Historia wewnętrzna. Giulia Enders

Читать онлайн.
Название Historia wewnętrzna
Автор произведения Giulia Enders
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788366380806



Скачать книгу

usuwa się też niekiedy migdałki u chorych na reumatyzm ze względu na rosnące przekonanie lekarzy, że to one właśnie odpowiadają za wystąpienie objawów.

      Zostawiać migdałki czy wycinać – za każdym z tych rozwiązań przemawiają, jak widać, mocne argumenty. Jeśli jednak ktoś z czytelników został pozbawiony migdałków już we wczesnym dzieciństwie, nie musi się martwić, że jego układ odpornościowy przegapił wszystkie ważne lekcje w jamie ustnej! Na szczęście mamy bowiem jeszcze wzgórki na języku i sklepieniu gardła. Z kolei ci, którzy zachowali migdałki, nie mają powodu wpadać w obsesję na punkcie czających się tam bakterii: u wielu osób krypty migdałków są po prostu dosyć płytkie i dlatego nie sprawiają żadnych problemów. Natomiast wyniosłości na języku i w gardle właściwie nigdy nie pełnią roli kryjówki dla bakterii. Są inaczej zbudowane, a do tego mają gruczoły, za pomocą których same się regularnie czyszczą.

      W naszych ustach cały czas coś się dzieje: małe gruczoły ślinowe strzelają mucynowymi sieciami, dbają o nasze zęby i chronią nas przed zbędnym bólem. Pierścień gardłowy kontroluje trafiające do nas z zewnątrz obce cząsteczki i w ten sposób trenuje odpornościową armię. Nie potrzebowalibyśmy tego wszystkiego, gdyby za jamą ustną nie było czegoś jeszcze. Ale usta to zaledwie brama do świata, w którym to, co obce, zmienia się w to, co nasze.

      Budowa przewodu pokarmowego

      Niektóre rzeczy tracą przy bliższym poznaniu. Czekoladowe wafelki z reklamy wcale nie są dziełem uśmiechniętych gospodyń w strojach ludowych, tylko pochodzą z ponurej fabryki, gdzie kolejno zjeżdżają z taśmy w upiornym świetle jarzeniówek. Szkoła wcale nie jest taka fajna, jak nam się jeszcze pierwszego dnia wydawało. Za kulisami wszyscy pokazujemy się bez charakteryzacji. Niejedno z daleka prezentuje się znacznie lepiej niż z bliska.

      Ale z przewodem pokarmowym sprawy mają się inaczej. Z daleka wygląda dosyć karykaturalnie. Gruba na dwa centymetry rurka przełyku prowadzi z ust w dół szyi, zmierzając w kierunku żołądka. Nie trafia jednak do niego od góry, tylko dziwacznie łączy się z nim gdzieś z boku. Żołądek ma prawą ściankę znacznie krótszą od lewej – dlatego jest przekrzywiony niczym woreczek przypominający kształtem półksiężyc. Jelito cienkie, długie na siedem metrów, wije się w jakichś bezsensownych pętlach to tam, to siam, aż ostatecznie przechodzi w jelito grube. W tym miejscu ich łączenia zwisa zupełnie niepotrzebna, jak się wydaje, ślepa kiszka, znana chyba tylko z tego, że potrafi dostawać zapalenia. A samo jelito grube składa się z szeregu wypukłości – jakby bez większego powodzenia usiłowało upodobnić się do sznura pereł. Krótko mówiąc, z daleka nasz przewód pokarmowy wygląda jak tandetny gumowy wąż – powykrzywiany i niesymetryczny.

      Dlatego też w tym wypadku darujemy sobie obserwacje z dystansu. W całym naszym ciele nie ma chyba drugiego układu, który tak bardzo zyskiwałby oglądany w powiększeniu. Im więcej wiemy o przewodzie pokarmowym, tym piękniejszy nam się wydaje. Na początek przyjrzyjmy się więc dokładniej wszystkim pozornym „niedoróbkom”.

      NIEWYDARZONY PRZEŁYK

      Na pierwszy rzut oka wydaje się, że przełyk nie ma zielonego pojęcia o celowaniu. Zamiast wybrać najkrótszą drogę i skierować się bezpośrednio do żołądka od góry, dociera do niego z prawej strony. Tymczasem jest to posunięcie genialnego szachisty. Chirurdzy nazwaliby to „zespoleniem koniec do boku”. Takie rozwiązanie wymaga wprawdzie niewielkiego nadłożenia drogi, ale jego wybór naprawdę się opłaca. Przy każdym kroku, który stawiamy, ciśnienie w brzuchu zwiększa się dwukrotnie, bo napinamy mięśnie brzucha. Rośnie ono dodatkowo podczas ataków śmiechu i kaszlu. Skoro więc brzuch napiera od dołu na żołądek, byłoby bardzo niewskazane, żeby przełyk wpadał do niego od góry. Zwłaszcza że wystarczy tylko troszkę przesunąć go w prawo, by znacząco zredukować nacisk. Dzięki temu, kiedy wychodzimy na spacer po jedzeniu, nie odbija nam się przy każdym kroku. I nawet gdy zwijamy się ze śmiechu, sprytne wygięcie przełyku i jego mechanizmy zamykające gwarantują, że najgorsze, co nam się przydarzy, to puszczenie bąka z radości. Nikt chyba jednak nie słyszał o tym, żeby „porzygać się ze śmiechu”.

      Ubocznym efektem tego rozwiązania jest obecność bańki powietrza w żołądku. Zobaczymy ją na każdym zdjęciu rentgenowskim: mały pęcherzyk powietrza w górnej partii żołądka. Powietrze unosi się i z początku wcale nie szuka ujścia. Dlatego wiele osób, gdy chce beknąć, musi najpierw zaczerpnąć trochę powietrza. W ten sposób ujście przełyku przesuwa się odrobinę w stronę pęcherzyka powietrza – i wtedy nadmiar powietrza może się uwolnić. Jeśli chcemy, by odbiło nam się w pozycji leżącej, powinniśmy po prostu położyć się na lewym boku. Jeśli zatem mamy wzdęty brzuch, a cały czas leżymy na prawym boku, wystarczy się jedynie obrócić.

      „Niewydarzony” przełyk również zyskuje przy bliższym poznaniu. Gdy przyjrzymy mu się dokładniej, dostrzeżemy włókienka mięśniowe, które go spiralnie oplatają. To one umożliwiają przełykowi wykonywanie „spazmatycznych” ruchów. Ponieważ są skręcone spiralnie niczym kabel słuchawki telefonicznej, nie rwą się podczas rozciągania. Za ich pośrednictwem przełyk łączy się z kręgosłupem. Gdy siedzimy prościutko jak świeca i zadzieramy głowę, rozciągamy przełyk na długość. W tej pozycji światło przełyku się zwęża, a on sam szczelniej zamyka się od góry i od dołu. Dlatego jeśli chcemy uniknąć zgagi po obfitym posiłku, lepiej się wyprostować, niż zgiąć plecy w kabłąk.

      KRZYWY ŻOŁĄDEK

      Żołądek jest umiejscowiony znacznie wyżej, niż sądzi większość z nas. Zaczyna się tuż pod lewym sutkiem, a kończy pod prawym łukiem żebrowym. Wszystko, co boli nas poniżej, to nie żołądek. Ludzie często mówią, że coś im „usiadło na żołądku”, ale tak naprawdę mają na myśli jelita. Bezpośrednio nad żołądkiem, a właściwie na nim, znajdują się serce i płuca. Dlatego gdy solidnie się najemy, znacznie trudniej jest wziąć głęboki wdech.

      Kłopoty pojawiają się także, gdy występuje tzw. objaw Roemhelda, który często bywa marginalizowany, lub też przerost flory bakteryjnej. W żołądku gromadzi się tak dużo powietrza, że uciska ono od dołu serce i nerwy trzewne. Organizm osób dotkniętych tym schorzeniem reaguje na różne sposoby. Niektórym chorym kręci się w głowie lub robi niedobrze. U części ludzi pojawia się lęk przed bezdechem, jeszcze inni odczuwają silne bóle w klatce piersiowej, podobne do tych przy zawale serca. Lekarze często traktują takich pacjentów jak hipochondryków, którzy wmawiają sobie te wszystkie objawy. Tymczasem więcej pożytku mogłoby przynieść proste pytanie: „Czy próbował pan beknąć albo puścić bąka?”. Na dłuższą metę zalecana jest rezygnacja z wzdymających potraw i nadmiernych ilości alkoholu, a także uregulowanie flory żołądkowej i jelitowej. Spożywanie alkoholu może nawet tysiąckrotnie zwiększyć populację bakterii wytwarzających gazy; część z nich wykorzystuje go przecież jako pożywienie (co łatwo poczuć, próbując sfermentowanych owoców). Jeśli przewód pokarmowy zapełnimy pracowitymi producentami gazu, nie dziwmy się, że nocna dyskoteka w jelitach gładko przejdzie w poranne występy orkiestry dętej. A mówią, że alkohol dezynfekuje!

      Żeby wyraźniej zaznaczyć bańkę powietrza w żołądku, zrezygnowano z dokładnego odwzorowania rozkładu bieli i czerni na „prześwietleniu”. Na zwykłym zdjęciu rentgenowskim twarde części, takie jak zęby czy kości, jawią się jako jasne, a rejony o mniejszej gęstości, na przykład bańka w żołądku czy powietrze w płucach, jako ciemne.

      Wróćmy jeszcze do dziwacznego kształtu żołądka. Jedna jego strona jest znacznie dłuższa od drugiej, co sprawia, że narząd jest wykrzywiony, a w jego wnętrzu tworzą się głębokie fałdy. Można by powiedzieć, że żołądek