Название | Mężczyzna bez winy i wstydu |
---|---|
Автор произведения | Krystyna Romanowska |
Жанр | Руководства |
Серия | |
Издательство | Руководства |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-287-1012-2 |
Redaktor prowadzący: Ewa Orzeszek-Szmytko
Redakcja tekstu: Beata Słama
Redakcja techniczna i wersja elektroniczna: Robert Fritzkowski
Korekta: Lilianna Mieszczańska
© for the text by Krystyna Romanowska
and Wojciech Kruczyński
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2019
ISBN 978-83-287-1012-2
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2019
Pewnie chciałbym ciebie słuchać więcej tylko skoczę w jedno miejsce potem może znajdę czas wcześniej spotykałem cię codziennie ale teraz kiedy muszę chętniej udałbym się spać proszę daj się znać po tym gdzieś mnie znajdź potem dziś nie popłyniemy bo fal nie ma fal
Wstęp
DLACZEGO NAPISALIŚMY TĘ KSIĄŻKĘ
Zaopiekuj się mną, nawet gdy nie będę chciał. Zaopiekuj się mną, mocno tak.
Krystyna Romanowska: Oto książka, którą można streścić jednym zdaniem: „Kobieto, nie daj się robić w bambuko; mężczyzno, nie uważaj kobiety za idiotkę”. I tyle. Właściwie można jej już nie czytać, ale jednak warto.
Wojciech Kruczyński: To zdecydowanie nie jest poradnik, chociaż chwilami można mieć wrażenie, że jest. To raczej rozmowa o fantazmatach, jakimi dajemy się uwodzić, i ich wpływie na nasze życie. Fantazmatach o niezależności, równości, sile i partnerstwie. O lekceważeniu mocy seksualności. O tym, że odpowiedź na pytanie: „Czy mnie to podnieca?” może uchronić przed poważnym błędem w wyborze partnera. Kobiety bowiem zaczęły źle wybierać. I właśnie o tych kiepskich wyborach jest ta książka.
Wyobraźmy sobie sytuację najbardziej banalną pod słońcem: ona spotyka jego. Na imprezie u znajomych, wyjeździe integracyjnym, randce z internetu, gdziekolwiek…
Kiedy go widzi, wie, że to ON. Myśli o nim: „Jaki to fajny facet!”. Bo jest uroczy i słodki. Ma na nogach znoszone trapery w stylu Edwarda Stachury, co ją rozczula, ale może także chodzić w lakierkach, w eleganckim garniturze, być politykiem, pracować w agencji reklamowej – co jej się podoba. Może też być świetnie zapowiadającym się materiałem na idealnego partnera życiowego – co ją pociąga.
Do takiego mężczyzny chce się przytulić.
STOP!
Nie warto od razu się przytulać i my powiemy wam dlaczego. Znamy tego faceta w traperach albo lakierkach. Znamy ten uśmiech i przytulanie. Wiemy, na co go stać. Na wiele i na bardzo niewiele. Każde z nas, autorów tej książki, spotkało się z takim typem mężczyzny. Albo z kobietami, którym „partnerował”. Być może natknęłyście się na niego kiedyś w tramwaju, wracając z zakupów z pełnymi siatami. To był ten, który nie ustąpił wam miejsca, za to łakomie na was patrzył. I nie czuł przy tym wstydu, nie miał poczucia winy. Albo dyskutował z wami zażarcie na jakimś forum internetowym, choć nie miał racji. Nie odpuścił – musiał dopiąć swego. Albo po seksie (całkiem udanym) bez słowa usunął was z par na Tinderze. Czy też umówił się na tańce i nie przyszedł.
Przez kilka lat zbieraliśmy opowieści i uwagi na jego temat. Można powiedzieć: rozgryźliśmy społeczno-socjologiczny fenomen fajnego faceta XXI wieku. Jeżeli zaczniecie czytać tę książkę, przekonacie się, że jesteśmy wobec niego trochę złośliwi, ale zapewniamy – na sercu leży nam również jego dobro.
Mężczyzna nie jest winien temu, że jest taki, jaki jest.
Tak się złożyło. Po prostu czasy sprzyjają jego ekspansji – ma wokół siebie niezły kobiecy ekosystem. Pełen potencjalnych żon ze Stepford, które spełnią wszelkie męskie oczekiwania. Sprzyja mu wszystko: demografia (kobiet jest więcej niż mężczyzn), kobiece przekonania („nie ma już na świecie ciekawych facetów”), ekonomia (kobiety zarabiają coraz więcej), psychologia (bliskość staje się ważniejsza niż instynkt samozachowawczy), seksuologia (kobiety chcą mieć jak najwięcej orgazmów), socjologia (małżeństwa już nie są tak ważne jak kiedyś, a czym jest partnerstwo w związku – nie do końca wiadomo).
Wśród takich zmiennych społeczno-ekonomicznych wyrasta pewien specyficzny typ mężczyzn.
Przed laty mogli być nazywani utrzymankami (w mniej eleganckiej wersji żigolakami), tulipanami – kobiety mówiły o nich, że „mają to COŚ w oczach, czemu nie można się oprzeć”. Mężczyzna, o którym piszemy, nie jest jednak aż tak jednoznaczny, np. lubi dzieci i chętnie się nimi opiekuje, lecz pod kilkoma warunkami… Zmiana znaczenia małżeństwa wiąże się z mniejszym poczuciem odpowiedzialności mężczyzny za dzieci. Dwa pokolenia wstecz małżeństwo było czymś prawie tak nieuchronnym i obiektywnym jak narodziny lub śmierć. Dzisiaj dla wielu jest zwykłą umową, którą można (jak pokazują statystyki) szybko rozwiązać, dla innych urzędową formalnością związaną z podatkami, a dla jeszcze innych rodzajem systemowej opresji, której nie wolno się poddać. Wolność definiowania małżeństwa wiąże się niestety z wolnością określania swoich małżeńskich zobowiązań. Poza tym wielu mężczyzn, którzy niedawno metrykalnie dorośli, nie ma pomysłu na siebie, na swoje życie. A już na pewno nie mają pomysłu, który wymaga wysiłku i rezygnacji z części dotychczasowych przyjemności.
Niestety, mężczyzny, o którym piszemy, nie miał kto nauczyć czerpania przyjemności z bycia mężczyzną. Pozostaje więc przy przyjemnościach dziecięcych. Jest postacią tragiczną w pełnym znaczeniu tego słowa.
Pomysł na tę książkę zrodził się krótko po Czarnym Proteście i po akcji #MeToo.
Pamiętasz, zastanawialiśmy się wtedy, jaka przyszłość czeka kobiety na świecie i w Polsce. Co w ogóle myślą o tej nowej sytuacji? Świat damsko-męski bardzo się spolaryzował. Ataki na kobiety z obu stron sceny politycznej wyglądały na pierwszy rzut oka typowo: prawicowcy jak zwykle nazywali kobiety bezwstydnymi, feministki w ich oczach były mało seksowne, bo (cytując klasyka) „Kto je rucha?”. Okazało się też jednak, że to właśnie lewicowcy i liberałowie – mimo że robili im kanapki na protesty – skrycie nadużywali ich seksualnie, już to nazywając kurwami (jak lubiany pisarz, przy, niestety, cichej akceptacji wielbicielek) albo molestując w pracy. A niektórzy po prostu nie płacili alimentów. Odpowiedzią na tę sytuację była radykalizacja ruchu feministycznego, ale też… rezygnacja wielu kobiet z pracy. Okazało się, że kobiety niekoniecznie chcą być rekinami przedsiębiorczości, nie zawsze pragną robić kariery, a dla siedemdziesięciu pięciu procent z nich liczy się to, żeby „inni byli z nimi szczęśliwi”. Statystyki krajów, które mocno koncentrują się na programach równościowych, paradoksalnie pokazują, że kobiety w sytuacji wolnego wyboru chętniej się zatrudniają w obszarze edukacji i opieki zdrowotnej.
Sytuacja się skomplikowała, wymknęła opisom i ekonomicznym, i politycznym.
Trzeba więc było zajrzeć do gabinetu terapeuty, żeby się zorientować, o co chodzi…
Kluczem do zrozumienia sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy, stało się nowe społeczne zjawisko: neopatriarchat. Powrót patriarchatu dokonał się niepostrzeżenie tym razem w hmm… hipsterskiej otoczce. Stał się groźny, bo niewidzialny. Nikt nie nazwie inteligentnego mężczyzny o szerokich horyzontach myślowych, zadbanej brodzie, w drogich wygodnych butach,