Zaręczyny w Madrycie. Эбби Грин

Читать онлайн.
Название Zaręczyny w Madrycie
Автор произведения Эбби Грин
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия Światowe życie
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-276-5585-1



Скачать книгу

zenie: Zbigniew Mach

      HarperCollins Polska sp. z o.o.

      Warszawa 2021

      Tytuł oryginału: Confessions of a Pregnant Cinderella

      Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2019

      Redaktor serii: Marzena Cieśla

      Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

      © 2019 by Abby Green

      © for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021

      Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

      Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.

      Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

      Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

      HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

      Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

      HarperCollins Polska sp. z o.o.

      02-672 Warszawa

      ul. Domaniewska 34A

      www.harpercollins.pl

      ISBN 978-83-276-5585-1

      Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

      ROZDZIAŁ PIERWSZY

      Lazaro Sanchez wnikliwym wzrokiem lustrował błyszczącą od świateł salę balową jednego z najbardziej ekskluzywnych madryckich hoteli. Jego hotelu. Odczuwał satysfakcję i z radością czekał na to, co właśnie miało nastąpić. Całe jego życie ciążyło w stronę tej wielkiej chwili – wreszcie stanie się równy możnym tego świata.

      Ci nie zawsze widzieli go w swoim zamkniętym kręgu. Nie chcieli go znać, gdy jako na wpół zdziczały nastolatek włóczył się, koczował na ulicach Madrytu i godzinami kombinował, jak zarobić parę euro. Mył szyby aut stojących na światłach. Pokazywał stojącym przed muzeami i galeriami turystom, jak omijać kolejki.

      Zwykły spryt ulicznika. Gdy nie miał na posiłek, jadł to, co znalazł w śmietniku.

      Przypominając sobie tamte dramatycznie ciężkie lata czuł w sobie wściekłość. Życie nie jest sprawiedliwe.

      Od ostatniej rodziny zastępczej uciekł, gdy pewnego dnia przybrany ojciec przycisnął go do ściany i zaczął zdejmować mu spodnie.

      Lazaro wyskoczył z okna z pierwszego piętra.

      Od trzynastego roku życia musiał sam dbać o siebie.

      I bronić się przed tymi, którzy czyhali, by go skrzywdzić.

      Ironia losu polegała na tym, że w odróżnieniu od innych dzieciaków z rodzin zastępczych nie był sierotą. Rodzice nie znęcali się nad nim tak, że trzeba było pozbawić ich opieki. Sami bez cienia żalu rzucili go systemowi na pożarcie.

      Jego ojciec znajdował się teraz na tej sali…

      Nie żeby spojrzał synowi w oczy. Lub przyznał, że jest ojcem.

      Matkę Lazaro widział tylko kilka razy w życiu. Zawsze z daleka.

      Był nieślubnym owocem romansu członków dwóch najstarszych, najbardziej utytułowanych i szanowanych rodów Hiszpanii.

      Wyżej znajdowała się już tylko rodzina królewska.

      O swoim pochodzeniu dowiedział się przypadkiem. Kiedyś rozmawiał z dwiema pracownicami opieki społecznej. Gdy kobiety wyszły na chwilę coś załatwić, Lazaro otworzył leżącą na stole teczkę z jego aktami i przeczytał swój akt urodzenia. Zapamiętał też nazwiska rodziców, które później okazały się fałszywe.

      Pewnego dnia te same panie odwoziły go do nowej rodziny zastępczej. Do dziś pamiętał, jak jedna z nich odwróciła głowę w stronę tylnego siedzenia, by się upewnić, że Lazaro drzemie. Po chwili szeptem, jakby zdradzała największą tajemnicę, powiedziała koleżance, kim są jego rodzice.

      Zamarł, słysząc ich nazwiska, bo nawet małe dzieci wiedziały, kim są najbardziej wpływowe i najbogatsze rodziny Torres i Salvador, których korzenie sięgały średniowiecza.

      Więcej dowiedział się jako podlotek. Kiedyś zobaczył zdjęcie ojca jako chłopca. Byli podobni jak dwie krople wody. I zdjęcie matki – Lazaro miał ten sam co ona niezwykły zielony kolor oczu.

      Od tego czasu często zakradał się pod położone w najbogatszej dzielnicy Madrytu rezydencje obu rodzin. Śledził wchodzących i wychodzących ludzi. Widział swoje przyrodnie rodzeństwo. Jego uwagę przykuwał zwłaszcza jeden chłopiec – przyrodni brat od strony ojca, Gabriel Torres.

      Wkrótce stał się on obiektem obsesji Lazara.

      Pewnego dnia Lazaro podglądał, jak rodzina je uroczystą kolację z okazji urodzin Gabriela.

      Ukrył się i niecierpliwe czekał, aż wyjdą. Obwieszone złotą biżuterią i brylantami kobiety w kreacjach od najlepszych projektantów. Mężczyźni w eleganckich, szytych na miarę garniturach.

      W jednej chwili wyskoczył z ukrycia i stanął przed ojcem oraz Gabrielem.

      – Jestem twoim synem! – krzyknął. Trząsł się z podniecenia i nadmiaru adrenaliny, patrząc w górę na wyniosłą postać mężczyzny.

      Wszyscy obecni spojrzeli na niego jak na kosmitę.

      Wydarzenia potoczyły się z szybkością błyskawicy. Natychmiast zjawili się ochraniarze. Po chwili mały intruz leżał twarzą do ziemi w małej uliczce za restauracją.

      Ojciec jednym ruchem podniósł go za włosy i wymierzył siarczysty policzek.

      – Nie jesteś moim synem. Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mojej rodziny, srogo za to zapłacisz.

      Wtedy Lazaro po raz pierwszy poczuł, jak rodzi się w nim ogromna siła, by pewnego dnia im dorównać. Będą wówczas musieli spojrzeć mu w oczy, nie mogąc uciec od jego obecności. I będą musieli uznać, że mimo swoich wysiłków wymazania go z historii rodziny, nie tylko przeżył, ale i osiągnął sukces.

      I oto jest tutaj, a ojciec i Gabriel stoją wśród tłumu gości.

      Jego gości.

      Ponadto toczył teraz zażartą i bezwzględną walkę z Gabrielem o zyskanie kontroli nad historycznym i najstarszym madryckim zespołem hal targowych.

      Młody Torres jednak dalej nie uznawał go za brata.

      – Lazaro? – usłyszał obok siebie miękki głos.

      Obrócił się do stojącej tuż za nim eleganckiej kobiety. Właśnie z jej powodu spotkali się tu wszyscy bliscy i dalsi członkowie obu jego rodzin.

      Arystokratka Leonora Flores de la Vega.

      Niezwykle piękna twarz, długie czarne włosy, ciemnoszare oczy i smukła figura, ale z seksownie podkreślonymi krągłościami. Jedna z najpiękniejszych kobiet w Hiszpanii z wielkimi koneksjami w świecie, z którego brutalnie go wyrzucono.

      Dziś jej rodzina nie miała majątku, ale ich nazwisko rodowe było równie stare i szanowane, co Torres czy Salvador. Bezcenny atut.

      Dlatego właśnie Lazaro chciał się z nią ożenić. Dlatego zaprosił madrycką śmietankę biznesowo-towarzyską na swoje przyjęcie zaręczynowe. Małżeństwo zbliży go do zawsze zamkniętego przed nim wąskiego grona wybranych i ostatecznego celu jego działań – pełnej akceptacji przez starą hiszpańską arystokrację.

      – Dobrze się czujesz? Masz taką zaciętą minę – powiedziała Leonora.

      Zmusił się do uśmiechu i ścisnął jej dłoń.

      Zauważył, że dotyk dłoni najbardziej pożądanej hiszpańskiej