Pamięć absolutna. Nieprawdopodobnie prawdziwa historia mojego życia. Arnold Schwarzenegger

Читать онлайн.
Название Pamięć absolutna. Nieprawdopodobnie prawdziwa historia mojego życia
Автор произведения Arnold Schwarzenegger
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 978-83-7885-037-3



Скачать книгу

dla mnie treningi: ćwiczyłem ostro po cztery-pięć godzin dziennie, sześć dni w tygodniu.

      Choć korzystałem ze wskazówek Waga Bennetta i Rega Parka, cel moich treningów pozostał ten sam co dotychczas. Wciąż zmieniałem się fizycznie i chciałem wykorzystać swoją naturalną przewagę: konstrukcję fizyczną, pozwalającą uzyskać większą masę niż w przypadku facetów, z którymi miałem się zmierzyć. Zamierzałem pokazać się w Victoria Palace jako jeszcze potężniejszy i silniejszy niż rok temu i zmieść konkurencję. Przy wzroście stu osiemdziesięciu ośmiu centymetrów oraz wadze stu trzynastu kilogramów robiłem większe wrażenie niż kiedykolwiek do tej pory.

      Dzień poprzedzający zawody nie zaczął się dobrze. Po drodze na lotnisko wpadłem do siłowni, spodziewając się, że Rolf Putziger wypłaci mi pensję i będę miał pieniądze na wydatki w Londynie. Ale on zamiast tego wręczył mi kartkę i długopis.

      – Podpisz tutaj, to dostaniesz pieniądze – polecił.

      Był to kontrakt, mówiący, że zostaje moim agentem i będzie dostawał działkę z tego, co w przyszłości zarobię! Otrząsnąłem się z szoku na tyle, że kategorycznie odmówiłem, jednak wychodząc z siłowni, nie mogłem dojść do siebie. W kieszeni miałem niewiele forsy i nie wiedziałem, czy właśnie nie straciłem roboty. Żebym mógł polecieć do Londynu, Albert musiał mi pożyczyć pięćset marek. Oczywiście podróż zakończyła się znacznie lepiej, niż się zaczęła, bo następnego dnia po raz drugi zdobyłem tytuł Mister Universe. W magazynach kulturystycznych ukazały się moje zdjęcia: lewą ręką unosiłem dziewczynę w bikini, a prawą prężyłem, żeby pokazać biceps. Ale najlepsze ze wszystkiego było to, że w hotelu zastałem telegram od Joego Weidera.

      Gratuluję zwycięstwa, pisał. Jesteś nową młodą sensacją. Zostaniesz największym kulturystą w historii. Zapraszał mnie na następny weekend do Ameryki, gdzie miałem wziąć udział w organizowanych przez jego federację zawodach Mister Universe w Miami. Pokrywamy koszty, informował. Pułkownik Schuster wyjaśni szczegóły.

      Byłem podekscytowany, że dostałem telegram od niekwestionowanego twórcy mistrzów kulturystyki. Jako największy impresario kulturystów w Ameryce, Joe Weider był jednocześnie największym impresariem kulturystów na świecie. Zbudował międzynarodowe imperium kulturystyczne, które obejmowało organizację pokazów, czasopisma, sprzęt i odżywki. Zbliżałem się do realizacji mojego marzenia; nie tylko byłem mistrzem, ale też miałem wyjechać do Ameryki. Nie mogłem się doczekać, kiedy zadzwonię do rodziców i powiem im o swoim sukcesie. Nie spodziewałem się tego, istniała jednak szansa, że zgarnę tytuł Mister Universe po raz trzeci! W wieku dwudziestu jeden lat! To byłoby niewiarygodne! Byłem w doskonałej formie, miałem swoje pięć minut. Pomyślałem, że rzucę Miami na kolana.

      Pułkownik Schuster był facetem średniego wzrostu, noszącym garnitur jak biznesmen. Stopnia pułkownika dosłużył się w Gwardii Narodowej Stanów Zjednoczonych, a obecnie zarabiał na życie jako europejski przedstawiciel firmy Weidera. Przyjechał do mnie do hotelu, wręczył mi bilet lotniczy, lecz okazało się, że nie mam amerykańskiej wizy.

      Zatrzymałem się u Schustera i czekałem, obgryzając ze zdenerwowania paznokcie, podczas gdy pułkownik zwrócił się do ambasady i pociągał za sznurki. Formalności zajęły tydzień. Starałem się jakoś zabić czas, ale nie odżywiałem się, jak należy, i nie miałem dostępu do siłowni, w której mógłbym trenować pięć godzin dziennie. Chodziłem do magazynu towarowego Weidera, gdzie trzymali sztangi i hantle, i ćwiczyłem. Nie mogłem się jednak skupić – to nie było to samo.

      Kiedy wszedłem na pokład samolotu, cała frustracja uleciała. Przesiadałem się w Nowym Jorku i gdy samolot krążył nad miastem, po raz pierwszy w życiu zobaczyłem drapacze chmur, Zatokę Nowojorską i Statuę Wolności – to był fantastyczny widok. Jeśli chodzi o Miami, nie bardzo wiedziałem, czego się spodziewać, a kiedy przyleciałem, padał deszcz. Ale to miasto też robiło wrażenie: nie tylko budynki i palmy, lecz także upały w październiku. Bardzo podobały mi się odwiedzane przez turystów miejsca, tętniące południowoamerykańską muzyką. A mieszanka Latynosów, czarnych i białych wydała mi się fascynująca. Stykałem się z czymś takim w kręgach kulturystycznych, ale w Austrii, gdy dorastałem – nigdy.

      Joe Weider już dziesięć lat wcześniej powołał do istnienia amerykański odpowiednik turnieju Mister Universe, żeby spopularyzować kulturystykę w Stanach Zjednoczonych, ale po raz pierwszy zawody organizowano Na Florydzie. Odbywały się w Miami Beach Auditorium, wielkiej nowoczesnej sali mieszczącej dwa tysiące siedmiuset widzów, w której kręcono popularny program telewizyjny Jackie Gleason Show. Ominęły mnie wydarzenia poprzedzające całą imprezę – wywiady, koktajle, reportaże filmowe i telewizyjne oraz kampanie promocyjne – ale i tak widziałem, że jest zakrojona na wielką skalę, w stylu amerykańskim. Wszędzie można było zobaczyć żywe legendy kulturystyki, jak Dave Draper czy Chuck Sipes. Każdy zdobył zarówno tytuł Mister America, jak i Mister Universe.

      Po raz pierwszy zobaczyłem wtedy mistrza świata w kulturystyce, Sergia Olivę. Był Kubańczykiem, który wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, i jako pierwszy przedstawiciel mniejszości etnicznej wygrał w zawodach Mister America, Mister World, Mister International, Mister Universe i Mister Olympia. W poprzednim tygodniu drugi raz z rzędu zdobył tytuł Mister Olympia. Chociaż jeszcze nie zaliczałem się do jego ligi, Oliva wiedział, że wkrótce zostaniemy rywalami. „On jest bardzo, bardzo dobry, powiedział o mnie reporterowi. Przyszły rok będzie ciężki, ale nie mam nic przeciwko temu. Nie lubię rywalizować z dzieciakami”. Gdy to usłyszałem, pomyślałem sobie: No to zaczynają się psychologiczne gierki.

      W turnieju startowało dwudziestu czterech zawodników, podzielonych na grupy „wysokich” i „niskich”. W odbywających się przed południem eliminacjach bez trudu pokonałem wszystkich „wysokich”. Najlepszy wśród „niskich” okazał się tamtego roku Mister America, Frank Zane, będący w szczytowej formie. Tydzień wcześniej zwyciężył w zawodach Mister America, odbywających się w Nowym Jorku. Ja byłem równie potężny i silny jak w Londynie, miałem dobrą sylwetkę i imponującą masę. Ale po tygodniu bezczynnego czekania na wizę przybrałem trochę na wadze, co oznaczało, że podczas pozowania moje ciało nie było tak wyrzeźbione i gładkie jak jeszcze niedawno. Co gorsza, Zane, proporcjonalny i umięśniony, o idealnej rzeźbie, był mocno opalony, podczas gdy ja byłem blady jak papier. Przed rozpoczęciem wieczornego finału bił mnie na punkty o głowę.

      Gdy jednak tamtego wieczoru stanąłem przed widownią, poczułem, że wyglądam dwa razy lepiej, ponieważ po całym dniu pozowania i prężenia mięśni straciłem kilka kilogramów. Dzięki temu Frank Zane i ja szliśmy łeb w łeb i aż do finałowego głosowania sędziów nie było wiadomo, który z nas wygra. Jednak dzięki wyższym notowaniom, uzyskanym wcześniej tego dnia, zwyciężył Frank. Stałem na scenie, starając się nie zdradzać konsternacji, gdy nagrodę odbierał facet niższy ode mnie o kilkanaście centymetrów i ważący ponad dwadzieścia kilogramów mniej.

      To był dla mnie cios. Znalazłem się w wymarzonej Ameryce, jednak w Miami przegrałem walkę o tytuł Mister Universe, i to z niższym i lżejszym gościem. Uznałem, że zawody musiały być ustawione, bo nie był aż tak dobry. Wprawdzie mogłem mieć lepszą rzeźbę, ale żeby wygrał ten chudy kurdupel?!

      Wpadłem w rozpacz. Prawie nigdy nie tracę pogody ducha, lecz wtedy mnie opuściła. Byłem w obcym kraju, z dala od rodziny i przyjaciół, otoczony przez dziwnych ludzi, których języka nie znałem. Jak to się stało, że się tam znalazłem? Czułem się bardzo zagubiony. Wszystko, co miałem, mieściło się w małej sportowej torbie, prawdopodobnie straciłem pracę. Nie miałem pieniędzy. Nie wiedziałem, jak wrócę do domu.

      Ale najgorsze było to, że przegrałem. Wielki Joe Weider ściągnął mnie zza Atlantyku,