Przysięga Braci . Морган Райс

Читать онлайн.
Название Przysięga Braci
Автор произведения Морган Райс
Жанр Героическая фантастика
Серия Kręgu Czarnoksiężnika
Издательство Героическая фантастика
Год выпуска 0
isbn 9781632916235



Скачать книгу

zostanie stratowany na śmierć.

      W ostatniej sekundzie sturlał się z drogi, wyciągnął miecz i podciął nogi zerta.

      Ten zarżał i upadł pyskiem na grunt, zrzucając przy tym swego jeźdźca, który wylądował wśród grupy ludzi z wioski.

      Jedna z osób odłączyła się od tłumu i ruszyła naprzód, trzymając wysoko nad głową potężny kamień. Darius odwrócił się i ze zdziwieniem zobaczył, że była to Loti – trzymała kamień wysoko, a następnie z całym impetem opuściła go żołnierzowi na hełm, zabijając go na miejscu.

      Darius usłyszał galop i odwrócił się w stronę, z której nadchodził dźwięk, w jego kierunku zmierzał kolejny zert. Żołnierz, który go dosiadał trzymał w ręku włócznię i celował nią wprost w Dariusa. Ten nie miał nawet czasu na reakcję.

      Niespodziewanie usłyszał warczenie, zaskoczony zobaczył, że nagle pojawił się Dray. Skoczył wysoko w powietrze i ugryzł żołnierza w stopę, dokładnie w momencie, w którym ten chciał cisnąć włócznią. Wojownik zgiął się w pół, a jego włócznia powędrowała pionowo w dół, prosto w piach. Jeździec zachwiał się i bokiem spadł z zerta. Zaś kiedy tylko dotknął ziemi, od razu rzucili się na niego ludzie z wioski.

      Dray podbiegł do Dariusa, a ten spojrzał na niego z wyrazem dozgonnej wdzięczności.

      Chłopak usłyszał kolejny wojenny okrzyk, odwrócił się i zobaczył, że w jego kierunku, z uniesionym w górze mieczem, zmierza kolejny oficer Imperium. Kiedy żołnierz próbował go uderzyć prosto w klatkę piersiową, Darius sparował cios, wytrącając przy tym przeciwnikowi broń z ręki. Następnie chłopak obrócił się i podciął żołnierzowi nogi. Ten upadł na ziemię, a Darius kopnął go prosto w szczękę, zanim mężczyzna zdążył się podnieść, całkowicie go w ten sposób nokautując.

      Darius patrzył jak Loti biegnie w jego stronę, rzucając się na oślep w wir walki. Schyliła się i pochwyciła miecz martwego żołnierza. Dray skoczył do przodu, aby ją chronić. Kiedy Darius zobaczył ją na polu bitwy, zrozumiał, że przede wszystkim pragnie jej bezpieczeństwa.

      Loc, jej brat, uprzedził go jednak w działaniu. Ruszył przed siebie i chwycił Loti od tyłu, sprawiając, że upuściła broń.

      – Musimy stąd uciekać! – powiedział. – Nie powinno cię być w tym miejscu!

      – To jedyne miejsce, w którym powinnam być! – nalegała.

      Loc, nawet mając tylko jedną sprawną rękę, wykazał się zadziwiającą siłą i był w stanie odciągnąć ją z pola bitwy. Choć na znak protestu kopała i szarpała się. Darius był mu nadzwyczaj wdzięczny.

      Chłopak usłyszał za sobą dźwięk stali, odwrócił się i zobaczył, że jeden z jego towarzyszy broni, Kaz, walczy właśnie z żołnierzem Imperium. Kaz był kiedyś osiłkiem, który dokuczał innym, ale w końcu dołączył do Dariusa. Szczerze powiedziawszy Darius był teraz bardzo wdzięczny, że ma go po swojej stronie. Patrzył jak Kaz siłuje się z żołnierzem, z potężnym wojownikiem – cios za cios, aż wreszcie żołnierz, niespodziewanym ruchem pokonał Kaza, wytrącając mu miecz z ręki.

      Kaz był teraz bezbronny. Darius po raz pierwszy w życiu zobaczył strach na jego twarzy. Żołnierz Imperium we wściekłym szale ruszył do przodu, aby z nim skończyć.

      Nagle usłyszeli uderzenie o metal – żołnierz zastygł i upadł wprost na ziemię twarzą w dół. Był martwy.

      Kaz i Darius spojrzeli w górę i zaskoczeni zobaczyli Luziego, o połowę mniejszego od Kaza, który stał tam teraz trzymając w ręku pustą procę – ta przed chwilą wystrzeliła. Luzi uśmiechnął się gorzko do Kaza.

      – Żałujesz teraz, że się na mnie wyżywałeś? – zapytał.

      Kaz gapił się na niego bez słowa. Kompletnie odebrało mu mowę.

      Dariusowi zaimponowało, że Luzi, po tym jak bardzo dręczony był przez Kaza podczas ich wspólnych treningów, ruszył naprzód, aby uratować mu życie. Zainspirowało go to, aby walczyć jeszcze lepiej.

      Darius, widząc opuszczonego zerta, który kroczył wolno przez jego szeregi, puścił się do przodu. Kiedy się z nim zrównał, wyskoczył w górę i dosiadł zwierzę.

      Zert szarpnął gwałtownie, ale chłopak go trzymał, ścisnął go mocno, zdeterminowany, aby się utrzymać. Wreszcie, udało mu się przejąć nad nim kontrolę. Odwrócił się wraz z zertem i skierował zwierzę wprost na szeregi Imperium.

      Zert galopował tak szybko, że Darius ledwie był w stanie go kontrolować. Zwierzę wybiegło z nim przed wszystkich jego ludzi, przeprowadzając samotną szarżę na liczne oddziały wroga. Serce Dariusa waliło jak oszalałe, kiedy zbliżał się do ściany żołnierzy. Wydawali się nie do pokonania. Ale nie było już odwrotu.

      Chłopak zmusił się do tego, aby prowadziła go jego odwaga. Wparował wprost między nich, uderzając z góry mieczem.

      Był usadowiony wyżej niż jego przeciwnicy. Machał mieczem we wszystkie strony, wykorzystując to, że żołnierze Imperium byli zaskoczeni – nie spodziewali się, że zostaną zaatakowani przez kogoś na zercie. Przedzierał się więc przez oddziały niesiony własnym impetem, a morze ludzi rozstępowało się przed nim na dwoje. Aż nagle poczuł z boku okropny ból. Wydawało się jakby jego żebra zostały rozdarte na dwie części.

      Stracił równowagę i wyleciał w powietrze. Z całą siłą uderzył o ziemię, wciąż czując w boku rozdzierający ból. Zrozumiał, że został trafiony metalową kulą kiścienia. Leżał teraz na ziemi w morzu wojowników Imperium. Z dala od swoich ludzi.

      Kiedy spoczywał tam w dole, zaczęło piszczeć mu w głowie, świat stanął za mgłą. Spojrzał w górę i zobaczył, że w oddali jego ludzie powoli są otaczani przez oddziały wroga. Walczyli dzielnie, ale przewaga liczebna Imperium była zwyczajnie zbyt duża, zbyt przytłaczająca. Zaczęto wybijać jego ludzi. Ich krzyki wypełniły powietrze.

      Głowa Dariusa za bardzo mu ciążyła. Upadł z powrotem na grunt, a kiedy tam spoczął, zobaczył jak wszyscy ci żołnierze się do niego zbliżają. Leżał tam wykończony i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego życie zaraz się skończy.

      Przynajmniej umrze z honorem – pomyślał.

      Przynajmniej był wreszcie wolny.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Gwendolyn stała na szczycie wzgórza, patrząc jak na pustynnym niebie budził się dzień. Serce waliło jej w piersi w oczekiwaniu na przygotowywany właśnie atak. Obserwując z oddali starcie armii Imperium z mieszkańcami wioski, przyprowadziła swoich ludzi tutaj, obchodząc dookoła pole bitwy i lokując się za oddziałami Imperium. Armia wroga była tak skupiona na walce z miejscowymi, na bitwie w dole, że w ogóle nie zwróciła uwagi na Gwendolyn i jej ludzi. A teraz, kiedy miejscowi zaczęli w dole umierać, nadszedł czas, aby Imperium za wszystko zapłaciło.

      Odkąd Gwen zdecydowała się zawrócić, aby pomóc ludziom z wioski, cały czas miała poczucie, że to właśnie ich przeznaczenie. Nieważne czy wygrają, czy przegrają – wiedziała, że postąpiła słusznie. Obserwowała tę konfrontację z góry i zobaczyła armię Imperium wyposażoną z zerty i zawodowych żołnierzy. Przypomniało jej to o inwazji na Krąg, której dokonał Andronicus, a następnie Romulus. Zobaczyła jak Darius sam wychodzi naprzód, aby się z nimi zmierzyć. Ucieszyła się bardzo, kiedy zobaczyła jak chłopak zabija dowódcę. Tak samo postąpiłby Thor. Ona również dokonałaby takiego wyboru.

      Gwen stała teraz na wzgórzu. Krohn kręcił się jej pod nogami. Za nią zaś stali Kendrick, Steffen, Brandt, Atme, dziesiątki Srebrnych i setki jej ludzi – wszyscy w stalowych zbrojach, które mieli jeszcze od czasu, kiedy opuścili Krąg. Wszyscy dzierżyli swoją stalową broń i z cierpliwością oczekiwali na jej rozkaz. Stanowili