Zachłanny mózg. Sébastien Bohler

Читать онлайн.
Название Zachłanny mózg
Автор произведения Sébastien Bohler
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788366380431



Скачать книгу

poszukiwania pokarmu, partnerów, władzy i wiedzy, umożliwiał przetrwanie wszystkim gatunkom zwierząt. Dzieje życia nie wyszły na tym źle, nie ucierpiała także planeta. Ale ludzkość nagle wdrożyła nowy plan. Po milionach lat ewolucji kora mózgowa zaczęła wymyślać technologie, które dogłębnie zmieniły stosunek człowieka do świata.

      Przyroda jako fabryka

      Zręby tego planu w XVII wieku ogłosił Kartezjusz, który nawoływał, aby człowiek, wziąwszy naturę w posiadanie, stał się jej panem. Rzeczywisty kształt programowi Kartezjusza dwa wieki później nadała zaś rewolucja przemysłowa. W połowie XX wieku nasze warunki bytowe znacząco się poprawiły dzięki powstaniu pierwszych maszyn rolniczych. W połączeniu ze sztucznymi nawozami dały one początek intensywnej, kontrolowanej eksploatacji gleb, przynosząc plony rzędu siedmiu ton z hektara ziemi uprawnej, podczas gdy szacunki zbiorów uzyskiwanych z analogicznego areału przez pierwszych neolitycznych rolników mówią o zaledwie kilku kwintalach. Przemysł rolno-spożywczy, jak zwykliśmy go nazywać, zalał rynek krajów rozwiniętych mnóstwem rozmaitych produktów i całkowicie zmienił sposób hodowli zwierząt. Chów ekstensywny, oparty na wypasaniu, zindustrializował się, skutkując stłoczeniem bydła w gospodarstwach-fabrykach zasilanych zbożem pozyskiwanym z gigantycznych terenów uprawnych. Efekt przyprawia o zawrót głowy: obecnie produkuje się 68 milionów ton wołowiny rocznie (zjadanych jest około 300 milionów zwierząt, a to znaczy, że co sekundę wytwarza się 2 tony wołowiny), 110 milionów ton wieprzowiny (800 milionów zwierząt, 3,5 tony na sekundę), 115 milionów ton mięsa drobiowego (86 miliardów zwierząt, 3,5 tony na sekundę). Zgodnie z przewidywaniami do 2025 roku liczby te wzrosną o 24 procent6. To istne szaleństwo, które w ciągu ostatnich lat tylko przybiera na sile. Ludzkość pochłania 300 milionów ton mięsa rocznie, a wskaźniki konsumpcji podwajają się co dwadzieścia lat, czyli co pokolenie.

      W tym samym czasie biotechnologia demiurgiczną mocą genetyki – która złamała kod życia – „ulepszała” rasy świń, drobiu i bydła, tak by zwiększyć produkcję mięsa bez podnoszenia kosztów i zasypać półki supermarketów milionami ton steków gotowych do spożycia.

      W 2002 roku pojawiła się na świecie pierwsza nieopierzona kura. Produkcja kurczaków przyśpieszyła, bo czas od wyklucia pisklęcia do wylądowania na talerzu konsumenta się skrócił7. Wcześniej metodami laboratoryjnymi stworzono słynne krowy rasy belgijskiej biało-błękitnej, wzbogacone o gen „podwójnego umięśnienia”8, który powoduje hipertrofię mięśni, pociągającą za sobą liczne dolegliwości, takie jak przerost języka, problemy układów oddechowego i naczyniowego, zaburzenia wzrostu tkanek chrzęstnej i kostnej. Nieco później w Korei9 pojawiły się świnie przypominające Hulka, zielonego potwora znanego z telewizji – napakowane mięśniami karki, ważące półtora razy więcej niż szprycowane hormonami wieprze amerykańskie.

      Konsekwencje środowiskowe tego szaleństwa można dziś zobrazować konkretnymi liczbami. Wiemy, że produkcja 1 kilograma wołowiny kosztuje planetę 15 tysięcy litrów wody10 i powoduje emisję do atmosfery około 20 kilogramów dwutlenku węgla11, czyli wyrzut tylu gazów cieplarnianych, ile powstaje w wyniku przejechania 300 kilometrów samochodem12. Jesteśmy nienasyconymi bulimikami, a najgorsze, że znajomość przytoczonych liczb zdaje się nie mieć żadnego wpływu na zmianę naszych postaw, nie mówiąc o zmniejszeniu porcji, jakie nakładamy sobie na talerz. A przecież, i to jest w tym wszystkim najsmutniejsze, bez wielu rzeczy moglibyśmy się obejść. W dużej części globu potrzeby żywieniowe są zaspokojone. Mamy nadprodukcję i nadkonsumpcję, trudno się więc dziwić, że mamy również nadwagę.

      Otyła ludzkość

      W 2016 roku Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała raport, według którego współcześnie więcej ludzi umiera z przejedzenia niż niedożywienia13. Ponad 1,9 miliarda dorosłych ma nadwagę. Wśród nich jest 650 milionów osób otyłych, co stanowi 13 procent światowej populacji. W ciągu ostatnich czterdziestu lat te wskaźniki wzrosły trzykrotnie i należy się spodziewać, że w 2030 roku 38 procent ludzi będzie miało nadwagę, a 20 procent będzie cierpiało na otyłość14. Zjawisko to obserwuje się we wszystkich państwach, także rozwijających się, choć oczywiście w największym stopniu dotyka ono krajów mocno uprzemysłowionych. Według międzynarodowego badania, przeprowadzonego w 32 krajach i obejmującego 4 miliony osób, w Europie otyłość stała się drugą, po tytoniu, przyczyną śmierci15. W Stanach Zjednoczonych odsetek osób otyłych w populacji przekroczył 33 procent, obecnie większość Amerykanów, bo aż 65 procent, ma nadwagę16. We Francji wskaźnik otyłości przekroczył granicę 15 procent. Słono płacimy za tę plagę, zarówno własnym zdrowiem, jak i życiem. Otyłość zabija za pośrednictwem chorób sercowo-naczyniowych, cukrzycy, nowotworów piersi, jajników, prostaty, wątroby, trzustki, nerek i jelita grubego. Szacuje się, że każdego roku z powodu otyłości umierają ponad trzy miliony osób, generując w samych tylko Stanach Zjednoczonych roczne koszty rzędu 200 miliardów dolarów17 18.

      W obliczu tych bezlitosnych statystyk naturalnie zadajemy sobie pytanie, dlaczego nie potrafimy się ograniczyć, mając świadomość, że niepohamowany apetyt zatyka nam żyły, wywraca do góry nogami nasz metabolizm i powoduje przedwczesną śmierć. Oczywiście wiemy już, że nasze prążkowie zostało zaprogramowane, aby nakłaniać nas do nieustannego napychania sobie żołądka. Ale taka odpowiedź rodzi następne pytanie: dlaczego prążkowie zostało tak zaprogramowane?

      Czy natura jest ślepa i głupia? Nie mogła przewidzieć, że to się skończy katastrofalnym marnotrawstwem? Podejmujemy groteskowe próby obrony przed zalewającą nas żywnością, którą w innych czasach byśmy nie pogardzili. Oznaką tej panicznej reakcji jest popularność przemysłu fitness, jednej z niewielu branż rozwijających się równie prężnie jak branża fastfoodowa. Szacuje się, że obecnie istnieje nie mniej niż 90 różnego rodzaju reżimów dietetycznych, nie licząc opatentowanych diet firmowanych nazwiskiem pomysłodawców i zarazem właścicieli marki. Mamy zarówno dietę Inuitów opartą na białku zwierzęcym, okinawską, kładącą nacisk na ryby, eat local (spożywanie wyłącznie lokalnych produktów) czy frutariańską (spożywanie wyłącznie surowych owoców). Co najmniej raz w życiu na diecie było lub będzie ponad dziewięć kobiet na dziesięć. W samych tylko Stanach Zjednoczonych, gdzie problem jest najpoważniejszy, obroty tej branży sięgają 50 miliardów dolarów. Tymczasem badania naukowe nie pozostawiają złudzeń: to nie działa. W ogromnej liczbie przypadków19 organizm uznaje wysiłek wkładany w ograniczanie spożycia kalorii za zbyt wielkie obciążenie i sprowadza efekt jo-jo: po zakończeniu diety zaczynamy tyć na potęgę. Zdroworozsądkowe postanowienia naszej kory mózgowej to, nomen omen, waga lekka w porównaniu z niesłabnącym popędem prążkowia. Ludzki mózg został skonfigurowany tak, aby nawet wtedy, gdy jego potrzeby są zaspokojone, wciąż żądać więcej.

      Jedzenie krzepi, jego nadmiar zabija

      Jeżeli jesteśmy aż tak bezradni wobec nadmiaru jedzenia, to dlatego, że nigdy nie zostaliśmy na taką sytuację przygotowani. Przez większą część swojego pobytu na Ziemi człowiek żył w środowisku o ograniczonych zasobach żywnościowych. Tereny zasiedlone przez naszych paleolitycznych przodków nie były usiane frytkami i hamburgerami. Całe dnie spędzano na szukaniu korzonków i jagód, na polowaniach niedających gwarancji powodzenia. Gdy już coś schwytano, należało obgryźć kości do ostatka. Od tego zależało przeżycie. Ten, kto jadł najwięcej, zyskiwał przewagę nad innymi. Miał większe szanse przetrwania, żył dłużej i płodził więcej dzieci. Skuteczniej rozsiewał geny. Gdy pojawiał się konkurent z prążkowiem dopingującym go do jedzenia jeszcze większych porcji, wówczas on brał górę. W ten sposób tendencja do obżarstwa mogła się tylko wzmocnić i trwale zapisać w naszych genach. To wyjaśnia, dlaczego dzisiaj wszyscy posiadamy geny, które skłaniają nas do najadania się „pod korek”.

      Nie rodziło to problemu, dopóki istniała równowaga między ludźmi a innymi gatunkami zwierząt