Tajemnica Marii Magdaleny. Paweł Lisicki

Читать онлайн.
Название Tajemnica Marii Magdaleny
Автор произведения Paweł Lisicki
Жанр История
Серия
Издательство История
Год выпуска 0
isbn 978-83-7595-735-8



Скачать книгу

(t. I, s. 333). Następnie zauważa, że główny argument zwolenników tezy, iż Jezus był żonaty, jest prosty: „przyjmując pozytywne nastawienie judaizmu do małżeństwa i seksu w czasach Jezusa, milczenie Nowego Testamentu na temat żony Jezusa powinno być interpretowane jako dowód, że Jezus rzeczywiście miał żonę przynajmniej w jakimś okresie swego życia”. W Starym Testamencie powszechnie uważano małżeństwo i płodność za znaki Bożego błogosławieństwa. „Celibat jako wzorzec życiowy dla zwykłego religijnego Żyda, a szczególnie dla nauczyciela lub rabina, byłby w czasach Jezusa czymś nie do pomyślenia”. Skoro tak, to i Jezus musiał mieć żonę, przynajmniej w jakimś okresie swego życia. Dlaczego nie wspominają o tym pisma Nowego Testamentu? „Obraz Jezusa jako pozostającego w stałym celibacie jest produktem późniejszej chrześcijańskiej teologii, która – jak pokazuje tradycja – była naznaczona skrzywionym spojrzeniem na seks i małżeństwo” (s. 334) – Meier cytuje zwolenników przeciwnego poglądu. Oczywiście, nie wszyscy muszą iść tak daleko jak Dan Brown, choć trzeba przyznać, że w tym miejscu ma swoje źródło wiele teorii spiskowych. Bo jakże to tak? Jeśli prawdą jest, że Jezus musiał mieć żonę, bo był to obowiązek każdego normalnego religijnego Żyda i gdyby go nie dopełnił, musiałby się liczyć z atakami i krytyką faryzeuszy, to brak wzmianki na ten temat logicznie pociąga za sobą niewiarygodność przekazów i otwiera pole przed swobodną grą fantazji i spekulacji. Trudno wytłumaczyć to inaczej niż spiskiem. Tylko świadomy zamiar redaktorów mógł spowodować, że tak znacząca informacja na temat Galilejczyka nie dotarła do potomnych. Nie jest możliwe, że pominęliby ją przez przypadek, nieuwagę, roztargnienie. Nie. Brak przekazu o żonie Jezusa musiał być efektem świadomego planu. To tu ma źródło legenda o Magdalenie jako Graalu, to tu rodzą się legendy i mity, które – jak pokazał Kod Leonarda da Vinci – podbijają wyobraźnię setek milionów. To tu zresztą dokładnie widać swoistą metodę rozumowania, którą jeszcze kilka razy będę się starał pokazać. Z tego, czego nie ma, wnioskuje się, że musiało to być; nie ma tego, zatem ktoś musiał się tego pozbyć.

      Ale od początku. Czy faktycznie każdy religijny Żyd musiał być żonaty? Czy małżeństwo nie tylko było czymś powszechnie przyjętym, ale po prostu obowiązkiem? W odpowiedzi na te twierdzenia Meier zauważa słusznie, że kontekst historyczny jest owszem ważny, ale kontekstem, w którym należy umieszczać Jezusa, nie jest wyobrażony przez wielu komentatorów jednolity judaizm, który to wspierał małżeństwo. W ówczesnym judaizmie oprócz faryzeuszy, którzy faktycznie uznawali małżeństwo za praktycznie jedyną drogę dla mężczyzn i kobiet, istniały inne jego odmiany, w których znaczenie małżeństwa kontestowano. Ci, którzy dziś powołują się na rabiniczną naukę o konieczności małżeństwa, wnosząc stąd, że również Jezus musiał się do niej stosować, popełniają dwa błędy. Po pierwsze rzutują na judaizm I wieku n.e. jego późniejsze rozwinięcie, po drugie nie zauważają, że w swych naukach i postępowaniu Jezus wielokrotnie pokazał, iż pozostaje w niezgodzie z powszechnymi lub też dominującymi prądami Jego epoki. Na tej samej zasadzie – skoro w judaizmie mężczyzna powinien się ożenić – można by negować wszystko to, co odróżniało Jezusa od Jego współczesnych: rozumienie czystości, stosunek do kobiet, zachowanie szabatu. Jeśli Jezus byłby tylko zwykłym, religijnym Żydem żyjącym w I wieku, nie dałoby się wytłumaczyć ani Jego konfliktu z władzami w Jerozolimie, ani sporu z faryzeuszami.

      Wiele wypowiedzi Nowego Testamentu opisuje relacje Jezusa z Jego rodziną, krewnymi, matką, ojcem, wspomina też o kobietach, które Mu służyły. I właśnie biorąc pod uwagę, ile miejsca Ewangelie poświęcają relacjom Jezusa z rodziną i kobietami, milczenie na temat Jego żony byłoby niezrozumiałe – zauważa trafnie Meier. Dlaczego nie ma o niej wzmianki w żadnym, po prostu w żadnym dokumencie z I wieku? Dlaczego ewangeliści mieliby nie wspomnieć o fakcie, który z pewnością byłby dla nich mniej szokujący i kłopotliwy – w końcu z wyjątkiem Łukasza wszyscy byli Żydami – niż ten, że bezgrzeszny Jezus poddał się chrztowi na odpuszczenie grzechów udzielanemu przez Jana Chrzciciela? Dlaczego nie wahaliby się informować, że Jego bliscy uważali, iż stracił rozum, a Jego przeciwnicy zarzucali Mu, że służy diabłu, a zabrakłoby im odwagi, by przekazać imię żony Jezusa? Skoro poza Łukaszem byli Żydami, to w małżeństwie upatrywaliby, zgodnie z logiką tych, którzy Jezusowi przypisują posiadanie żony, dobro i wartość samą w sobie. Inaczej: skoro małżeństwo było obowiązkiem religijnym i pobożni Żydzi stosowali się do niego, dlaczego żaden z żydowskich autorów Nowego Testamentu miałby o tym nie wspomnieć? Dlaczego owi autorzy nie mają oporów, żeby pisać o zdarzeniach, które są dla nich trudne i ambarasujące, a nie zachowali w pamięci faktu, który w ich oczach budziłby uznanie? Gdyby przypisanie celibatu Jezusowi było dziełem późniejszych chrześcijan, którzy wywodzili się z pogaństwa, to dlaczego mieliby to właściwie robić? Sokrates miał żonę, żonę miał Arystoteles i wielu innych najznakomitszych mędrców starożytności. W byciu żonatym nie było nic ani ujmującego, ani poniżającego. Greccy bogowie mieli żony, a niektórzy z nich gustowali w Ziemiankach. Krótko. Skoro ani Żydzi chrześcijanie nie mieli powodu, żeby pozbawiać Jezusa żony, ani nic nie zmuszało do tego pogan, to dlaczego nigdzie się o tym rzekomym małżeństwie nie wspomina? Jedyna odpowiedź jest prosta: bo taka była prawda historyczna, bo sam tak zadecydował, bo chciał przez to coś ważnego powiedzieć. Można wprawdzie dowodzić, że w myśli żydowskiej Bóg nie pozostaje w żadnych relacjach erotycznych z kobietami i dlatego Jezus, szybko wyniesiony na tron Boży przez pierwszych żydowskich chrześcijan, nie mógł mieć żony. Tylko że to wyjątkowo naciągany argument. Jak wspomniałem, świadkowie nie wahali się przekazywać i zachowywać kłopotliwej dla kultu Jezusa wiedzy. Dlaczego mieliby usuwać akurat przekaz o Jego małżeństwie?

      Meier przytacza sprytny kontrargument zwolenników tezy o małżeństwie Jezusa. Pokazują oni, że literatura rabiniczna również nie podaje imion żon Hillela i Szamaja, dwóch wielkich nauczycieli z czasów Jezusa, ale nikt nie kwestionuje faktu, że obaj mędrcy byli żonaci. A jednak to błędne rozumowanie. Nie znamy bowiem żadnych fragmentów opowieści o życiu Hillela lub Szamaja, które usiłowałyby, tak jak to jest w przypadku Ewangelii, przedstawić rok lub więcej ich działalności. Jak pokazałem już w Kto zabił Jezusa?, ewangelie najbardziej przypominają, co się tyczy gatunku literackiego, starożytną biografię. W takiej zaś biografii należałoby oczekiwać, że tak istotna informacja o bohaterze jak to, czy miał żonę, czy nie miał, zostanie podana. I choć nie zawsze milczenie na temat danego faktu jest wystarczające, by go nie przyjmować, to w niektórych sytuacjach tak się dzieje. Nie należy oczekiwać w relacji z meczu piłkarskiego doniesień na temat prywatnego życia zawodników; można się jednak spodziewać, że pozna się w niej wynik meczu i nazwiska strzelców bramek. Tak samo ma się rzecz z biografią. Brak wspomnienia o tak ważnym fakcie z życia bohatera, jak istnienie jego żony, wydaje się nie do wyobrażenia. W tym wypadku zatem milczenie ma wartość rozstrzygającą. Tym bardziej że ewangeliści, pisząc o towarzyszących Jezusowi kobietach, zawsze wymieniają kilka z nich razem. Nawet główna kandydatka do bycia żoną Nazarejczyka, którą jest według niektórych współczesnych Magdalena, zawsze wymieniana jest przez ewangelistów wraz z innymi kobietami. Nie ma żadnego śladu wskazującego na jej intymną więź z Jezusem. Jedyny fragment, kiedy wspomina się o jej spotkaniu z Jezusem sam na sam, znajdziemy w Ewangelii św. Jana opisującego scenę po zmartwychwstaniu oraz scenę, w której Jezus nakazuje Marii przekazać świadectwo o tym wydarzeniu uczniom (J 20, 11-18).

      Bezżenni esseńczycy

      Meier dowodzi, że nie można przyjmować, iż Jezus tak ściśle żył zgodnie z regułami judaizmu swoich czasów, że nic Go nie wyróżniało. „Z jaką sektą, gałęzią, prądem lub tendencją w judaizmie I wieku Jezus zachowywał łączność, a z jaką zrywał – i pod jakimi względami?” – to jest realne pytanie, które musi sobie zadać każdy, kto próbuje zrozumieć Nazarejczyka. Nie można przyjmować, że wizja celibatu w judaizmie faryzejskim, który ostatecznie zwyciężył w historii, odpowiadała poglądom reprezentowanym przez prądy ezoteryczne, prorockie, apokaliptyczne lub mistyczne w judaizmie