Nabór. Vincent V. Severski

Читать онлайн.
Название Nabór
Автор произведения Vincent V. Severski
Жанр Шпионские детективы
Серия Zamęt
Издательство Шпионские детективы
Год выпуска 0
isbn 9788381433846



Скачать книгу

będziesz w Atenach?

      – Ale o co… – Dima lekko się zaniepokoił.

      – No wiem, że nie możesz swobodnie się poruszać, ale bardzo chciałabym z tobą porozmawiać. I to, niestety, nie są nasze sprawy prywatne. Chociaż mógłbyś przyjechać też do Tel Awiwu. Ajelet bardzo się za tobą stęskniła. Pojechalibyśmy do Ejlatu popływać z delfinami, jak ostatnio.

      – Tamara, czy ty wiesz, co ja tutaj teraz mam… a właściwie co wszyscy mamy? Wy tego w normalnym kraju nie zrozumiecie. – Dima na moment przerwał, bo kelner postawił przed nim butelkę wody. – Mów, o co chodzi, bo zaczynam się niepokoić, a to nie jest mi teraz potrzebne.

      – Wolałabym jednak się z tobą zobaczyć. To ważne, Dima, bardzo ważne. – Tamara obniżyła ton. Zrozumiał, że mówi to na serio. – A czasu mało, coraz mniej.

      – Przecież ten kanał jest bezpieczny. Już nie?

      – Nie o to chodzi. Jest bezpieczny, ale wszystko ma swoje granice. Kurwa, Dima! To nie jest nasza rodzinna sprawa, zrozum to w końcu! To dotyczy naszych krajów. Po prostu wsiądź do tego pieprzonego samolotu i przyleć do Aten, ale nie mów o tym nikomu… tym swoim z Sekcji też. Dotarło?

      – Nooo… po takim zaproszeniu, siostrzyczko, chyba nie mam wyboru. Ale to może być trudne, bo właśnie mam ogon.

      – Nie żartuj! Co się tam u was dzieje? – Wyraźnie się obruszyła i zaraz zmieniła ton. – To chyba nie jest dla ciebie problem, co?

      – Dobrze, dam ci znać, kiedy przylecę – odparł niepewnie.

      – Jutro, Dima! Jutro! – nalegała Tamara.

      – Dam znać. Cześć.

      – Cześć… A Izrael to też nie jest normalny kraj – rzuciła na koniec.

      Skończył rozmawiać, a kelner postawił przed nim tackę z sushi i drugą w papierowej torbie.

      – Tę… – wręczył torbę z powrotem kelnerowi – proszę dać tym panom. – Wskazał obserwatorów za swoimi plecami.

      Rozmowa z Tamarą rzeczywiście go zaniepokoiła. Nie miał wątpliwości, że musiało się stać coś naprawdę ważnego. Jednocześnie wiedział, że nie może być nic bardziej intrygującego niż tajemnice wewnątrz Mosadu. Tamara piastowała wysokie stanowisko w pionie operacyjnym, nie mógł więc jej podejrzewać o brak rozsądku, dystansu, a już w żadnym razie o przesadną nerwowość. Ale dlaczego to właśnie on jej był potrzebny? Po chwili miał już kilka wersji, jednak wszystkie były tak abstrakcyjne, że zrezygnował z dalszego kombinowania. W końcu doszedł do wniosku, że nic nie wie, i zaniepokoił się jeszcze bardziej. Poczuł, że ma ochotę napić się metaxy.

      Nie ma rady, muszę polecieć do Aten – pomyślał.

      Obejrzał się. Obserwatorzy siedzieli na ławeczce i nie zwracając na niego uwagi, jedli sushi.

      Nie powinno być problemu – dotarło do niego. Ciekawe, na jak długo mają na mnie zlecenie? No to będą mieć kłopoty, jak im zniknę.

      Nie sprawiło mu to satysfakcji. Byli w porządku.

      Zapomniał, że ma jeszcze zadzwonić do Moniki i Złotych Brzóz. Postanowił jednak najpierw zjeść sushi i zastanowić się, jaką drogą wyjechać bezpiecznie z Polski i najszybciej dotrzeć do Aten. Była piętnasta jedenaście, więc zwątpił, by udało mu się dotrzeć jutro na Pindarou.

      Pojutrze… może pojutrze. Najlepiej będzie chyba przez Wiedeń. Obserwacja natychmiast stwierdzi moje zniknięcie i poinformuje AW, a szef – Boleckiego i prokuraturę. Dostaną furii.

      Przez chwilę zrobiło mu się przyjemnie, ale zaraz do niego dotarło, że wściekłość premiera odbije się na Romanie, Monice i Sekcji, bo i oni nie powinni o tym wiedzieć. To byłoby nie fair, sprzeczne z zasadami, przysięgą…

      Dima poczuł, że ma prosty, ale poważny problem i nie wie, jak go rozwiązać.

      Wezwał kelnera, zapłacił rachunek i wyszedł z restauracji. Obserwatorzy rozstawili się, udając tylko, że przystępują do pracy, i kiedy Dima mijał znajomego z działu win, usłyszał:

      – Niech pan koniecznie zmieni samochód i dobrze zamyka drzwi mieszkania.

      Delikatnie skinął głową. Nie był zaskoczony, bo od początku zakładał, że samochód jest pod kontrolą, ale przesłanie zrozumiał natychmiast. Obserwacja jest po jego stronie, choć musi wykonać zadanie. Dziwne było jedynie, skąd ta sympatia. Przecież go nie znali, a w zleceniu musiał być opisany jako obiekt „podejrzany, niebezpieczny i dobrze znający technikę pracy operacyjnej”.

      Stokrotka? – przeleciało mu przez myśl. Marysia, i wszystko jasne!

      5

      Skończyli jeść, a wełniana czapka, rozparty na krześle, wciąż siedział przy stoliku obok. Hani, skoncentrowany na krojeniu twardej baraniny, nie zwracał uwagi na otoczenie. Luka robił to samo, więc mężczyzna szybko przestał się nimi interesować. Utkwił wzrok w samotnym grubym mężczyźnie o śniadej twarzy, który pod oknem jadł kluski i popijał wodą.

      Blondyn w płaszczu, odwrócony plecami do sali, wciąż stał przy barze i rozmawiał z Josipem. Wychylił szybko dwa kieliszki, ale Luka był pewny, że nie przyszedł się napić. Gadali już piętnaście minut, ale mówił głównie nieznajomy. Josip, cały czas krzątając się za barem, kręcił głową i wydymał usta, jakby chciał powiedzieć: „Czy ja wiem, może, kiedyś…”. Luka szybko zrozumiał, że jest przesłuchiwany. W pewnej chwili Josip przybliżył się do mężczyzny i wsłuchując się w jego słowa, spojrzał w stronę Luki. Przez kilka sekund patrzyli na siebie, a Josip wyglądał, jakby chciał mu przesłać wiadomość: „O tobie mówi”.

      Luka dopił swoje piwo i skinął na Haniego, by się pospieszył.

      Ruszyli w stronę schodów, odprowadzani spojrzeniem Josipa, a kiedy ten w końcu puścił oko, Luka zrozumiał, że może liczyć na jego dyskrecję. Wiedział doskonale, że hostel braci Juriciów jest miejscem, gdzie krzyżują się drogi bałkańskich mafii i służb specjalnych. I to właśnie było jego największą zaletą, także dla Sił Ghods, bo zawsze można tam było ukryć się w gąszczu przestępców, donosicieli, zbrodniarzy wojennych czy szpiegów i zdobyć ciekawe informacje. Zostać tym, kim w danym momencie chciało się być. Wszyscy podejrzewali wszystkich, kupić i sprzedać też można było wszystko.

      Luka miał dobrze przygotowaną legendę. Od lat krążył po całej Europie i działał w bałkańskim podziemiu, które opanowało szlaki prowadzące do Niemiec. Znał wszystkich, którzy mieli coś do powiedzenia, między Stambułem i Södertälje. Szybko też został tajnym współpracownikiem austriackiej policji i korzystał z jej ochrony. Od czasu do czasu, by uwiarygodnić się jako źródło, przekazywał coś wartościowego, przygotowanego specjalnie przez komórkę wywiadu „Zachód” Sił Ghods. Luka wiedział, że te informacje trafiają czasami do BND i CIA, bo mówił mu o tym jego prowadzący z austriackiej policji – niejaki Hermann. Luka uważany był za jednego z najważniejszych informatorów, więc policja zazdrośnie chroniła go przed kontaktami ze służbami specjalnymi, a nieraz nawet ostrzegała zawczasu.

      Jednak tym razem Luka wyczuł, że dwaj nieznajomi na pewno nie są z policji, a spojrzenie Josipa sugerowało, że dzieje się coś ważnego.

      Zadanie, jakie tym razem Luka miał do wykonania, było wyjątkowe i mogło zadecydować o zwycięstwie w zbliżającej się wojnie. W grę wchodziło życie tysięcy ludzi. Była to największa tajemnica najwyższego przywódcy i Luka ją znał. Dlatego musiał być bardziej