Przewieszenie. Remigiusz Mróz

Читать онлайн.
Название Przewieszenie
Автор произведения Remigiusz Mróz
Жанр Триллеры
Серия Komisarz Forst
Издательство Триллеры
Год выпуска 0
isbn 978-83-8075-078-4



Скачать книгу

tam z kolegą – powiedział TOPR-owiec. – Obecnie jest na wyjściu.

      – Kto was poinformował o wypadku?

      – Jakaś młoda para. Zadzwonili, że ich towarzysz spadł w przepaść. Tego dnia gówno było widać, więc mieli problem z ustaleniem, gdzie w ogóle są. Wiedzieli tyle, że idą na Zawrat. Jak zapytaliśmy, od której strony, nie potrafili powiedzieć. Dopiero po chwili dodali, że od Doliny Pięciu Stawów.

      – Byli w szoku?

      – To też, ale oprócz tego chyba pierwszy raz wypuścili się w wysokie partie.

      Forst skinął głową, kątem oka dostrzegając pijącego piwo turystę. Kufel zaparował, a złocisty trunek wyglądał przez to jeszcze bardziej zachęcająco. Murowaniec nie był najlepszym miejscem na taką rozmowę, ale z drugiej strony panował tutaj taki gwar, że Wiktor nie musiał martwić się o to, że ktoś ich usłyszy.

      – Jak ci ludzie wyglądali? – zapytał Forst.

      Ratownik opisał mu dwójkę turystów, a komisarz zanotował informacje w notesie. Wyglądało na to, że opisywany przez TOPR-owca mężczyzna nie miał żadnej cechy wspólnej z tymi, o których mówił mu poprzedni.

      – Chodzili w trójkę? – zapytał Wiktor.

      – Nie, spotkali się przypadkiem w Piątce. Był jeszcze jeden turysta.

      Forst wbił wzrok w rozmówcę.

      – Powiedzieli, że zszedł niżej, żeby sprawdzić, co z tym, który spadł. Prawdopodobnie mijaliśmy go z kolegą, kiedy pędziliśmy do wypadku.

      – Jak wyglądał?

      – Nie pamiętam. Widzieliśmy go przelotem.

      – Miał jakiś plecak?

      TOPR-owiec pokręcił głową.

      – Nie mam pojęcia. Zaczepił nas, powiedział, że ktoś spadł na podejściu pod Zawrat. Spieszyliśmy się.

      – Ile mógł mieć lat?

      – Trudno powiedzieć.

      Forst zaklął w duchu. Nie mógł wymagać, że ratownik będzie pamiętał wszystkie szczegóły wyglądu turystów, których mijał na szlaku. Wiktor też nie potrafiłby powiedzieć, jak wyglądali przechodnie na chodniku w Kuźnicach.

      – Miał czapkę? Jakiś zarost? Pociągłą twarz?

      – Może nosił czapkę… ale nie dam sobie głowy uciąć.

      Komisarz przepytywał go jeszcze przez chwilę, ale ostatecznie musiał przyznać przed sobą, że poniósł fiasko. Podziękował ratownikowi, a potem poprosił go jeszcze, by skontaktował się z centralą i dowiedział, gdzie jest ekipa, która dziś leciała do wypadku pod Chłopkiem.

      – Wrócili na bazę – powiedział. – Ale mogę dać panu kogoś do telefonu.

      Forst skinął głową i wziął od TOPR-owca komórkę. Cudów się nie spodziewał.

      Szybko się przedstawił, informując, że prowadzi śledztwo w sprawie wypadku. W normalnych okolicznościach ratownik zapewne nie byłby skłonny do rozmowy na ten temat przez telefon, ale sytuacja była wyjątkowa. Wszyscy siedzieli jak na szpilkach, czekając, aż policja trafi na jakiś trop.

      – Ofiara to czterdziestoletnia kobieta – podjął rozmówca. W tle Wiktor słyszał zniekształcone rozmowy prowadzone przez radio. – Dobrze wyekwipowana, na pewno nie był to jej pierwszy wypad w góry.

      – Gdzie spadła?

      – Tuż przed Kazalnicą.

      A więc trzy najniebezpieczniejsze miejsca na tym szlaku miała już za sobą, uznał Forst.

      – Ktoś coś widział? – zapytał komisarz.

      – Nie. Zadzwonili po nas turyści, którzy dostrzegli plecak i kurtkę. Jeśli wie pan, jak tam jest, może się pan domyślić, że spadła naprawdę z wysoka…

      Wiktor mruknął potwierdzająco. Szczęście w nieszczęściu, że nikt tego upadku nie widział – z całą pewnością miałby traumę na całe życie.

      Nie licząc potencjalnego mordercy. On zapewne będzie chętnie wracał myślami do tego, co zrobił.

      – Jakieś teorie? – zapytał Forst.

      TOPR-owiec przez moment milczał.

      – Zalega tam sporo śniegu – powiedział w końcu.

      – Więc mógł to być wypadek?

      – Mógł. Wprawdzie kobieta minęła największy luft, ale dalej też mogła się poślizgnąć.

      Wiktor potarł skronie.

      – Kto zadzwonił po śmigło? – zapytał.

      – Dwójka starszych ludzi.

      – Rozmawialiście z nimi?

      – Tylko telefonicznie – odparł ratownik. – Z głosów powiedziałbym, że byli po sześćdziesiątce.

      Forst zaklął pod nosem.

      – Skąd dzwonili?

      – Spod Czarnego Stawu pod Rysami. Wjechali fasiągiem na Morskie Oko, a potem podeszli kawałek dalej.

      Ratownik podał mu godzinę otrzymania zgłoszenia i dane osób, a Wiktor spisał wszystko w swoim kołonotatniku. Potem zamknął go i się rozłączył. Oddał telefon siedzącemu naprzeciwko ratownikowi.

      – I jak? – zapytał TOPR-owiec. – Dowiedział się pan czegoś?

      – Tylko tego, że czeka mnie wyjątkowo trudne polowanie.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEAAQABAAD/2wBDAAQCAwMDAgQDAwMEBAQEBQkGBQUFBQsICAYJDQsNDQ0LDAwOEBQRDg8TDwwMEhgSExUWFxcXDhEZGxkWGhQWFxb/2wBDAQQEBAUFBQoGBgoWDwwPFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhb/wAARCANZAjcDASIAAhEBAxEB/8QAHwAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgcICQoL/8QAtRAAAgEDAwIEAwUFBAQAAAF9AQIDAAQRBRIhMUEGE1FhByJxFDKBkaEII0KxwRVS0fAkM2JyggkKFhcYGRolJicoKSo0NTY3ODk6Q0RFRkdISUpTVFVWV1hZWmNkZWZnaGlqc3R1dnd4eXqDhIWGh4iJipKTlJWWl5iZmqKjpKWmp6ipqrKztLW2t7i5usLDxMXGx8jJytLT1NXW19jZ2uHi4+Tl5ufo6erx8vP09fb3+Pn6/8QAHwEAAwEBAQEBAQEBAQAAAAAAAAECAwQFBgcICQoL/8QAtREAAgECBAQDBAcFBAQAAQJ3AAECAxEEBSExBhJBUQdhcRMiMoEIFEKRobHBCSMzUvAVYnLRChYkNOEl8RcYGRomJygpKjU2Nzg5OkNERUZHSElKU1RVVldYWVpjZGVmZ2hpanN0dXZ3eHl6goOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOkpaanqKmqsrO0tba3uLm6wsPExcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4uPk5ebn6Onq8vP09fb3+Pn6/9oADAMBAAIRAxEAPwD7+ooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACiiigAooooAKKKKACi