Nie chcę być tylko kochanką. Maureen Child

Читать онлайн.
Название Nie chcę być tylko kochanką
Автор произведения Maureen Child
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия Millionaires of Manhattan
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-276-4813-6



Скачать книгу

age target="_blank" rel="nofollow" href="#fb3_img_img_21e42059-6368-5db4-ae6f-bc544f45dc5d.jpg" alt="Okładka"/>

      Maureen Child

      Nie chcę być tylko kochanką

      Tłumaczenie:

      Julita Mirska

      ROZDZIAŁ PIERWSZY

      – Już o tym rozmawialiśmy. – Ethan Hart oparł łokcie na biurku. Może powołanie brata do zarządu nie było najlepszym pomysłem?

      Gabriel wstał z fotela.

      – Nie, nie rozmawialiśmy. Ty zdecydowałeś.

      Unosząc brwi, Ethan napotkał jego wzrok.

      – Skoro tak dobrze pamiętasz naszą ostatnią rozmowę, dlaczego znów wracasz do tematu?

      – Bo mimo twojego uporu mam nadzieję cię przekonać.

      – Mojego uporu? – Ethan parsknął śmiechem.

      – Do diabła! Próbuję zrobić coś pożytecznego. Dla firmy, nie dla siebie!

      – Posłuchaj, Gabe. – Ethan dźwignął się na nogi. – Firma prosperuje. W zeszłym roku sprzedaliśmy czternaście milionów kilogramów słodyczy. Po co mamy ryzykować?

      – Bo ryzyko popłaca. Nasz pradziad zaryzykował i od tego się wszystko zaczęło.

      – Tak, Joshua Hart stworzył firmę. I każde kolejne pokolenie dbało o jej renomę. Jesteśmy jedną z pięciu najlepszych wytwórni czekoladek na świecie. Co chcesz osiągnąć, wprowadzając nowości?

      – To, żebyśmy byli najlepszą, a nie jedną z pięciu. Świat idzie naprzód, Ethan. Zmieniają się gusty. Powinniśmy rozszerzyć asortyment. Dzięki temu przyciągniemy młodszych klientów, którzy zostaną z nami przez dziesiątki lat.

      Ethan popatrzył na brata z miłością, a zarazem irytacją. Całe życie się o niego troszczył. Gabriel był niespokojną duszą, ryzykantem, poszukiwaczem nowych wrażeń. Ethan wiele razy wyciągał go z opresji. Okej, nie miał nic przeciwko temu. Niech Gabe żyje, jak chce, ale niech nie naraża firmy na utratę dobrego imienia.

      – Chcesz założyć własny biznes i sprzedawać czekoladki z oregano, proszę bardzo, ale do Heart Chocolates się nie mieszaj. Klienci wiedzą, na co mogą u nas liczyć.

      – Na spokój i nudę.

      – Sukces to nuda? Sprawdzone wyroby to nuda?

      – Jesteśmy współwłaścicielami, Ethan. Ojciec zostawił firmę nam obu. Chcę mieć prawo głosu.

      – Masz.

      – Ale ostateczna decyzja należy do ciebie.

      – Tak, bo ja tu rządzę.

      Ethan rozumiał brata; Gabe pragnął się przysłużyć, odcisnąć swój ślad. Ale na jego zapędach mógłby ucierpieć wizerunek Heart Chocolates.

      Łatwo wprowadzać nowości, lecz łatwo też zniechęcić stałych klientów o tradycyjnym guście przyzwyczajonych do konkretnych produktów.

      – Nie dajesz mi o tym zapomnieć.

      – Wiem, że chcesz dobrze, ale mam obowiązek chronić reputację, którą budowaliśmy latami.

      – A uważasz, że ja chcę ją zniszczyć? – Gabe otworzył szeroko oczy.

      – Nie, po prostu nie ogarniasz całości; widzisz jeden aspekt, a resztę pomijasz. – Ethan ledwo nad sobą panował. Postanowił zmienić taktykę. – Wprowadzenie nowej linii wymagałoby rozbudowanej, a zatem i znacznie droższej kampanii reklamowej.

      – Pam mówi, że niekoniecznie.

      – Pam?

      – Pam Cassini. To piekielnie inteligentna osoba. Zakłada własną firmę PR i ma mnóstwo świetnych pomysłów.

      – Sypiasz z nią – zauważył Ethan, ciekaw, jaki wpływ na Gabe’a ma jego nowa dziewczyna.

      – A co cię to…

      Rozmowę przerwało pukanie. Po chwili do gabinetu weszła Sadie Matthews, asystentka Ethana, która zmierzyła obu mężczyzn krytycznym spojrzeniem.

      – Wojna skończona?

      – A gdzież tam – mruknął Gabriel.

      – O co chodzi, Sadie?

      – Słychać was na całym piętrze – powiedziała, zamykając drzwi.

      Ethan z trudem oderwał od niej wzrok. Była mądra i niezwykle kompetentna, piękna, seksowna, o krótkich blond włosach, niebieskich oczach i pełnych wargach. Ale stanowiła owoc zakazany. Pracowała w firmie od pięciu lat, a on był facetem z krwi i kości, wrażliwym na kobiece wdzięki. Nauczył się jednak nie patrzeć na nią jak na atrakcyjną kobietę; traktował ją jak każdą inną podwładną.

      – Parę osób założyło się, który z was wygra tę rundę.

      – Parę… Kto? – Ethan łypnął na brata.

      Sadie potrząsnęła głową.

      – Nie powiem. Aha, nowy dystrybutor czeka w twoim gabinecie – poinformowała Gabe’a. – Byliście chyba umówieni? Ale mogę mu powiedzieć, że toczysz zażartą walkę z bratem, więc…

      Gabriel zazgrzytał zębami.

      – Nie, już idę – odrzekł, znikając za drzwiami.

      – Naprawdę czeka? – spytał Ethan, gdy zostali sami. – Czy wymyśliłaś to, żeby przerwać nam kłótnię?

      – Czeka. – Podeszła do okna. – Ale gdyby nie czekał, to bym coś wymyśliła.

      – Mój brat doprowadza mnie do szału.

      Stanął obok Sadie. Za oknem rozciągał się widok na Pacyfik. Styczeń w południowej Kalifornii bywał chłodny i ponury, ocean zlewał się z niebem, fale niestrudzenie zawłaszczały brzeg. Gdzieniegdzie śmigali na deskach miłośnicy surfingu, kilka łodzi z kolorowymi żaglami sunęło w oddali. Na ogół widok ten działał na Ethana kojąco, ale dziś wojna z Gabrielem wyjątkowo go zdenerwowała.

      – Wciąż upiera się przy zmianach? – spytała Sadie.

      – Tak, w dodatku teraz wspiera go jakaś baba.

      – Pomysł może przynieść korzyści.

      – I ty, Brutusie?

      Sadie wzruszyła ramionami.

      – Zmiany nie zawsze są złe.

      – Z mojego doświadczenia wynika, że zawsze. – Ignorując dreszcz, który przebiegł mu po plecach, obrócił ją twarzą do siebie, po czym cofnął się. – Ludzie ciągle coś zmieniają. Samochód, dom, fryzurę, poglądy. A ja uważam, że ważny jest constans. Trzeba znaleźć to, co ci odpowiada i się tego trzymać.

      – Masz rację, ale niekiedy…

      Okręciwszy się na pięcie, Ethan wrócił do biurka, usiadł i sięgnął po sprawozdanie finansowe.

      – Jeżeli bierzesz stronę Gabe’a, w porządku, ale nie chcę o tym słyszeć. Nie mam ochoty na kolejną kłótnię.

      – Czasem robi się rzeczy, na które nie ma się ochoty.

      – Jakie?

      Biorąc głęboki oddech, Sadie wręczyła mu pojedynczą kartkę papieru.

      – Odchodzę z pracy.

      – Nie możesz. Za dwadzieścia minut mamy zebranie.

      – Ethan…

      Utkwił w niej spojrzenie. Może się przesłyszał? Dlaczego chciała odejść? To nie miało sensu.

      – Nie zgadzam się.

      – Przeczytaj.

      Przebiegł wzrokiem po tekście.

      – To śmieszne. – Wyciągnął kartkę w jej stronę. – Nie przyjmuję twojej rezygnacji.

      Kusiło ją, by zabrać wypowiedzenie