Córka gliniarza. Kristen Ashley

Читать онлайн.
Название Córka gliniarza
Автор произведения Kristen Ashley
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия Rock Chick
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-287-1355-0



Скачать книгу

chciałam zadzwonić do Hanka, nie wystukałam numeru.

      ***

      Mogłam też skontaktować się z Lee. W końcu nie jest gliną, a ja miałam w komórce numery jego telefonów, Ally o to zadbała.

      To nawet wydawał się niezły pomysł. Lee po liceum poszedł do wojska, służył w siłach specjalnych i robił tam rzeczy, które sprawiły, że z jego ciemnych oczu zniknął ten błysk starego dobrego kumpla, a pojawiło się coś chłodnego, poważnego, a nawet przerażającego. Po wojsku zdobył licencję prywatnego detektywa i otworzył biuro w LoDo (centrum Denver). Teoretycznie pracował teraz jako detektyw, a w praktyce nikt nie miał pojęcia, co tak naprawdę robi. Nie wiem, czy ktokolwiek w ogóle siedzi w jego biurze.

      Mogłam zadzwonić i powiedzieć, że ktoś do mnie strzelał. To pewnie załatwiłoby sprawę. Wprawdzie przez ostatnie dziesięć lat rzadko się ze sobą kontaktowaliśmy, ale istniało coś takiego jak solidarność rodzinna, a on uważał mnie za swoją młodszą siostrę (ech).

      Pewnie szybko znalazłby tamtych gości (kimkolwiek są) i zastrzelił. To znaczy najpierw by ich torturował, potem wpakowałby im kulkę w łeb. Posiadał niezwykłe umiejętności; w każdym razie tak wynikało z tego, co tata i Malcolm mamrotali między sobą, i to nieraz.

      To już nie byłoby tak jak wtedy, gdy miałam szesnaście lat i Brian Archer rozpowiadał, że robiłam mu loda (choć tak naprawdę tylko się całowaliśmy). Lee wtedy znalazł kolesia i złamał mu nos.

      Tym razem byłoby znacznie gorzej.

      Może jednak darować sobie telefon do Lee.

      ***

      W takim układzie zostawała mi tylko Ally.

      Allyson Nightingale, która uwielbia przygody.

      Allyson Nightingale, która, jak nikt, potrafi trzymać język za zębami.

      No i nie jest gliną.

      Rozdział 2

      Powinienem przełożyć cię

      przez kolano

      Dwadzieścia minut później stałam w salonie w mieszkaniu Lee.

      Wpadałam tu kilka razy, ale tylko przelotnie, na chwilę. Coś podrzucałam albo odbierałam i zawsze towarzyszyła mi Kitty Sue albo Ally.

      I zawsze był tutaj Lee.

      W tej chwili go nie było.

      – To zły pomysł – poinformowałam Ally.

      Obie jesteśmy tego samego wzrostu, czyli metr osiemdziesiąt, Ally waży dziesięć kilo mniej, nosi mniejszy rozmiar dżinsów – mniejszy tyłek, i rozmiar mniejsze staniki – mniejszy biust. Ma orzechowe oczy jak Hank i gęste ciemne włosy tak jak wszyscy Nightingale’owie. Chodzi z rozpuszczonymi tak jak ja.

      Teraz miała na sobie dżinsową miniówkę z obstrzępionym brzegiem, jaskrawożółty podkoszulek z błyszczącym napisem Sugar przez całą pierś, na nogach klapki.

      Obu nam stuknęła trzydziestka, Ally jest dwa tygodnie młodsza ode mnie. Pomyślałam właśnie, że jak skończymy osiemdziesiątkę, dalej będziemy nosić dżinsowe spódniczki mini i podkoszulki. I chociaż taka przyszłość wydawała się całkiem super, trochę mnie wystraszyła.

      – Lee wyjechał – oznajmiła Ally. – Nieprędko wróci, a już na pewno nie dzisiaj w nocy. I uwierz mi, nikt nie będzie na tyle walnięty, żeby włamywać się do jego mieszkania.

      Spojrzałam na Rosiego, zastanawiając się nad jej słowami.

      Mój barista przechodził akurat etap artysty w kryzysie. Łypał dziko, wyglądał, jakby chciał stąd zwiać, i trochę działał mi na nerwy. Przez niego prawie mnie zastrzelili! Choć w sumie – nie jego wina. W końcu nie on do mnie strzelał i nie on pyskował tamtym gościom.

      Zawsze narobię sobie kłopotów ze swoją niewyparzoną gębą.

      Ale to mój przyjaciel i chciałam zapewnić mu bezpieczeństwo, bo właśnie to się robi dla przyjaciół. Przyjaciele nie piją, żeby móc cię odwieźć do domu, jeśli ty pijesz. Lubią twojego chłopaka, gdy jesteście razem, i wieszają na nim psy, gdy już zerwiecie. I znajdują ci bezpieczną kryjówkę, gdy ktoś do ciebie strzela.

      Ally miała rację, tylko samobójca mógłby się włamać do chaty Lee. Nawet ja byłam bliska palpitacji serca, że odważyłam się wkroczyć do jego gawry; chyba ostro by się wkurzył, gdyby nas tu zastał.

      Poza tym budynku pilnowała ochrona, a mieszkanie znajdowało się na czternastym piętrze, nawiasem mówiąc, z niezłym widokiem na Front Rage.

      Ally patrzyła to na mnie, to na Rosiego.

      – Ale w ogóle, co się stało?

      – Nie mów jej! – krzyknął Rosie.

      – Nie zamierzam! – odwrzasnęłam. Traciłam już do niego cierpliwość, ale czułam się rozgrzeszona. Człowiek ma prawo się zdenerwować, gdy ktoś do niego celuje ze spluwy. Nigdy w życiu nikt do mnie nie strzelał.

      Ally uniosła brwi, posłałam jej spojrzenie, które mówiło „później”.

      – Potrzebuję kofeiny – wyjęczał Rosie, człapiąc do miękkiej skórzanej kanapy. Stała przed wielkim płaskim telewizorem. Rosie padł na nią i potarł skronie palcami, usiłując odnaleźć swoją nirwanę bez kawy i dzbanka ze stali nierdzewnej ze spienionym mlekiem.

      – Nie potrzebujesz kofeiny tylko valium – stwierdziłam.

      – Mam valium – wtrąciła się Ally.

      Miała dostęp chyba do wszystkich leków albo w swoim gabinecie, albo poprzez różne kontakty.

      – Nie chcę valium. Chcę zabrać torbę od Duke’a i natychmiast wyjechać do San Salvador – oznajmił Rosie dramatycznym tonem, biorąc pilot od telewizora.

      – Jest artystą, rozumiesz? – wyjaśniłam, odprowadzając Ally do drzwi.

      – Parzy kawę – mruknęła.

      Puściłam tę uwagę mimo uszu. Allyson nigdy nie potrafiła docenić wybornego smaku kawy, zawsze wolała tequilę.

      – Jesteś pewna, że Lee dziś nie wróci?

      Wolałam, żeby mnie nie przyłapał w swoim mieszkaniu pod jego nieobecność. Nie po to z takim trudem unikałam go przez ostatnie dziesięć lat, żeby teraz zastał mnie w nocy tutaj w salonie, gdzie próbuję ukryć kogoś, kto ma na karku niemiłych typów. Istniało duże prawdopodobieństwo, że mu się to nie spodoba.

      – Siedzi w Waszyngtonie – odparła Ally. – Możesz spokojnie zająć jego łóżko. – Spojrzała na mnie z łobuzerskim uśmiechem.

      Westchnęłam i oparłam się o ścianę.

      – Może jednak do niego zadzwoń?

      – Nie lubi, jak mu się przeszkadza na wyjeździe. W grę wchodzą tylko sprawy wyjątkowe.

      – Ta chyba podpada pod tę kategorię? – wytknęłam. Niepotrzebnie zresztą, przecież pamiętała, w jakim byłam stanie, gdy dzwoniłam dwadzieścia minut temu i chaotycznie opowiadałam, że ktoś strzelał do mnie i teraz Rosie i ja potrzebujemy bezpiecznej kryjówki. Takie rzeczy nie dzieją się codziennie. W każdym razie mnie się nie zdarzały.

      Ally spojrzała przez otwartą kuchnię na Rosiego, który włączył telewizor i oglądał Food Network.

      – O jakiej torbie on gadał? – szepnęła jeszcze.

      – Później ci wytłumaczę. Na razie skontaktuj się z Lee i uprzedź go, że tu jestem, tak na wszelki wypadek.