Название | Kocham Cię bez słów |
---|---|
Автор произведения | Abbi Glines |
Жанр | Поэзия |
Серия | |
Издательство | Поэзия |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8103-251-3 |
Nic z tego. W świetle dziennym wydawał się jeszcze przystojniejszy niż wtedy w ciemnościach. Szybko opuściłam wzrok z powrotem na plan, żeby mnie nie przyłapał, jak się na niego gapię. Nienawidziłam go. Tak samo jak każdego, kto nie liczy się z uczuciami innych.
– Masz to od urodzenia? – chciał wiedzieć Nash. Wolałabym, żeby dał mi już spokój. Kompletnie nie wiedziałam, jak się wobec niego zachować. Był bardzo fajny, ale nie miałam zamiaru z nim rozmawiać.
West niespodziewanie podszedł bliżej, stając naprzeciwko mnie ze znudzoną miną. Przed chwilą zerwała z nim dziewczyna, ale to najwyraźniej nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Trzeba być naprawdę podłym draniem, żeby tak zareagować.
Uniosłam wzrok, napotykając spojrzenie jego ciemnobłękitnych, okolonych długimi rzęsami oczu. Nie były aż tak niesamowite jak u Nasha – założę się, że takich nie ma nikt na całym świecie – ale kryło się w nich o wiele więcej, niż udało mi się dostrzec w tamten piątkowy wieczór. Ból, strach, rezerwa. Dokładnie to samo, co widziałam w swoich własnych, gdy spoglądałam w lustro.
– O kurde, z bliska jest jeszcze ładniejsza – oznajmił West, przechylając głowę w bok i bacznie mi się przyglądając. – Mógłbym nawet zapomnieć, że nie potrafi gadać.
Przyglądał mi się, jakby nie dotykał wcześniej swoimi szerokimi dłońmi mojej twarzy. Poczułam, jak mój żołądek zaciska się w ciasny supeł. Znałam kogoś, kto był szalony i bezlitosny. Był częścią mojego życia, wiele przez niego przeszłam. Dlatego bałam się takich ludzi. Gdyby nie ból i smutek widoczny w oczach Westa, dałabym mu w twarz. Ale w tym momencie zależało mi tylko na tym, żeby znaleźć się od niego jak najdalej. Nie był dobrym człowiekiem, coś go skrzywiło. Ja wybrałam milczenie jako lekarstwo na ból, a on postanowił leczyć swój, raniąc innych.
– Ona nie gada, kretynie, ale nie jest głucha – warknął Nash.
Na wargach Westa zadrgał lekki uśmieszek, ale jego oczy pozostały chłodne. Czy jego kumple tego nie widzą? Nie zdają sobie sprawy, że ukrywa ból, który go dręczy i zamienia w potwora?
– Nie przejmuj się mną, skarbie, nie warto. Jestem dupkiem – oznajmił, jakby chciał mnie przeprosić. Tylko właściwie za co? Że mnie pocałował? Że zdradził swoją dziewczynę? Że z każdym kolejnym słowem wychodzi na jaw, jakim jest skończonym palantem?
Ci, którym zniszczono życie, zwykle nigdy nie dochodzą do siebie. Wiedziałam o tym aż za dobrze. Każdy, kto próbuje im w tym pomóc, ponosi klęskę. Ale ludzie nie rodzą się okrutni, to życie ich zmienia. Przynajmniej tak twierdziła pewna psycholog, kiedy próbowała rozmawiać ze mną o ojcu.
Zdecydowanym ruchem odsunęłam się od Westa, unosząc wysoko głowę. Posłałam mu ostre spojrzenie, które mówiło znacznie więcej niż słowa. Na szczęście potrafił je właściwie odczytać, bo zrezygnował, odwrócił się i odszedł.
Patrzyłam za nim, zastanawiając się, czy jest ktoś, kto wie, dlaczego West tak się zachowuje. Kto zna prawdę, kryjącą się pod maską okrucieństwa. Jego dziewczyna raczej nie, bo nie zerwałaby z nim w ten sposób. Emanowała od niego taka pewność siebie, że chyba nikt nie potrafił dostrzec, co go dręczy.
Choć wiedziałam, jaki potrafi być nieprzyjemny, i bardzo starałam się go znienawidzić, nie byłam w stanie zapomnieć jego rozmowy z matką. Powiedział, że ją kocha. Ten ból w jego głosie…
– Daj sobie spokój – odezwał się ostrzegawczym tonem stojący za moimi plecami Nash. – To kiepski pomysł, skarbie. West to mój najlepszy kumpel, ale jest niczym trucizna dla takich dziewczyn jak ty. Nie obchodzi go nikt poza samym sobą.
Nash niepotrzebnie się o mnie martwił. Nie miałam zamiaru więcej zbliżać się do Westa. Wystarczy, że już raz mu na to pozwoliłam, a teraz wyglądało, jakby wcale tego nie pamiętał. Na pewno nie rozpamiętywał przez cały weekend naszego pocałunku tak jak ja.
W każdym razie West zasługiwał na pomoc. Ktoś powinien się do niego zbliżyć, dotrzeć do jego prawdziwego ja. Nikt nie potrafił ocalić mojego ojca i przez to zostawiał za sobą jedynie zgliszcza i cierpienie. Było jasne, że West rozpaczliwie potrzebuje pomocnej dłoni. Ale to nie będzie moja dłoń. Ja musiałam walczyć z własnymi demonami.
ROZDZIAŁ 4
Kocham cię, mamo
– Gdzie Brady? – spytał Nash, siadając przy naszym stoliku w stołówce.
– Pojęcia nie mam. Pewnie ze swoją kuzyneczką – odparłem, nie dając po sobie poznać, że trzymałem ją w ramionach, a nasz pocałunek nieźle mną wstrząsnął. Rany, był naprawdę niesamowity. Tamtej nocy leżałem później w swoim łóżku i cały czas rozmyślałem, czy ona też tak uważa. Przypominałem sobie dotyk jej dłoni na mojej piersi i przywierającego do mnie ciała. W takiej chwili jak tamta byłem gotów o wszystkim zapomnieć. Nie rozmyślać o swoim życiu i tym, z czym musiałem się zmierzyć za każdym razem, gdy wracałem do domu.
Wtedy ona wydała z siebie cichy jęk, który wyrwał mnie z transu. Więc jednak potrafiła mówić. A ja ot tak przyparłem ją do drzewa i wykorzystałem, bo akurat miałem na to ochotę. Ale ze mnie potwór. Nie zasługiwała na takie traktowanie.
Musiałem się od niej jak najszybciej uwolnić, więc zostawiłem ją wtedy bez słowa i odszedłem. Nawet na nią nie spojrzałem. Wystarczyłby jeden rzut oka na jej nabrzmiałe od pocałunku wargi, żebym znów do nich sięgnął. Była taka piękna, cudownie było czuć bliskość jej ciała.
Już nie wspomnę o tym, że gdyby Brady się dowiedział, że całowałem jego kuzynkę, pewnie stłukłby mnie na kwaśne jabłko. I słusznie. Była dla mnie za dobra.
– Ona faktycznie nie gada. Mieliśmy razem drugą lekcję – oznajmił Asa Griffith. Występował w naszej drużynie na pozycji biegacza i grał z nami od podstawówki. – Pomyślcie tylko, taka superlaska i nie dziamga ci za uszami! Normalnie ideał.
Siedzący nieco dalej przy stole Nash aż podskoczył na swoim miejscu.
– Przymknij się, co? Ona jest kuzynką Brady’ego. – Słychać było po głosie, że jest wkurzony. Widziałem, jak na nią patrzył na korytarzu dziś rano. Błyskawicznie się w niej zabujał. I jeśli mam być ze sobą szczery, bardzo mi się to nie podobało.
– Mówię serio. Jest wystrzałowa i nie gada. Czy może być coś lepszego? – spytał Asa.
Wolałem tego nie komentować. Choć Raleigh potrafiła nieźle dać popalić, nikomu nie życzyłbym, żeby był niemową. Wiedziałem, że Asa tylko żartuje, ale to było wredne. Bredził zupełnie bez zastanowienia.
– Była w piątek na imprezie. Brady twierdzi, że coś z nią nie halo i nie chce, żebyśmy do niej startowali – dorzucił swoje trzy grosze Ryker, siadając naprzeciwko kuzyna. – Ona nie tylko nie gada, ale ponoć ma coś z głową.
Nash wpatrywał się przez dłuższą chwilę w Rykera z niedowierzającą miną.
– Nie wygląda na wariatkę.
Przyznałem mu w duchu rację. Z głową Maggie było wszystko w porządku – tego mogłem być pewny. Brady chyba specjalnie nagadał nam takich bredni. Dziewczyna była bystra i inteligentna, wystarczyło spojrzeć