Название | Teoria spiskowa |
---|---|
Автор произведения | Stanisław Michalkiewicz |
Жанр | Эссе |
Серия | |
Издательство | Эссе |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-60748-68-8 |
Czy narodowe przestawicielstwo złożone z sodomitów, transwestytów, farbowanych lisów, sprzedawczyków i karierowiczów będzie w stanie temu zapobiec? A jakże! Zajęta swoimi genitaliami banda idiotów nawet nie zauważy, jak przez biłgorajskiego filuta zostanie zaprowadzona do szlachtuza, gdzie sprawnie przerobią ją na nawóz historii. Cóż począć? Skoro nie potrafiliśmy wykorzystać okazji, kiedy Związek Sowiecki rozleciał się bez jednego strzału i pozwoliliśmy omotać się bezpieczniakom i kolaborującym z nimi farbowanym lisom, to może rzeczywiście nie zasługujemy na lepszy los?
Na razie jednak poszczególne bezpieczniackie watahy próbują jakoś to zwycięstwo demokracji zagospodarować z najlepszą korzyścią dla siebie, z czego od razu zaczęło iskrzyć. Na początek — między premierem Tuskiem a prezydentem Komorowskim. Najwyraźniej zwycięstwo demokracji tak uderzyło premieru Tusku do głowy, że znowu zapomniał, skąd wyrastają mu nogi i zaczął opowiadać, jak to rząd bez żadnych zmian przetrwa aż do końca roku, kiedy skończy się sławna polska prezydencja. Na to prezydent Komorowski przypomniał, że to on powierza misję utworzenia rządu i wcale nie jest bezwzględnie skrępowany rezultatami wyborów. Konstytucjonaliści potwierdzili, że — istotnie — na pierwszym, listopadowym posiedzeniu nowo wybranego Sejmu rząd powinien podać się do dymisji, a następnie prezydent uruchomi dopiero konstytucyjną procedurę, która równie dobrze może doprowadzić do powołania rządu albo do rozwiązania Sejmu. Słowem — przypomniano premieru Tusku, że po staremu dzierży on tylko zewnętrzne znamiona władzy, które zostaną ponownie mu powierzone nie wcześniej i o tyle, o ile bezpieczniackie watahy uzgodnią między sobą nowe warunki równowagi chwiejnej. Dopiero wtedy będzie mógł zostać powołany rząd, to znaczy — kolegium legatów poszczególnych bezpieczniackich watah, którzy bedą tam pilnować interesów reprezentowanych przez siebie szajek, a osobnik desygnowany na premiera będzie notariuszem i żyrantem tego kompromisu. I już teraz widać wyraźnie, że dotychczasowe warunki będą puszczone na flukta negocjacji, bo mówi się już to o łączeniu dotychczasowych, już to o tworzeniu nowych resortów, co oznacza, że bezpieczniackie watahy odkryły uproszczone, albo zupełnie nowe sposoby eksploatowania i rozkradania naszego nieszczęśliwego kraju. Temu wszystkiemu będzie z bezpiecznej odległości i dodatkowo — zza murów parlamentarnego immunitetu, przyglądać się nieprzejednana opozycja, której po staremu przewodzić będzie prezes Jarosław Kaczyński, dbając starannie o podtrzymywanie przekonania, że poza nim nie ma zbawienia. Dzięki temu, nikt nie będzie zwracał uwagi, jak kto głosuje, na przykład — czy identycznie jak PO, czy identycznie jak SLD, zwłaszcza po deklaracji Janusza Palikota, że będzie „popierał” rząd bez żądania rządowych stanowisk dla przedstawicieli swojego Ruchu. W zamian za to rząd będzie musiał wzajemnie popierać zgłaszane przez 40 jego posłów, obliczone na destrukcję organicznych społecznych więzi, inicjatywy w dziedzinie obyczajowej oraz kroki zmierzające do dalszego ograniczania wolności słowa pod pretekstem tolerancji dla zboczeńców.
Oznacza to wpychanie kraju w niekończącą się wojnę religijną, do której siłą rzeczy, jako uczestnik koalicji rządowej, zostanie wciągnięte również Polskie Stronnictwo Ludowe, dla miłego gro…, to znaczy, pardon — nie dla żadnego miłego grosza, tylko oczywiście dla Polski, gotowe na wszelkie poświęcenia, a już zwłaszcza na pluszowym krzyżu. Taka permanentna wojna religijna jest oczywiście na rękę nie tylko bezpieczniackim watahom, nie tylko strategicznym partnerom, ale przede wszystkim starszym i mądrzejszym, bo wtedy nie tylko nikt nie będzie miał głowy do zajmowania się czymkolwiek innym, ale w dodatku będzie u nich szukał auxiliów gwoli pognębienia wroga, no a oni, jako szlachta jerozolimska, takich auxiliów, ma się rozumieć, każdemu udzielą, ale oczywiście na swoich warunkach, dzięki czemu zyskają, zachowają i umocnią pozycję arbitra tubylczych potępieńczych swarów. W ten oto sposób stworzone zostały sprzyjające warunki dla bezpiecznej realizacji scenariusza rozbiorowego. Z tego też względu wszelkie próby podważenia ważności zakończonych właśnie wyborów spełzną na niczym, bo bez względu na wagę podniesionych zarzutów żaden niezawisły sąd nie ośmieli się wierzgnąć przeciwko ościeniowi nie tylko tubylczych bezpieczniackich watah, ale także Unii Europejskiej, która — realizując historyczny eksperyment narzucenia europejskim narodom marksizmu kulturowego — w rozpętaniu wojny religijnej zwłaszcza w Polsce, wydaje się być żywotnie zainteresowana.
Gaffa starannie zaprojektowana
10.01.2014 r.
Ajajajajajajaj!