Zabójczy kusiciel (t.4). Kristen Ashley

Читать онлайн.
Название Zabójczy kusiciel (t.4)
Автор произведения Kristen Ashley
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия Rock Chick
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-287-1504-2



Скачать книгу

razem doprowadziło mnie do miejsca, w którym znalazłam się teraz.

      Sal w końcu dopadł mnie i sprecyzował swoje zamiary. Ja powiedziałam, żeby poszedł się jebać. On się trochę wzburzył i mieliśmy niewielki pościg samochodowy. Skończyło się na tym, że mierzyliśmy do siebie z broni na zatłoczonej czteropasmowej ulicy, tuż przed księgarnią z używanymi książkami, znanej z tego, że często bywali tam Lee Nightingale i jego ludzie.

      Resztę już znacie.

      ***

      – Miau? – zaryzykował Boo, patrząc na mnie i chyba wyczuwając kocim instynktem, że życie mi się zjebało.

      Pewnie zastanawiał się, kto mu da jeść, jeśli coś mi się stanie.

      – Tak, Boo. Dokładnie tak. Miau – odparłam.

      Rozdział drugi

      Lewitacja

      Zadzwonił telefon. Wstałam, przełożyłam Boo, który zareagował gniewnym „miau!”, i przeszłam przez pokój, żeby odebrać.

      – Halo?

      – Jesteś walnięta! Walnięta! – wrzeszczał mi Zip do ucha.

      Plotki o starciu z Cordovą zdążyły się już rozejść.

      – Zip… – zaczęłam.

      – Wycofujesz się. Nie wychylasz. Co najmniej przez tydzień, może miesiąc, a może na zawsze – przerwał mi Zip.

      – Nie wycofuję.

      To dopiero go odpaliło.

      – Nie chodzi o Cordovę! Z Cordovą byś sobie poradziła, przedszkolak by sobie z nim poradził! Mówię o Lee Nightin­gale’u. Lee Nightingale’u! Wiesz, kto był w księgarni Fortnum i patrzył, jak sobie urządzasz strzelaninę i niszczysz Cordovie opony jak w jakimś cholernym filmie?

      Mruknęłam coś niezrozumiale.

      – Nie wiesz? – Zip nie dał mi odpowiedzieć. – Po pierwsze, kurwa, Lee Nightingale. Po drugie, kurwa, Hank Nightingale. A jakby tego było mało, to jeszcze, kurwa, Eddie Chavez. Dwóch przedstawicieli cholernego prawa.

      – Zip… – spróbowałam mu przerwać.

      Nie pozwolił.

      – I jakbyś już nie siedziała po uszy w gównie, był tam również Luke Stark, Kai Mason i Vance Crowe, kurwa ich mać.

      – O tym ostatnim wiem – rzuciłam szybko.

      A reszty się domyślałam.

      Nie było dobrze, że ściągnęłam na siebie uwagę braci Nightingale’ów i Chaveza, ale Crowe powiedział, że z nimi porozmawia. To, że Stark i Mace byli świadkami konfrontacji z Cordovą, było krępujące. Jeśli w plotkach było choć trochę prawdy, Stark był twardym skurwielem. Podobnie Kai Mason, czyli Mace, który dodatkowo słynął z tego, że się szybko odpalał.

      – Tak? Niby skąd? – spytał Zip, wyrywając mnie z tych rozmyślań.

      – Bo tak jakby mnie dopadł – wyjaśniłam.

      Cisza.

      – Zip?

      – Jest tam?

      To mnie zaskoczyło.

      – Słucham?

      – Crowe! Jest tam z tobą?

      – Oczywiście, że nie. Pogadaliśmy i mnie puścił.

      – Nie ma go tam? – dopytywał się wyraźnie zaskoczony.

      – Yy… nie – powiedziałam raz jeszcze. Czy on stracił ostatnie klepki?

      – Jesteś pewna, że go tam nie ma?

      Po kręgosłupie przebiegł mi zimny dreszcz, wyjrzałam przez okno.

      Żadnego harleya w zasięgu wzroku. Odetchnęłam.

      – Nie ma go, Zip. O co ci chodzi?

      – Crowe umie omotać kobietę. Ty wyglądasz, jak wyglądasz, więc jeśli wpadłaś mu w oko, wyrwie cię, nim się obejrzysz.

      Wzniosłam oczy do sufitu. Litości.

      – Nie przypuszczam – odparłam.

      – Dziewczyno, jesteś rąbnięta. Kompletnie rąbnięta. Co Crowe powiedział, jak gadaliście?

      – Niewiele – skłamałam.

      Już i tak byłam wystraszona, a Zip był wściekły, nie chciałam, żeby wściekł się bardziej, bo wtedy ja bym się jeszcze mocniej wystraszyła.

      – Przyjrzał ci się?

      Chyba tak, skoro centymetry dzieliły jego twarz od mojej i prawie na mnie leżał.

      Poczułam motyle w brzuchu na samo wspomnienie i znów je zignorowałam.

      – Zip, spoko, nie przejmuj się.

      – Ci goście działają szybko, Jules. Bez opieprzania. Widzą coś, chcą tego i biorą. Są z tego znani. Kobieta nie ma żadnych szans. Wyglądał, jakbyś mu się spodobała?

      Nie znałam odpowiedzi i lałam na to (może nie do końca, ale miałam teraz większe problemy).

      – Słuchaj, Zip, serio, nie przejmuj się. Każde z nas poszło w swoją stronę. Będę teraz mądrzejsza, będę działać ostrożniej. Będę…

      – Wycofana. Crowe ci się przyjrzał, czyli już jesteś jego. Masz przejebane i zostaniesz zerżnięta.

      – Zip! – krzyknęłam zszokowana.

      – Ale w sumie to może nie być takie złe. Crowe nie pozwoli, żeby jego kobieta szlajała się po mieście, rzucała świece dymne, przebijała opony i generalnie się narażała. Zauważyli cię. Ściągnęłaś na siebie uwagę. To mnie martwi, rozumiesz? Miałaś być niewidzialna, ale nie byłaś. Wszyscy już wiedzą o słynnej Law. Ciężki, Frank i ja mieliśmy rozmowę…

      O kurde. Tylko nie rozmowę. To nie wróżyło dobrze.

      Co jakiś czas się o mnie martwili, ostatnio częściej. Do tej pory umiałam ich uspokoić, ale wiedziałam, że to nie potrwa wiecznie. A przecież ich potrzebowałam. Musiałam się jeszcze dużo nauczyć, a oni byli w tym dobrzy. Poza tym polubiłam ich i nie chciałam stracić. Uważałam ich niemal za przyjaciół. Może to żałosne, że dwudziestosześcioletnia pracowniczka socjalna kumpluje się ze starym, łysym właścicielem sklepu z bronią, gościem o ksywce Ciężki, która mówi sama za siebie, i Frankiem, który wyglądał, jakby mógł się zamknąć w drewnianym domku z prowiantem na pół wieku i kierować stamtąd przejęciem świata online.

      Ale wisiało mi, czy to żałosne, czy nie, byli moimi kumplami i tylko to się liczyło.

      – Zip, przestań gadać i słuchaj. Vance Crowe dał mi spokój. Czuję się dobrze i nie odpuszczam.

      – Jules.

      – Zip – odpowiedziałam spokojnie i dodałam z mocą: – Nie.

      Zapadła cisza. Wiedział, co oznacza ten spokój w moim głosie. Moje słowo było jak prawo.

      – Zip, obiecuję, że się poprawię.

      Nic nie mówił jeszcze przez chwilę, w końcu się poddał.

      – Jules, masz na siebie uważać, jasne? Miej oczy i uszy otwarte i nie wychylaj się. I chcę, żebyś jutro tu przyjechała, zrozumiano?

      Uśmiechnęłam się. Kryzys zażegnany.

      – Zrozumiano.

      – Skończona