Poznański Czerwiec 1956. Отсутствует

Читать онлайн.
Название Poznański Czerwiec 1956
Автор произведения Отсутствует
Жанр История
Серия
Издательство История
Год выпуска 0
isbn 978-83-7768-154-1



Скачать книгу

w bardzo szerokim sensie) łączył się problem kooperacji, a więc dostarczania półfabrykatów niezbędnych do podjęcia jakiejkolwiek pracy. Wiadomo, że istniały normatywy zapasów. Dla materiałów hutniczych, a więc podstawowej branży w HCP, zapas materiałów walcowanych miał wynosić 78 dni, natomiast odlewów 100 dni. Tymczasem w 1956 r. fabryka parowozów otrzymała stal na wiązary i kulisy na 14 dni przed planowanym wypuszczeniem gotowego parowozu, podczas gdy sama obróbka wiązarów i kulis trwała 75 dni. Blachy kotłowe z Huty „Batory” przychodziły z opóźnieniem 45-dniowym. Na 15 parowozów, które Zakłady miały wykonać w lipcu 1956 r., „Pomet” do dnia 3 lipca nie zapewnił odlewów nawet na dwa parowozy. Straty z powodu nierytmicznych dostaw odlewów z „Pometu” wynosiły kilka milionów złotych.

      W dokumentacji znajdujemy następujący zapis: „Zakład otrzymuje tylko 60% kontyngentu na artykuły śrubowe… Brakujących 40% zaopatrzeniowcy ZISPO szukają po całej Polsce wyżebrując to tu, to tam po kilkaset lub kilka tysięcy sztuk”.

      W Zakładach istniał ponadto niedostateczny przydział środków ochronnych oraz niewłaściwość tych środków. Oto charakterystyczne stwierdzenie: „Dla niektórych zawodów, np. rymarzy, stolarzy ręcznych itp., normy nie przewidują odzieży ochronnej czy roboczej. Podobnie rzecz się ma z odzieżą i obuwiem ciepłym dla pracowników zatrudnionych na otwartym terenie w okresie zimowym”. Sprawy norm odzieży ochronnej, budowy wentylacji nawiewnej, ogrzewania wody w łaźni – były niejednokrotnie podnoszone przez załogę także w 1956 r.

      Stwierdzano złą wentylację i wręcz niebezpieczeństwo pracy np. w pobliżu magazynów ze środkami szkodliwymi (sól cyjanowa). Brak było polskich norm stężenia gazów zanieczyszczających powietrze. Stosowano do pomiaru zanieczyszczeń różne normy (niemieckie, amerykańskie). Raz tedy powietrze było „bezpieczne”, innym razem jedynie „znośne” lub też „groźne”.

      Wadliwy transport wewnętrzny stanowił kolejny mankament. Brakowało suwnic. Zły był stan wózków elektrycznych, grożących kalectwem z powodu braku osłon zapobiegających miażdżeniu nóg. Więcej niż 50% wypadków w 1956 r. przypadło na okres od stycznia do czerwca. 26% wypadków spowodowanych było środkami transportu, a 20% ciasnotą. Łącznie w 1956 r. miały miejsce 1252 wypadki. Liczba wolnych dni od pracy z tytułu tzw. chorobowego wynosiła‚ 13 865. Przeciętnie jeden wypadek powodował 17 dni zwolnienia od pracy; przy cięższych uszkodzeniach – 28 dni.

      Omijaniu przepisów BHP sprzyjało szybkie tempo pracy, zwłaszcza pod koniec okresu sprawozdawczego. Cięższym wypadkom ulegali pracownicy wykwalifikowani. Normy przewidywane dla nich były bardziej niż dla robotników niewykwalifikowanych „dookreślone”, a zatem bardziej rygorystyczne. Aby nadążyć z pracą, ludzie ci często zdejmowali różnego rodzaju osłony utrudniające operacje technologiczne.

      Brak pozytywnych wyników starań dyrekcji o poprawienie sytuacji BHP, brak funduszy inwestycyjnych budziły nieufność załogi. Ciągłe powoływanie się na sytuację wyjątkową, która zmusza do wyjątkowych kroków, stawało się dodatkowym źródłem konfliktu. Robotnicy spotykali się tymczasem w masowych środkach przekazu z ciągłym chwaleniem rzeczywistości, w której „człowiek stanowi najwyższe dobro”. Życie mówiło natomiast zupełnie o czymś innym. Sprzeczność między szumnymi słowami a rzeczywistością potęgowała niezadowolenie. Hasła „wolność”, „sprawiedliwość” były bez pokrycia. Jeden z kierowników W-2 stwierdzał: „Niektórym wydawało się, że słowa mogą tworzyć rzeczywistość ekonomiczną. Zabawa musiała być przerwana”.

      Biorąc pod uwagę ekonomiczne elementy pracy jako ewentualne źródło konfliktu, należy stwierdzić, iż związek między konfliktami a zarobkami nie zawsze jest wielki. Potrzeby ekonomiczne ciągle rosną. Nie zawsze przecież trudności w ich zaspokojeniu doprowadzają do sytuacji konfliktowych. Ekonomiczne warunki życia winno się rozpatrywać z punktu widzenia sprawiedliwości rozdzielczej, a więc: ile, komu i za co? Podział dóbr wiąże się z interesami grup oraz z władzą. Ważne jest, kto i jak rozdziela, kto ma władzę oraz kontrolę nad rozdzielanymi dobrami. Udział w sprawowaniu władzy jest tedy ważniejszy od tego, „ile mi wypłacono w danym miesiącu”. Nie oznacza to oczywiście, że płace są sprawą mało ważną.

      Przyjrzyjmy się obecnie niektórym danym dotyczącym zarobków robotników HCP w analizowanym okresie.

      Dokonując przeglądu średnich płac miesięcznych uzyskiwanych w latach 1953–1956, należy stwierdzić, iż średnia płac prawie wszystkich kategorii pracowników do 1955 r. wykazywała stałą (aczkolwiek niewielką) tendencję wzrostową oraz że w pierwszym półroczu 1956 r. nastąpił spadek średniej płacy poniżej poziomu z roku 1955.

      Jeśli przyjąć poziom średnich zarobków miesięcznych w roku 1955 za 100, to w pierwszych pięciu miesiącach 1956 r. płace poszczególnych kategorii pracowników obniżyły się (w jednym tylko przypadku wzrosły) w następujących wielkościach:

      robotnicy – spadek o 4,5%

      pracownicy inżynieryjno-techniczni – spadek o 8,9%

      pracownicy administracyjno-biurowi – spadek o 3,1%

      pracownicy obsługi – wzrost o 1,7%

      straż – spadek o 8,4%

      Na obniżenie zarobków wpłynęło również zwiększenie przez dyrekcję Zakładów dyscypliny płac i norm oraz dyscypliny w stosowaniu godzin nadliczbowych. Miało to miejsce pod koniec 1955 r.

      Spadkowi zarobków towarzyszyła eksploatacja sił robotników poprzez zaostrzenie norm. Ich aktualizacja z lipca 1953 r. przewidywała podwyższenie norm średnio o 25%, a w 1954 r. o dalsze 5%.

      W niektórych fabrykach HCP normy były zawyżane częściej aniżeli w pozostałych. Dotyczyło to m.in. W-3. Średnie płace miesięczne pracowników inżynieryjno-technicznych W-3 oraz pracowników administracyjno-biurowych tejże fabryki kształtowały się zawsze poniżej średniej płacy miesięcznej tych grup pracowników w skali całych Zakładów. Wiosną 1956 r. płaca ich spadła poniżej średniej płacy miesięcznej za rok 1955.

      Zmniejszono ponadto premię progresywną. Na ogólną liczbę 4646 pracowników w skali kombinatu, których płace uległy obniżeniu w związku z likwidacją premii progresywnej, przypadło 1416 pracowników W-3, tj. 30% ogólnej liczby poszkodowanych. Załoga W-3 stanowiła 15% ogółu zatrudnionych w zakładach HCP. A zatem na W-3 odsetek pokrzywdzonych był dwukrotnie większy aniżeli w pozostałych fabrykach.

      W związku z likwidacją premii progresywnej pracownicy W-3 przeprowadzili jednogodzinny, demonstracyjny postój. Przypominano wówczas, iż poziom wykonania przez nich norm oraz planu produkcji globalnej i towarowej był większy niż w całym kombinacie. Dla norm wynosił on 207,7% (w kombinacie 196,8%), dla produkcji globalnej – 71,8% (w kombinacie 64,6%), a dla towarowej – 72,3% (w kombinacie 55,5%).

      Kolejny problem to prawo do 30% bonifikaty podatku od wynagrodzeń dla osób uczestniczących we współzawodnictwie pracy, które osiągnęły wynagrodzenie równe lub wyższe od wielokrotności wynagrodzenia 1,6.

      Ogólnie o współzawodnictwie mówiono, że „[…] jest to jedno wielkie draństwo. Nic w tym szlachetnego. Wprost ordynarna rywalizacja o pieniądz. Na końcu wędzidła dla wielu była figa. Tylko niektórzy dostawali nagrodę – zapłatę. Prawdą jest, że normy, jakie mieliśmy za czasów stalinowskich, nie były technicznie uzasadnione. To było przeciwko zdrowemu rozsądkowi. A więc wszystko w porządku, tylko że jak dużo można eksploatować człowieka? Robol to przecież istota żywa”.

      Charakterystyczna była interpretacja zarządzenia dotyczącego podatku od wynagrodzeń dla przodujących w pracy robotników z tytułu współzawodnictwa pracy. W jednym z pism czytamy: „W Zakładach im. J. Stalina w Poznaniu w uzgodnieniu ze związkami zawodowymi oraz w oparciu o instrukcję Centralnej