Leniwe wieczory, burzliwe poranki. Alina Białowąs

Читать онлайн.
Название Leniwe wieczory, burzliwe poranki
Автор произведения Alina Białowąs
Жанр Современная зарубежная литература
Серия
Издательство Современная зарубежная литература
Год выпуска 0
isbn 9788366481855



Скачать книгу

pawlacza. Zajmował, bo go wywalę na śmietnik razem z innymi klamotami Radka, postanowiłam, zadowolona z pomysłu, że będę mieć więcej miejsca na własne klamoty. Zyskam przez to dodatkową szufladę w kuchni. Po co mu jakieś kawałki drutu albo śrubki, każda innej wielkości? Głupiego okapu nad kuchenką nie zamontował, tylko obiecywał: „W trymiga to zawieszę”. I tak przez pięć lat. Szlag.

      Jaka ja byłam cierpliwa, nim dopadła mnie menopauza, westchnęłam w duchu, sięgając po papierosa. Ale zaraz cofnęłam rękę. Tym razem to ja nim zarządzę, a nie on mną. Najpierw zjem śniadanioobiadokolację. Ale nie żadne zielsko: zamówię pizzę albo nawet dwie. Koniec z odmawianiem sobie przyjemności. Zaczynam nowe życie. Nowa ja. Ze stłuczonym kolanem, pomyślałam ironicznie. Kolano chyba wyczuło, że o nim mowa, bo gdy wstałam z łóżka, zabolało mnie tak mocno, że szybko usiadłam. Ale mój upór, odziedziczony w genach po prababce Ricie, zmusił mnie, żeby ponownie się podnieść.

      To, że ktoś jest uparty, nie oznacza, że ma silną wolę, usprawiedliwiałam się, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów. Weszłam do łazienki i na sedesie spokojnie wypaliłam jednego, bez wysłuchiwania okrzyków Radka: „Kiedy ty wreszcie stamtąd wyjdziesz?!”. Ha! Życie kobiety samotnej, lecz nie osamotnionej, zaczynało mi się podobać.

      Kiedy gasiłam niedopałek, nagle rozległo się „brimbolenie” (mówiąc językiem sąsiadki zazdrośnicy). Spojrzałam na ekran telefonu i się zdziwiłam. Julia.

      – Przepraszam, że tak nagle zakończyłam naszą poprzednią rozmowę, ale przypomniałam sobie, że o dwunastej przychodzi masażysta – tłumaczyła się.

      Na słowa „przypomniałam sobie” – parsknęłam cicho śmiechem, jednak w myślach przyznałam jej rację; w jej wieku to brzmi lepiej niż, „zapomniałam”.

      – Masażysta? – Udałam zdziwienie, bo wcale mnie nie obchodziło, jak spędza czas wolny moja kierowniczka.

      – Tak. Robi mnie i Sabinie japoński masaż twarzy. Gdy będziesz już w Japonii, zdecyduj się…

      – Już zdecydowałam…

      – Świetnie. Na pewno będziesz zachwycona.

      – …że nie lecę do Tokio.

      Po chwili milczenia Julia westchnęła.

      – Nie znam nikogo oprócz ciebie, kto tak szybko zmienia decyzje. Ale biorę poprawkę, że kierują tobą emocje, a nie rozsądek. Ciągle jeszcze masz żal do Radka, że zataił podpisanie kontraktu, bo wolał wyjechać sam? Przecież czytałaś, co napisał na tych kartkach, które wypadły z książek; że ten jego wyjazd jest szansą na uratowanie waszego małżeństwa. Bo wbrew pozorom rozstanie czasem ratuje rozpadający się związek. Nie tylko małżeński. Ale pod warunkiem, że jeszcze jest co ratować.

      – No właśnie – mruknęłam.

      – Ewelina, może jednak skorzystaj z mojej podpowiedzi i napisz do niego, a potem spokojnie czekaj na jego reakcję.

      – A potem spokojnie przyjmij jego odpowiedź, że już cię nie kocha.

      – Po co ta ironia? Przecież czytałaś…

      – Nie przyszło ci do głowy, że mogłam ich nie znaleźć? Że musiałabym powiadomić policję o zaginięciu męża? A te kartki napisał na wypadek, gdyby moja mama albo syn obarczyli go winą, że resztę życia spędzę w wiadomo jakim szpitalu. I wcale nie dlatego, że oszalałam z miłości do mojego męża, tylko dlatego, że straciłam panowanie nad nerwami od tłumaczenia na komisariacie, że nie wiem, dlaczego wyszedł i nie wrócił. Halo? Julia? Halo?!

      – Jestem. Czy ty sugerujesz, że Radek to wszystko zaplanował?

      – Nie sugeruję. Jestem tego pewna.

      Julia głęboko westchnęła. Nade mną, czy nad Radkiem? – zastanawiałam się, czekając na odpowiedź.

      – Powiedz mi – zaczęła z troską w głosie – jak spędzasz czas po pracy?

      Jeszcze czego! Znalazła się terapeutka od siedmiu boleści.

      – Wychodzisz z domu? Spotykasz się ze znajomymi?

      – Jakimi znajomymi? – spytałam odruchowo.

      Julia znowu westchnęła.

      – No tak, przecież ty nie masz ani bliskich znajomych, ani przyjaciół. Ewelina, ja rozumiem, że czasem potrzebne jest świadome odizolowanie się, spokój, by pomyśleć nad własnym życiem. Ale od kiedy Radek wyjechał, masz za dużo tego spokoju i zaczynasz – umilkła, bo chyba szukała odpowiedniego słowa – fantazjować – dokończyła, a mnie ogarnęła złość.

      – Nie wierzysz mi, że Radek to wszystko zaplanował?

      – Zwróć uwagę, że kartki mają różne daty. Niektóre są sprzed trzech lat. A to oznacza…

      – Że już od trzech lat kombinował, jak się mnie pozbyć!

      – Jeśli dobrze pamiętam, miałaś w planach to samo.

      – Ale ja dopiero od trzech miesięcy.

      Julia parsknęła śmiechem.

      – Co cię tak bawi?! – wykrzyknęłam.

      – Twoja szczerość. Jest rozbrajająca. Ale wróćmy do ukrytych kartek. Trzy lata temu Radek nie wiedział, że podpisze kontrakt na pracę w Japonii, ale wiedział, że wasze małżeństwo zaczyna się, mówiąc nieelegancko, sypać. I wierz mi, że gdyby mu na tobie nie zależało, od trzech lat byłabyś rozwódką. Mężczyźni nie są aż tak miłosierni, żeby nadal tkwić w związku z kobietą, którą już przestali kochać.

      – A co ty możesz wiedzieć na temat związku kobiety z mężczyzną?! Nic, bo nie masz doświadczenia!

      – Ewelina – głos Julii był chłodny i oficjalny – wiesz o mnie tylko tyle, ile ci powiedziałam. A teraz pozwól, że zakończę naszą rozmowę. Nie odpowiada mi twój krzykliwy ton. I – zawahała się – twoja kłótliwość. Popracuj nad charakterem, bo ja nie toleruję kłótliwych osób. Szczególnie w pracy. Miłego wieczoru. Pa.

      Rozłączyła się, a ja krzyknęłam: „Wydra!”. Bronia miała rację, Julia to wydra.

      „Popracuj nad swoim charakterem” – przedrzeźniałam jej słowa, wychodząc z łazienki. Tyłek mnie rozbolał od siedzenia na sedesie, dlatego ruszyłam w stronę sypialni, ale nim do niej weszłam, zamówiłam dwie pizze-niespodzianki.

      „Średnia pizza ma trzydzieści centymetrów, duża trzydzieści osiem i pół” – poinformował męski głos. „Dwie duże” – zdecydowałam. Najpierw zjem, a potem popracuję nad zmianą charakteru.

      Tyle że nie wiem, od czego zacząć, myślałam, gramoląc się na łóżko i czekając, aż odezwie się domofon. Jednocześnie wyobrażałam sobie ze smakiem zamówione pizze. Oczywiście znów zapaliłam. Nie będę leżeć jak kłoda, poza tym lepiej mi się myśli przy papierosie. A mam nad czym – zmienić charakter odziedziczony po prababce Ricie to dopiero będzie harówka.

      Na przekór zaczęłam sobie przypominać jej zalety. W tym momencie znów zadzwonił telefon. Mama! Szlag! Akurat teraz! Przecież w czasie rozmowy zdążę zapomnieć te, które właśnie sobie przypomniałam.

      – Halo! – prawie wykrzyknęłam.

      – Sprawdzam, czy nie śpisz, bo…

      – Mamo, ja mam pięćdziesiąt pięć lat, a nie pięć. Nie musisz mnie kontrolować.

      – Nie kontroluję, tylko dzwonię, żeby…

      – Żeby sprawdzić, czy nie śpię. Już to mówiłaś. Zapomniałaś?

      – Nie. Nie mam sklerozy, choć ty mi ją wmawiasz, a sama coraz częściej zapominasz…

      – O