Название | Czerwony Pająk |
---|---|
Автор произведения | Katarzyna Bonda |
Жанр | Классические детективы |
Серия | Cztery żywioły Saszy Załuskiej |
Издательство | Классические детективы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-287-0953-9 |
– Nie, nie skarżyła się na pana. Muszę jednak stwierdzić, że niektóre czynności wykonano dosyć pobieżnie. – Uśmiechnęła się. – I niech pan nie dopatruje się w działaniach zrozpaczonej matki ataku na własne stanowisko. Ma pan dzieci? – Nie poczekała na odzew. Mówiła dalej: – Trzy córki. Dziewczynki mieszkają z pana eks. Znamy się z jej nowym mężem. To dobry dyrektor administracyjny. Sumienny – dodała z przekąsem i przerwała, widząc lwią zmarszczkę na twarzy Roberta. – Jak by się pan czuł na miejscu Saszy?
Duch nie odpowiedział. Zaczynała go irytować ta kocica. Niby dlaczego tak się puszy? Bo ma dwie stokrotki więcej na pagonie? Pewnie i tak nigdy nie wkłada munduru.
– Nic nie wycieknie – zapewniła tymczasem pośpiesznie Claudine. – Może się pan czuć z nami bezpiecznie.
– Jak chuj w torcie. – Duch przybliżył się do Morawskiej na wyciągnięcie dłoni, aż dotarł do niego słodki zapach.
Nie odsunęła się. Poczuł respekt. Udał, że sięgał tylko do popielniczki. MauMau tymczasem nie spuszczał Roberta z oka. Duch rzucił więc wyzywająco, oglądając się kolejno na każdego z nowej ekipy: – Co jest grane?
– Sasza dostała pismo. Wezwanie przyszło na pana biurko. Nie podpisał go pan.
– Tak? – Duch przekrzywił głowę i zmrużył kpiąco oczy. – Nie pamiętam.
– Mimo to Załuska potwierdziła dzisiejszą obecność.
Teraz Duch się zaniepokoił.
– Niby gdzie i komu?
Claudine wyjęła srebrną papierośnicę i sięgnęła po kolejnego papierosa. Kryger natychmiast pośpieszył z zapalniczką.
– Pytam pana po ludzku, bo się martwię, jak się kobieta czuje. Dziecko jej wzięli pół roku temu. Śladów brak. Okupu nie odebrali. Jedno nagranie. Może z nią źle. Pije?
– Nic o tym nie wiem.
– Ale wiedział pan, że ma z tym kłopot?
Duch skinął głową.
– Wszyscy wiedzieli. I wiedzą.
– Takie sytuacje sprzyjają powrotom do nałogu. Nie chcielibyśmy, żeby do tego doszło.
– Z tego, co wiem, jakoś sobie radzi – zaczął Duch i zaraz przerwał. – Ale co ja i pani mamy do tego?
– Wie pan, pracowałyśmy kiedyś razem. To świetna agentka. Bardzo ceniona. Były różne sytuacje, absolutnie niebezpieczne. Nigdy się nie posypała. Ustawa o ochronie świadków koronnych ma dopiero dziewiętnaście lat. Wszyscy widzimy, co się teraz dzieje w kraju.
– A co się dzieje?
– Wychodzą na jaw różne sprawy. Czyszczony jest system. To dobrze, bardzo dobrze, że się sprząta, ale warto wtedy stawiać na zaufanych ludzi. A nie tylko werbować młodych. Doświadczenie jest ważne. Osobiście pożegnałam ze trzydziestu kolegów. Ich winą było to, że zatrudnili się przed przełomem. Wielu z nich pije, sam pan wie. Nie każdy dobrze znosi takie rewolucje.
– Chcecie ją ponownie zwerbować?
– Zaraz zwerbować – obruszyła się Claudine. – Po prostu martwimy się o nią, o jej sytuację, zaginione dziecko.
– I o to, co powie i komu, gdyby się nawaliła lub gdyby od tego zależało uratowanie dziecka – dokończył Duch.
Zapadło milczenie.
– Dziś w Belvedere jest zamknięte spotkanie – odezwał się MauMau i ponownie przysunął do Ducha.
Claudine dała mu jednak znak. Obaj tajniacy natychmiast wycofali się do budynku. Duch wyczuł napięcie między kobietą a Kwiatkowskim. Czyżby Mulatka odrzuciła kiedyś zaloty aryjskiego przystojniaka? Czy może raczej chodzi o stanowisko? Nie znoszą się, rywalizują – tego Robert był pewien.
– Będą tam wszyscy – wróciła do tematu Morawska, kiedy zostali już sami. – Nie musi pan liczyć na swojego kolegę. Waligóra, czy tak? Szef analityki kryminalnej. Gówno, nie stanowisko.
– Ciepła posadka – ucieszył się Duch. – W jego wieku to niezły stołek.
– Zwłaszcza że przed osiemdziesiątym dziewiątym był już w firmie. Dlatego nie jest tak mocny, jak mu się wydaje. Nabija sobie punkty przed odejściem. Siedem stów miesięcznie więcej to rocznie…
– Osiem tysięcy czterysta. Zawsze byłem dobry z matmy.
Teraz Claudine zbliżyła się nieznacznie. Zrobiła to jednak inaczej. Nie agresywnie, lecz miękko, jak kot. Nie była zbyt wysoka. Od Saszy niższa o jakieś piętnaście centymetrów, pomyślał instynktownie. Za to jak zbudowana! Z góry doskonale widział wgłębienie w jej dekolcie. Na jednej z obłędnych piersi miała uroczy pieprzyk. Przy każdym poruszeniu biust trząsł się niczym galaretka. Robert był pewien, że nie tknął go żaden konował plastyczny. Przełknął ślinę na samą myśl o tym, co jeszcze kryje się pod białą materią.
– Wali nigdy za panem nie stanie. Tego może być pan pewien.
– I cóż ja biedny pocznę…
Claudine nie spodobała się jego kpina.
– Widzę, że to, co o panu mówią, to wszystko prawda.
– Arogancki, lecz zabójczo przystojny?
– Pozostańmy raczej przy ambicji. – Jak zwykle weszła mu w słowo. Powoli zaczynał się do tego przyzwyczajać. – Chce pan dużo od życia: doświadczać, zdobywać, mieć. Osobiście popieram.
Nigdy tak o sobie nie myślał, ale poczuł się mile połechtany. Uśmiechnął się przepraszająco i odsunął na bezpieczną odległość.
– To jakieś niesprawdzone pogłoski.
– Może pan błyskawicznie załatwić swoją sprawę. A także sprawę pierwszego i drugiego zastępcy. To pestka. Ale najpierw znajdziemy córkę Załuskiej, bo ona nie powinna nikomu nic mówić. A już tym bardziej nie wolno nam dopuścić, by została wykorzystana do zdobycia czegoś, czego ujawnienie zagroziłoby bezpieczeństwu narodowemu naszego kraju.
Duch momentalnie spoważniał.
– Czy to jest propozycja nie do odrzucenia? – upewnił się.
Claudine uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając harmonię pięknych zębów. Przysłoniła dekolt. Pieprzyk ukrył się pod białą tkaniną.
– Będę szczera – zaczęła. Duch natychmiast pojął, że jest wręcz przeciwnie. – To jest szansa dla pana i dla nas. Bardzo źle, że nie przekazał pan Załuskiej służbowego wezwania. W razie kontroli to zaniedbanie obowiązków nie będzie miało większego znaczenia. Oczywiście jeśli ściągnie pan ją tutaj na wieczór. Choć przyznaję, było to całkiem sprytne posunięcie, bo negocjowalibyśmy teraz z nią. A pan – kto to może wiedzieć – być może z p.o. wkrótce trafiłby do swojego dawnego wydziału.
– To nie jest znów taka straszna perspektywa – odburknął Duch. – Adrenalina, zagadki kryminalne, skórzana kurtka, motocykl.
– Albo komenda rejonowa. Powiedzmy w Karwi. – Pastwienie się sprawiało jej wyraźną satysfakcję. – Niżej pan z pewnością nie spadnie z tym stopniem. Zresztą nie ode mnie to zależy. Bardzo wiele się teraz zmienia.
Mulatka już się nie uśmiechała. Duch był pewien, że ma do czynienia z rasowym drapieżnikiem. Dał się nabrać jak sztubak. Kręciła nim, jak chciała. Wpatrywał się w oczy tej kobiety, kimkolwiek naprawdę była, i myślał jedynie o tym, że chce