Название | Zabójczy kusiciel (t.4) |
---|---|
Автор произведения | Kristen Ashley |
Жанр | Остросюжетные любовные романы |
Серия | Rock Chick |
Издательство | Остросюжетные любовные романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-287-1504-2 |
– Ruchy! – warknęłam.
Pobiegli, obaj.
Odwróciłam się do Vance’a, co skutkowało tym, że teraz byłam wtulona w jego ciało. Chciałam odchylić głowę, ale wciąż trzymał rękę na mojej szyi, więc odpuściłam.
Uśmiechał się do mnie szeroko.
– Zabierz rękę – zażądałam.
A on, zamiast zabrać rękę, nachylił się i pocałował mnie w czoło. To było tak dziwne w całej tej sytuacji i tak mną wstrząsnęło, że spytałam:
– Za co?
– Po prostu cieszę się, że gdy mówiłaś, że wiesz, co robisz, naprawdę wiedziałaś, co mówisz.
W alejce nie było jakoś szczególnie jasno, ale byłam pewna, że Vance patrzy na mnie z szacunkiem. Poczułam, jak ciepło rodzi się w moim brzuchu i rozchodzi po całym ciele. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć, więc milczałam.
Wielki blondyn i Mace prowadzili Clarence’a i Jermaine’a do explorera.
– Dokąd ich zabieracie? – zapytałam.
– Jeszcze nie wiem. W pokoju zatrzymań nadal trzymamy Sharda. Stanowisz wyzwanie dla naszych mocy przerobowych – odparł Vance.
– Jak to… Jak to nadal trzymacie Sharda? Czym jest pokój zatrzymań?
Vance patrzył, jak chłopaki pakują do wozu dilerów, potem spojrzał na mnie. Jego ręka rozluźniła się, opadła na moje ramiona. Chciałam się odsunąć, ale mi nie pozwolił, nadal trzymał dłoń na mojej szyi.
– Nie podobało mi się, jak Shard patrzył na ciebie zeszłej nocy. Zabraliśmy go do pokoju zatrzymań w biurze, żeby z nim pogadać, upewnić się, że nie będzie się mścił. Ale robi problemy.
– Rany boskie – wyszeptałam.
– Nie martw się, nic ci nie zrobi – zapewnił mnie Vance.
Zrozumiałam, że albo oni go przekonają, żeby tego nie robił, albo Crowe go powstrzyma. Tak czy inaczej, Shard mnie nie dotknie. Ta myśl zintensyfikowała rozchodzącą się falę ciepła.
– A co z tymi dwoma?
– To nie są płotki. Musimy pogadać z ich ludźmi. Lee już opowiedział się po twojej stronie. Cokolwiek się wydarzy, nie odczujesz tego.
Podniosłam gwałtownie głowę i wytrzeszczyłam na niego oczy.
– Jak to, Lee opowiedział się po mojej stronie?
– Wyraźnie dał do zrozumienia, po której stronie stanął.
– I po której?
– Przy tobie.
Zamilkłam z wrażenia, teraz to mnie opadła szczęka.
– Żartujesz sobie.
– Nie. Chociaż to nie jest popularne stanowisko. Hank i Chavez chcą cię zdjąć z ulicy. Uważają, że w końcu coś ci się stanie, i nie są fanami samosądu. Darius również za tobą nie przepada. Ale skoro Lee coś postanowił, to postanowił.
– A ty gdzie stoisz?
– Tuż za tobą, gdy jesteś na ulicy. Przez resztę czasu będę próbował cię odwieść od tego, co robisz.
Wsparłam ręce na biodrach.
– Czy nie powiedziałeś przed chwilą, że wiem, co robię?
– Dał ci klasyczne otwarcie i skorzystałaś z tego. Myślał, że jesteś słaba. Zachowałaś spokój i wszystko zrobiłaś dobrze, ale teraz rozejdą się plotki. A jakoś tak się dzieje, że jeśli chodzi o ciebie, plotki rozchodzą się wyjątkowo szybko. Ludzie zaczną cię traktować poważnie. Być może uznają to za wyzwanie i zaczną na ciebie polować. Drugiej takiej okazji jak dziś nie dostaniesz.
– Będę przygotowana. To nie jedyny chwyt, jaki znam.
Na twarzy Vance’a pojawił się uśmieszek.
– Chcesz powiedzieć, że specjalnie dałaś mi wygrać dziś rano, gdy mocowaliśmy się w łóżku?
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć (a może nawet wrzasnąć), gdy obok mnie zmaterializował się Luke. I pewnie słyszał słowa Vance’a, bo nie uśmiechał się już półgębkiem, tylko szeroko. Crowe zabrał rękę z mojej szyi.
– Strasznie nie chciałbym przerywać tej rozmowy kochanków, ale zabieramy tych typów. Ty będziesz przemawiał za Law czy chcesz, żebym ja to zrobił? – zapytał.
– Przemawiał za mną? – wtrąciłam się.
– Ja to zrobię – odparł Vance, ignorując mnie.
– Obejmujesz ją ochroną? – zapytał jeszcze Luke, również mnie ignorując.
– Przemawiał za mną? – powiedziałam jeszcze raz. A potem zmrużyłam oczy i dodałam: – Ochroną?
– Tak – odparł Vance.
– Ochroną? – powtórzyłam.
Podszedł do nas Mace.
– Powiedz im, że jest też moja – dodał.
– Halo, panowie! – spróbowałam się przebić.
Vance spojrzał na Luke’a.
– A ty?
– Wchodzę w to.
– Halooooo! – zawołałam.
– Chcesz zadzwonić do Lee i zrobić to oficjalnie? – zapytał Mace.
Poddałam się, skrzyżowałam ręce na piersi i stałam, tupiąc nogą.
– Tak – odparł Luke i zaśmiał się krótko. – Jest na kolacji z Indy, Roxie, Hankiem, Ally, Texem i swoimi rodzicami. Powitanie Roxie w Denver. Pewnie już ma ochotę kogoś zabić i oddałby wszystko za pilne wezwanie z wysokim priorytetem.
Wymienili rozbawione spojrzenia.
– Nie chcę się wtrącać, ale jest po północy. Raczej nie siedzą nadal przy kolacji – poinformowałam ich.
Teraz spojrzeli na mnie wszyscy trzej.
– Cholera – wymruczał Mace.
– W takim razie lepiej już do niego nie dzwońmy – odparł Luke z półuśmiechem.
Faceci.
– Czy ktoś zechce mi wyjaśnić, o czym jest mowa? – zapytałam.
– Pozwolimy to zrobić Crowe’owi. Na razie – odparł Luke i się zdematerializował.
Jedna chwila i już go nie było. Mace zrobił to samo.
Nie pytałam, jak udaje im się pojawiać i znikać, właściwie się nie poruszając. Miałam ważniejsze sprawy na głowie.
– O co chodzi z tym przemawianiem za mną i ochroną? – zapytałam, odwracając się do Vance’a.
– Jermaine i Clarence pracują dla tego samego typa. Nie wygląda to dobrze, gdy twoi ludzie walczą z białą kobietą w jakiejś uliczce i jeszcze dostają wycisk. W normalnej sytuacji, Księżniczko, mogłabyś się spodziewać zemsty. Ktoś musi teraz pogadać i przekonać, żeby nie wsadzili ci kulki w łeb. Tym kimś będę ja.
Nie odezwałam się. Trochę dlatego, że nie chciałam myśleć o kulce w głowie, a trochę przez tę „Księżniczkę”.
– Tym samym potwierdzę wszystkie plotki, że działamy razem. Dam ci moją ochronę i będą musieli to wziąć pod uwagę, gdyby chcieli