Wygrane marzenia. Diana Palmer

Читать онлайн.
Название Wygrane marzenia
Автор произведения Diana Palmer
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия Wyoming Men
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-276-4691-0



Скачать книгу

olimpijskie pary, które pani trenowała, wróciły z igrzysk z medalami – przypomniała. – Ich układy były podobne do tych, które wykonywałam z Paulem. Tylko dużo lepsze.

      – Znam waszego trenera. Jest dobry, ale za mało wymaga od zawodników.

      – To samo powiedział Paul po tym, jak w Soczi zajęliśmy ósme miejsce.

      – Oglądałam wasze występy – oznajmiła pani Meyer. – Rzeczywiście, parę rzeczy bym w nich zmieniła.

      – Nasz trener był wtedy związany z pewną łyżwiarką – zauważyła ze śmiechem Karina. – Skupiał się bardziej na niej niż na naszej choreografii.

      – Wielka szkoda. Miałaś talent. Mogłaś zajść naprawdę wysoko. A Paul! Co za gracja i sprawność fizyczna! Podnosił cię tak, jakbyś była piórkiem. Dobrze słyszałam, że jest teraz w Kolorado i trenuje z Garnerówną? – Pokręciła głową. – Ta dziewczyna potrafi skakać, jest świetną atletką, ale nie ma za grosz wdzięku. I jeszcze te wszystkie kolczyki, tatuaże i kolorowe włosy rodem z karnawału. Poza tym ma niewłaściwe nastawienie. Paul może mieć z nią problem. Jest taki jak ty, skarbie. Nie lubi konfliktowych ludzi.

      – To prawda, też ich nie lubię – przyznała Karina.

      – I gdzie jej do twojej elegancji! Ty się z nią urodziłaś. Pamiętam twoją matkę – dodała ze smutnym uśmiechem. – Była z ciebie taka dumna.

      – Nadal mi jej brakuje. Jej i taty. Tyle się dla mnie wyrzekli, żebym mogła dalej jeździć. – Nie wspomniała, że wciąż miewa koszmary o tym, jak zginęli, choć od katastrofy minęły już trzy lata.

      – Rodzice są zdolni do wielu wyrzeczeń dla swoich dzieci. Razem z moim świętej pamięci mężem nie doczekaliśmy się własnych. Dlatego „zaadoptowałam” łyżwiarzy – dodała z szerokim uśmiechem. – Poza tym założyłam tu klub łyżwiarski i zamierzam zatrudnić instruktora, który pomoże początkującym w ramach programu nauki jazdy sponsorowanego przez Związek Łyżwiarstwa Figurowego.

      – To krok we właściwym kierunku – ucieszyła się Karina. – Myśli pani o kimś konkretnym?

      – Owszem. Za tydzień mam z nim rozmowę. Zaszedł wysoko w mistrzostwach świata, a na ostatnich igrzyskach zajął dziesiąte miejsce w konkurencji solistów.

      Karina pokiwała głową. Aż tak jej to nie interesowało.

      – Tęsknię za jazdą – powiedziała z westchnieniem, spoglądając na ortezę. – Lekarz powiedział, że w tym miesiącu mogę już wrócić na lód. Ale nie przywiozłam ze sobą łyżew. Nie można ich tu wypożyczyć, prawda?

      – Gdy kupowałam to lodowisko, wypożyczalnia wydała mi się zbędnym wydatkiem.

      Karina przechyliła głowę.

      – Myślę, że wiele osób nie chce wydawać pieniędzy na łyżwy i wszystkie akcesoria – zauważyła. – Zwłaszcza przygodni łyżwiarze. Wynajem sprzętu zwiększyłby ruch.

      – Tak sądzisz? – spytała pani Meyer.

      – Jak najbardziej. Wypożyczalnia to gwarantowany wzrost dochodów. Gdyby ludzie nie musieli inwestować w sprzęt, chętniej by się zapisali na płatne zajęcia sportowe.

      Oczy pani Meyer rozbłysły.

      – Na pewno to rozważę.

      – Jeszcze jedno – zaczęła, ale się zawahała. – Przepraszam, że się wtrącam…

      – O co chodzi? – przerwała jej zaciekawiona trenerka.

      – Cóż, o muzykę.

      – Nie mamy muzyki – oświadczyła, marszcząc brwi.

      – Wiem. W tym sęk. Zazwyczaj na lodowiskach puszcza się muzykę, głównie z myślą o młodszych łyżwiarzach. Ale tak w ogóle dobrze się jeździ do muzyki, zwłaszcza różnorodnej. Lodowiska mają też swoich spikerów, którzy na zmianę zapraszają na taflę innych ćwiczących: to solistów, to solistki, to pary.

      – Muzyka i spiker – powtórzyła Meyer. – Nie zastanawiałam się wcześniej nad muzyką, choć okablowanie i głośniki już są. Można by dać jakiś miks muzyki klasycznej i popu – rzuciła w zamyśleniu.

      Karina wyszczerzyła się w uśmiechu, ale szybko dodała:

      – Mam nadzieję, że pani nie uraziłam. Nie miałam zamiaru pani krytykować.

      – Konstruktywne sugestie to nie krytyka. Byłoby miło, gdyby ten biznes zaczął przynosić zyski – oznajmiła ze smutkiem. – Owszem, nie spodziewałam się tłumów, kiedy kupowałam to lodowisko, ale… – Wymownie urwała.

      – Myślę, że wystarczy wprowadzić kilka zmian, żeby inwestycja się opłaciła nawet w tak małej mieścinie jak Catelow. Na północ od Jackson Hole nie ma zbyt wielu lodowisk. Można z tego zrobić bardzo rentowny biznes. Warto również rozważyć rozreklamowanie lodowiska i klubu łyżwiarskiego w lokalnych gazetach. To zachęci ludzi do zapisów, zwłaszcza że dzięki członkostwu będą mogli startować w zawodach i zdawać testy na wyższe poziomy.

      Pani Meyer wstrzymała oddech.

      – Wspaniały pomysł! – wykrzyknęła. – Karina, jesteś niesamowita!

      – Oj tam. – Zachichotała. – Jestem po prostu spostrzegawcza. Bardzo bym chciała, żeby się pani powiodło. Na pewno wielu aspirujących łyżwiarzy byłoby zawiedzionych, gdyby musieli tłuc się na lodowisko aż do Jackson Hole.

      – Zgadza się. To jeden z powodów, dla których kupiłam ten obiekt. – Pokiwała głową. – Rozważę te wszystkie zmiany… jeśli ty rozważysz powrót do łyżwiarstwa.

      Karina westchnęła.

      – To będzie bardzo trudne.

      – Jak większość rzeczy wartych zachodu. Masz wspaniały dar. Ta pewność siebie i gracja na lodzie… Szkoda by było, gdybyś go zaprzepaściła tylko dlatego, że nie zdołałaś przełamać strachu.

      – Może ma pani rację. – Zawahała się, ale w końcu dodała: – Właściwie to przyszłam do pani w innej sprawie. Opiekuję się małą dziewczynką. Jej ojciec zatrudnił mnie jako nianię, bo sam często wyjeżdża. Ona chce jeździć na łyżwach. Jej przyszła macocha uczyła ją tylko dawnych obowiązkowych figur. Mała nie zna żadnych podstawowych elementów, które będzie musiała wykonywać na zawodach, jeśli do tego dojdzie. Potrzebuje trenera z prawdziwego zdarzenia. Ja mogę jej pokazać, co i jak, ale żadna ze mnie trenerka.

      – To chyba dobrze, że za tydzień spotykam się z kandydatem na instruktora, ja? – spytała ze śmiechem pani Meyer.

      – W rzeczy samej. W takim razie muszę tylko przekonać jej ojca, żeby opłacił lekcje. Ale to nie powinno być trudne. Jest zamożny.

      – Pieniądze się przydadzą, jeśli jego córka faktycznie chce startować w zawodach.

      – Coś o tym wiem – rzuciła z westchnieniem Karina. – Kiedy z Paulem przygotowywaliśmy się do mistrzostw świata, na sprzęt, podróże, łyżwy i kostiumy wydawaliśmy rocznie ponad sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Łyżwiarstwo to kosztowny sport, zwłaszcza na wyższym poziomie. Kiedy awansowaliśmy do zawodów seniorów, a potem do mistrzostw krajowych, moi rodzice zaciągnęli drugą hipotekę, żeby to wszystko opłacić. Ale nawet jeśli ma się stypendium sportowe, większości zawodników i tak nie stać na pokrycie związanych z tym kosztów.

      – To prawda – zgodziła się Hilde Meyer. – Ale wracając do tej dziewczynki, to nikt nie nauczy jej lepiej niż mistrzyni świata. Przynajmniej dopóki nie zatrudnię trenera.

      Karina była w rozterce.

      –