Stąpając po linie. David Baldacci

Читать онлайн.
Название Stąpając po linie
Автор произведения David Baldacci
Жанр Ужасы и Мистика
Серия Ślady Zbrodni
Издательство Ужасы и Мистика
Год выпуска 0
isbn 9788327160614



Скачать книгу

spojrzał na Kelly’ego.

      – Ale dlaczego do lokalnego zabójstwa wezwano FBI?

      – Pomoc jest zawsze mile widziana – odparł Kelly.

      Dawson przyjrzał mu się sceptycznie.

      – Nie wciskaj mi tu kitu.

      – Poznaliśmy pańską córkę – zmieniła temat Jamison. – Musi pan być z niej bardzo dumny.

      Dawson się uśmiechnął.

      – Jeszcze chwila i będzie rządzić światem. Kiedy przejmie stery, zostanę za nią daleko w tyle.

      – Spotyka się z niejakim Stanem Bakerem – powiedział Decker. – Jego też poznaliśmy.

      Oczy Dawsona jakby lekko przygasły.

      – Tak? No cóż, nie wtrącam się do tego. Jest dorosła i może podejmować własne decyzje, zwłaszcza jeśli chodzi o mężczyzn.

      – No proszę – rzekła Jamison. – Szkoda, że mój ojciec nie jest taki postępowy. Mam trzydzieści kilka lat, a wciąż dostaję od niego maile ze szczegółowymi pytaniami o moje osobiste sprawy. Potrafi też wypytywać mnie przez telefon.

      Na twarzy Dawsona pojawił się uśmiech.

      – Och, ja też próbowałem wtykać tu i ówdzie nos. Ale gdy utarła mi go po raz czwarty, powiedziałem sobie: no cóż, nic tu po mnie. Nie warto się narażać. – Nagle sposępniał. – A kiedy zmarła Maddie… – Zapadło niezręczne milczenie, które przerwał sam Dawson: – Macie jeszcze jakieś pytania? – Rzucił okiem na papiery na biurku.

      – Słyszeliśmy, że pański syn popełnił samobójstwo – wypalił Decker.

      Dawson natychmiast się spiął.

      – Wybrał rozwiązanie tchórza, tak. Ale co to ma do rzeczy? – warknął, patrząc gniewnie na Kelly’ego, który wydawał się zaskoczony słowami Deckera.

      – A także że pan i Stuart McClellan jesteście najlepszymi przyjaciółmi.

      Przez chwilę Dawson patrzył na Deckera błędnym wzrokiem, a potem parsknął śmiechem.

      – Nie spodziewałem się po panu poczucia humoru. Prawda jest taka, że sprawę rozdmuchano ponad miarę. Nie twierdzę, że wkrótce wybierzemy się razem na wakacje, ale miasto przeżywa rozkwit, a my obaj w szybkim tempie na tym zarabiamy. I ze sobą nie konkurujemy. Raczej się uzupełniamy. To jednak nie ma żadnego związku z zabójstwem tej kobiety, prawda? – dodał poważniejszym tonem.

      – Jak już wspomniałem, zadajemy wiele pytań w nadziei na znalezienie drogi, która pozwoli nam pchnąć śledztwo do przodu.

      – Mnie to wygląda raczej na przerzucanie błota, żeby dotrzeć do cennego kruszcu.

      – Tuż przed dokopaniem się do żyły złota zawsze grzęźnie się w błocie – odparł Decker.

      – Spotkaliśmy Stuarta McClellana i jego syna Shane’a – podjęła wątek Jamison. – Była tam też pańska córka. W hotelu, gdzie się zatrzymaliśmy. To jeden z pańskich obiektów.

      – No i?

      – Domyśla się pan, co robili tam McClellanowie? – zapytała Jamison. – Caroline wydawała się zaskoczona ich obecnością.

      – To wolny kraj. Mogą chodzić, gdzie chcą. Do diabła – dodał z uśmiechem – nie mam nic przeciwko temu, żeby stary Stuart zostawił u mnie trochę grosza.

      – Shane wydaje się oczarowany Caroline – zauważyła Jamison.

      Dawson wstał.

      – Miło było was poznać. Może gdzieś się jeszcze spotkamy.

      Pozostali także wstali, ale Decker nie ruszył się z miejsca.

      – Pańska córka złożyła ofertę kupna budynku, w którym mieszkała Irene Cramer. Wiedział pan o tym?

      – Caroline nie musi do mnie przychodzić z każdą drobnostką. Rzeczywiście, staramy się skupować nieruchomości. A teraz jest dobry moment. Bo nadal są stosunkowo tanie.

      – Można by przypuszczać, że w okresie prosperity ceny pójdą w górę – powiedziała Jamison.

      – Ostatnio też mieliśmy tu wielkie ożywienie gospodarcze. A po kilku latach wszystko zeszło na psy. – Przerwał, dotknął podbródka. – Co wiecie o szczelinowaniu hydraulicznym?

      – Tyle, co można wyczytać w prasie, a więc niewiele – odparła Jamison.

      – Produkujemy więcej ropy niż jakikolwiek inny stan z wyjątkiem Teksasu. Ale frakowanie ma dwa minusy. Po pierwsze, olbrzymi napływ ludzi, którzy przyjeżdżają tu dla dobrze płatnej pracy, a handel narkotykami, prostytucja i inne przestępstwa mnożą się na niespotykaną skalę. No i nie da się wystarczająco szybko budować domów, szkół, dróg, sklepów i całej reszty, której chcą ludzie. I drugi minus. Zdarzają się krachy. Ostatnim razem ceny ropy z dnia na dzień zleciały na łeb na szyję i pozostały na tak niskim poziomie, ponieważ kraje OPEC zwiększyły produkcję, żeby wysiudać naszych frakerów z biznesu. Wszystko tu się pozamykało, dosłownie wszystko. Byłem bliski utraty całego majątku. Ale właśnie dzięki temu McClellan umocnił kontrolę nad terenami łupkonośnymi.

      – To znaczy?

      – Kiedy wydobycie ropy z łupków zrobiło się popularne, zjechały tu grube ryby gotowe na wszystko. Wydzierżawili wszystkie dostępne działki, płacąc za nie bajońskie sumy. Ale gdy nastąpił zastój w gospodarce, upadli, a McClellan wykupił ich dzierżawy za ułamek kwoty. Ma uporządkowany i dobrze działający model biznesowy, więc raczej nie musi się obawiać kolejnej zmiany koniunktury.

      – Mimo wszystko nie jest to odpowiedź na moje pytanie o aktualne ceny – wytknęła Jamison.

      – Pomimo dobrej kondycji przedsięwzięć McClellana ludzie robią się piekielnie nerwowi, boją się, że grunt znów usunie im się spod nóg. A to stwarza okazje dla osób z większym apetytem na ryzyko.

      – Kilka lat temu niewiele brakowało, by i pan się wycofał – przypomniał Kelly.

      Dawson spiorunował go wzrokiem.

      – Maddie nie chciała dłużej tu mieszkać. Przeszliśmy razem piekło. Po ostatniej zapaści znów zaczęło się ożywienie, ale ona miała już dość. Chciała wyjechać, bez względu na wszystko, choćby się paliło i waliło. Mieliśmy w zanadrzu parę groszy. Zamierzaliśmy kupić małą willę we Francji i tam spędzić nasze złote lata. I wtedy…

      – Zginęła w wypadku – dokończyła Jamison.

      Pokiwał głową.

      – Nie było mnie w kraju. Podczas śnieżycy zjechała z drogi. Nie zdawała sobie sprawy, że tył samochodu zahaczył o pobocze. Rura wydechowa wygięła się i zatkała – mówił Dawson z wyraźnym bólem w oczach. – Nawdychała się tego paskudztwa. I… umarła.

      – Co pan robił za granicą? – dociekał Decker.

      – Kupowałem dom we Francji. Pojechałem tam z Caroline.

      – Więc i ona zamierzała tam zamieszkać?

      – Też była już zmęczona tym miastem. Chciała zacząć wszystko od nowa. Maddie pragnęła tego samego. – Spojrzał na Deckera. – No ale spytam ponownie: jakie ma to znaczenie dla waszego śledztwa?

      Decker wstał.

      – Wyznaję zasadę, że wszystko ma znaczenie, póki nie okaże się inaczej.

      – Nie odpowiedział pan także na moje poprzednie pytanie. Nie rozumiem, dlaczego wezwano was, agentów federalnych, do lokalnego morderstwa.

      – Cóż, jeśli chodzi o tę kwestię, witam