Название | Ostatnie lata polskiego Wilna |
---|---|
Автор произведения | Tomasz Stańczyk |
Жанр | Документальная литература |
Серия | |
Издательство | Документальная литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788380795266 |
18 M. Lepecki, Pamiętniki adiutanta Marszałka Józefa Piłsudskiego, Warszawa 1988, s. 341.
19 „Słowo”, 13.05.1936.
20 Cmentarz Bernardyński w Wilnie, bdw, s. 7.
21 A. Kasperaviciene, J. Surwiło, Zarzecze. Cmentarz Bernardyński, Wilno 1995, s. 65.
22 S. Cat-Mackiewicz, Kto mnie wołał, czego chciał…, Warszawa 1972, s. 326.
23 Mickiewicz encyklopedia, Warszawa 2001, s. 409–411.
24 J. Surwiło, Pamiętam Antokol. Przechadzki po Wilnie, Wilno 2005, s. 186.
Rozdział 5} . „Bunt” generała Lucjana Żeligowskiego i Litwa Środkowa
Lucjan Żeligowski jest znacznie lepiej znany na Litwie niż w Polsce. Chyba każdy Litwin słyszał o podstępnym generale Želigovskisie, który zdobywając Wilno, wbił nóż w serce jego przodkom. Serca Litwinów krwawiły aż do października 1939 roku, gdy do miasta wkroczyły wojska litewskie. Nie mówią się jednak, że stało się to z łaski Stalina, a Litwa drogo za to zapłaciła. Natomiast w Polsce Żeligowski jest mało pamiętany, chociaż właśnie dzięki niemu Wilno należało do II Rzeczypospolitej.
Po raz pierwszy Wilno zostało podarowane Litwinom przez władców Kremla w lipcu 1920 roku podczas wojny polsko-bolszewickiej. W kierunku Warszawy zmierzały bolszewickie armie, wydawało się, że czerwonego walca nic nie zatrzyma. Pod wrażeniem „nasuwającej się chmury gradowej łamało się państwo, chwiały się charaktery, miękły serca żołnierskie”, jak wspominał Piłsudski. W ręce czerwonoarmistów wpadały kolejne polskie miasta, wśród nich było także rok wcześniej wyzwolone Wilno.
Sowieci podpisali z Litwinami układ, na mocy którego w zamian za przekazanie im miasta otrzymali w granicach ich państwa bazę operacyjną do działań przeciwko Polsce. Oczywiście rząd w Kownie wyrażał ogromną wdzięczność wobec Kremla, bo nienawiść do Polaków była mocniejsza niż zdrowy rozsądek.
Tymczasem sytuacja na froncie z każdym dniem stawała się dla Polski coraz bardziej dramatyczna. Wprawdzie premier Władysław Grabski podczas spotkania z politykami brytyjskimi i francuskimi w Spa uzyskał obietnicę pomocy, ale trzeba było za nią drogo zapłacić. Grabski musiał się zgodzić na znaczne ustępstwa terytorialne – nie tylko na linię Curzona na wschodzie i zgodę na podział Śląska Cieszyńskiego, który w efekcie pozostawił poza granicami Rzeczypospolitej liczną ludność polską, ale również na rezygnację przez Polskę z Wilna.
Nie miało to wiele wspólnego z modnym wówczas hasłem o samostanowieniu narodów. Gdyby w Wilnie i na Wileńszczyźnie przeprowadzono plebiscyt, Litwini mogliby liczyć tylko na parę procent głosów. Premier zdawał sobie z tego sprawę, ale nie miał wyboru, bo zagrożona była przyszłość Rzeczypospolitej.
Grabskiego krytykowano za zgodę na dyktat mocarstw, stało się to zresztą przyczyną dymisji jego rządu. Z perspektywy czasu okazało się natomiast, że pomoc Zachodu była znacznie mniej ważna niż milion nabojów karabinowych przysłanych przez Węgry.
Piłsudski jako Naczelnik Państwa musiał respektować zobowiązania Polski przyjęte w Spa, lecz nigdy nie zamierzał się zgodzić, by Wilno było litewskie. Chętnie widziałby je jako stolicę państwa będącego sukcesorem Wielkiego Księstwa, ale skoro ten plan się nie powiódł, zamierzał zrobić wszystko, by miasto powróciło w granice Rzeczypospolitej. Zdecydował się zatem na żołnierski „bunt” przeciw dyktatowi Zachodu, uznał bowiem, że metoda faktów dokonanych jest zdecydowanie najlepsza.
Do przeprowadzenia tej operacji wybrał pochodzącego z Wileńszczyzny generała Lucjana Żeligowskiego. Urodzony w 1865 roku oficer podczas I wojny światowej służył w armii rosyjskiej, a następnie wstąpił do polskich formacji w Rosji. Był dowódcą brygady w I Korpusie Polskim, a po jego likwidacji nie złożył broni. Wiosną 1919 roku powrócił do Polski wraz z zorganizowaną przez siebie na Kubaniu 4. Dywizją Strzelców. Był to jedyny z powstałych w Rosji związków taktycznych, który znalazł się w odrodzonej Polsce z bronią w ręku.
Żeligowski odegrał wielką rolę (być może decydującą) podczas Bitwy Warszawskiej w sierpniu 1920 roku. Dowodził wówczas 10. Dywizją Piechoty, a po przydzieleniu mu jeszcze dwóch innych dywizji otrzymał rozkaz odbicia Radzymina leżącego zaledwie 30 kilometrów od stolicy. Żegnając się po obiedzie w pułku wileńskim Dywizji Litewsko-Białoruskiej, powiedział, że właśnie „jedzie do Jabłonny, stamtąd na Nieporęt i popędzi bolszewików”1.
Generał dotrzymał słowa, a w dramatycznych chwilach walk pod Radzyminem wykazywał się stoickim opanowaniem. Gdy zaniepokojeni oficerowie pytali o dalsze rozkazy, wskazał na kuchnię polową i oznajmił, że teraz „zjemy ta zupa”, a potem się zobaczy2.
O sukcesie natarcia zdecydowało także zignorowanie przez niego rozkazu dowództwa frontu, w którym nakazano frontalne uderzenie na Radzymin. Generał uznał, że kluczową pozycją są wzniesienia we wsi Mokre i tam skierował atak. Odniósł sukces, co umożliwiło Piłsudskiemu uderzenie następnego dnia znad Wieprza3.
Piłsudski wezwał Żeligowskiego do siebie. General myślał, że dostanie propozycję objęcia jakiegoś nowego stanowiska i zamierzał odmówić. Wojna była już właściwie skończona i pragnął osiąść w swoim mająteczku, uważał jednak, że „tylko Wilno mogło zmienić jego postanowienia”. Uważał bowiem, że „my, obywatele naszej ścisłej ojczyzny Litwy nie mogliśmy nawet wrócić do domu swego, w którym usadowił się obcy naród żmudziński, protegowany przez Niemców i odnoszący się wrogo do wszystkich, którzy służyli w szeregach polskich”4.
Piłsudski zdawał sobie sprawę z odczuć podkomendnego, dlatego gdy ten zameldował się u niego, dał mu rozkaz objęcia dowództwa Dywizji Litewsko-Białoruskiej. Była ona złożona głównie z członków dawnych samoobron Wilna i Grodna, co miało duże znaczenie w kontekście dalszego przebiegu rozmowy.
„Marszałek ocenił sytuację – wspominał generał. – Bolszewicy oddali Wilno rządowi kowieńskiemu. Polska nie może tu nic zrobić, gdyż nie pozwolą na to państwa koalicji i ponieważ w Spa Wilno zostało przez rząd polski oddane Litwie. Jeżeli teraz Wilna nie wyratujemy, to historia nam tego nie daruje. I nie tylko Wilna. Musimy odbudować Litwę. Może to zrobić tylko sama ludność – jej synowie w Litewsko-Białoruskiej Dywizji. […] Trzeba by było stworzyć Rząd Tymczasowy z osób znanych na Wileńszczyźnie. Prócz tego trzeba było się spieszyć, gdyż Komisja Ligi Narodów, która miała wkrótce przyjechać, mogła bardzo utrudnić sprawę”5.
Piłsudski ostrzegł generała, że powierza mu bardzo ryzykowną misję. Otwarcie stwierdził, że może „nastąpić moment, że nawet on będzie zmuszony pójść przeciwko niemu”. Dlatego wszystko Żeligowski musi wziąć na siebie, a Komendant nie mógł mu wydać formalnego rozkazu. „Takich rzeczy się nie rozkazuje”6.
Żeligowski nie namyślał się ani chwili. Wspólnie z Marszałkiem ustalili, że generał napisze