Głosy z zaświatów. Remigiusz Mróz

Читать онлайн.
Название Głosy z zaświatów
Автор произведения Remigiusz Mróz
Жанр Современные детективы
Серия Mroczna strona
Издательство Современные детективы
Год выпуска 0
isbn 978-83-8195-076-3



Скачать книгу

go wtedy na sobie, ale to także o niczym nie świadczyło. Anton mógł wiedzieć, jaką koszulkę Zaorski nosił kilka godzin później, i założyć, że jej nie zmieniał. Niewielkie ryzyko.

      – Kim jest ta dziewczynka? – odezwał się prokurator.

      – Nie wiem.

      – Co pan z nią robił w tamtym motelu?

      – Nie było mnie tam.

      – I w jaki sposób pozbawił ją pan…

      – Zaraz pana czegoś pozbawię – uciął Zaorski i odsunął nieco krzesło, jakby miał zamiar opuścić pomieszczenie.

      W tej chwili dla całej trójki było już jasne, że to nie wchodzi w grę. Kaja przesunęła się kawałek w kierunku drzwi, jakby chciała to podkreślić. Z jej twarzy wciąż nie dawało się niczego wyczytać.

      – Modus operandi sprawcy był dość zastanawiający – odezwał się prokurator. – Zabił tak, by nie wyglądało to na zabójstwo, i nie zostawił żadnych śladów. Robota kogoś, kto dobrze zna się na rzeczy.

      Seweryn nie miał zamiaru odpowiadać na te śledcze zaczepki.

      – Postawił pan ciekawą tezę o uduszeniu pozycyjnym – dodał Korolew. – To właśnie w ten sposób pan ją zabił?

      Zaorski w końcu podniósł się z krzesła. Miał tego dosyć.

      – Proszę siadać.

      – Proszę pocałować mnie w dupę.

      Napięcie w pokoju stało się tak gęste, że zdawało się wszystkich unieruchomić. Stan zawieszenia trwał aż do momentu, kiedy Korolew powoli wstał. Przez moment on i Seweryn przypominali zawodników czekających na rozpoczęcie walki po przeciwnych stronach ringu.

      – Sporo pan zaryzykował – odezwał się w końcu Anton. – Stawiając na to, że blefowałem.

      – Nic nie ryzykowałem, bo mnie tam nie było.

      Korolew cofnął się niemal niezauważalnie, ale tyle wystarczyło, by Zaorski nieco odetchnął. Nawet tak nieznaczny ruch sugerował, że cała ta gadanina z nagraniem była tylko podpuchą, na którą miał się złapać.

      Dzięki Bogu. Ani prokurator, ani Kaja nie mieli pojęcia, jaka jest prawda. W przeciwnym wypadku żadne z nich z pewnością tak łatwo by nie odpuściło.

      – Oddałem wam zresztą dobrowolnie mój telefon – dodał Seweryn. – Możecie sprawdzić jego lokalizację zeszłej nocy.

      – Mógł zostawić go pan w domu.

      – Mogłem też zgłosić się do Milionerów i dobrze odpowiedzieć Hubertowi na ostatnie pytanie – odparł Zaorski i rozłożył ręce. – Po co to gdybanie? Niech pan się opiera na twardych dowodach.

      – Taki mam zamiar.

      – To proszę go wcielić w życie, bo do tej pory nie przedstawił pan niczego, co usprawiedliwiałoby przetrzymywanie mnie tutaj – syknął Seweryn i ruszył w stronę drzwi. – I jeśli to jest dla pana jakaś rozgrywka, to musiał pan już zrozumieć, że przegrał tę turę. Z tej okazji żegnam.

      – Wolałbym jednak, by pan został.

      – To proszę mnie aresztować.

      Przypuszczał, że mężczyzna podejmie kolejną próbę zatrzymania go, ale prokurator się nie odezwał. Dopiero kiedy Zaorski złapał za klamkę, usłyszał głos Korolewa.

      – Mam twarde dowody.

      Seweryn obejrzał się przez ramię w momencie, kiedy Anton kładł na stole swój telefon.

      – Zagrał pan va banque, ale ja nie blefowałem z nagraniem – oznajmił.

      Burzyńska spojrzała na Zaorskiego, po czym oboje szybko podeszli do stołu i nachylili się nad komórką. Prokurator wyświetlił już nagranie, które musiał dostać niedawno od funkcjonariuszy.

      Było wykonane w HD i mimo niedostatecznego oświetlenia w Przystani dość wyraźnie było widać mężczyznę przechodzącego za stolikiem. Nawet gdyby nie czapka, koszulka i kurtka, bez trudu dałoby się rozpoznać Zaorskiego.

      Burza natychmiast się cofnęła, a Seweryn poczuł, że robi mu się gorąco. Wpadł w najgorszy możliwy sposób.

      – Wróci pan na miejsce?

      Zaorski zaklął w duchu. Wydawało mu się, że dość dobrze potrafił rozgrywać przeciwników w pokera. Tym razem jednak upatrywał blefu tam, gdzie powinien widzieć jedynie dobre karty.

      Nie było sensu iść w zaparte. Być może istniały techniczne możliwości, by spreparować tego typu nagranie, ale nie w takiej jakości. I z pewnością nie w tak krótkim czasie.

      Z powrotem usiadł naprzeciwko prokuratora. Starał się unikać wzroku Burzyńskiej, ale patrzyła na niego tak intensywnie, że w końcu musiał na nią zerknąć. Zdawała się znacznie bardziej rozsierdzona od Korolewa.

      – To pan jest na tym nagraniu? – spytał prokurator.

      – Tak.

      – A więc był pan w Przystani.

      Seweryn potwierdził lekkim skinieniem głowy, zastanawiając się, co powinien robić dalej. Szybko zrozumiał, że istnieje tylko jeden sposób, by wyjść obronną ręką. Nie był najlepszy i z pewnością wymagał pewnej ekwilibrystyki, ale innego wyjścia nie było.

      – Dlaczego pan kłamał? – spytał Anton.

      Zaorski popatrzył najpierw na rozmówcę, a potem na Burzę. Miał nadzieję, że to podsunie prokuratorowi najbardziej oczywiste z wytłumaczeń. Odczekał chwilę, zanim udzielił odpowiedzi.

      – Moje córki były u koleżanki na noc – mruknął.

      – I co w związku z tym?

      Tym razem Seweryn starał się posłać prokuratorowi porozumiewawcze spojrzenie.

      – Moglibyśmy dokończyć tę rozmowę w cztery oczy? – spytał.

      – Myślę, że starsza aspirant słyszała już bardziej gorszące rzeczy.

      – Ale niekoniecznie z moich ust.

      Anton obejrzał się na Kaję, ta jednak wyraźnie nie miała zamiaru nigdzie się ruszać. Zaorski w końcu ściągnął czapkę i położył ją na stole. Potem głęboko westchnął, jakby przyszło mu mówić o rzeczach, których nigdy nie zamierzał poruszać.

      – Wie pan, jaką mam opinię w mieście – podjął. – To raczej wyklucza jakiekolwiek… kontakty z płcią przeciwną. A nazwa Kurewskiej Przystani nie powstała przypadkiem.

      – Więc korzystał pan z usług natury seksualnej?

      – Zgadza się.

      – Ktoś może to potwierdzić?

      Seweryn zaśmiał się cicho.

      – Pewnie. Tamtejszy alfons i jego pracownice chętnie wyznają organom ścigania, że dochodzi tam do sutenerstwa – rzucił. – Ile za to grozi? Trzy lata?

      – Pięć.

      – Tym chętniej z panem pogadają.

      Korolew doskonale zdawał sobie sprawę, że sutener niczego mu nie powie, a dziewczyny zaczną cokolwiek zdradzać dopiero, kiedy będzie im się to opłacało – lub kiedy nie będą miały innego wyjścia.

      – Mam uwierzyć, że nie wspomniał pan o tym ze wstydu? – odezwał się Korolew.

      – Tak.

      – Ma pan chyba świadomość, jak to brzmi.

      – Cóż…