Anioły i demony. Дэн Браун

Читать онлайн.
Название Anioły i demony
Автор произведения Дэн Браун
Жанр Поэзия
Серия
Издательство Поэзия
Год выпуска 0
isbn 978-83-7508-804-5



Скачать книгу

głośno westchnął, ale nie odpowiedział.

      – Gdzie jest ciało ojca? – pytała dalej.

      – Zajmują się nim.

      Langdona zaskoczyło to niewinne kłamstwo.

      – Chcę go zobaczyć – oświadczyła dziewczyna.

      – Vittorio – zaczął jej tłumaczyć Kohler. – Twój ojciec został brutalnie zamordowany. Lepiej dla ciebie, jeśli zapamiętasz go takim, jakim był.

      Dziewczyna zaczęła mu odpowiadać, ale jej przerwano.

      – Hej, Vittorio – odezwały się z oddali głosy. – Witamy w domu!

      Odwróciła się. Kilkoro naukowców przechodzących w pobliżu lądowiska pomachało do niej wesoło.

      – Udało ci się podważyć jeszcze jakąś teorię Einsteina? – zawołał jeden z nich.

      Ktoś inny dodał:

      – Twój tata musi być dumny!

      Vittoria pomachała im z zakłopotaniem, kiedy przechodzili. Potem z wyrazem zdenerwowania na twarzy odwróciła się do Kohlera.

      – Nikt jeszcze nie wie?

      – Uznałem, że dyskrecja jest sprawą najwyższej wagi.

      – Nie powiedziałeś kolegom, że mój ojciec został zamordowany? – W jej głosie brzmiał teraz gniew.

      Kohler natychmiast przybrał ostrzejszy ton.

      – Może nie przyszło pani na myśl, panno Vetra, że kiedy tylko zgłoszę morderstwo pani ojca, na terenie CERN-u rozpocznie się dochodzenie. Z pewnością obejmie ono również dokładne zbadanie jego laboratorium. Zawsze starałem się szanować prywatność pani ojca. Powiedział mi tylko dwie rzeczy o prowadzonych teraz pracach. Po pierwsze, że mogą one przynieść CERN-owi miliony franków z licencji w najbliższym dziesięcioleciu. Po drugie, że rezultaty nie nadają się jeszcze do publicznej prezentacji, ponieważ technologia jest nadal niebezpieczna. Biorąc pod uwagę te dwie sprawy, wolałbym, żeby obcy nie węszyli po jego laboratorium, gdyż mogliby albo skraść jego pracę, albo stracić życie, a wówczas odpowiedzialnością zostanie obciążony CERN. Czy wyraziłem się jasno?

      Vittoria wpatrywała się w niego bez słowa. Langdon wyczuwał u niej niechętny szacunek dla Kohlera i akceptację jego argumentów.

      – Zanim zgłosimy cokolwiek władzom – ciągnął dyrektor – muszę się dowiedzieć, nad czym pracowaliście. Chciałbym, żeby zabrała nas pani do waszego laboratorium.

      – Laboratorium nie ma tu nic do rzeczy – odparła Vittoria. – Nikt nie wiedział, co robimy. Niemożliwe, żeby nasz eksperyment miał coś wspólnego z tym morderstwem.

      Kohler odetchnął z trudem.

      – Dowody wskazują na co innego.

      – Dowody? Jakie dowody?

      Langdon też się nad tym zastanawiał.

      Kohler po raz kolejny wytarł usta chusteczką.

      – Po prostu musisz mi zaufać.

      Płonące spojrzenie Vittorii wyraźnie wskazywało, że nie ma zamiaru.

      Rozdział 15

      Langdon podążał w milczeniu za Vittorią i Kohlerem, którzy kierowali się z powrotem do głównego atrium, gdzie rozpoczęła się jego dziwaczna wizyta. Dziewczyna poruszała się płynnie i sprawnie, co niewątpliwie było skutkiem elastyczności i umiejętności panowania nad własnym ciałem, nabytych podczas ćwiczenia jogi. Słyszał, że oddycha powoli i równomiernie, jakby starała się wyzbyć gniewu.

      Pragnął jej coś powiedzieć, wyrazić swoje współczucie. On też doświadczył kiedyś uczucia ogromnej pustki po nagłej stracie ojca. Pamiętał głównie pogrzeb odbywający się w ponury, deszczowy dzień. Było to dwa dni po jego dwunastych urodzinach. W domu pełno było mężczyzn w szarych garniturach – kolegów ojca z biura, którzy zbyt mocno ściskali mu dłoń. Wszyscy mamrotali „serce” i „stres”. Mama żartowała przez łzy, że zawsze mogła śledzić na bieżąco sytuację na giełdzie, gdyż wystarczyło, że trzymała ojca za rękę; jego puls był źródłem informacji.

      Pewnego razu, gdy ojciec jeszcze żył, Langdon słyszał, jak mama błaga go, żeby „zwolnił trochę i miał czas wąchać róże”. Tamtego roku kupił ojcu na Boże Narodzenie małą różę z dmuchanego szkła. Była to najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widział… a kiedy padało na nią słońce, rzucała na ścianę taką cudowną tęczę.

      – Jest śliczna – powiedział ojciec, kiedy otworzył prezent, i pocałował Roberta w czoło. – Znajdźmy dla niej bezpieczne miejsce. – Potem umieścił ją ostrożnie na wysokiej, zakurzonej półce w najciemniejszym kącie salonu. Kilka dni później Langdon przystawił sobie stołek, wziął różę i odniósł ją do sklepu. Ojciec nigdy nie zauważył, że zniknęła.

      Z zamyślenia wyrwał go sygnał dochodzący od strony windy. Vittoria i Kohler właśnie wsiadali, lecz on zawahał się przed otwartymi drzwiami.

      – Czy coś się stało? – spytał Kohler, raczej ze zniecierpliwieniem niż troską.

      – Nie, nic – odparł i zmusił się, by wejść do ciasnej kabiny. Korzystał z windy tylko wówczas, gdy było to konieczne. Znacznie bardziej odpowiadała mu otwarta przestrzeń schodów.

      – Laboratorium doktor Vetry jest pod ziemią – poinformował go dyrektor.

      Pięknie, pomyślał, i przełożył nogę nad szczeliną, czując lodowaty podmuch wiejący z głębi szybu. Drzwi się zamknęły i kabina zaczęła zjeżdżać.

      – Sześć pięter – poinformował go Kohler obojętnie, jak automat.

      Langdon natychmiast ujrzał oczyma wyobraźni czarną pustkę szybu. Chcąc odpędzić tę wizję, skierował wzrok na wyświetlacz pięter, ale z zaskoczeniem stwierdził, że pokazuje on tylko dwa poziomy – PARTER i LHC[3].

      – Co oznacza LHC? – spytał, starając się, by w jego głosie nie było słychać zdenerwowania.

      – Wielki Zderzacz Hadronowy – odparł Kohler. – Akcelerator cząstek.

      Akcelerator cząstek? Langdon mgliście przypominał sobie to określenie. Po raz pierwszy usłyszał je podczas kolacji z kilkoma kolegami w Dunster House w Cambridge. Ich kolega Bob Brownell, fizyk, przyszedł pewnego wieczoru na kolację bardzo zdenerwowany i wykrzyknął:

      – Te sukinsyny go utrąciły!

      – Co utrąciły? – spytali chórem.

      – SSC[4]!

      – Co takiego?

      – Superzderzacz Nadprzewodzący!

      Ktoś wzruszył ramionami.

      – Nie wiedziałem, że Harvard go buduje.

      – Nie Harvard – wykrzyknął Bob. – Stany Zjednoczone! To miał być największy na świecie akcelerator cząstek! Jedno z największych przedsięwzięć naukowych stulecia! Wpakowali w to dwa miliardy dolarów, a teraz Kongres wszystko przerwał! Cholerni zacofańcy!

      Kiedy Brownell w końcu się uspokoił, wyjaśnił, że akcelerator to ogromny tunel w kształcie okręgu, w którym przyspieszane są cząstki subatomowe. Błyskawiczne włączanie i wyłączanie rozmieszczonych w tunelu magnesów powoduje „popychanie”



<p>3</p>

LHC – (ang.) Large Hardon Collider.

<p>4</p>

SSC – (ang.) Superconducting Super Collider.