Название | Sybirpunk 3 |
---|---|
Автор произведения | Michał Gołkowski |
Жанр | Историческая фантастика |
Серия | |
Издательство | Историческая фантастика |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788379646265 |
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20
000
Padający śnieg osiadał na dachach zaparkowanych jeden przy drugim samochodów, pokrywał coraz grubszą warstwą asfaltowe chodniki i schodki do klatek. Gromadził się na pordzewiałych parapetach i przyklejał do szyb, za którymi tylko w nielicznych mieszkaniach jarzyły się jeszcze światła holoekranów.
Starszy kapral Igor Stiepanowicz, znany szerzej jako Kulas, wyjął z uchwytu kubek z mocno gazowanym, a jeszcze mocniej słodzonym koktajlem witaminowym i pociągnął łyk. Skrzywił się: mieszanka stała tam od rana, chyba zaczęła już fermentować.
– Szeloba, śmieci. – Podniósł pojemnik.
Wiszący pod sufitem mechaniczny pająk ożywił się. Jedno z ramion spłynęło w dół, delikatnie wyjęło Kulasowi z ręki lekko już przeciekający styropianowy kubek i przeniosło do stojącego w rogu pojemnika na odpady. Sam gospodarz tej wysokotechnologicznej jaskini przeciągnął się, przetarł twarz dłonią i spojrzał na komunikator: dochodziła czwarta nad ranem.
Przejechał na swoim mechanicznym wózku do zagraconej kuchni. Wyjął z nierówno pracującej lodówki porcję jedzenia w plastikowym opakowaniu i wrzucił do multiprocesora na program turbo. Zabrał podgrzane danie, złapał jeszcze czteropak lemoniady.
Monitory w dużym pokoju nadal pokazywały zmieniające się widoki z kilkunastu głównych stacji nadawczych miasta.
Zakutani w kurtki reporterzy stali na tle płonących sklepów; któryś właśnie zakrywał ucho dłonią, próbując przekrzyczeć skandowane przez tłum gniewne hasła. Za nim widać było, jak ludzie coraz mocniej spychają w tył kordon milicji, próbującej nie dopuścić ich zbyt blisko do witryn apteki.
Sytuacja na innych ekranach wyglądała podobnie.
Syberia-1 nadawała co godzinę zapętlone przemówienie gubernatora, który już poprzedniego dnia wzywał do zachowania spokoju i pozostania w domach.
Pomniejsze stacyjki usiłowały obchodzić zakaz, wysyłając w co bardziej zapalne punkty metropolii drony i komentując ich transmisje zdalnie.
Zamieszki trwały już trzeci dzień. Ludzie najpierw tylko protestowali, potem zaczęli się domagać. Kiedy władza zareagowała nerwowo, rozpoczęła się eskalacja napięcia. W tej chwili pozbawiony dostaw syntadrenaliny NeoSybirsk znajdował się niebezpiecznie blisko granicy zapaści.
Kulas westchnął, zerwał folijkę z opakowania i zaczął dłubać wysłużonym, pogiętym widelcem w niejednolitej papce dania, które nijak nie przypominało zdjęcia z etykiety.
Przeżuwając powoli, z namaszczeniem, zaczął przełączać kanały.
– Tu nie… Tu nie… To też gówno warte – warczał do siebie, kręcąc głową.
W końcu zatrzymał się na chwilę na wykresach spółek giełdowych, zaznaczył kilka i dorzucił do obserwowanych. Potem odchylił się na swoim fotelu, założył ręce za głowę.
W całej tej układance chaosu brakowało mu jednego, naprawdę ważnego elementu.
– Oj, Chudy, Chudy… – mruknął. – Gdzie ty jesteś?
001
– Saszka.
Głos wyrwał mnie z bezcielesnej pustki, w której unosiłem się do tej pory, zawieszony gdzieś pomiędzy jawą a snem.
Drgnąłem i chciałem się poruszyć, ale mięśnie odpowiedziały tylko tępym, wszechogarniającym bólem, który rozlał się palącą falą skurczów. Chyba zajęczałem, nade mną przesunęła się konstelacja różnokolorowych, migających światełek.
– Olga… – Wraz z oddechem z gardła uleciało szeptem jedyne imię, które miało w tej chwili znaczenie.
– Jestem