Название | Kryminał |
---|---|
Автор произведения | Zygmunt Zeydler-Zborowski |
Жанр | Исторические приключения |
Серия | Kryminał |
Издательство | Исторические приключения |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788375654875 |
Spis treści
Dziewczyna w męskiej koszulce
Major Downar zastawia pułapkę
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Dziewczyna w męskiej koszulce
Major Downar zastawia pułapkę
Projekt okładki
Mikołaj Jastrzębski
Skład komputerowy
Maria Baranowska
Konwersja do wersji elektronicznej
Mikołaj Jastrzębski
Edycję opracowano na podstawie wydania:
Dziewczyna w męskiej koszulce – Ewa wzywa 07, nr 51, Iskry, Warszawa 1973
Major Downar zastawia pułapkę – Ewa wzywa 07, nr 100, Iskry, Warszawa 1978
© Copyright by Zofia Bimali Zborowska
© Copyright for this edition by Wydawnictwo LTW
ISBN 978-83-7565-487-5
Wydawnictwo LTW
ul. Sawickiej 9, Dziekanów Leśny
05-092 Łomianki
tel. 22 751-25-18
www.ltw.com.pl
e-mail: [email protected]
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
This ebook was bought on LitRes
ROZDZIAŁ I
Upał. Powietrze, stłoczone między nagrzanymi murami, jest gęste, cuchnące benzyną i ludzkim potem. W wąskim tunelu ulicy Wilczej nie ma czym oddychać. Ciężarówki, prywatne wartburgi, syrenki, fiaty, radiowozy milicyjne przepychają się w kierunku Marszałkowskiej.
Nadchodzący wieczór nie przyniósł upragnionego ochłodzenia. Nawet muchy nie mają sił tańczyć wokół lampy zwieszającej się z sufitu. Łażą niemrawe, senne po biurkach, stołach, wieszakach. Nie reagują ani na niebezpieczeństwo, ani na możliwość zdobycia pożywienia.
Porucznik Cieślak zdjął mundur, rozpiął pod szyją koszulę i z westchnieniem pełnym rezygnacji rozpoczął swój dyżur. Żywił w sercu nadzieję, że ten lipcowy upał nastroi mieszkańców Warszawy apatycznie i że noc przejdzie względnie spokojnie. Nie mógł sobie wyobrazić siebie w roli niezwykle aktywnego stróża bezpieczeństwa publicznego. Jakiekolwiek działanie przerastało w tej chwili jego siły.
Wszedł Miecio Baczyński. Mimo okazałej tuszy poruszał się żwawo i bynajmniej nie robił wrażenia człowieka zmęczonego upałem. Pocił się tylko obficie, wycierając czoło i kark ogromną chustką, jakby wyprodukowaną na specjalne zamówienie. Kolorem swym przypominała świeżo rozkwitłe fiołki.
– Cześć, Stachu! – zawołał od progu potężnym, tubalnym basem.
– Cześć – odparował Cieślak ze znacznie mniejszą energią.
Baczyński przysunął sobie krzesło, usiadł, odsapnął i uważnie przyjrzał się przyjacielowi.
– Nietęgo wyglądasz – powiedział.
Cieślak skrzywił się.
– Kto może dobrze wyglądać w taki upał?
– A ja czuję się wyśmienicie – roześmiał się Baczyński. – Lubię ciepełko. Przynajmniej człowiek stopi trochę tego sadła. Niepotrzebna łaźnia parowa. Trzeba się przystosować, Stachu, koniecznie trzeba się przystosować do każdej sytuacji. Wyobraź sobie, że jesteś w Brazylii, w dżungli tropikalnej. Tam jeszcze gorzej.
– Nie wybieram się do Brazylii – mruknął Cieślak, którego ta gadanina zaczynała denerwować.
Grubas postawił na stole ogromny termos.
– A może napiłbyś się kawy? – spytał. – To ci dobrze zrobi. Kawa podnosi ciśnienie i podnosi na duchu.
Pili więc kawę, a Miecio nie przestawał mówić, nie przejmując się tym, że pogawędka z przyjacielem przekształciła się w jego monolog.
Wreszcie znużony Cieślak spytał:
– Nie idziesz do domu?
– Po co? – wzruszył ramionami Baczyński. – Żona z dziećmi na wsi, a u mnie w mieszkaniu jak w piekarniku. Wszystkie okna na południo-zachód. Nie można zrobić przeciągu. Żadnego przewiewu. Gorzej niż tu w komendzie. Tych naszych architektów to bym na pal wbijał. Nie mają zielonego pojęcia o budowaniu mieszkań.
Nowy temat rozwijał się nader żwawo. Budownictwo mieszkaniowe to był jeden z licznych koników „grubego Miecia”. Cieślak czuł, że słabnie. Doznał prawdziwej ulgi, kiedy posłyszał pukanie do drzwi.
– Wejść.
Sierżant Krawczyk stanął przed biurkiem w postawie służbowej.
– Towarzyszu poruczniku, przyszła jakaś obywatelka, chce koniecznie mówić z oficerem dyżurnym.
– O co jej chodzi?
– Nie wiem. Mówi, że sprawa bardzo ważna.
– Stara, młoda?
– Młoda.
– A ładna? – zainteresował się Baczyński jak przystało na słomianego wdowca.
Sierżant uśmiechnął się.
– Niczego sobie. Taka więcej… tego…
–