Название | Grzeszny zdobywca. Seksowny duet. Tom 1 |
---|---|
Автор произведения | Laurelin Paige |
Жанр | Эротика, Секс |
Серия | Seksowny duet |
Издательство | Эротика, Секс |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-66654-41-9 |
1
Weston
– Niezły kamyk – stwierdziłem, patrząc na pierścionek, który Donovan położył na stole. Podniosłem go i zacząłem podziwiać. Siedzieliśmy w mrocznej palarni cygar Grand Havana Rozom, którą często odwiedzaliśmy razem. Diament był pokaźnych rozmiarów, w platynowej oprawie wysadzanej mniejszymi kamieniami. Poważna sprawa. No ale czego się spodziewać po jednym z najmłodszych miliarderów świata?
Nie miałem pojęcia, że Donovan się z kimś spotyka.
Oczywiście nie byliśmy już tak blisko jak kiedyś. W każdym razie nie fizycznie. Odkąd weszliśmy z naszą agencją reklamową na rynek, zarządzał razem z Cade’em naszym biurem w Tokio. Rzadko bywał w Stanach; minął niemal rok od czasu, kiedy go widziałem ostatni raz osobiście. Gdy nagle dziś zaprosił mnie i Nate’a do klubu, od razu domyśliliśmy się, że to poważna sprawa; myśleliśmy jednak, że chodziło o interesy. Pierścionek zaręczynowy to był znacznie większy kaliber. Nic dziwnego, że Donovan chciał się spotkać.
– Kim jest szczęśliwa wybranka? – spytałem, próbując nie zdradzić tonem głosu, iż było mi przykro, że pierwsze o niej słyszę. Zerknąłem na Nate’a – on też wydawał się zaskoczony.
– Zadałeś niewłaściwe pytanie – odparł Donovan, odgryzając końcówkę cygara. – Właściwe brzmi: „Kim jest szczęśliwy wybranek?”.
Uniosłem brew, zmieszany. Nie byłem jednak zaskoczony. Donovan słynął z zagadkowych wypowiedzi. W końcu zawsze udawało mi się go rozgryźć. Wystarczyło poczekać.
– Okej. – Chwyciłem pierścionek w palce i uniosłem pod światło. Diament rozbłysnął kolorami tęczy. – A więc kim jest ten szczęśliwiec?
Donovan zapalił cygaro i pyknął kilka razy, po czym odrzekł:
– To ty.
– Och, Donovanie, nie trzeba było… – Położyłem dramatycznie dłoń na sercu. – Nie wiem, czy kiedykolwiek ci to mówiłem, ale też cię kocham. Nie mam jednak pojęcia, czy jestem na to gotów. – Podałem mu pierścionek, kręcąc głową. Nate ukrył uśmiech w kuflu z piwem.
– Bardzo śmieszne. – Donovan włożył pierścionek z powrotem do pudełka. – Nie oświadczam się tobie, Westonie. Oświadczam się za ciebie.
– Ach tak? – Zaśmiałem się. Poczułem, że telefon wibruje mi w kieszeni. Wyciągnąłem go, by odczytać wiadomość:
„Musimy się spotkać”.
Normalnie podskoczyłbym z radości na myśl o szybkim bzykanku, ale dziś byłem umówiony z chłopakami. Skasowałem esemesa bez sprawdzania, od kogo był, wyciszyłem komórkę i schowałem ją do kieszeni. Skierowałem uwagę ponownie na Donovana.
– A komu to oświadczasz się w moim imieniu? – spytałem.
Wypuścił potężną chmurę dymu, po czym odpowiedział:
– Nazywa się Elizabeth Dyson. Jest wyłączną dziedziczką imperium Dysonów. Ma dwadzieścia pięć lat, klasę i charakterek, jest świetnie wykształcona. Super partia. Wasz związek wyniesie naszą firmę na zupełnie nowy poziom. Po waszym ślubie Reach Inc. stanie się największą agencją reklamową w Europie.
Uśmiech zamarł mi na twarzy. On mówił poważnie. Donovan nigdy nie żartował, kiedy chodziło o interesy. Ale małżeństwo?
– Chyba sobie ze mnie jaja robisz.
– Ani trochę.
Nagle pożałowałem, że nie sprawdziłem, od kogo był esemes. Miałbym pretekst do ucieczki. Ale Donovan dopiero co przyjechał, nie mogłem go tak zostawić. Nie wspominając już o tym, że za dobrze go znałem. Kiedy już coś sobie wymyślił, nie sposób było go od tego odwieść. Pozostało jedynie wysłuchać go, znaleźć słaby punkt w jego planie i zaproponować alternatywną strategię. Jeśli to nie wypali, po prostu powiem: „Nie ma chuja we wsi” – i tyle.
Miejmy nadzieję. Bo odmawianie Donovanowi Kincaidowi nie było wcale takie łatwe.
Potrzebowałem czegoś mocniejszego do picia. Skinąłem dłonią na kelnera.
– Poproszę kieliszeczek Fireballa. – Nate szturchnął mnie łokciem. – Dwa kieliszki – poprawiłem się, po czym zwróciłem do Donovana: – Lepiej wyjaśnij wszystko od początku.
Donovan pyknął cygaro.
– To będzie krótkie wyjaśnienie. Dell Dyson, założyciel, dyrektor i właściciel większości akcji Dyson Media, coś jakby francuskiej wersji Time Warner, zmarł jakieś osiem miesięcy temu, pozostawiając córce w spadku większość swojej fortuny. Jego testament zawiera jednak zapis, że dziewczyna nie może tknąć ani grosza, póki nie skończy dwudziestu dziewięciu lat, z jednym wyjątkiem.
– Chyba zaczynam rozumieć – wtrącił Nate, popijając piwo. Sam jeszcze nie zacząłem ogarniać, o co może chodzić.
– Oświeć mnie, proszę – rzuciłem pod jego adresem. Nate odstawił piwo na stół.
– Papcio Dell był tradycjonalistą. Córka dostanie spadek, jeśli założy obrączkę.
– A… – W końcu zrozumiałem, w czym rzecz. Skrzywiłem się. – To obrzydliwe.
– Okropne i mizoginistyczne – zgodził się Donovan. W jego głosie nie dosłyszałem ani krztyny wzburzenia. – Nie da się w żaden sposób zmienić tego zapisu, ale za to możemy jej pomóc zmienić stan rzeczy. A przy okazji zadziałać na własną korzyść. Musimy dołożyć wszelkich starań, by wydać ją za naszego najdroższego Westona… – Zacząłem protestować, ale Donovan uniósł dłoń, uciszając mnie. – Tymczasowo, oczywiście. Wystarczy parę miesięcy, póki Elizabeth nie otrzyma spadku. Kiedy już do tego dojdzie, może przepchnąć fuzję firmy Dysona z naszą firmą, co da nam pozycję najsilniejszego gracza na rynkach europejskich.
– Ot tak? – rzuciłem z powątpiewaniem.
– Ot tak. – W jego głosie nie było słychać cienia wątpliwości.
– A skąd pewność, że ona będzie zainteresowana? – spytałem. – Czemu miałaby chcieć oddać komuś, czyli nam, część swojej firmy? – Nie martwiłem się, czy mnie zechce. Cieszyłem się raczej sporym powodzeniem wśród kobiet, choć nie miałem zamiaru omawiać tego z Donovanem.
Oczywiście na to pytanie także miał gotową odpowiedź.
– Przeprowadziłem już z nią wstępne negocjacje. Wydawała się zainteresowana takim układem. Nie uściśliłem, kim będzie jej małżonek, wspomniałem jedynie, że to dobra partia. Ma to sobie przemyśleć. Jutro spotkamy się w biurze, żeby dopracować szczegóły – już zwolniłem ci miejsce w kalendarzu.
Szczęśliwie w tej akurat chwili przybyły drinki.
– Chcesz powiedzieć, że mam to wszystko przemyśleć do jutrzejszego popołudnia?
– Na pewno się zgodzisz – odrzekł Donovan, pewny siebie.
Wypiłem drinka duszkiem. Palił mniej niż moja złość na Donovana.
Pokręciłem szyją, próbując rozluźnić mięśnie karku.
– Potrzebuję chwili, żeby pomyśleć.
– Spokojnie, masz czas.
Tak naprawdę nie myślałem serio o tej propozycji, ale była to dobra wymówka, by zamówić kolejnego drinka na koszt Donovana.
Szczerze mówiąc, ostatnimi czasy odczuwałem niepokój. Owszem, cieszyłem się życiem – miałem apartament w centrum, bujne życie seksualne i piękny widok z okna. Jednak moje dwudzieste dziewiąte urodziny zbliżały się nieubłaganie, a stąd już tylko krok do trzydziestki. Była to znacząca liczba, a ja nie miałem się za bardzo czym pochwalić. Wprawdzie byłem jednym z pięciu udziałowców Reach Inc. – jednej z najlepszych agencji reklamowych na świecie – ale każdy wiedział, że to było dziecko Donovana.
A