Tajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody Sherlocka Holmes. Doyle Arthur Conan

Читать онлайн.
Название Tajemnica Baskerville'ów: dziwne przygody Sherlocka Holmes
Автор произведения Doyle Arthur Conan
Жанр Зарубежная классика
Серия
Издательство Зарубежная классика
Год выпуска 0
isbn



Скачать книгу

Karol szedł potem na palcach.

      – Doktor powtórzył tylko to, co jakiś dudek powiedział na śledztwie. Pocóżby sir Baskerville miał chodzić na palcach? Nie, on poprostu biegł, uciekał, aż wreszcie padł twarzą na ziemię.

      – Przed czemże uciekał?

      – To właśnie należy wyświetlić! Są poszlaki, że już był wylękniony, zanim począł uciekać.

      – Skąd wiesz?

      – Przypuszczam, że nastraszyło go coś, co ujrzał na łące. Ten widok pozbawił go przytomności, bo inaczej nie byłby uciekał w stronę przeciwną, zamiast biedz ku pałacowi. Jeżeli świadectwo cygana jest wiarogodne, – biegnąc, wołał o pomoc, a pędził tam, skąd pomoc w żaden sposób nadejść nie mogła. Dalej: na kogo czekał owej nocy i dlaczego czekał w Alei Wiązów, zamiast w domu?

      – Wiec sądzisz, że czekał na kogoś?

      – Był niemłody, chory. Zapewne mógł był wyjść na spacer, ale nie w taką noc, ciemną, wilgotną. Czemu stał przez pięć do dziesięciu minut przy furtce, jak to wywnioskował doktor Mortimer z popiołu cygara?

      – Wszak sir Karol wychodził co wieczór?

      – Wątpię, czy co wieczór po dziesięć minut stawał przy furtce. Wiemy nawet, że zwykł był unikać łąki. Przeciwnie, owego wieczora czekał przy niej. Było to w wilię jego odjazdu do Londynu. Rzecz zaczyna się rozjaśniać. Mój drogi, podaj mi skrzypce. Mówmy o czem innem. Dajmy pokój tej sprawie aż do przybycia doktora Mortimer i sir Henryka Baskerville.

      IV

      Sir Henryk Baskerville

      Zjedliśmy wcześnie śniadanie. Holmes czekał na zapowiedzianą wizytę. Nasi klienci stawili się punktualnie. Biła właśnie dziesiąta, gdy do pokoju bawialnego wszedł doktor Mortimer, a za nim młody baronet.

      Ten ostatni był niewielkiego wzrostu, silnie zbudowany, miał lat ze trzydzieści, włosy i oczy ciemne; gęste czarne brwi nadawały jego twarzy wyraz stanowczy, a nawet srogi. Z całej jego postawy i ogorzałego oblicza było znać, że dużo przebywał na świeżem powietrzu; wyglądał na skończonego gentlemana.

      – Oto sir Henryk Baskerville – prezentował doktor Mortimer.

      – Tak, jestem tu we własnej osobie, a co dziwniejsza, panie Holmes, że gdyby mój przyjaciel nie zaproponował mi tej wizyty, sam przybyłbym do pana.

      – Niechże pan siada. Czyżby od pańskiego przybycia do Londynu zdarzyłoby się panu coś niezwykłego?

      – Zażartowano ze mnie. Dziś rano dostałem ten list.

      Sir Henryk położył na stole kopertę; wszyscy nachyliliśmy się nad nią. Była to zwykła, szara koperta; adres: Sir Henryk Baskerville, Northumberland Hotel – wypisany był drukiem, stempel Charing Cross i data na kopercie z poprzedniego wieczora.

      – Kto wiedział, że pan zatrzyma się w Northumberland Hotel? – spytał Holmes, spoglądając bystro na swego klienta.

      – Nikt nie mógł wiedzieć. Zdecydowałem się dopiero po spotkaniu doktora Mortimer.

      – Doktor Mortimer mieszkał już tam zapewne?

      – Bynajmniej. Zatrzymałem się u znajomego – odparł doktor. – Nie było żadnych poszlak, wskazujących, że chcemy stanąć w tym właśnie hotelu.

      – Hm! ktoś widocznie śledzi pańskie kroki.

      Holmes wyjął z koperty papier dużego formatu, rozłożył go na stole. Na środku arkusza było jedno zdanie. Brzmiało w te słowa:

      Jeżeli dbasz o życie, strzeż się trzęsawiska

      Tylko jedno słowo: „trzęsawiska” było wypisane drukowanemi literami, atramentem.1

      – A teraz, panie Holmes – rzekł sir Henryk Baskerville – może mi pan wytłómaczy, co znaczą te słowa i kto interesuje się moją osobą?

      – Cóż pan o tem myślisz, doktorze Mortimer? Musisz chyba przyznać, że niema w tem nic nadnaturalnego.

      – Nie, lecz te słowa mogą być skreślone przez kogoś, kto wierzy w nadprzyrodzoną siłę, rządząca tą sprawą.

      – Jaką sprawą? – podchwycił sir Henryk Baskerville. – Widzę, że panowie jesteście lepiej odemnie powiadomieni o moich interesach.

      – Zanim stąd wyjdziesz, sir Henryku, będziesz wiedział to, co i my – oświadczył Sherlock Holmes. – Tymczasem zajmiemy się tym ciekawym dokumentem. List został naklejony i wrzucony do skrzynki wczoraj wieczorem. Czy masz wczorajszy Times, Watson?

      – Leży tutaj.

      – Proszę cię o niego. Chcę zobaczyć wewnętrzną kolumnę z artykułem wstępnym.

      Przebiegł okiem wzdłuż szpalty.

      – Artykuł wstępny traktuje o wolnym handlu. Pozwólcie mi odczytać z niego jeden ustęp:

      „Nie należy się łudzić, że taryfa protekcyjna osłoni nasz przemysł. Takie prawo zmniejszy tylko obieg kapitałów i sprawi, że życie będzie droższem w Anglii. Jeżeli więc dbasz o swój dobrobyt, szanowny obywatelu, strzeż się głosować za rzecznikami tej idei”.

      – Cóż o tem myślisz, Watson? – zawołał Holmes, zacierając ręce z radości. – Czy nie znajdujesz, że wyrażone poglądy są bardzo głębokie?

      Doktor Mortimer spojrzał na Holmesa z zaciekawieniem; sir Henryk był widocznie zdziwiony.

      – Nie znam się na taryfach – rzekł – ale nie widzę, aby te słowa miały nas wprowadzić na trop autora listu.

      – I owszem, Watson zna mój system. Czy zrozumiałeś znaczenie tego zdania dla naszej sprawy?

      – Przyznaję, że nie widzę żadnej łączności pomiędzy temi słowami a przestrogą, zawartą w liście anonimowym.

      – A jednak, kochany Watson, łączność jest tak ścisła, że jedno wypływa z drugiego. Życie, dbasz, strzeż się – czyż nie widzisz, skąd są wzięte owe słowa?

      – Masz pan słuszność! – zawołał sir Henryk.

      – Wszelkie wątpliwości rozprasza fakt, że słowa zostały wycięte w całości, nie zaś pojedynczemi literami, a nawet widzimy dwa słowa wycięte razem: dbasz o

      – Doprawdy, panie Holmes, to przechodzi wszelkie pojęcie! – rzekł doktor Mortimer, patrząc na mego przyjaciela ze zdumieniem. – Nie dość, że pan poznałeś odrazu, iż słowa zostały wycięte z dziennika, ale domyśliłeś się, z którego. Powiedz-że nam, jakim sposobem?

      – Sądzę, że potrafiłbyś, doktorze, odróżnić czaszkę Murzyna od czaszki Eskimosa?

      – Naturalnie. Badanie czaszek – to moja specyalność.

      – Dla moich oczu różnica pomiędzy burgosowemi czcionkami artykułów wstępnych Timesa a petitowym drukiem pism wieczornych jest tak wielka, jak dla pana pomiędzy czaszką Eskimosa a Murzyna. Badanie druków jest elementarzem wiedzy detektywa.

      – O ile można przypuszczać, te słowa zostały wycięte scyzorykiem.

      – Nie; nożyczkami i to bardzo ostremi i krótkiemi. Po wycięciu naklejono je gumą na papierze.

      – Ale dlaczego słowo: trzęsawisko zostało wypisane ręcznie?

      – Bo niema go w artykule.

      – Czy coś jeszcze zwróciło pańską uwagę, panie Holmes? – pytał sir Henryk.

      – Dostrzegam



<p>1</p>

Sprostowanie. Na str. 35-ej, w w. 14 i 13 od dołu, zam.: „Tylko jedno słowo: „trzęsawiska” było wypisane drukowanemi literami, atramentem”, – powinno być: „Tylko jedno słowo: „trzęsawiska” było wypisane atramentem, reszta zaś drukowanemi literami”.