsze, ale teraz odkrywaliśmy się na nowo.
– To będzie mój pierwszy raz – wyszeptałam.
– Boisz się? – zapytał John.
– Przy tobie niczego się nie boję.
Wiedziałam, że wyjedzie równie szybko jak przyjechał. Pozostaną nam wspomnienia tej chwili rozkoszy i spełnienia, tęsknota, oczekiwanie na kolejne spotkanie, rozmowy, ukradkowe pocałunki na rodzinnych imprezach.
W obecnej chwili byłam gotowa zgodzić się na wszystko.
Rozdział 6.
Detektyw Zuzanna
Na imię miała Anita i była moją najlepszą przyjaciółką z pracy. Zaprzyjaźniłyśmy się już na rozmowie kwalifikacyjnej, a potem okazało się, że siedzimy przy sąsiednich biurkach. Chodziłyśmy razem do stołówki na obiad, pomagałyśmy sobie w pracy i czasem umawiałyśmy się do kina, teatru albo na pizzę.
Oczywiście nie wiedziała, że jestem zakochana we własnym kuzynie, ale wiedziała, że jest ktoś, kogo bardzo kocham i z kim nie mogę być. Nadal przyjaźniłam się z Żanetą, ale ona miała swoje życie i nie zawsze udawało nam się umówić.
Anita studiowała na wydziale ekonomicznym Uniwersytetu Gdańskiego. Po ukończeniu studiów pracowała przez ponad rok w banku w Gdańsku, ale jej narzeczony Marcin dostał pracę we Wrocławiu, więc Anita przeniosła się razem z nim.
Dogadywałyśmy się świetnie i zawsze mogła na mnie liczyć. Tak jak i teraz.
Cały dzień była jakaś nieswoja, a kiedy poszłyśmy na obiad, wybrała stolik w kącie sali z dala od innych. Nachyliła się do mnie i powiedziała konspiracyjnym szeptem:
– Zuza, muszę cię prosić o przysługę. Zrozumiem, jeśli odmówisz, chociaż jest to dla mnie strasznie ważne.
Wyglądała na bardzo zmartwioną. Ja też się zaniepokoiłam.
– Powiedz, o co chodzi, bo zaczynam się martwić. Zrobię, co będę mogła, żeby ci pomóc.
– Wiem, Susan – powiedziała szybko. – Ale to bardzo nietypowa prośba i może być niebezpiecznie.
– Och, jeśli mi zaraz nie powiesz, o co chodzi – powiedziałam groźnie – to ty będziesz w niebezpieczeństwie!
Anita trochę się odprężyła i nawet roześmiała. Wzięła głęboki oddech i rzuciła:
– Chcę, żebyś śledziła mojego Marcina!
Równie dobrze mogła powiedzieć, że chce zmienić płeć. Patrzyłam na nią i patrzyłam. Nie mogłam się zmusić do jakiegokolwiek ruchu. Anita trochę się zniecierpliwiła i rozwinęła zdanie:
– Marcin i ja mieliśmy się pobrać, to wiesz. On nalega, żebyśmy ustalili już datę ślubu. To mnie nawet cieszy, bo to znaczy, że tego chce, jest zaangażowany i takie tam.
Nadal się w nią wpatrywałam, ale przynajmniej zaczęłam oddychać, a nawet jeść zupę.
– Tak myślałam – kontynuowała Anita – dopóki nie spotkałam tej zołzy Andżeliki. To moja znajoma ze studiów. Też pracuje we Wrocławiu. Nigdy jej nie lubiłam, no i miałam rację. Spotkałam ją w tramwaju, a ona od razu tajemniczym szeptem oznajmiła mi, że mój narzeczony ma inną. Pięknie, no nie? Skąd ona może wiedzieć takie rzeczy? Na całe szczęście byłam strasznie zmęczona, więc treść jej rewelacji nie dotarła do mnie od razu, tylko z niejakim opóźnieniem. Dlatego Andżela nie miała natychmiastowej satysfakcji w postaci mojej pełnej ubolewania miny!
Anita miała za to widoczną na twarzy satysfakcję, że nie przyczyniła rozrywki Andżelice.
– Ale co? – zapytałam niecierpliwie. – To prawda? Zdradza cię?
– Nie wiem – wyznała Anita żałośnie. – Nie pytałam go. Andżela widziała go z jakąś kobietą w przytulnej kafejce na peryferiach miasta. Ściskali się i całowali.
– Ohyda! Może wspólnie zabijemy łobuza, jeśli to oczywiście prawda. A co ta słodka Andżela tam robiła?
– Pewnie to samo! – prychnęła wzgardliwie Anita. – Też pewnie zdradzała swojego chłopaka. Mówiłam ci, że to zołza pierwszej klasy.
– I dlatego chcesz, żebym śledziła Marcina i przyniosła ci dowód jego winy w postaci zdjęć?
– Wystarczy mi twoje słowo – rzekła Anita łaskawie i też zaczęła jeść. – O ile oczywiście to nie ty jesteś tą podrywką na boku.
– Twój narzeczony w ogóle mi się nie podoba – zapewniłam zgodnie z prawdą – więc możesz mnie skreślić z listy. Zawsze to jedna mniej. Poza tym wiesz, że jestem beznadziejnie zakochana, a jeszcze lata za mną taki jeden Paweł, z którym o mało się nie przespałam kiedyś na weselu Żanety.
– Tak, tak, pamiętam, opowiadałaś mi – westchnęła Anita. – Trzeba było to zrobić. Widziałam go kiedyś, jak przyjechał po ciebie do pracy. To facet pierwsza klasa! Przystojny jak cholera! Czegoś mu brakuje? Może ja się z nim bzyknę w odwecie na Marcinie?!
– Dobra, zapytam. A teraz powiedz mi, jaki masz plan – zapytałam podekscytowana.
– Mam już wszelkie akcesoria – zaczęła mówić Anita. – Andżelikę spotkałam tydzień temu. Nic ci nie powiedziałam, bo snułam te plany. Kupiłam dla ciebie perukę – czarne proste włosy, z grzywką. Zmienią cię nie do poznania. Do tego atrapę okularów, no i zrobimy makijaż, który jeszcze bardziej cię odmieni. Dam ci mój aparat fotograficzny, bo może uda ci się coś jednak pstryknąć. No i trochę pieniędzy, żebyś miała na taxi i na drinki w barze.
– Spoko, zaczyna mi się to podobać. Ale powiedz, czemu ty sama tego nie zrobiłaś? Też mogłaś się odmienić peruką i makijażem.
– Ale zawsze mógłby mnie poznać – odpowiedziała Anita. – A ciebie widuje bardzo rzadko i myślę, że nie będzie się tego spodziewał.
– To kiedy zaczynamy naszą tajną akcję? – zapytałam.
– Może jutro. Marcin niby długo pracuje, ale ja coś w to nie wierzę. O siedemnastej ma spotkanie u klienta i to jest pewne. Możesz zaczaić się tam i potem go śledzić.
– Dobra!
Siedziałam na ławce pod bankiem i udawałam, że czytam książkę. Moje przebranie było bez zarzutu.
Wyszłyśmy z Anitą o piętnastej z pracy i pojechałyśmy do mnie do domu. Tam założyłam ubrania, w których dawno nie chodziłam, czarną perukę i okulary. Anita szminką zmieniła mi nieco kształt ust, dodała trochę różu i efekt był piorunujący. Sama siebie nie poznałam. Anita była zachwycona i dumna ze swojego dzieła.
Taksówką pojechałyśmy pod bank, w którym Marcin miał instalować jakieś oprogramowanie. Potem ja zasiadłam na ławce, a Anita pojechała do domu niecierpliwie wyczekiwać wiadomości.
Po godzinie pełnego napięcia oczekiwania wreszcie go zobaczyłam. Wyszedł i ruszył w stronę piętrowego parkingu przy Centrum Handlowym. Obok był postój taxi. Pobiegłam tam i kiedy Marcin wyjeżdżał z parkingu, ja już siedziałam w taksówce.
– Za tym samochodem! – rzuciłam. Napełniło mnie to szaloną ekscytacją, a kierowcę widocznym politowaniem.
– Eeee, to mój brat! Rodzice podejrzewają, że bierze narkotyki. – Zawczasu przygotowałam sobie kilka