Название | Obietnica |
---|---|
Автор произведения | Ewa Pirce |
Жанр | Эротика, Секс |
Серия | |
Издательство | Эротика, Секс |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788378898153 |
„Powieść Ewy Pirce jest jak rwąca rzeka. Zanurzasz się w nią, tracisz oddech i zostajesz wciągnięty w wir pędzących zdarzeń. Porywa Cię wodospad emocji, a niespodziewane zwroty akcji niczym rozszalałe fale nie pozwalają wydostać się na brzeg”.
„Obietnica to opowieść nieprzewidywalna, pełna tajemnic, w której przeszłość przeplata się z teraźniejszością i nie daje o sobie zapomnieć. Ta historia pozostanie z czytelnikiem na długo, rozszarpie mu serce i sprawi, że nie oderwie się od niej aż do ostatniej strony”.
„Ewa Pirce wysyła nas w podróż pełną emocji, namiętności i zwrotów akcji. Jej książka nie jest słodką powieścią o rodzącym się uczuciu między dwojgiem ludzi, ale poruszającą kompozycją, która złamie Wasze serca, a zakończenie sprawi, że będziecie rwać włosy z głowy”.
„Obietnica to książka, która serwuje czytelnikowi ogrom emocji. Siedzą w zakamarkach naszych umysłów i czekają na eksplozję. Historia jest tajemnicza, wciąga od pierwszych stron i pędzi jak rozszalały pociąg, którego nie sposób zatrzymać. Pokazuje, że miłość jest silniejsza niż żądza zemsty”.
Copyright ©
Ewa Pirce
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2018
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
All rights reserved
Na okładce zdjęcie Kamila Nizińskiego
Instagram: kamilnizinski
Facebook: nizinskikamil)
oraz
Moniki Synytycz
(Instagram: synytycz
Facebook: monikasynytyczpl)
Redakcja:
Anna Wasińska
Korekta:
Anna Kędra
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
Dystrybucja: ATENEUM www.ateneum.net.pl
Numer ISBN: 978-83-7889-815-3
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
DEDYKACJA
PROLOG
Mad World – Gary Jules
– Widzisz, Brandon, niepotrzebnie wetknąłeś nos w nie swoje sprawy. – Mężczyzna w grafitowym garniturze stał przed obszernym oknem i skanował wzrokiem panoramę miasta.
– W nie swoje sprawy?! Na Boga, ta firma należy do mnie, Thomasie. – Brandon poderwał się z fotela, mocno wzburzony. – Mój ojciec zbudował ją od podstaw, dzięki niej ty i twoja rodzina wiedziecie dostatnie życie. Nie pozwolę ci zrobić tego, co zamierzasz. Nie kosztem niewinnych ludzi. Zdajesz sobie sprawę, ile rodzin straci domy i oszczędności, na które pracowali całe życie?!
Thomas odwrócił się na pięcie i z grymasem wściekłości na twarzy podszedł do wspólnika. Dzieliło ich jedynie solidne dębowe biurko.
– A ty, Brandon, zdajesz sobie sprawę, ile na tym zarobimy?! Taka suma pieniędzy pozwoli nam, naszym dzieciom, a nawet wnukom przez lata pławić się w luksusie. To miliardy, Brandon, do cholery! Nie pieprzone tysiące, o które ty zabiegasz. – Dla podkreślenia swoich racji uderzył dłońmi w twardy blat.
– Nie mamy o czym dyskutować. Nie dopuszczę do tego, póki żyję! Nie zniszczysz tylu istnień tylko dla kilku dolarów. Są ważniejsze rzeczy od pieniędzy, Tom. Nie będziemy bogacić się na czyimś nieszczęściu. W przyszłym tygodniu podpiszemy kontrakt z Rosjanami.
Mężczyzna parsknął i opadł na skórzany fotel.
– Masz dzieci, Brandon… Myśl o nich, do cholery! – ciskał gromy pod adresem partnera w interesach.
– Nie chcę, żeby moi synowie żyli za pieniądze z imperium zbudowanego na krzywdzie innych ludzi.
Mierzyli się gniewnymi spojrzeniami, a pełną ciężkiego napięcia ciszę przerwał dopiero dźwięk telefonu. Brandon wyciągnął komórkę z wewnętrznej kieszeni marynarki. Uśmiechnął się pod nosem, widząc zdjęcie, które pojawiło się na wyświetlaczu.
– Przepraszam na moment – bąknął. – Cześć, synku – odezwał się łagodnym, pełnym czułości głosem, zupełnie innym od tego, którego używał w rozmowie ze wspólnikiem. – Tak, wiem, obiecałem i dotrzymam słowa. Będę w domu za dwadzieścia minut. Powiedz mamie, żeby wzięła coś do jedzenia dla Astona, bo po meczu zamierzam zabrać was w pewne miejsce. I nie zapomnij swojej rękawicy, poćwiczymy rzuty. – Uśmiechał się, słuchając podekscytowanej paplaniny starszego syna. – Też cię kocham, Brian – powiedział po chwili i się rozłączył.
Westchnął głośno, nim ponownie spojrzał na siedzącego naprzeciwko mężczyznę.
– Muszę iść, rodzina na mnie czeka. – Zgarnął z biurka teczkę i schował ją do skórzanej aktówki. Wstał i skierował się do drzwi. Jednak zanim wyszedł, jeszcze raz utkwił wzrok w rozmówcy. – Thomas, nawet nie myśl o podpisaniu tej umowy za moimi plecami. – Jego słowa podszyte były ostrzeżeniem. – Jesteś moim przyjacielem, ale pamiętaj, że to ja mam decydujący głos, a póki żyję i mój syn nie osiągnie pełnoletności, większość udziałów należy do mnie. Nie bez powodu taką decyzję podjęli nasi ojcowie – oznajmił twardo, po czym pospiesznie opuścił gabinet.
– Póki żyjesz… – wymamrotał Thomas, wpatrując się ze złością w stojącą na skraju biurka rodzinną fotografię. – Póki żyjesz, Brandon.
Wyciągnął z kieszeni komórkę i szybko wybrał nazwisko z listy kontaktów. Po kilku sygnałach osoba, do której dzwonił, odebrała telefon.
– Wyjechał – rzucił lakonicznie i szybko zakończył połączenie. Obszedł biurko i chwycił ramkę ze zdjęciem, gniewnie zaciskając na niej palce. – Trzeba było się nie upierać, głupcze – prychnął, wrzucił fotografię na spód szuflady i zamknął ją z trzaskiem. Usiadł w czarnym skórzanym fotelu, wyciągając przed siebie nogi. – Mogłeś mnie posłuchać – stwierdził i oparł się wygodnie. – Moje… – Potarł piękny blat biurka, uśmiechając się mrocznie, niemal na granicy obłąkania. – Teraz wszystko jest moje.
PUNKT
1