Przewieszenie. Remigiusz Mróz

Читать онлайн.
Название Przewieszenie
Автор произведения Remigiusz Mróz
Жанр Триллеры
Серия Komisarz Forst
Издательство Триллеры
Год выпуска 0
isbn 978-83-8075-078-4



Скачать книгу

zjedzie na Żyrardów.

      Potem otworzy butelkę.

      Forst potrząsnął głową, starając się odepchnąć tę myśl. Nie, nie otworzy butelki, przynajmniej nie teraz. Dojedzie do Zakopanego, zaparkuje pod domem, a potem sobie naleje. Tylko trochę, byleby poczuć sam smak.

      Przejechał z tą myślą kilka kilometrów, aż w końcu zatrzymał się na kolejnej stacji. Chwycił za whisky i wyszedł z samochodu. Cisnął z impetem butelkę do kosza, a potem nalał benzynę do baku.

      Jechał do Żyrardowa zadowolony z siebie.

      Zanim dotarł do węzła Wiskitki, rozdzwonił się jego nowy telefon. Poprzedniego smartfona pozbył się jeszcze przed tym, jak wraz z Olgą uciekł za wschodnią granicę. Teraz miał nowy model htc, w którym fabryczny dzwonek doprowadzał go do szewskiej pasji.

      Jeszcze bardziej irytowało go to, że nie miał swojej książki adresowej. Spojrzał na nieznany numer i przesunął palcem po wyświetlaczu.

      – Słucham – rzucił.

      – Komisarz Forst? – odezwała się kobieta o stanowczym głosie. Wiktor nie skojarzył go z nikim, kogo znał.

      – Tak.

      – Z tej strony prokurator Wadryś-Hansen.

      Teraz zaskoczył.

      – Prowadzę sprawę…

      – Wiem doskonale, jaką prowadzi pani sprawę – uciął.

      Odpowiedziała mu cisza.

      – Więc może powinien pan zastanowić się dwa razy, zanim wpadnie mi w słowo.

      – Może powinienem – przyznał. – Czego pani ode mnie chce?

      Znów przez moment była zbyt skonsternowana, by się odezwać.

      – Widzę, że to nie będzie łatwe – zauważyła.

      – Nigdy nie jest.

      Prychnęła do słuchawki. Widząc ją jakiś czas temu po raz pierwszy, Forst był pewien, że ma do czynienia ze służbistką. Później jednak przekonał się, że Wadryś-Hansen nie była tak zasadnicza, jak sądził. Przyglądał się jej kilkakrotnie, oglądając konferencje prasowe, na których musiała gęsto tłumaczyć się z rzeczy, które były wynikiem jego działań. Nazwisko komisarza oczywiście nie padło, głównie dlatego, że początkowo sprawa wydawała się wielkim osiągnięciem organów ścigania i prokuratura chciała zagarnąć cały splendor dla siebie. Obecnie jednak oskarżyciele musieli gorzko żałować swojej decyzji.

      – Przesłuchiwałam oskarżonego, którego pan ujął.

      – Michała Sznajdermana.

      Młodszy z braci, który zapewne miał najmniej wspólnego z zabójstwami. Niestety matki ani starszego brata nie można było przesłuchać, bo nie przeżyli spotkania z Forstem na Ukrainie.

      Nie oni jedyni.

      – I? – ponaglił ją Wiktor.

      – Po pierwsze, nie nazywa się Sznajderman.

      – To akurat oczywiste – odparł komisarz, wodząc wzrokiem za motocyklem, który pomknął lewym pasem. – Ta kobieta nie była ich rodzoną matką, uważali ją raczej za duchową przewodniczkę. Nauczycielkę Prawości.

      – Zdaję sobie z tego sprawę. Niemniej nie udało nam się ustalić prawdziwej tożsamości tego człowieka.

      – Żartuje sobie pani?

      – Bynajmniej. Test DNA potwierdza, że ten człowiek był na Giewoncie, ale nie mamy go w żadnej bazie. Nie muszę chyba dodawać, że nie chce z nami współpracować.

      Forst nie odpowiedział. Czekał, aż prokurator przejdzie do rzeczy.

      – Twierdzi, że ujawni swoją tożsamość, jak tylko pana ściągniemy.

      – Wstawcie zdjęcie na Facebooka.

      – Słucham?

      – Zróbcie mu fotkę. Ludzie udostępnią, będą się czuli częścią śledztwa, zaraz ktoś znajomy się zgłosi.

      Forst przypomniał sobie, ile dał crowdsourcing, który u stóp Giewontu zorganizowała Szrebska. Zaklął w duchu, patrząc na siedzenie pasażera. Przypuszczał, że takie zbłąkane myśli nieraz będą go nawiedzały. I za każdym razem będzie szukał jedynego ratunku, jaki znał.

      Ścisnął mocniej kierownicę.

      – Być może ostatecznie tak zrobimy – odparła pod nosem prokurator. – Ale najpierw chciałabym, żeby pan z nim porozmawiał.

      – Nie mam o czym.

      Westchnęła na tyle głośno, by to usłyszał.

      – Nalegam – powiedziała.

      – I czego się pani spodziewa? – spytał, po czym włączył tryb głośnomówiący i położył telefon na desce rozdzielczej. Wyciągnął westy i zapalił jednego.

      – Spodziewam się, że oskarżony zacznie mówić.

      – Pytanie, co będzie mówił? – odparł Forst z papierosem w ustach. – Na pewno nie to, co chcecie usłyszeć.

      – Zawsze będzie to jakiś początek.

      Komisarz pokręcił głową.

      – Ten facet najpierw mnie opluje, potem będzie próbował zabić, a na końcu oznajmi, że nigdy nie powinienem czuć się bezpieczny, bo ludzie, z którymi współdziałał, nadal są na wolności.

      – Nie da pan sobie rady? O to chodzi?

      – Znoszę takie rzeczy na co dzień w robocie, pani prokurator.

      – Więc zapraszam.

      Wiktor wypuścił dym, zastanawiając się, czy warto tracić czas na Michała Sznajdermana, czy jakkolwiek naprawdę się nazywał. Scenariusz z pewnością będzie dokładnie taki, jak Forst przedstawił. Ten człowiek darzył fanatycznym uwielbieniem swoją przybraną matkę, starszego brata z pewnością też. Zrobi wszystko, żeby uderzyć w tego, który ich zabił.

      Forst wiedział, że nic z niego nie wyciągnie. Nie mógł spodziewać się żadnych wymiernych korzyści z tego spotkania.

      – Jest pan tam? – zapytała.

      – Jestem.

      – Więc jaka będzie decyzja?

      – Mogła pani zadzwonić do mojego dowódcy i sprawić, że to nie byłaby prośba, a rozkaz.

      – Nie działam w ten sposób.

      Forst zaciągnął się głęboko.

      – Mam jeden warunek – powiedział.

      – Jaki?

      – Chcę uczestniczyć w śledztwie.

      – Jeśli mam być szczera, niespecjalnie się pan nadaje.

      – Nie? – mruknął. – O ile mnie pamięć nie myli, to ja trafiłem na trop tej trójki i ich ująłem.

      – Zastrzelił pan dwoje podejrzanych.

      – Wydział kontroli wewnętrznej ustalił, że działałem w granicach obrony koniecznej.

      – I co to zmienia? – zapytała Wadryś-Hansen.

      Zrozumiał aluzję i nie ciągnął tematu. Przed oczami jednak stanął mu widok siedzącego na fotelu starca. Witalij Morawczuk, pseudonim „Łowotar”. Zbrodniarz banderowski, na którym Forst wykonał samosąd. Strzelił mu prosto w głowę, a potem wraz z Olgą zakopali ciało w lesie.

      O tym jednak prokurator nie wiedziała. I nigdy się nie