Herezje i prawdy. Stanisław Cat-Mackiewicz

Читать онлайн.
Название Herezje i prawdy
Автор произведения Stanisław Cat-Mackiewicz
Жанр Эссе
Серия PISMA WYBRANE STANISŁAWA CATA-MACKIEWICZA
Издательство Эссе
Год выпуска 0
isbn 978-83-242-1865-3



Скачать книгу

wypełnione obrazami nie włoskimi, lecz hiszpańskimi. Murillo wisi nad ołtarzami w tych kościołach. Byłoby bardzo ciekawe obliczyć, ile obrazów w kościołach warszawskich jest kopiami z malarstwa hiszpańskiego, a ile z włoskiego.

      W każdym razie bohaterowie Trylogii: Zagłoba, Skrzetuski, Podbipięta, Wołodyjowski, dlatego są tak nie tylko żywi, ale i przekonywający, że mówią językiem autentycznym, swoim, a nie wyfantazjowanym przez autora. Mówią oni językiem Paska i można się wyrazić, że nic, co jest z Paska, nie jest im obojętne. Ich psychika, ich poglądy moralne, ich poziom intelektualny, wszystko to nie wykrzywione, lecz autentyczne, bo wszystko z Paska.

      Jeśli chodzi o Quo vadis, to można powiedzieć prawie to samo. Bohaterowie Quo vadis mówią językiem autentycznym, takim właśnie, jakim rozmawiali Neron z Petroniuszem. Bo to nieprawda, że Quo vadis nie jest pisane po łacinie. Tylko słowa tej powieści są polskie, ale cały duch słownictwa jest łaciński. Jest to w rzeczywistości genialny przekład z łaciny, oddający idealnie charakter tego języka. Sienkiewicz znał tak dobrze łacinę, że rozczytywał się w historii i publicystyce rzymskiej, że rozumiał i odczuwał poetów rzymskich.

      A więc Winicjusz, Ligia i tak dalej – mówią językiem swoim, własnym, autentycznym, tak jak bohaterowie Trylogii, i dlatego i Trylogia, i Quo vadis pomagają nam wiernie odczuć i zrozumieć czasy antycznego Rzymu i czasy polskiego XVII wieku.

      Rzecz ma się zupełnie inaczej z Krzyżakami.

      Sienkiewicz nie miał języka autentycznego. Pomniki języka polskiego tych czasów są zbyt skąpe, aby można się było na nich oprzeć. Sienkiewicz był jednak miłośnikiem Zakopanego i rozmów z góralami, i oto uznał, że ten język: chłopski, włościański, język gazdów, zastygły między turniami i reglami tatrzańskimi, jest bardziej zbliżony do krawędzi wieku XIV i XV niż współczesny nam polski literacki, niż język epoki Paska i jakikolwiek inny. I oto bohaterowie Krzyżaków rozmawiają z sobą nie językiem własnym, autentycznym, jak bohaterowie Trylogii czy Quo vadis, lecz językiem Sabały, zbliżonym do mowy Chłopów Reymonta.

      Wywołało to niesłychane konsekwencje. Język Sabały ma swoją indywidualność, swoistość i w najbardziej silny sposób oddziałuje na nasze wyobrażenia o tych postaciach, które takim językiem mówią. Jeśli powiemy „białogolenny”, to przenika nas coś z antyku, jeśli czytamy rozmowy Maćka i Zbyszka z Bogdańca, to czujemy się w towarzystwie Bartka Zwycięzcy i słuchamy jego rozmów z chłopami z tej samej wsi.

      Przez użycie tego języka góralsko-chłopskiego Sienkiewicz oddalił nas od zrozumienia rycerzy z czasów królowej Jadwigi.

      Nie ma bowiem nic bardziej psychologicznie odległego od siebie niż chłop polski XIX czy XX wieku a rycerz schyłkowych lat średniowiecza. Są to typy psychologicznie, kulturalnie, moralnie całkowicie odrębne, niemające źdźbła podobieństwa. Ziemiaństwo XIX wieku zbliżyło się być może do typu bogatego gospodarza wiejskiego, ależ, na miłość boską, nie rycerz średniowieczny. Ten był zaprzeczeniem i przeciwieństwem zarówno wszystkich dodatnich cech chłopa, jak i jego cech ujemnych. Włożenie w usta rycerza średniowiecznego zwrotów i zdań z języka chłopskiego było fałszem historycznym możliwie daleko posuniętym.

      Niestety wielki Sienkiewicz popełnił tu błąd, który miał swoje konsekwencje. Inni polscy powieściopisarze historyczni wkroczyli w jego ślady i rycerze średniowieczni zaczęli u nich mówić między sobą używając „wy”, i stali się Bóg wie do kogo podobni, tylko nie do rycerzy średniowiecznych.

      Właśnie ten sam geniusz literacki, który sprawia, że za pomocą kilku słów hipnotyzujących wywołuje w nas odpowiedni obraz, dzięki nieszczęsnemu pomysłowi mowy góralskiej, dla odtworzenia rozmów rycerzy między sobą, wyrządził nam jak największą krzywdę.

      Inną siłą oddalającą nas od zrozumienia czasów królowej Jadwigi jest uleganie pojęciu „mroki średniowiecza”. Nasza historyczna widzialność jest niesłychanie błędna. Dla przykładu powiem, że za czasów średniowiecza palono daleko mniej czarownic niż w wieku XVII, kiedy palono je tysiącami i dziesiątkami tysięcy. W Polsce jeszcze w XVIII wieku torturami i ogniem zamordowano niezliczoną ilość kobiet i dopiero naszemu wielkiemu monarsze, Stanisławowi Augustowi, zawdzięczamy powstrzymanie tej hańby. Gdyby średniowiecze równoznaczne było z mrokami, to jak byśmy tłumaczyli sobie architekturę katedr gotyckich lub istnienie Tomasza z Akwinu? A Dante ze swoją syntezą filozofii i poezji, a Petrarca, a Boccaccio ze swoim niezrównanym i pięknym sceptycyzmem, a spojrzenia obrazów Giotta, a miłość kobiety tak swoista, że jej dzisiaj całkiem zrozumieć nie możemy, bo nie możemy naszą uczuciowością i naszymi obyczajami wymierzyć stosunku Dantego do Beatrycze ani Petrarki do Laury, albo – jeśli chodzi o czasy wcześniejsze – pieśni trubadurów i truwerów do kobiet nieznanych lub raz w życiu widzianych?

      Sympatyczny jest Bartek Zwycięzca, ale nie jego językiem mówił wiek XIV i XV.

      Lilie

      I

      Jakże trudno jest zrozumieć psychikę ludzi średniowiecza! Ludzi najbardziej subtelnej ekstazy i egzaltacji i ciągłych morderstw. Trzeba godzinami rozmyślać w katedrach gotyckich, patrzyć na ich pełne temperamentu rzeźby, aby się choć trochę zbliżyć do ich czasów.