Upragniona . Морган Райс

Читать онлайн.
Название Upragniona
Автор произведения Морган Райс
Жанр Героическая фантастика
Серия Wampirzych Dzienników
Издательство Героическая фантастика
Год выпуска 0
isbn 9781632916488



Скачать книгу

pytania. Poczuła też przy niej jakiś nowy niepokój, ze względu na swe uczucia do Sage’a. Przecież Maria jasno stwierdziła, iż ma obsesję na jego punkcie. Gdyby dowiedziała się, że Scarlet rozmawiała z nim poprzedniego wieczora – i to przed swoim domem – obawiała się, że wkurzyłaby się na nią. Maria była taka zazdrosna i zaborcza, kiedy chodziło o chłopaków. Zawsze sądziła, że na kimkolwiek spocznie jej wzrok, ta osoba należy już do niej – nieważne, czy wiedziała o jej istnieniu, czy też nie. A jeśli ktokolwiek choć na chwilę wszedł jej wówczas w drogę, natychmiast stawał się jej wrogiem. Potrafiła być mściwa – i nigdy nie wybaczała ani nie zapominała. Była tego rodzaju człowiekiem: albo twoją najbliższą przyjaciółkę, albo śmiertelnym wrogiem.

      – Przepraszam – odparła Scarlet. – Padłam wcześnie, nie czułam się najlepiej. I nie byłam w stanie zająć się tym wszystkim na Facebooku.

      – Mój Boże, nienawidzę jej – powiedziała Maria. – Vivian. Co za żmija. Za kogo ona się uważa? Zostawiłam posty na jej ścianie i u jej kumpelek. Pokazałam im, gdzie ich miejsce za tę nagonkę na ciebie.

      Scarlet była wdzięczna Marii – dzięki czemu poczuła jeszcze większą skruchę z powodu rozmowy z Sagem. Chciałaby po prostu powiedzieć jej o tym, wyjaśnić, co zaszło między nimi – ale sama za dobrze nie rozumiała, co tam się stało. I obawiała się, że gdyby choć o tym wspomniała, Maria straciłaby do niej zaufanie.

      – Jesteś najlepsza – powiedziała Scarlet i objęła ją ramieniem z uznaniem.

      We dwie ruszyły jedna przy drugiej korytarzami, które szybko wypełniały się uczniami i coraz większym hałasem, rozpocząwszy długą drogę na drugi koniec szkoły, na ich pierwsze wspólne zajęcia.

      – Znaczy, jaki ona ma tupet – powiedziała Maria. – Najpierw skradła ci faceta. Potem te wszystkie posty. Czuje się po prostu zagrożona. Wie dobrze, że jesteś od niej lepsza.

      Scarlet poczuła się nieco lepiej, choć wciąż odczuwała smutek na myśl o straceniu Blake’a. Zwłaszcza w tych okolicznościach. Pragnęła chociaż jednej szansy, by wytłumaczyć Blake’owi, że cokolwiek tam nad rzeką się stało, to nie była jej wina. Ale naprawdę nie wiedziała, jak to wyjaśnić. Co miałaby mu powiedzieć? Wydawało jej się, że całkiem dobrze wyłuszczyła to w swojej wiadomości. A on nawet nie raczył odpowiedzieć.

      – Cześć, dziewczyny – dobiegł ich czyjś głos.

      Podeszły do nich Jasmin i Becca. Scarlet wyczuła, jak objęły ją wzrokiem i zaczęła odczuwać paranoję z powodu tego całego zainteresowania, jakie wzbudzała.

      – Hej – powiedziała Scarlet, kiedy szły razem, przemierzając małą grupą kolejne korytarze. – No więc, będziesz nas teraz trzymać w niepewności, czy jak? – spytała Jasmin. – Co się stało z Blakiem?

      Scarlet wyczuwała ich spojrzenia na sobie i zaczynała tracić głowę. Idąc dalej, zauważała również zerknięcia innych dzieciaków. Chciała myśleć, że po prostu reagowała paranoicznie – ale wiedziała, że tak nie było. Przyglądała jej się zdecydowanie cała chmara ludzi, rzucających ukradkowe spojrzenia, jakby była jakimś dziwolągiem. Ponownie zaczęła się zastanawiać, ile dzieciaków było w sieci, ile przeczytało te wszystkie posty, i w co wierzyły. Czy miała zyskać sławę jako ta, której Blake dał kosza? Która straciła Blake’a na rzecz Vivian? Aż się w niej zagotowało na samą tę myśl.

      – To prawda? – spytała Becca. – Naprawdę cię rzucił?

      – Jeśli tak – powiedziała Jasmin – to po prostu powiedz nam, a my rozniesiemy jego ścianę na Facebooku.

      – Dzięki – powiedziała Scarlet. Pomyślała, jak najlepiej to ująć. Nie wiedziała, jak im to wyjaśnić.

      – Więc? – ponagliła ją Maria. – Naprawdę nam nie powiesz?

      Scarlet wzruszyła ramionami.

      – Nie jestem pewna, co mam wam powiedzieć. W zasadzie nie ma o czym mówić. Poszliśmy nad rzekę i, no… Zawahała się, rozmyślając nad tym jak to wyrazić. − … i Blake mnie pocałował.

      – I? – ponagliła ją Jasmin. – Nie dobijaj nas, no!

      Scarlet wzruszyła ramionami.

      – I tyle. Nic tak naprawdę się nie stało. Znaczy, podoba mi się. I wciąż naprawdę go lubię. Ale… Znaczy, zrobiło mi się naprawdę niedobrze, więc musiałam wracać, tak jakby nagle.

      – Co to znaczy niedobrze? – spytała Becca.

      – No, brzuch zaczął mnie boleć – skłamała, nie wiedząc, co innego powiedzieć. – I do tego dorwał mnie okropny ból głowy. Przynajmniej częściowo mówiła prawdę. – Myślę, że wciąż jeszcze byłam chora po tamtym. Więc uciekłam stamtąd. Chyba w złym momencie.

      – A Blake cię odprowadził, tak? Czy też okazał się zupełnym cymbałem? – spytała Jasmin.

      Scarlet wzruszyła ramionami.

      – To nie jego wina. Nie dałam mu tak naprawdę czasu. Chyba po prostu go tam zostawiłam. I źle go potraktowałam. Chciałam mu to wyjaśnić, ale nie odpowiedział na moje wiadomości.

      – Co za palant – powiedziała Maria.

      – Ofiara losu – dodała Jasmin. – Powaga. Więc się rozchorowałaś – też coś, a on nie odpowiada na twoje wiadomości? Co z nim nie tak? Więc zrobiło ci się niedobrze. Wielkie rzeczy. Znaczy, nie pozwolił ci nawet tego wytłumaczyć?

      – Absolutnie – wtrąciła Maria. – A potem co, wrócił w podskokach do Vivian i no, rzucił cię dla niej? Tylko dlatego, że było ci niedobrze? Coś z nim nie tak? Zupełnie nie zasługuje na ciebie. I tak będzie najlepiej.

      Scarlet naprawdę doceniała głosy wsparcia i dzięki nim poczuła się lepiej. Nigdy nie myślała o tym w ten sposób. Chyba była najzacieklejszym krytykiem samej siebie. Im więcej o tym rozmyślała, tym bardziej uświadamiała sobie, że miały rację. Może Blake powinien okazać więcej współczucia, może powinien pobiec za nią, zapytać ją, jak się czuje, może nie powinien tak od razu pobiec do Vivian.

      Ale czy rzeczywiście to zrobił? Czy też Vivian wszystko zmyśliła?

      – Dzięki – powiedziała. – Naprawdę to doceniam. Choć szczerze, sama nie wiem, co wydarzyło się potem. Nie wiem, czy wrócił do Vivian, czy też ona to wszystko zmyśliła.

      – Więc pewnie znaczy to, że nie idziesz z nim na zabawę? – spytała Maria. – No to z kim pójdziesz? Znaczy, co, nie idziesz? – spytała, podnosząc głos, jakby to była najokropniejsza rzecz na świecie.

      Scarlet wzruszyła ramionami. Ta głupia zabawa – nie mogła wypaść w gorszej chwili. Naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć.

      – Wątpię, czy Blake mnie zabierze – powiedziała. – Co do pójścia tam samej…

      Przez chwilę Scarlet bezwiednie pomyślała o Sage’u. Zdała sobie sprawę, jak bardzo chciałaby pójść tam razem z nim. Nie miała pojęcia dlaczego. Jego twarz po prostu utkwiła w jej umyśle.

      W tej samej chwili pomyślała o Marii, o tym, co by pomyślała – i myśl o pójściu na zabawę z Sagem wydała jej się zdradą. Postarała się szybko odepchnąć od siebie ten pomysł.

      – Jak nie, to nie – powiedziała w końcu. – Może pójdę za rok.

      – Dziś wieczór odbędzie się wielka impreza przed zabawą w domu Jake’a Wilsona. Jego rodzice wyjechali. Idziemy tam wszyscy. Ty też musisz. Może tam z kimś się umówisz.

      Scarlet przełknęła. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz pragnęła było wymknięcie się i szukanie kogoś do pary.

      – Ech, nie przejmuj się