Название | W kręgach władzy Większość bezwzględna Tom 2 |
---|---|
Автор произведения | Remigiusz Mróz |
Жанр | Триллеры |
Серия | W kręgach władzy |
Издательство | Триллеры |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8075-368-6 |
Oprócz tego Seyda wiedziała, że ostatecznie cała odpowiedzialność spoczywa na jej barkach.
Rozdział 2
Jednoosobowa szpitalna sala była przeszklona, ale żadne z okien nie wychodziło na rzeczywistość. A przynajmniej takie wrażenie miał Patryk Hauer, od kiedy wyprowadzono go ze śpiączki farmakologicznej dwa dni temu.
Od tamtej pory milczał. Odzywał się wyłącznie do siebie, w myślach. Nie reagował na pytania żony, nie otwierał ust do lekarzy ani pielęgniarek. Kiwał tylko głową, by wiedzieli, że jest świadomy.
Spędził miesiąc jako warzywo. Uwierała go ta świadomość, sprawiała, że czuł się jak zwykły, przeciętny człowiek. Dotychczas żył w złudzeniu, że w jakiś sposób wybija się ponad przeciętną. Że nie jest taki jak inni.
Wszystko, co działo się przed wypadkiem, zdawało się to potwierdzać. Podczas prac komisji śledczej doprowadził do upadku rządu. Wypracował pozycję, która pozwalała mu przejąć władzę w kraju. Unia Republikańska złożyła wniosek o uchwalenie konstruktywnego wotum nieufności.
A on miał stanąć na czele rządu. Objąć władzę.
Jeden moment, jedno zderzenie na Wisłostradzie. Dwie ofiary śmiertelne, kierowca Hauera i oficer BOR-u. On sam w stanie ciężkim trafił do szpitala.
Wszystko przepadło.
Premierostwo, perspektywy na przyszłość.
Wszystko, na co od tak dawna pracował. Na co oboje z Mileną pracowali.
Siedziała przy łóżku, zapewne tak jak co dzień, od miesiąca. Jeszcze dziś rano próbowała nawiązać z nim jakąś rozmowę, ale ostatecznie dała za wygraną. Teraz skupiała się na swoim kindle’u, raz po raz stukając w ekran, by przerzucić stronę. Patryk nie wiedział nawet, co czyta.
Odchrząknął cicho, ale ona nie podniosła wzroku. Zrobił to nieco głośniej i dopiero wtedy zorientowała się, że chce ściągnąć jej uwagę. Uniosła głowę i zmrużyła oczy.
– Gotowy, żeby pogadać?
– Tak.
Jego własny głos wydał mu się chrapliwy, głęboki i stanowczo zbyt obcy, by dobywał się z jego gardła. Kaszlnął kilkakrotnie, zasłaniając ręką usta. Każdy ruch wiązał się z bólem. Każda myśl również.
– W takim razie powiem lekarzowi, żeby przyszedł.
– W porządku.
Żadnego współczucia, żadnego rozczulania się ani pocieszającego pustosłowia. Relacja Hauerów nie zmieniała się nawet w obliczu tragedii – i Patryk był za to wdzięczny żonie. Nie bez powodu związali się ze sobą lata temu.
Milena wróciła po chwili w towarzystwie podstarzałego mężczyzny w białym kitlu. Uśmiechnął się dobrotliwie, jak zwykli to robić doktorzy na moment przed przekazaniem pacjentowi złych wieści. Tylko oni potrafili z żalu i otuchy stworzyć tak przekonującą mieszankę empatii.
– Miło, że pan do nas wrócił, panie pośle.
Hauer nie mógł przestać myśleć o tym, jak niewiele dzieliło go od tego, by zwracano się do niego „panie premierze”. Jakieś cztery kilometry. Zakładając, że na Wiejską dojechaliby na sygnale, odległość ta była równoznaczna z kilkuminutową podróżą. A jednak wydłużyła się do nieskończoności.
Popatrzył lekarzowi prosto w oczy. Wiedział, że ten zaraz powtórzy mu wszystko, co starał się przekazać wcześniej, ale nie miał zamiaru oddawać mu inicjatywy. Miał zresztą tylko jedno pytanie.
– Dlaczego wybudziliście mnie tak późno? – odezwał się.
Głos nadal brzmiał, jakby od miesiąca męczyła go chrypa.
– Cóż, było to podyktowane…
– Bez wykrętów, panie doktorze – wpadł mu w słowo. – Przez miesiąc leżałem tutaj, a cały kraj się walił.
Wiedział, że to nieprawda. Chronowski jakimś cudem utrzymał się przy władzy, a Seyda z pewnością pilnowała spraw państwowych. Zawaliło się coś innego. Jego kariera polityczna.
– Nie miałem zamiaru się wykręcać – odparł lekarz, wsuwając dłonie do kieszeni kitla. – I z chęcią będę mówił wprost.
– Proszę.
– Podjęliśmy taką decyzję, bo obrażenia były rozległe. Oprócz kawałka karoserii, która wbiła się panu w tors, doszło do mocnego uderzenia w głowę. Nastąpił niewielki obrzęk w mózgu i biorąc pod uwagę ryzyko zmian, musieliśmy zdecydować się na wprowadzenie pana w śpiączkę farmakologiczną.
Zaczął rozwodzić się nad zmianami metabolicznymi, które miały sprawić, że organizm zyska więcej sił na regenerację. Patryk przysłuchiwał się temu uważnie, starając się wryć każde zdanie w pamięć. Wiedział, że będzie je wspominał przez długi czas, obracając w głowie powody, dla których jego życie właściwie się skończyło.
– Ostatecznie nie to było oczywiście największym problemem – dodał doktor.
Hauer skinął lekko głową.
– W pewnym momencie obawialiśmy się nawet, że doszło do uszkodzenia płatów czołowych, ale na szczęście nie to okazało się przyczyną utraty czucia od pasa w dół.
Powiedział to, jakby oznajmiał mu, jaka przez ostatni miesiąc była pogoda.
Patryk spojrzał w dół i się wzdrygnął. Było coś upiornego w myśli, że jego nogi właściwie nie należą już do niego. Stanowią jedynie coś przymocowanego do ciała. Coś obcego.
– Panie pośle?
– Tak, tak, słucham.
– Potwierdziliśmy też, że nie doszło do zmiażdżenia rdzenia – powiedział z wyraźną ulgą lekarz.
W sali zaległa cisza.
– To naprawdę dobra wiadomość.
– Z pewnością.
– W takich okolicznościach najczęściej…
– Bardziej interesuje mnie, do czego doszło, niż nie doszło, panie doktorze.
– Oczywiście – odparł mężczyzna, a potem zbliżył się do niego.
Przez moment Hauer obawiał się, że lekarz przysiądzie na skraju łóżka, położy mu rękę na ramieniu i podejmie temat tonem dobrego wujka. Jego podejście zdawało się dokładnym przeciwieństwem tego, które okazywała Milena.
Patryk także starał się zachować spokój. Robił dobrą minę do złej gry, ale wewnątrz czuł rozedrganie. Wiedział, że dopóki doktor i żona będą w sali, dopóty uda mu się utrzymać pozory. Obawiał się jednak tego, co wydarzy się, kiedy zostanie sam.
– Doszło do cięcia ostrego – kontynuował lekarz. – Rdzeń kręgowy został przecięty w odcinku lędźwiowym, co niezwykle rzadko obserwujemy przy wypadkach komunikacyjnych. Najczęściej dochodzi do tego przy atakach nożem i…
– Chce pan powiedzieć, że miałem szczęście.
– Biorąc pod uwagę okoliczności, tak.
Hauer wypuścił powietrze nosem, jakby go to rozbawiło.
– Kawałek metalu wbił się we mnie jak w noż w masło, panie doktorze – odparł. – Jestem sparaliżowany od pasa w dół, całe moje życie się posypało, a pan…
– Rozsypane