Название | Słowik |
---|---|
Автор произведения | Janusz Szostak |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788366252318 |
Jak już wspomniałem, odwiedzałem białołęcki areszt dość często, zbierając materiały do książek („Byłam dziewczyną mafii”, „Komando śmierci” i „Gangsterskie egzekucje”). Podczas jednej z rozmów z Wojciechem S. – znanym jako „Kierownik” vel „Wojtas” – wspomniałem, że chętnie napisałbym książkę o „Słowiku”. Wówczas domniemany boss komanda śmierci obiecał, że wspomni o tym legendarnemu gangsterowi z „Pruszkowa”. Jednak nadal nie robiłem sobie zbyt wielkiej nadziei. W zasadzie niemal zapomniałem o rozmowie z „Wojtasem”.
Kilka tygodni później ponownie odwiedziłem areszt na Białołęce. Oczekiwałem rozmówcy w pomieszczeniu, w którym osadzeni zwykle spotykają się z adwokatami. To swego rodzaju cela przystosowana do widzeń. Na Białołęce jest ich kilka. Odwiedziłem wszystkie: stół, krzesła, wieszak, kosz na śmieci – to całe wyposażenie. W oknach, które można uchylić, kraty. Jednak brak blind [przyciemnionych szyb – przyp. aut.] pozwala obserwować świat na zewnątrz budynku. Znudzony obserwowałem snujących się po więziennym dziedzińcu osadzonych, gdy nagle otworzyły się drzwi i stanął w nich nieznany mi mężczyzna. Widząc moje zaskoczenie, przedstawił się, uważnie mi się przyglądając. Dopiero wtedy rozpoznałem go po głosie – wcześniej kilka razy rozmawialiśmy przez telefon. Przede mną stał człowiek uważany za jednego z najbardziej bezwzględnych warszawskich gangsterów. Przed laty z drogi schodzili mu praktycznie wszyscy, a do dziś na jego temat krążą legendy. We mnie jednak nie wzbudził lęku i sprawił dość sympatyczne wrażenie. Jako że nasze spotkanie nie było oficjalne i zapewne nie do końca legalne, przemilczę jego ksywkę. Rozmawialiśmy przez kilkanaście minut, głównie na temat, którego się nie spodziewałem.
– Powiedzmy, że jestem swego rodzaju menedżerem, tudzież agentem literackim pana Andrzeja – zaprezentował się z poczuciem humoru mój rozmówca.
– „Słowika”? – upewniałem się mocno zaskoczony.
– Tak, pan Andrzej byłby skłonny wydać z panem książkę – usłyszałem. – Jest jednak pewien warunek – zaznaczył były postrach Warszawy i okolic.
Aby uprzedzić spekulacje, wyjaśnię, że w tym przypadku nie chodziło o pieniądze.
Dlaczego Andrzej Z. zdecydował się na współpracę akurat ze mną? Prawdopodobnie, oprócz rekomendacji niektórych osadzonych na Białołęce, zaważyła na tym lektura moich książek krążących po tym areszcie.
„Cieszę się z naszej współpracy dlatego, że pobieżnie zapoznałem się z pana działalnością dziennikarską. Oczywiście po łebkach, wedle moich możliwości (…)” – napisał do mnie Andrzej Z., zwięźle wyjaśniając motyw swojej decyzji.
Zamysłem „Słowika” było, aby część tej publikacji stanowiła książka „Skarżyłem się grobowi”, wydana w niewielkim nakładzie w 2001 roku. To właściwie jedyna jego publiczna wypowiedź na tematy związane z życiem i działalnością w grupie pruszkowskiej. Nie tylko niski nakład, lecz także ingerencja Urzędu Ochrony Państwa sprawiły, że była to książka trudna do zdobycia. Co miał do tego UOP, wyjaśnia sam Andrzej Z.: „Nie wiem, czy pan wie, ale moja poprzednia książka została wycofana przez Urząd Ochrony Państwa ze wszystkich księgarń i punktów sprzedaży”.
Początkowo niezbyt entuzjastycznie podszedłem do pomysłu wznawiania debiutanckiej książki „Słowika”, i to po tylu latach. Jednak po jej ponownej lekturze stwierdziłem, że nadal jest aktualna, zaś przedstawione w niej fakty są przeciwwagą dla barwnych opowieści Jarosława Sokołowskiego. Trzeba przy tym pamiętać, że „Słowik” stał znacznie wyżej w gangsterskiej hierarchii niż „Masa”. Zatem także jego wiedza na temat działalności grupy pruszkowskiej (i nie tylko jej) jest niewątpliwie pełniejsza.
Niestety, nie z mojej winy, nie doszło do przypomnienia pierwszej książki Andrzeja Z. Jednak jej fragmenty i omówienia, dla pełniejszego zrozumienia historii bohatera, znajdą się w tej publikacji. Jej osią są jednak rozmowy z Andrzejem Z., czyli „Słowikiem”, oraz opowieści o nim innych osób. Ta książka rzuca nowe światło na wiele niewyjaśnionych przestępstw i zbrodni popełnionych w Polsce w ostatnim dwudziestoleciu. To także przepełniona goryczą opowieść o młodym człowieku, którego beztroskie życie przerwał fatalny splot zdarzeń. Przypadek sprawił, że wszedł na drogę, której zapewne nie wybrałby świadomie. Został skazany przez los na bycie przestępcą. W efekcie tego spędził w więzieniu ponad 20 lat. „Świat odwrócił się do mnie plecami” – stwierdza z żalem, zdając sobie sprawę, że na zawsze będzie nosił miano gangstera, choć sam zaznacza: „Chciałem zawsze być człowiekiem dobrym, nie chciałem krzywdzić innych”.
Gdzieś w niezbyt odległym tle tych opowieści są wiara i próby budowania szczęśliwej rodziny. „Słowik” opowiada także o swoich relacjach z synem. Odnosi się również do związku z Moniką Banasiak, który przeszedł burzliwe koleje losu. Jak sam mówi: „Chcę, aby Czytelnicy mogli wprost ze źródła dowiedzieć się, na czym polegało moje życie, a nie z opowieści kłamców i kłamczyń, którzy na moich plecach chcieli dorobić się pozycji bądź pieniędzy”.
Zapewne nie wszystkie tematy interesujące Czytelników zostały poruszone w tej publikacji. Tak tłumaczy to bohater książki: „Jak na ten czas forma moich odpowiedzi na pytania nie zawsze jest w pełni rozwinięta, a to dlatego, że do przedawnienia pewnych spraw pozostał nieco ponad rok. Po tym czasie, jeżeli pan będzie miał ochotę ze mną współpracować, to obiecuję prawdziwą bombę, która wstrząśnie wieloma osobami i instytucjami, ale to jeszcze nie teraz. Bo ja może bym sobie z tym poradził, ale czy pan, to tego nie jestem pewien”.
Przypuszczam, że dałbym sobie radę i z tym problemem. Już zapowiedź tej książki poruszyła wiele osób, które wyraźnie wystraszone, usiłowały mnie odwieść od jej wydania. Jak widać, bezskutecznie.
Proszę ocenić, czy miały się czego bać.
Janusz Szostak
7 stycznia 2020 rok
Rozdział 1
Dlaczego to wszystko
Pisanie książek przez gangsterów stało się modne na długo przed tym, zanim Jarosław Sokołowski „Masa” pomyślał, żeby w ten sposób zarabiać na chleb. Gdy zapytałem „Masę”, co mu dało większą popularność: gangsterka czy książki, odpowiedział bez wahania: – Zdecydowanie książki. Ale z kolei bez gangsterki nie byłoby mojej obecnej sławy.
Gangsterkę na sławę, bo raczej nie na pieniądze, przed „Masą” próbowali zamienić inni. Prekursorami tego gatunku literatury byli „Słowik” i „Dziad”.
Gdy Henryk N. zwany Dziadem postanowił napisać książkę „Świat według Dziada” (2002), to „Słowik” był już po swoim debiucie. Jego książka „Skarżyłem się grobowi” ukazała się w 2001 roku, gdy pruszkowski boss, poszukiwany międzynarodowym listem gończym, ukrywał się jeszcze w Hiszpanii.
W lutym 2003 roku nastąpiła ekstradycja „Słowika” do Polski. Książka, którą napisał w Hiszpanii, była tu już od dwóch lat. Ukazała się też publikacja książkowa „Dziada”, przy której wydaniu miał rzekomo pomagać „Słowik”.
– Heniek pozazdrościł Andrzejowi i też chciał napisać książkę – tłumaczy mi Zygmunt, były wspólnik „Dziada”. – W tym celu Jolka, żona Heńka, spotykała się z Moniką, żoną „Słowika”, który tą drogą doradzał z Hiszpanii, jak wydać książkę. Jolka jeździła potem do więzienia do Heńka i przekazywała mu wszystko. Najpierw mieli te swoje książki wydać u jednego wydawcy. A „Słowik” miał pomóc „Dziadowi” przy pisaniu i redagowaniu książki.