.

Читать онлайн.
Название
Автор произведения
Жанр
Серия
Издательство
Год выпуска
isbn



Скачать книгу

już załatwiła, w tym jego młodszego brata. Trzeci – który obserwował jej bitwę z Desoto – rozszerzył oczy ze zdziwienia. Wyciągnął broń. Avery uderzył jego dłoń kijem, następnie obróciła się, wykorzystując zamach i uderzyła go w twarz. Rozbił się o ścianę.

      Dwóch ostatnich mężczyzn wyprzedziło Ramireza.

      Avery wbiła kij pod kolano jednego z facetów. Odwrócił się. Opuściła stal na jego pierś i kopnęła go mocno w twarz. Drugi mężczyzna uderzył ją w szczękę, a następnie z wrzaskiem przewrócił ją na stół do pokera.

      Razem upadli na ziemię.

      Mężczyzna znalazł się na wierzchu i z góry zadawał jej kolejne ciosy. Avery w końcu złapała go za nadgarstek i przeturlała się. Spadł z niej, a ona była w stanie obrócić się i złapać go za ramię. Avery leżała prostopadle do jego ciała. Jej nogi były ponad jego brzuchem, a jego ramię było wyprostowane i mocno naciągnięte.

      – Puszczaj! Puszczaj! – zaszlochał.

      Uniosła nogę i kopnęła go w twarz, aż zemdlał.

      – Pierdol się! – wrzasnęła.

      W pokoju było cicho. Wszystkich pięciu mężczyzn, w tym Desoto, straciło przytomność.

      Ramirez jęknął i padł na kolana.

      – Jezu… – wyszeptał.

      Avery zauważyła pistolet na podłodze. Chwyciła go i wskazała na drzwi do piwnicy. Gdy tylko wycelowała, pojawił się Tito.

      – Nie podnoś tej broni! – wrzasnęła. – Słyszysz? Nie rób tego.

      Tito spojrzał na broń, którą trzymał w dłoni.

      – Jeśli podniesiesz tę broń, będę strzelać.

      Scena w pokoju była dla Tito nierealna. Gdy zobaczył Desoto, aż otworzył usta ze zdziwienia.

      – Ty to wszystko zrobiłaś? – zapytał poważnie.

      – Rzuć broń!

      Tito skierował broń na nią.

      Avery oddała dwa strzały w jego klatkę piersiową i odesłała go z powrotem na schody.

      Rozdział 8

      Avery trzymała worek z lodem nad okiem przed kawiarnią. Pod nim pulsowały dwa paskudne siniaki, a jej policzek był cały spuchnięty. Trudno jej było też oddychać, więc pomyślała, że złamała żebro, a jej szyja nadal była obolała i czerwona od mocnego uścisku Desoto.

      Mimo obrażeń, Avery czuła się dobrze. Nawet lepiej niż dobrze. Zdołała się obronić przed gigantycznym zabójcą i pięcioma innymi mężczyznami.

      Zrobiłaś to, pomyślała.

      Spędziła lata na nauce walki, niezliczone lata i godziny, kiedy była jedyną osobą w dojo, po prostu walcząc sama ze sobą. Wcześniej brała udział w innych walkach, ale w żadnej z nich z pięcioma facetami na raz i na pewno nie z kimś tak potężnym jak Desoto.

      Ramirez usiadł na krawężniku. Od wyjścia z piwnicy był o krok od zapaści. W porównaniu z Avery był w złej kondycji: twarz pełna była skaleczeń i opuchniętych plam oraz ciągłych zawrotów głowy.

      – Tam na dole byłaś jak zwierzę – mruknął. – Jak zwierzę…

      – Dzięki? – zapytała.

      Knajpka Desoto była w samym sercu A7, więc Avery poczuła się zobowiązana poprosić Simmsa o wsparcie. Na miejscu była karetka, a także liczni policjanci z A7, którzy zgarnęli Desoto i jego ludzi za napaść, posiadanie broni i kilka innych drobnych wykroczeń. Ciało Tito – owinięte w czarną torbę – zostało wyniesione jako pierwsze i załadowane z tyłu karetki.

      Pojawił się Simms i potrząsnął głową.

      – Ale tam bałagan – powiedział. – Dzięki za dodatkową papierkową robotę.

      – Wolałbyś, żebym zadzwoniła do moich ludzi?

      – Nie – przyznał – chyba nie. Mamy trzy różne wydziały, które próbują znaleźć coś na Desoto, więc to może wreszcie im pomóc. Nie wiem, co sobie myślałaś, wchodząc w to miejsce bez wsparcia, ale dobra robota. Jak załatwiłaś sama wszystkich sześciu?

      – Miałam pomoc – Avery skinęła głową Ramirezowi.

      Ramirez podniósł rękę w podziękowaniu.

      – A co z tym ciałem z jachtu? – zapytał Simms. – Jakiś związek?

      – Wydaje mi się, że nie. – Dwóch jego ludzi dwukrotnie napadło na księgarnię. Desoto był tym zaskoczony i wkurzony. Jeśli dwaj pozostali sprzedawcy potwierdzą tę historię, myślę, że to jasne. Chcieli pieniędzy, a nie zabić właściciela sklepu.

      Pojawił się inny glina i pomachał do Simmsa.

      Simms lekko klepnął Avery w ramię.

      – Może chcesz się stąd wydostać – rzucił. – Zaraz ich wyprowadzą.

      – Nie – odparła Avery. – Chciałabym go zobaczyć.

      Desoto był tak duży, że musiał opuścić lokal frontowymi drzwiami. Po obu jego stronach szło po dwóch gliniarzy i jeszcze jeden za jego plecami. W porównaniu do wszystkich innych wyglądał jak gigant. Jego ludzie zostali wyprowadzeni za nim. Wszystkich poprowadzono do policyjnej furgonetki. Gdy Desoto zbliżył się do Avery, zatrzymał się i odwrócił. Żaden z funkcjonariuszy nie był w stanie go ruszyć.

      – Black – zawołał.

      – Co? – zapytała.

      – Pamiętasz, jak mówiłaś o byciu na celowniku?

      – Co?

      – Klik, klik, bum – powiedział, puszczając jej oko.

      Patrzył na nią jeszcze przez sekundę, zanim pozwolił policji załadować się do furgonetki.

      Puste groźby były częścią tej pracy. Avery nauczyła się tego dawno temu, ale ludzie tacy jak Desoto byli prawdziwi. Na zewnątrz, niewzruszona, wpatrywała w niego, aż odszedł, ale w środku ledwie dawała sobie radę.

      – Potrzebuję się napić – oświadczyła.

      – Nie ma mowy – mruknął Ramirez. – Czuję się jak gówno.

      – Powiem ci coś – powiedziała. – W którym tylko barze sobie życzysz. Ty wybierasz.

      Natychmiast się ożywił.

      – Naprawdę?

      Avery nigdy nie zaproponowała, że pójdzie z nim do baru, do którego chciał. Kiedy wychodził na drinka, pił razem z ekipą, podczas gdy Avery wybierała ciche, kameralne knajpki w swoim sąsiedztwie. Odkąd byli czymś w rodzaju pary, Avery nigdy nie wyszła na drinka ani z nim, ani z nikim innym z wydziału.

      Ramirez zerwał się w zachwycie, ale szybko przystopował.

      – Znam doskonałe miejsce – oznajmił.

      Rozdział 9

      – Cholerne A1! – ryknął Finley w pijackim odrętwieniu. – Właśnie załatwiliście sześciu członków Chelsea Death Squad, w tym Juana Desoto? Nie wierzę. Nie wierzę w to, kurwa. Desoto podobno jest potworem. Niektórzy nawet nie wierzą, że on istnieje.

      – Ona to zrobiła – przysięgał Ramirez. – Byłem tam, stary. Mówię ci, ona to zrobiła. Dziewczyna jest jak mistrz kung-fu czy coś takiego. Powinieneś ją zobaczyć. Szybka jak błyskawica. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem. Jak nauczyłaś się tak walczyć?

      – Wiele godzin na siłowni – powiedziała Avery.