Название | W cieniu zła |
---|---|
Автор произведения | Alex North |
Жанр | Крутой детектив |
Серия | |
Издательство | Крутой детектив |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-287-1500-4 |
Policjanci z Gritten bardzo szybko dowiedzieli się więc, co się stało i kto to zrobił. Ustalenie motywu zbrodni zajęło im jednak trochę więcej czasu. W ciągu kolejnych tygodni powoli zbierali różne elementy układanki, które wreszcie złożyły się w całość.
Kilka miesięcy przed morderstwem Charlie Crabtree i Billy Roberts zaczęli przejawiać niezdrową fascynację świadomym śnieniem. Obaj prowadzili dzienniki i uważali, że potrafią być razem w tym samym śnie. Z czasem wymyślili tajemniczą postać, która rządziła królestwem ich fantazji i której należało złożyć krwawą ofiarę. Wierzyli, że jeśli kogoś zamordują, to staną się wszechpotężni, będą mogli zniknąć z tego świata i na zawsze zamieszkać w krainie snów.
Po dokonaniu zbrodni chłopcy schowali się w pobliskim lesie. Cały czas mieli przy sobie noże i zeszyty. Wzięli tabletki nasenne i położyli się w zaroślach. Billy Roberts obudził się kilka godzin później i chwiejnym krokiem poszedł do miasteczka, gdzie został natychmiast aresztowany.
A co się stało z Charliem Crabtree?
Zniknął z powierzchni ziemi i nigdy więcej go nie widziano.
Rozdział 7
Teraz
W pierwszych dniach po powrocie do Gritten kursowałem między domem a hospicjum.
Z matką było coraz gorzej. Podczas moich wizyt prawie cały czas spała. Przyznaję, przyjmowałem to z ulgą, ale czułem się winny. Wmawiałem sobie, że powinna odpoczywać, tak naprawdę jednak bałem się tego, co mogłaby powiedzieć po przebudzeniu. Kilka razy rzeczywiście się ocknęła. Wstrzymywałem wtedy oddech w oczekiwaniu na jakieś słowa dotyczące przeszłości, od której świadomie się odciąłem i do której nie miałem zamiaru wracać. Na szczęście matka milczała. Najczęściej w ogóle mnie nie poznawała. Byłem dla niej kimś obcym i w zasadzie nie miałem nic przeciwko temu. Kiedy sobie to uprzytomniłem, znowu poczułem ukłucie winy i mętlik w głowie. Sam nie wiedziałem, czego się spodziewam. Nie miałem też pojęcia, co chciałbym powiedzieć i usłyszeć.
Po każdych odwiedzinach szedłem do pobliskiego pubu. To był typowy lokal dla miejscowych i kiedy byłem nastolatkiem, zdarzało mi się do niego po kryjomu zakradać. Okazało się, że od tamtych czasów sporo się tutaj zmieniło. Niezbyt przyjemną spelunę przekształcono w dość elegancki bar sportowy. Ściany wyłożono ciemnym drewnem, umiejętnie dobrano oświetlenie i zrobiło się tu całkiem przytulnie. Popołudniami nie było zbyt wielu gości. Zamawiałem piwo, siadałem przy stoliku i wsłuchiwałem się w dochodzące gdzieś z tyłu sali odgłosy gry w bilard. Przez godzinę starałem się wyłączyć i o niczym nie myśleć.
W rodzinnym domu ze wszystkich stron osaczały mnie wspomnienia.
Pamiątki z dawnych czasów schowałem do pudełka, ale ciągle czułem ich obecność. Miałem wrażenie, że z kąta pokoju bije w moją stronę jakaś groźna aura. Wyobrażałem sobie, że siedzi tam duch chłopca, który z każdym dniem stawał się coraz bardziej wyraźny i namacalny.
Pamiętam przerwę obiadową, podczas której Charlie po raz pierwszy opowiedział nam o inkubowaniu snów. Późnym wieczorem tego samego dnia siedziałem przy swoim biurku. To zawsze była moja ulubiona pora: odrobiłem już pracę domową i uporałem się z innymi obowiązkami. W domu panowała cisza, a rodzice leżeli w swojej sypialni. Wymykałem się wtedy z łóżka, włączałem lampkę i zabierałem się do swoich opowiadań. Zapisałem już wiele zeszytów, które trzymałem zamknięte w szufladzie biurka. Wiedziałem, że gdyby ojciec je znalazł, przeczytałby je bez wahania i sprawiłoby mu to perwersyjną przyjemność, a na jego twarzy zagościłby szyderczy uśmiech.
Tego wieczoru wziąłem jednak do ręki czysty zeszyt.
Po południu w szkole wszystko potoczyło się tak, jak podejrzewałem. Charlie postanowił, że coś razem zrobimy, i w końcu wszyscy się zgodzili. Nawet sam proces podejmowania wspólnej decyzji był nader przewidywalny. James od razu zapałał entuzjazmem, co oznaczało, że Billy, który bał się stracić sympatię Charliego, również musiał zgodzić się na jego pomysł. Zostałem sam, nie miałem więc wielkiego wyboru i też skinąłem głową.
Świadome sny.
Ten pomysł wydawał mi się absurdalny, ale też byłem nim zaintrygowany. Rozejrzałem się po zaniedbanym, dawno niesprzątanym pokoju i uświadomiłem sobie, jak przygnębiająca jest egzystencja w otaczającym mnie płaskim, szarym i ponurym świecie. Możliwość ucieczki do krainy fantazji i zdobywania tam nowych doświadczeń, jedyna szansa na wyrwanie się z marazmu, była nader kusząca.
Charlie powiedział, że powinniśmy prowadzić dziennik snów. Po tygodniu należało przeczytać wszystkie wpisy i poszukać powtarzających się elementów. Dzięki temu w przyszłości mieliśmy nauczyć się wychwytywać schematy i rozpoznawać wydarzenia dziejące się w naszych snach. Stąd był już tylko krok do umiejętności kontrolowania tego, co nam się śni.
Położyłem się do łóżka. Przez dłuższą chwilę gapiłem się w sufit, po czym sięgnąłem do kabla wiszącego obok zagłówka i zgasiłem światło. Charlie poinstruował nas, że każdej nocy przed zaśnięciem powinniśmy o czymś pomyśleć. Nazywał to inkubacją, czyli sygnałem wysyłanym do podświadomości. Chociaż mogło nam się wydawać, że myśli nie trafiają pod żaden adres, to jednak zdaniem Charliego nasz umysł wszystko słyszał i odpowiednio reagował.
Zapamiętam swoje sny, powiedziałem sam do siebie.
Okazało się, że to działa. Po przebudzeniu pamiętałem znacznie więcej niż zwykle. Kiedy usiadłem przy biurku nad nowym zeszytem, w mojej głowie aż roiło się od obrazów. Miałem wrażenie, że jeden prowadzi do następnego, jakbym spuszczał się po linie w głąb swojej podświadomości.
Najlepiej zapamiętałem sen, w którym znalazłem się na jakimś dziwnym bazarze. Była noc, a ja biegłem wąskimi alejkami, mijając stragany. Było jednak zbyt ciemno, żeby dostrzec jakiekolwiek szczegóły. Wokół kłębił się tłum ludzi, którzy ustępowali mi z drogi, byli szarzy i niewyraźni jak duchy. Musiałem jak najszybciej stamtąd uciec, ponieważ czułem obecność czegoś jeszcze. Z bocznych alejek dobiegały dziwne odgłosy. Wydawało mi się, że goni za mną jakieś wściekłe dzikie zwierzę niczym polujący w labiryncie Minotaur. Wszystkie uliczki wyglądały tak samo i w którąkolwiek stronę się obracałem, nie potrafiłem znaleźć wyjścia.
Wiedziałem, że sam nie dam rady i potrzebuję czyjejś pomocy.
Byłem na czarnym bazarze.
> <
W rodzinnym domu prześladowały mnie teraz jednak nie tylko wspomnienia sprzed ćwierć wieku. We wszystkich pokojach panowała głęboka, złowróżbna cisza, która z każdym dniem wydawała się coraz bardziej opresyjna. Ciągle nie mogłem zrozumieć, co miała na myśli matka. Jakie tajemnice krył w sobie ten dom?
Próbowałem przekonać sam siebie, że nie ma to większego znaczenia: przecież od przeszłości można się odciąć. Niestety, coraz częściej wydawało mi się, że dom prowadzi ze mną coś w rodzaju wojny na wyniszczenie. Co gorsza, miałem wrażenie, że przegrywam. Rosło też we mnie przekonanie, że kiedy odkryję wreszcie tajemnicę, wydarzy się coś złego.
Wszędzie