Budynek Q. David Baldacci

Читать онлайн.
Название Budynek Q
Автор произведения David Baldacci
Жанр Ужасы и Мистика
Серия Ślady Zbrodni
Издательство Ужасы и Мистика
Год выпуска 0
isbn 9788327160423



Скачать книгу

kilkudniowy urlop, zgadza się?

      – Tak, sir.

      – Urobiłeś się w tych Niemczech po pachy. Docisnąłeś tamtych drani do ściany.

      – Dziękuję, sir. Miałem dobry zespół. Duże wsparcie.

      – Zgadza się. Tak czy owak, pomyślałem, że przydałoby ci się więcej wolnego niż te parę dni. Weź sobie tydzień. Wrócisz, kiedy będziesz mógł.

      Puller nie wierzył własnym uszom.

      – Tydzień?

      – Zameldujesz się po urlopie. Jeśli potrzebujesz więcej czasu, daj mi znać. Nie pamiętam, Puller, kiedy ostatnio brałeś wolne. Nawet żołnierz potrzebuje naładować baterie.

      – Tak, sir. Dziękuję, sir.

      – I jeszcze jedno. Stąpaj ostrożnie. Jeśli zrobi się gorąco, nie zdołam ci udzielić pomocy. Będziesz miał nieosłonięte flanki, jasne?

      – Jasne.

      Połączenie się urwało. Puller powolnym ruchem schował telefon do kieszeni.

      Komunikat był niespójny, ale Puller usłyszał wyraźnie. Po pierwsze, urlop. A później ostrzeżenie, że nikt nie będzie krył mu zadka i nie ma co liczyć na posiłki.

      Jechał dalej przed siebie.

      Puller nie kojarzył z wyglądu siedzącej po drugiej stronie stołu Lucy Bristow.

      Była szczupła, filigranowa, miała krótko ostrzyżone siwe włosy z blond pasemkami. Oczy, zbyt duże w drobnej, pociągłej twarzy, nadawały jej spojrzeniu wyraz nieustannej przenikliwości. Z przegubu zwisała złota bransoletka. Kobieta zaparzyła herbatę i podała Pullerowi porcelanową filiżankę napełnioną naparem.

      – Doskonale pamiętam Jackie – zaczęła. – Pana i pańskiego brata również. Choć wątpię, żebyście wy pamiętali mnie. Byliście jeszcze mali.

      Puller wypił łyk herbaty. Była gorąca, o miętowym posmaku.

      – A ojca?

      Rzuciła mu ostre spojrzenie.

      – Wszyscy w Fort Monroe znali Johna Pullera seniora. Dostał wtedy swoją pierwszą gwiazdkę, był generałem brygady. Pamiętam, jak mąż powiedział mi, że kariera pańskiego ojca wystrzeliła niczym rakieta, ale że w pełni na to zasłużył. Nie był typem gryzipiórka, tylko człowiekiem czynu, prawdziwym żołnierzem. Zapracował na awans. Mąż mówił, że pański ojciec miał więcej odwagi niż którykolwiek z wyższych rangą oficerów.

      – Rozumiem, że pani mąż służył w wojskach lądowych?

      – Tak. Był podpułkownikiem pod dowództwem pańskiego ojca. Dość często widywaliśmy się z pana rodzicami. Na gruncie towarzyskim.

      – Mąż żyje?

      – Nie, już nie. Zmarł dawno temu.

      – Przykro mi.

      – Rozstaliśmy się niedługo przed jego śmiercią, lecz mimo to przeżyłam szok. – Odstawiła filiżankę i potarła skroń.

      Puller obserwował rozmówczynię.

      – Z pewnością.

      – Nie mieliśmy dzieci, przez co było mi trochę lżej, jeśli w takich okolicznościach w ogóle można tak powiedzieć. Mój ojciec też służył w armii. Doszedł do stopnia starszego sierżanta. Więc zero-siedem było dla mnie czymś nieosiągalnym – rzekła, odnosząc się do poziomu wynagrodzeń generała brygady.

      – Ja także jestem wojskowym – oznajmił Puller.

      – Tak. Podobno nie poszedł pan w ślady ojca i nie studiował w West Point.

      Puller był zaskoczony.

      – Od kogo pani to słyszała?

      – Kobiety z wojskowych rodzin utrzymują ze sobą kontakty. Lubię mówić, że z plotkowania uczyniłyśmy sztukę.

      – Carol Powers powiedziała mi to samo.

      – Zdziwiłam się, gdy od niej usłyszałam, że zajmuje się pan sprawą zniknięcia matki. Minęło przecież tyle czasu…

      – Mnie dziwi ostatnio wiele rzeczy.

      Bristow westchnęła i ponownie wzięła do ręki filiżankę.

      – Była piękną kobietą. I w środku, i na zewnątrz. Cieszyła się w bazie ogromną popularnością. Wszyscy ją uwielbiali. Mogłaby zadzierać nosa, była przecież żoną generała. Ona jednak pracowała ramię w ramię z innymi, brała udział w rozmaitych projektach. Gdziekolwiek wchodziła, wnosiła energię i radość. – Umilkła, po czym dodała: – Pomagała mojemu mężowi i mnie, kiedy przechodziliśmy… trudne momenty.

      – Miło mi słyszeć tyle dobrego o mamie. Pamiętam, jak zabierała nas do kościoła.

      – Wciąż mam ją przed oczyma, jak wchodzi z dwoma synkami, ubrana w odświętną sukienkę. Już wtedy obaj byliście wysocy. Nic dziwnego, wziąwszy pod uwagę wzrost waszego ojca. Zresztą Jackie też nie należała do niskich.

      – Ojciec rzadko bywał w kościele.

      – Gdy dochodzisz do takiego wysokiego stopnia, wojsko zawłaszcza twoje życie.

      – Wyobrażam sobie.

      – Może dlatego nie poszedł pan do West Point – rzekła, świdrując go wzrokiem.

      – Możliwe – odparł wymijająco.

      – Jeśli mam być szczera, zawsze uważałam Jackie i pańskiego ojca za osobliwą parę.

      – Dlaczego?

      – Po pierwsze, była od niego dziewięć lat młodsza.

      Puller nigdy nie zastanawiał się nad różnicą wieku między rodzicami. Zanim zdążył się tym zainteresować, matki już dawno nie było.

      – Poza tym pański ojciec był człowiekiem niesłychanie władczym. Gdziekolwiek wchodził, skupiał na sobie całą uwagę. Ludzie go uwielbiali, a zarazem się go bali.

      – Trudno się z tym nie zgodzić.

      – Mój mąż mówił, że większość podwładnych ojca nigdy nie była pewna, czy uściśnie im dłoń, czy raczej skopie tyłek.

      – Z tym też trudno się nie zgodzić.

      – Jackie również przyciągała uwagę, tyle że za sprawą swojego wdzięku, elegancji i… pozytywnych wibracji. – Przerwała. – Poznali się w Niemczech, wiedział pan o tym?

      – Z grubsza. – Puller nagle zdał sobie sprawę, jak niewiele wie o okresie zalotów swoich rodziców.

      – Postrzegałam ją zawsze jako kogoś, kto unosi się ponad wszystkim. Niech mnie pan źle nie zrozumie. Dla ludzi była miła, uprzejma i, jak już wspominałam, razem z nami zakasywała rękawy. Ale była też skryta, chowała cząstkę siebie przed innymi, broniła do niej dostępu. Pana ojciec uzyskał w tamtym czasie rangę podpułkownika, miał mnóstwo medali na piersi, a także rany od kul i szrapneli z wojny w Wietnamie. Poznali się na jakiejś uroczystości wojskowej. Podobno wyglądało to jak zderzenie góry lodowej z kulą ognia. Mimo to po mniej więcej roku się pobrali.

      – Przeciwieństwa się przyciągają.

      – Być może. Dwukrotnie poroniła, zanim urodziła pańskiego brata. – Bristow przeskoczyła nagle na inny temat, chcąc najwyraźniej sprawdzić reakcję Pullera, przyglądała mu się bowiem teraz z wielką uwagą. Wyraz twarzy Pullera i otwarte ze zdumienia usta wystarczyły jej za odpowiedź. – Nie wiedział pan o tym?

      – Nie.

      – Rodzice rzadko rozmawiają o takich sprawach.

      – Chyba